Są takie sytuacje w życiu każdego człowieka – zwłaszcza aktywnego artysty, który nieustannie tworzy, próbując uporządkować i posegregować otaczającą rzeczywistość – gdy pojawia się chęć ucieczki i rezygnacji z obranej przez siebie drogi. Uczucie to pojawia się w momencie emocjonalnego wyczerpania i poczucia totalnego bezsensu, kiedy bunt wobec zastanego porządku zostaje zastąpiony irytacją związaną z niemożnością pogodzenia życia i sztuki, a przede wszystkim fiaskiem realizacji prywatnych celów. Ten rodzaj głębokiego rozgoryczenia, prowadzącego do wycofywania się z artystycznego życia, stał się pretekstem do powstania wystawy Gesty znikania, którą można oglądać w krakowskim Bunkrze Sztuki.
Tytułowe gesty znikania, rozpływania się i tożsamościowego niebytu, Alexander Koch, kurator ekspozycji, starał się zbadać za pomocą biografii czterech artystów – Basa Jana Adera, Chrisa Burdena, Arthura Cravana i Lee Lozano, którzy sztukę kamuflażu, jaką jest w tym przypadku kompletna dematerializacja, opanowali do perfekcji. Jak twierdzi Koch, porzucenie własnych pasji jest związane z głęboką miłością, prawdziwym „zakochaniem w sztuce”[1], która łączy twórczość obecnych na wystawie artystów. Bezwarunkowe poddanie się artystycznym działaniom wynika bezpośrednio z pragnienia „połączenia sztuki i życia tak dogłębnie i kompletnie, aby w swym namiętnym uścisku zawrzeć mogło wszystko – cały podmiot, całe ciało oraz całość rzeczywistości”[2]. „(…) Wydaje mi się, że Ader, Burden, Cravan i Lozano całkowicie poddali się wizji swojej sztuki jako sztuki dotyczącej własnej beznadziejnej niepraktyczności, niemożliwego poszukiwania sposobu stworzenia dla niej warunków przyszłego rozwoju”[3] – zauważa Koch. Swoimi wątpliwościami dzieli się z widzami na krakowskiej wystawie, która składa się przede wszystkim z archiwalnych zdjęć, plakatów i dokumentów, uzupełnionych filmowymi realizacjami Basa Jana Adera.
Ekspozycję otwiera krótki fragment rozmowy Georgesa Duthuita, francuskiego historyka i krytyka sztuki, z Samuelem Beckettem. Duthuit zachęca dramaturga do nawiązania kontaktu, który prędzej czy później zostanie przerwany, tymczasem Beckett otwarcie zadaje mu pytanie: „Czy nie wystarczyłoby, gdybym po prostu odszedł?”. Melancholijny nastrój, związany z zaskakującym, niespodziewanym odejściem, które bez wątpienia nie wróży powrotu, towarzyszy widzowi podczas oglądania całej wystawy, zaaranżowanej na tle białych ścian galerii, idealnie obrazujących nieobecność i pustkę.
Odbiorca rozpoczyna wędrówkę po wystawie od prac Basa Jana Adera, holenderskiego artysty, który zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach podczas samotnej podróży przez Atlantyk. Nigdy nie odnaleziono jego ciała, nigdy też jednoznacznie nie stwierdzono, co się tak naprawdę stało. Czy było to starannie przygotowane zniknięcie, spreparowane w imię sztuki, czy rzeczywiście niczego nie spodziewający się artysta został pochłonięty przez wody oceanu? W trakcie swojej artystycznej kariery Ader zasłynął perfomensami, w których oddawał się celowym upadkom z dachu i roweru pędzącego w stronę rwącej rzeki czy rozrzucaniu oraz zostawianiu na pastwę losu oraz wiatru swoich ubrań. W Bunkrze Sztuki można oglądać między innymi wideo In Serach of the Miraculous (final voyage) (1975), które stanowi dokument ilustrujący przygotowania artysty do samotnej żeglugi w jednoosobowej łodzi przez Atlantyk. Połączenie radiowe z Aderem zostało przerwane trzy tygodnie po jego wypłynięciu. Rok później znaleziono dryfującą łódkę artysty wraz z porzuconym paszportem. Część wystawy poświeconej Aderowi i owianemu tajemnicą zniknięciu artysty, uzupełniają telefoniczny wywiad z jego żoną oraz zapisy performensów, między innymi Broken Fall (Organic) (1970), podczas którego artysta zawisa na gałęzi, by po dłuższej chwili spaść do wody czy Fall II (1970), kończący się również gwałtownym i zupełnie niespodziewanym upadkiem do rzeki.
