Tytuł tego tekstu to zarazem tytuł wystawy, którą oglądać można było w gościnnych wnętrzach Zamku Królewskiego w Warszawie w dniach 17 lutego – 10 maja 2015 roku.
To nie przypadek, że właśnie grafiki są tak chętnie prezentowane w muzeum na Zamku Królewskim. Jego dyrektor, prof. Andrzej Rottermund, od dłuższego już czasu stara się bowiem nie tylko pokazywać światowej rangi dzieła sztuki z kolekcji prywatnych, których właścicielami byli Polacy zamieszkali z reguły poza granicami ojczyzny, ale eksponować przy tym także nieco lekceważone w historii sztuki prace graficzne. W efekcie na Zamku Królewskim odbyły się bardzo interesujące wystawy: Ryciny Rembrandta (ze zbiorów Museum Het Rembrandthuis w Amsterdamie), Siedem grzechów głównych (ekspozycja przygotowana we współpracy z Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie), a ostatnio Powstanie Styczniowe w prasie zagranicznej (ryciny z kolekcji Krzysztofa Kura).
Tym razem mieliśmy okazję podziwiać 73 graficzne portrety artystów zgromadzone przez Adama Broża – historyka sztuki, dziennikarza, popularyzatora kultury polskiej w Rzymie. Nie będzie chyba przesady w twierdzeniu, że w gruncie rzeczy każdy polski badacz trafiający do miasta nad Tybrem od początku lat 70. XX wieku miał okazję spotkać się z tym niezwykłym człowiekiem, jedną z najważniejszych postaci licznej kolonii polskiej w stolicy Włoch. Podobnie było ze mną. Gdy w 1976 roku otrzymałem skromne stypendium z Centro Incontri e Studi Europei, natychmiast po przyjeździe dowiedziałem się od pani Wandy Gawrońskiej, dobrego ducha tej instytucji wspomagającej młodych naukowców z krajów Europy Środkowowschodniej, że zarezerwowała mi nocleg w Hospicjum Związku Polskich Kawalerów Maltańskich. To miejsce pełne uroku, ale położone dosyć daleko od centrum i – jak się później okazało – niestety nie na moją kieszeń. Kiedy po wcześniejszej zapowiedzi pojawiłem się w holu kamienicy mieszczącej hospicjum, wyszło na jaw, że nie mam dziesięciu lirów, które trzeba włożyć do specjalnego automatu uruchamiającego windę. Dzięki pomocy portiera – lekko zestresowany pierwszym niepowodzeniem – dotarłem na czwarte piętro, gdzie w drzwiach hospicjum powitał mnie dystyngowany pan w średnim (jak mi się wówczas wydawało) wieku i średniego wzrostu, z miłym uśmiechem, ale także wyczuwalną rezerwą w przenikliwym spojrzeniu. Panem tym był Adam Broż, który w zwięzłych słowach przedstawił mi moje prawa i obowiązki jako rezydenta, zwracając szczególną uwagę na zachowanie czystości (zarówno w moim pokoju, jak i we wspólnej kuchni i toalecie) oraz ciszy w hospicjum (nie tylko w porze nocnej), niezapraszanie do pokoju obcych osób, a także konieczność zamykania wewnętrznych drzwi windy po jej opuszczeniu. Jeżeli się bowiem tego nie zrobiło, winda nie funkcjonowała. Naturalnie już pierwszego dnia zapomniałem o tym drobiazgu, narażając się na kulturalnie wyrażoną uwagę pod adresem mego gapiostwa.
Mój pobyt w hospicjum, w którym – jako urodzony w Bydgoszczy zwolennik jasno określonych reguł współżycia – od razu poczułem się dobrze, trwał jednak zaledwie siedem dni. Mimo że czynsz nie był horrendalnie wysoki, nie mogłem sobie jednak pozwolić, aby całe stypendium poszło wyłącznie na opłacenie noclegu. W końcu, jako początkujący historyk sztuki po raz pierwszy goszczący w Rzymie chciałem poznać wspaniałe zbiory licznych muzeów (a to przecież kosztowało).
