18 marca 2014 roku profesor Leszek Rózga, jeden z najwybitniejszych europejskich rysowników i grafików warsztatowych, świętował 90. rocznicę urodzin. Z tej okazji Miejska Galeria Sztuki w Łodzi, placówka z którą artysta współpracuje nieprzerwanie od lat 60. minionego stulecia i która posiada 293 prace z różnych okresów jego wielowątkowej twórczości, zorganizowała kameralną wystawę Przenikania i pejzaże czynną od 7 do 29 marca w Galerii Re: Medium. Kolejną okazją do przypomnienia nietuzinkowej postaci profesora oraz jego artystycznych i pedagogicznych dokonań jest otwarta 24 kwietnia w Galerii Kobro w Akademii Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi zbiorowa ekspozycja Leszek Rózga. Profesor – Adepci, na której 65 grafik szacownego jubilata skonfrontowanych zostało z pracami jego 11 studentów: Jerzego Leszka Staneckiego, Grzegorza Chojnackiego, Piotra Ciesielskiego, Andrzeja Graczykowskiego, Janusza Gruszczyńskiego, Grzegorza Kalinowskiego, Gabriela Kołata, Barbary Rosiak, Pawła Szadkowskiego, Czesława Wojciechowskiego oraz Krzysztofa Wieczorka. Większość z nich to dziś wykładowcy łódzkiej Akademii – może idąc tym właśnie tropem wybierano uczestników prezentacji?
Warto w tym miejscu przypomnieć, iż z łódzką uczelnią Leszek Rózga związany jest od 1948 roku, czyli prawie od samego początku jej istnienia (Państwowa Wyższa Szkoła Sztuk Plastycznych powstała w 1945 roku). Najpierw cztery lata studiował tu pod kierunkiem artystów awangardowych: Adama Rychtarskiego, Stefana Wegnera, Ludwika Tyrowicza i obecnego patrona szkoły, Władysława Strzemińskiego. Dyplom obronił wprawdzie w filii krakowskiej ASP, na Wydziale Grafiki Propagandowej w Katowicach, gdzie musiał się przenieść na skutek zmiany profilu łódzkiej szkoły, jednak w 1967 powrócił do PWSSP jako wykładowca – za namową kolegi ze studiów i przyjaciela, Stanisława Fijałkowskiego, zaczął prowadzić zajęcia z zakresu grafiki. Dodajmy, że był już wówczas ponadlokalnie cenionym i nagradzanym artystą, wystawiającym i sprzedającym prace w Polsce i zagranicą – głównie w Niemczech, Austrii i krajach skandynawskich, gdzie ma wielbicieli po dziś dzień. Leszek Rózga zapisał się w historii łódzkiej szkoły jako współorganizator, wspólnie ze Stanisławem Fijałkowskim i Romanem Artymowskim, Wydziału Grafiki w 1971 roku, na którym kierował pracownią wklęsłodruku do 1994 roku; prowadził też zajęcia z rysunku dla starszych roczników Wydziału. Przez te lata pod kierunkiem profesora (tytuł ten oficjalnie uzyskał w 1979 roku) kształciło się ponad 200 studentów, pracę dyplomową obroniło zaś ponad 60 osób. Czy znalazł się wśród nich talent i kariera dorównujące Mistrzowi? Odpowiedzi na to pytanie dostarcza poniekąd prezentacja Profesor – Adepci, czynna do 5 maja (dlaczego tak krótko?). Najlepiej wypadły na niej propozycje studenckie, czyli prace zrealizowane jeszcze pod okiem profesora: wysmakowane w detalu akwatinty i akwaforty Piotra Ciesielskiego z początku lat 80. oraz akwaforty Barbary Rosiak z przełomu lat 70. i 80. – to właśnie ją Leszek Rózga wymienia zapytany o swoich najzdolniejszych dyplomantów. Godny uwagi, zdaniem profesora, był także Krzysztof Wieczorek oraz chwalony przez niego za talent organizacyjny Grzegorz Chojnacki, do niedawna rektor łódzkiej Akademii, który na wystawie pokazał odbitki cyfrowe z lat 2010-2013 – wychodząc od tradycyjnego warsztatu poszedł zatem własną drogą.