Tymczasem Arthur Cravan, który utonął najprawdopodobniej w 1918 roku u wybrzeży Meksyku, wyruszając, podobnie jak Ader, w samotny rejs, to prowokator, buntownik, poeta i bokser w jednym, uznawany również za prekursora dadaizmu oraz surrealizmu[4]. Słynął z nieszablonowego podejścia do życia – zjeździł niemal całą Europę, Stany Zjednoczone, Kanadę i Meksyk, posiadając fałszywe dokumenty i nie obawiając się konsekwencji, chełpił się obrabowaniem sklepu jubilerskiego. Śmiertelnie zakochany w „miłości swojego życia”, jak określał swoją żonę, Minę Loy, był wydawcą paryskiego pisma „Maintenant!”, którego głównym celem było wywoływanie intelektualnych rebelii, doprowadzenie do furii uznanych autorytetów z dziedziny kultury[5]. Jednakże jego ekscentryczne zachowanie przysporzyło mu także wielu fanów, w tym Marcela Duchampa, Francisa Picabię czy André Bretona[6]. 23 kwietnia 1916 roku Cravan wyzwał na pojedynek bokserski aktualnego mistrza świata wagi ciężkiej, Jacka Johnsona i przegrał przez nokaut w pierwszej rundzie. Na wystawie w Bunkrze Sztuki można oglądać zdjęcia Cravana jawiącego się jako postać o buńczucznym, zadziornym spojrzeniu, z którego emanuje młodzieńcza energia i charyzma, plakaty zapowiadające pojedynek bokserski artysty, okładki magazynu „Maintenant!”, a także zabawny rysunek Francisa Picabii z umięśnionym bokserem trzymającym w dłoni wątłe ciało młodego chłopca, które zostało przedstawione w taki sposób, jakby miało zaraz rozlecieć się na kawałki. Nie zabrakło także zdjęcia żony Cravana, Miny Loy, autorstwa Man Raya z 1920 roku oraz wspomnień jego przyjaciół, w tym Marcela Duchampa, który twierdził, że nigdy wzajemnie się nie lubili, choć autor najsłynniejszego pisuaru świata darzył go szacunkiem za spore poczucie humoru. Cravan twierdził, że podstawowym warunkiem bycia artystą jest umiejętność pływania[7]. W przypadku Cravana to właśnie zdolność unoszenia się na wodzie przerwała jego błyskotliwą karierę. Jednakże legenda przetrwała do dziś.
W podobnym, prowokacyjnym tonie utrzymana jest twórczość Chrisa Burdena, konceptualnego artysty i performera, który poddając się bolesnym eksperymentom na swoim ciele, uczynił ze swojej sztuki traktat o cielesnej autonomii oraz o zagrożeniach związanych z ludzką fizycznością. Celowo dał się postrzelić w ramię podczas akcji Shoot (1971), a w 1975 roku wypłynął kajakiem w kierunku Zatoki Meksykańskiej, gdzie kompletnie odizolowany od świata, spędził samotnie w całkowitej głuszy 11 dni[8]. Jednakże Burden szczęśliwie ze swojej eskapady wrócił –pozwolił sobie „zniknąć” tylko na chwilę, nigdy nie rezygnując ze swoich artystycznych zainteresowań, które pod koniec życia dotyczyły w dużej mierze konsumpcyjnego wymiaru życia społecznego oraz zależności pomiędzy nowymi technologiami a sztuką. Jednakże Burden znikał niejednokrotnie – na wystawie można przeczytać krótkie zapiski artysty z planowanych ucieczek. „Na trzy dni zniknąłem, nie dając nikomu znać. W trakcie tych trzech dni moje miejsce pobytu było nieznane” – opowiada o swoim performensie Disappearing (1971). Rok później artysta w działaniu You’ll Never See My Face in Kansas City ukrył się za specjalnym panelem, siedząc nieruchomo przez trzy godziny w specjalnej masce przeznaczonej do jazdy na nartach.