Kim jest pan Adam Broż i jaką rolę odgrywa w środowisku rzymskich Polaków, tak naprawdę dowiedziałem się dopiero kilka dni potem, gdy na prośbę mego profesora Andrzeja Ryszkiewicza (notabene znakomitego kolekcjonera ekslibrisów i szkieł secesyjnych) złożyłem wizytę Emerykowi Augustowi hr. Hutten-Czapskiemu (1897-1979), urodzonemu w Stańkowie k. Mińska Litewskiego wnukowi także tam urodzonego Emeryka hr. Hutten-Czapskiego (1828-1896), wybitnego kolekcjonera (zwłaszcza numizmatów), założyciela Muzeum Czapskich w Krakowie. To zapewne pod jego wpływem Emeryk August zainteresował się kolekcjonerstwem. Ale o ile jego dziadka interesowały przede wszystkim numizmaty (stanowiące dzisiaj podstawę wspaniałych zbiorów numizmatycznych Muzeum Narodowego w Krakowie), on skierował swoje zainteresowanie w stronę kartografii, zwłaszcza kolekcjonowania map dawnej Rzeczypospolitej oraz widoków miast polskich (głównie z czasów nowożytnych), które następnie – jeszcze za jego życia – zostały przekazane do zbiorów narodowych. „W 1972 r. w związku z decyzją odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie Emeryk Czapski zainicjował zbiórkę funduszy na dokonywanie we Włoszech zakupu potrzebnych na ten cel materiałów. Z zebranych pieniędzy zakupione zostały marmury o uzgodnionych z Dyrekcją Odbudowy właściwościach i wymiarach”[1]. Warto odnotować, że to właśnie on pod koniec wojny odnalazł w Norymberdze ołtarz Wita Stwosza, wywieziony przez Niemców z kościoła Mariackiego w Krakowie.
Z rozlicznych funkcji, jakie pełnił Emeryk August hr. Hutten-Czapski po osiedleniu się na obczyźnie po zakończeniu II wojny światowej, interesuje nas w tym momencie jego aktywny wkład w działalność Związku Polskich Kawalerów Maltańskich (funkcjonującego ze względów politycznych po 1945 roku we Włoszech). W latach 1946-1975 był prezydentem tej instytucji, a następnie – ku satysfakcji wszystkich zainteresowanych – został jej prezydentem honorowym. To Hutten-Czapski zainicjował utworzenie i zorganizował hospicjum związku w Rzymie, gdzie znalazło wsparcie wielu naukowców z Polski.
W 1968 roku Emeryk August został wybrany na prezesa Fundacji Rzymskiej Margrabiny Janiny z Sadowskich Umiastowskiej (w swoim czasie żony Ignacego hr. Korwin-Milewskiego, najwybitniejszego kolekcjonera malarstwa polskiego XIX wieku). Fundacja ta powstała zaraz po wojnie, ale jej osiągnięcia na polu wspomagania kultury polskiej do końca lat 60. XX wieku były więcej niż skromne. Emeryk August hr. Hutten-Czapski pozostawał na stanowisku prezesa aż do śmierci. W ciągu dziesięciu lat jego przewodniczenia fundacji zostały nareszcie uporządkowane kwestie zaniedbanej administracji, spłacono długi, zapewniono stałe, skromne dochody, a przede wszystkim przyjechało do Włoch na stypendia – które stały się głównym celem fundacyjnej działalności – ok. 250 pracowników nauki i kultury z różnych ośrodków uniwersyteckich i innych instytucji naukowych w kraju.
Właśnie od otrzymania takiego rocznego stypendium – w 1965 roku – rozpoczęła się rzymska przygoda życia Adama Broża. Ten absolwent historii sztuki na Wydziale Historyczno-Filologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie (1955-1961), zauroczony Wiecznym Miastem, jego bogatą historią i zabytkami, pozostał w stolicy Włoch na stałe. Dzięki inteligencji, pracowitości i sumienności pełnił w latach 1969-1979 odpowiedzialną funkcję sekretarza fundacji oraz osobistego sekretarza Emeryka Augusta hr. Hutten-Czapskiego, a także – od 1968 roku – administrował wspomnianym wcześniej Hospicjum Związku Polskich Kawalerów Maltańskich.
