Od czasu pierwszych ready mades Duchampa artyści zdążyli wyeksploatować możliwości zwykłego przedmiotu jako dzieła sztuki. Tymczasem ciało można traktować w kategoriach „żywego” ready made, a fascynacja nim jako tworzywem działań artystycznych stanowi ważny aspekt współczesnej sztuki.
Odkąd ciało – zwłaszcza własne – stało się materiałem sztuki, artyści chętnie tworzą dzieła z jego wykorzystaniem. Artystycznie je eksplorują oraz eksponują. Filmują je na zewnątrz i od środka, sprawdzają wytrzymałość, implantują trzecie ucho, ranią, męczą, prześwietlają i „transseksualizują”. Materia ciała, poddana nawet ekstremalnym próbom artystycznym, wykazuje niespodziewaną elastyczność i wytrzymałość, ujawniając przy tym swój transgresyjny potencjał.
Na niedawno zakończonej wystawie Corpus w warszawskiej Zachęcie mogliśmy zobaczyć, między innymi, jak hula-hoop z drutu kolczastego rani ciało Sigalit Landaur, podejrzeć nagą Marinę Abramović pozującą ze szkieletem, a także Hannah Wilke, która, śmiertelnie chora, sfotografowała się bez ubrania w pozycji leżącej czy zobaczyć penisa Marka Koniecznego ozdobionego wypchaną papużką. Na wystawie pokazano także wiele ciał, które inni udostępnili artystom (świadomie lub nieświadomie, choć ta druga sytuacja bywa kontrowersyjna), a ci uczynili z nich materię sztuki. I tak Santiago Sierra wytatuował 2,5-metrową linię na plecach sześciu opłaconych osób; Jacek Malinowski sfilmował niepełnosprawną kobietę pozbawioną dolnej połowy ciała, Dominik Lejman martwe ciało w prosektorium, a Zbigniew Libera intymne zabiegi pielęgnacyjne, które wykonywał na swojej umierającej babci.
L’art de mille dégoûts
Przykładów podobnych dzieł sztuki współczesnej jest bardzo wiele: zdjęcia z prosektorium i zdjęcia fekaliów (zwierzęcych i własnych) Andresa Serrano, eksperymenty z modyfikacją własnego ciała – na przykład transmitowane na żywo operacje plastyczne Orlan, mięso, mózg ludzki, formy wyrzeźbione strumieniem moczu w dziełach Helen Chadwick, obrazy menstruacji fotografowane przez Judy Chicago, wielkie odlewy ludzkiego kału w brązie autorstwa Franza Westa, endoskopie Mony Hatoum, mięso, preparaty ludzkiego ciała (m.in. mózgu, wątroby, jelita grubego) wykorzystywane przez Grzegorza Klamana, zdjęcia preparatów z Collegium Anatomicum i seria zdjęć śliny, włosów i paznokci autorstwa Konrada Kuzyszyna, fotografie ukazujące masturbację artysty Jacka Markiewicza, które autor pokazuje na wystawach wraz z materacem, na którym zwykle się onanizuje oraz, tego samego artysty, kupa w galerii w Orońsku i jego akt seksualny z krucyfiksem w Muzeum Narodowym w Warszawie…
Patrząc na skalę zjawiska, jeden z dominujących trendów wyraźnie wyznacza dążenie do obrzydliwości. Parafrazując Paula Valéry‘ego, mówiącego, że „le goût est fait de mille dégoûts” („smak składa się z tysiąca zniesmaczeń”), współczesna sztuka ciała to l’art de mille dégoûts.
Abject Art
Słynną wystawę pt. Sensation, prezentowaną w Royal Academy of Art w Londynie w roku 1997, poprzedzało ostrzeżenie: „There will be works of art on display in the «Sensation» exhibition which some people may find distasteful. Parents should exercise their judgement in bringing their children to the exhibition. One gallery will not be open to those under the age of 18”. Tę samą wystawę w nowojorskim Brooklyn Museum Departament Zdrowia Publicznego opatrzył bardziej szczegółową przestrogą: „The content of this exhibition may cause shock, vomiting, confusion, panic, euphoria, and anxiety. If you suffer from high blood pressure, nervous disorder, or palpitations, you should consult your doctor before viewing this exhibition”.
Wystawa prezentowała prace zgromadzone w kolekcji Charlesa Saatchi, wśród których znalazł się słynny rekin w formalinie Damiena Hirsta, naturalnych rozmiarów lalki przedstawiające dzieci z penisami zamiast nosów oraz odbytami zamiast ust autorstwa braci Chapman, rzeźba głowy zrobiona z zamrożonej krwi Marca Quinna czy hipernaturalistyczna rzeźba nagiego nieboszczyka (ojca artysty) pt. Dead Dad, w której autor Ron Mueck użył swoich własnych włosów. Wspólnym mianownikiem owych sensations było ukazywanie ciała, jego wydzielin i śmierci w kontekstach uznawanych w naszej kulturze za intymne, bulwersujące lub budzące obrzydzenie. Dodatkowo, zgodnie z tekstem ostrzeżenia wywieszonego przed wystawą, spodziewanym rezultatem ekspozycji było wywołanie u widzów silnej reakcji fizycznej. Zwrot współczesnej sztuki ku obszarom granicznym cielesności został po raz pierwszy podsumowany wystawą z 1993 roku w Whitney Museum of Art w Nowym Jorku pt. Abject Art. Repulsion and Desire in American Art. Pojęcie abject pochodzi z pism Julii Kristevej, autorki eseju Potęga obrzydzenia, esej o wstręcie. W odniesieniu do sztuki (abject art) określa nurt artystycznej fascynacji najbardziej odpychającą stroną cielesności, sztuką odpadów, wszystkiego, co brudne, skalane, wydalone, poniżone i upadlające.