Tymczasem ostatnia z artystek, której twórczość domyka całą wystawę, swoją formę ucieczki od artystycznych działań zapisała w projekcie Strajk Generalny, rozpoczętym w 1969 roku. To właśnie w tym czasie Lee Lozano zdecydowała się wycofać ze świata sztuki i utrwaliła ten proces, dokumentując swoje ostatnie wyjścia na wernisaże, otwarcia galerii i do muzeów. Lozano zasłynęła swoimi pełnokrwistymi, erotycznymi i prowokującymi obrazami, na których ciało przedstawiane było w bardzo dosłowny sposób – dla artystki ciało i wszystko to, co z nim związane, nie miało żadnego tabu. Brutalnie wywlokła je w swoich obrazach na światło dzienne, umiejętnie balansując pomiędzy tanią prowokacją a prawdziwą sztuką. Jak podkreśla Alexander Koch, w projekcie Strajk generalny Lozano zauważyła, że tendencja do porzucania sztuki była szczególnie silna w drugiej dekadzie XX wieku, a następnie po 1968 roku, w czasach głębokich społecznych przemian[9]. „Kiedy tylko ludzie wspólnie starali się wprowadzać w życie wielkie, pozornie możliwe do zrealizowania wizje, zawsze kończyło się to bolesnym upadkiem. Nie wszystkim zagorzałym utopistom udało się przeżyć zderzenie z ziemią”[10] – pisze Koch.
Ader, Cravan, Burden i Lozano – czworo artystów, których artystyczne życie zostało ukształtowane poprzez gest znikania, gest totalnej dematerializacji. W przypadku Adera i Cravana, może nie do końca zamierzonej, ale przeczuwanej – to niewyjaśnione do końca biograficzne wątki nadały ostateczną formę ich niezwykłej twórczości, to właśnie tajemnicze zniknięcie wyznacza narosłą wokół nich legendę. Czy byli ofiarami własnych idei? Czy ich nagła dematerializacja to pewien rodzaj artystycznej rezygnacji nie tylko ze sztuki, ale i z samych siebie? W swojej artystycznej drodze, która koniec końców doprowadziła ich donikąd, być może znaleźli się pod ścianą, w której nie ma żadnych drzwi. Próbując ją przebić, wyruszyli na głębokie wody, nigdy jednak nie osiągając upragnionego celu. Zawiesili tym samym swoje utopijne, artystyczne idee w próżni. Tymczasem Burden, preparując swoje zniknięcia, które w zawsze kończyły się nagłym powrotem oraz Lozano, świadomie wycofując się ze świata sztuki, weszli na drogę „zwyczajnego” życia – życia pozbawionego z walki z wiatrakami, ale także i możliwości klęski, z którego uczynili swoje największe, wbrew pozorom, artystyczne dzieło. Trzeba przyznać, że jest to pierwsza wystawa, która badawczo analizuje zagadnienie rezygnacji i świadomego odejścia ze świata sztuki; projekt wydaje się być karkołomnym zadaniem, choć pod kuratelą Kocha okazuje się bardzo udany. Skromna, zrealizowana za pomocą archiwaliów ekspozycja Gesty znikania w Bunkrze Sztuki prowokuje do stawiania pytań o losy artystów, zwłaszcza tych współczesnych, którzy w imię finansowego „być albo nie być” muszą często rezygnować ze swoich największych pasji, a także o sens i kierunek sztuki – czy rzeczywiście zmienia ona rzeczywistość? A jeśli tak, czy warto starać się ją zmieniać, skoro tak łatwo można ponieść bolesną porażkę? Na te trudne pytania każdy z widzów musi już odpowiedzieć sobie sam.