„W międzyczasie z powodzeniem oddawał się swojej wielkiej pasji – dziennikarstwu. Jego liczne artykuły, w tym te popularyzujące historię sztuki, ukazywały się w najbardziej poczytnych czasopismach w kraju i za granicą, m.in. w «Tygodniku Powszechnym», «Przekroju», «Kulturze» czy w nowojorskim «Nowym Dzienniku»[2]. Ale działalność pisarska Adama Broża nie kończyła się na publikowaniu artykułów prasowych. Ogromna wiedza i znajomość Rzymu zainspirowały go do wydania przewodników (m.in. Rzym i Watykan. Przewodnik, Rzym 1982; Rzym i okolice. Przewodnik turystyczny, Warszawa 1984; Rzym. Watykan. Historia lat Świętych. Przewodnik, Rzym 2001; Watykan. Przewodnik pielgrzyma, Warszawa 2010, wspólnie z Marią Betlejewską), które stały się dla wielu naszych rodaków przybywających nad Tybr lekturą obowiązkową.
Moim zdaniem najciekawsza dla polskich turystów jest książka Rzym po polsku (Warszawa 2009) – z werwą napisana historia Wiecznego Miasta i jego licznych zabytków, w której autor uwzględnił polskie ślady, przede wszystkim pozostawione na polu literatury i sztuki w okresie, gdy niepodległa Polska nie istniała na mapach Europy (przez cały wiek XIX aż do roku 1918). Bez wątpienia Adam Broż poszedł drogą wytyczoną przez Witolda Zahorskiego, żołnierza 2 Korpusu gen. Władysława Andersa, a zarazem dziennikarza, który z myślą o rodakach przybywających do Rzymu na XVII Igrzyska Olimpijskie w 1960 roku wydał skromny Informator polski, wielokrotnie potem wznawiany i obecnie funkcjonujący w świadomości wielu z nas pod zmienionym tytułem jako Polak we Włoszech. Obaj autorzy położyli nacisk z jednej strony na przybliżenie i omówienie najważniejszych zabytków, z drugiej zaś – na zasygnalizowanie nieznanych dotychczas polskim turystom tropów związanych z naszą obecnością w Wiecznym Mieście. Wydaje się jednak, że przewodnik Adama Broża – napisany przez znakomicie zorientowanego w temacie historyka sztuki – jest pełniejszy, więcej w tej pasjonującej i wielowątkowej opowieści intrygujących faktów, ale również arcyciekawych anegdot, które czynią lekturę przyjemniejszą.
Pisarska pasja Adama Broża nie przeszkodziła mu w podjęciu – jak sądzę pod wpływem bliskiej współpracy z Emerykiem Augustem hr. Hutten-Czapskim – działań o charakterze kolekcjonerskim. W przeciwieństwie do swego wielkiego mentora, którego interesowały przede wszystkim plany i widoki miast oraz przedstawienia zabytków polskich, a w dalszej kolejności wszystko to, co dotyczyło Malty i zakonu maltańskiego, Adama Broża zaciekawiły rytowane podobizny artystów. Temat bardzo specyficzny i wąski, a zarazem – jeszcze do niedawna – mało popularny, wymagający od potencjalnego zbieracza znakomitej orientacji w rynku antykwarycznym, zwłaszcza jednak posiadania tzw. cultura antiquaria (określenie włoskie). Z całą pewnością Adam Broż stał się kompetentnym kolekcjonerem w wyniku wielu podróży podejmowanych z Emerykiem Augustem hr. Hutten-Czapskim, m.in. do zaprzyjaźnionych antykwariuszy w Paryżu i Londynie.
Początkowo wizyty te nie przynosiły oszałamiających efektów. Z reguły bowiem wszyscy (kolekcjonerzy, krytycy i historycy sztuki oraz naturalnie liczni widzowie) wolą się zachwycać obrazami autorstwa wielkich mistrzów, wykazując znacznie mniejsze zainteresowanie ich portretami. Najczęściej nie wiemy zresztą, jak wyglądał ten czy inny artysta. Tymczasem w okresie nowożytnym (w renesansie i baroku) oraz u zarania sztuki nowoczesnej (w klasycyzmie) bardzo modne stało się zamawianie rycin z portretami najsłynniejszych twórców. Ryciny owe – wykonane przez najlepszych mistrzów rylca – były albo graficznymi wersjami wcześniej namalowanych portretów olejnych, które – z różnych względów, najczęściej komercyjnych – rzadko pokazywano na wystawach publicznych, albo też powstawały z pominięciem pierwowzoru namalowanego farbami (głównie olejnymi lub akwarelami) w jednej z technik graficznych (wyłącznie metalowych) do ściśle określonych celów, z reguły jako frontispisy lub ilustracje w publikacji.