Zgromadzonym w Galerii Kobro pracom, studenckim ale i tym reprezentującym dojrzałą twórczość autorów, nie sposób odmówić rzetelności warsztatowej, w wielu odnajdziemy analogie i odniesienia do sztuki wybitnego nauczyciela, jednak chyba nikomu nie udało się wypracować tak rozpoznawalnego stylu i wykreować tak indywidualnej wizji artystycznej jak uczynił to Leszek Rózga – wybitny grafik ale i humanista, zadumany nad kondycją współczesnego człowieka. To w jakimś sensie pedagogiczna porażka profesora, widocznie jednak nie każdemu Mistrzowi dane jest doczekać się ucznia, który przerośnie go talentem i prześcignie powodzeniem… Inną sprawą jest to, że temperament artysty bardziej predestynował go do rozwijania własnych pasji: podróżowania i odkrywania świata, dzielenia się swoimi doświadczeniami i wrażeniami z odbiorcą za pomocą rysunków, grafik, akwareli. Stąd zapewne taka różnorodność tematów, koncepcji i metafor w płodnej i intensywnej twórczości, opartej na osobistym dialogu z historią, naturą i kulturą; przypisywanej do nurtu metafory, wiązanej ze współczesnym symbolizmem i ekspresjonizmem, ale wymykającej się jednoznacznym interpretacjom.
Głównym środkiem artystycznych wypowiedzi profesora była monotypia, akwaforta, akwatinta i sucha igła – wymagające wielkiej precyzji warsztatowej i perfekcyjnego rysunku. Obecnie artysta poprzestaje na suchorytach, wciąż jednak realizuje kolejne cykle tematyczne, przynajmniej po dwa w roku (przypomnijmy, ze pierwszym cyklem były Rudery z początku lat 60. dedykowane architekturze rodzinnego Zgierza i łódzkich Bałut, będące – jak sam to określa – spowiedzią z reakcji wobec świata. A ponieważ przygląda się temu światu z bardzo rozległej, 90-letniej perspektywy, warto przetoczyć kilka jego okołojubileuszowych refleksji, jakże trafnych i pouczających, nie tylko w kwestii sztuki.
Leszek Rózga:
Świat, w którym wzrastałem, niewiele różnił się od realiów dzieciństwa mojego dziadka i ojca: zamiast elektryczności w domu była lampa naftowa, na ulicach zamiast samochodów widziałem konie, radio było luksusem, informacje o świecie przekazywała prasa i książki – te ostatnie dostępne najczęściej tylko w publicznej bibliotece. Dziś ludzie mają nieograniczony dostęp do wszelkich bodźców i informacji, zbliża ich Internet i nowoczesna technika, ale pamiętajmy, że technika to jeszcze nie kultura. Należę do pierwszego pokolenia Polaków urodzonych po prawie 130 latach niewoli, pokolenia które najpierw cieszyło się odzyskaną niepodległością, a następnie w 1939 roku ją straciło. Dlatego, pomimo propozycji pozostania po wojnie na zachodzie Europy (w 1940 roku zostałem wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec i spędziłem tam siedem lat), na apel matki zdecydowałem się wrócić do kraju i budować lepszą, mądrzejszą Polskę – poprzez rozwój kultury. Na studia artystyczne poszedłem po to, aby zostać zawodowym ilustratorem książek i tak po części się stało, po dziś dzień projektuję okładki tomików poetyckich, sam też napisałem wiele wierszy.
Kraje zachodnie zawsze były od nas lepiej rozwinięte, mentalnie o jakieś trzysta lat, dlatego tam właśnie szukałem i wciąż szukam inspiracji – w historii i kulturze starożytnej Grecji, kolebce naszej cywilizacji. Fascynowali mnie antyczni bogowie i herosi, ich powiązania i przenikania ze współczesnym światem, w tych losach i przygodach szukałem analogii ze swoim życiem i najczęściej je znajdowałem, na przykład czytając Iliadę czy Odyseję. Wszystkie te historie układają się w jeden „sznurek”, sytuacje i mechanizmy ludzkiego działania wciąż się powtarzają, choć każde kolejne pokolenie inaczej myśli. Świat, jaki obserwuję z bardzo szerokiej perspektywy dziewięciu dekad mojego długiego życia, coraz bardziej się kurczy. Z każdym pokoleniem rodzi się nas coraz mniej: moi dziadkowie mieli po kilkoro dzieci, moi rodzice dwoje, ja – tylko jedno. Z drugiej strony świat w jakimś stopniu zmądrzał, ale właściwie zawsze się tak zdawało przed wielkimi katastrofami… Jako człowiek, który był świadkiem upadku trzech reżimów politycznych, znajduję w dzisiejszej sytuacji w Europie wiele analogii z tym, co działo się w latach 30. minionego wieku. Dlatego na uroczystości z okazji moich 90. urodzin w Galerii Re: Medium zacytowałem jeden z sonetów krymskich Adama Mickiewicza zatytułowany Burza.
Moje życie to moja praca, rysuję od dziecka, codziennie muszę coś naszkicować, zanotować, choć coraz bardziej dystansuję się wobec otaczającej mnie rzeczywistości. Zarazem jedyną osobą, która wciąż mnie zaskakuje jestem ja sam. Kiedyś byłem mrówką, mozolnie budującą wspólny kopiec, dziś oglądam kopce z lotu ptaka, z bardzo szerokiej perspektywy…