I taki właśnie charakter mają Portrety artystów w grafice. Ryciny z kolekcji Adama Broża, które zostały pokazane na Zamku Królewskim w Warszawie – Muzeum. Ten ciekawy, liczący siedemdziesiąt trzy eksponaty zbiór, podzielony na trzy działy (renesans, barok i klasycyzm), pozwolił wielu polskim widzom (wystawa cieszyła się dużym zainteresowaniem) spojrzeć na interesujących ich twórców nieco inaczej niż dotychczas. Poznaliśmy bowiem nie tylko fizjonomie artystów, to, jak się ubierali, ale niekiedy także wnętrza ich pracowni i wybrane fragmenty stworzonych przez nich dzieł.
Najliczniej w kolekcji Adama Broża są reprezentowane portrety Michała Anioła, przedstawiające mężczyznę z charakterystyczną twarzą, w której zwraca uwagę złamany w młodości nos. Nie brak również wręcz romantycznie nastrojowych wizerunków takich wielkich mistrzów pędzla jak: Peter Paul Rubens (z lat 1630-1640), sir Joshua Reynolds (z 1854) i Nicolas Poussin (z lat 1856-1857). Uwagę przyciąga również wizyjny portret wybitnego niemieckiego malarza, grafika i rysownika Albrechta Dürera (z 1608), będący lustrzanym powtórzeniem autoportretu umieszczonego na obrazie pt. Święto Różańcowe z 1506 roku (Galeria Narodowa, Praga), a także sugestywne portrety Caravaggia (z 1729) i Antonia Canovy (z 1808), najwybitniejszego rzeźbiarza włoskiego okresu klasycyzmu. To tylko niektóre z zaprezentowanych na wystawie rycin, ale tak naprawdę na obejrzenie zasługiwały – ze względu na wysoki poziom artystyczny i ciekawe aspekty ikonograficzne – wszystkie siedemdziesiąt trzy.
Co prawda dzisiaj wystawy już nie zobaczymy, ale pozostał po niej świetnie zredagowany i jeszcze piękniej wydany (do czego Arx Regia Oficyna Wydawnicza Zamku Królewskiego w Warszawie – Muzeum zdążyła nas już przyzwyczaić) katalog. Katalog ten zawiera przede wszystkim bardzo dobre jakościowo reprodukcje wszystkich rycin, z dokładnymi ich opisami, a także informacje o dodatkowych pieczątkach, sygnaturach i napisach umieszczonych na poszczególnych rycinach, w opracowaniu Tomasza Jakubowskiego. Ponadto czytelnicy znajdą w katalogu obok zwięzłego wstępu prof. Andrzeja Rottermunda wprowadzenie do wystawy autorstwa samego Adama Broża i wykaz jego publikacji, wszystko w polskiej i angielskiej wersji językowej, co pozwoli – być może – na poznanie kolekcji i jej rozpowszechnienie poza granicami naszego kraju.
Pozostaje tylko wierzyć, że z czasem podobne wystawy będą trafiać także do mniejszych miejscowości w Polsce, bo przecież nie zawsze mamy szansę pojechać do Warszawy, Krakowa czy Poznania wyłącznie po to, aby cieszyć oczy wielką sztuką. A z całą pewnością taką – mimo niewielkich rozmiarów prezentowanych rycin – zaprezentowano na Zamku Królewskim w Warszawie w ramach ekspozycji Portrety artystów w grafice. Ryciny z kolekcji Adama Broża.
- Życiorys Emeryka Hutten Czapskiego (w:) Emeryk Hutten Czapski 1897-1979. Szkic biograficzny i wspomnienia współczesnych. Londyn 1986, s. 12.↵
- Tomasz Jakubowski: Portrety artystów w grafice z kolekcji Adama Broża (w:) Portrety artystów w grafice. Ryciny z kolekcji Adama Broża. Katalog wystawy Zamek Królewski w Warszawie – Muzeum 17 lutego – 10 maja 2015, [Warszawa 2015], s.19.↵