Od dłuższego czasu w księgarniach pojawia się coraz więcej dzienników. W okresie komunizmu wydawano ich bardzo mało i tylko ci szczęśliwcy, którzy mieli dostęp do publikacji pozacenzuralnych, mogli się zaczytywać w diariuszach Witolda Gombrowicza, Leopolda Tyrmanda, Jana Lechonia, Aleksandra Wata czy Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Dopiero w ostatnich latach PRL-u książki te stopniowo zaczęły trafiać do księgarń i bardzo szybko zdobyły czytelników; w pewnym momencie można było nawet zastanawiać się nad zdumiewającym fenomenem popularności owego gatunku. Właściwie nietrudno było przewidywać, iż ze sfery pisarstwa osobistego, uprawianego jedynie na własny użytek, dzienniki awansują w końcu do rangi gatunku literackiego i niejako „zagrożą” powieści. Dziś coraz częściej znudzeni fikcją czytelnicy chętniej sięgają po dziennik niż po powieść, dziennik bowiem „obiecuje” im prawdę, szczere wyznania, możliwość wejrzenia w cudzą prywatność. A cudzej prywatności, zwłaszcza zaś intymnej sfery życia osób publicznych, ludzie są ciekawi od zawsze.
Wśród autorów publikowanych dzienników dominują oczywiście pisarze – ich dzieła poza już wymienionymi atrakcjami czytelniczymi oferują dodatkowo wysoki poziom intelektualny, a także możliwość poznania dalekich od przeciętności doświadczeń życiowych. Skoro osoba zajmująca się literaturą wydaje swoje dzienniki, oznacza to, że nie brak jej materiału godnego uwiecznienia, i dotyczy to tyleż relacjonowanych faktów, co i refleksji na ich temat. Wiemy, że niektórzy pisarze prowadzili dzienniki przez całe lata, nawet przez pół wieku. Autorami najdłużej prowadzonych diariuszy – oczywiście z tych, które już znamy – są w Polsce Maria Dąbrowska (jej notatki obejmują 51 lat), Zofia Nałkowska (55 lat) i Jarosław Iwaszkiewicz (69 lat). Ci giganci pisarstwa intymnego uprawiali dziennik przez całe dorosłe życie. Aż do śmierci! Zapisywanie własnych doświadczeń i myśli stawało się dla nich z czasem jedną z najważniejszych spraw w życiu. Osobom postronnym na pewno trudno zrozumieć codzienne lub prawie codzienne oddawanie się zabierającemu przecież czas zajęciu, które dosyć prędko przeradza się w osobliwy nałóg – nałóg dziennikopisania. Do takiego przyjemnego uzależnienia wprost przyznawał się niejeden autor.
Dziennik na swój własny użytek decydowano się prowadzić z różnych powodów i postępowali tak nie tylko profesjonalni literaci. W istocie trudno byłoby wyliczyć funkcje, jakie ten tak bardzo szczególny rodzaj pisarstwa spełniał albo też mógł spełniać. Dla jednych impulsem do rozpoczęcia pracy stawała się chęć zapisania wydarzeń prywatnego życia po prostu dla pamięci, dla innych ważna była iluzja powstrzymywania nieuchronności przemijania. Jedni zaczynali prowadzić dziennik, czując potrzebę intymnych zwierzeń i poznania samego siebie, dla innych celem było tyleż pisanie o sobie, co o swoim czasie i swoim świecie. Dla bardzo wielu czynność pisania, a więc wyrażenia myśli w odpowiednich słowach, stawała się bardzo ważnym ćwiczeniem intelektualnym, ogromnie ważnym dla pełnego rozpoznania i sprecyzowania własnych przemyśleń. Jedni przeglądali się w dzienniku, by uformować swoją osobowość, inni – by się wyżalić, spisać doznane od ludzi i losu krzywdy, odreagować frustracje. Dla bardzo wielu dziennik intymny stał się sposobem świadomie bądź nieświadomie uprawianej autoterapii. W każdym z tych przypadków, niezależnie od innych funkcji, których dziennik nabierał w trakcie pisania, najcenniejsza jego wartość polegała na tym, że stawał się świadectwem życia, najgłębszym potwierdzeniem istnienia autora. Piszę, więc jestem. Bywało, że ostatnie słowa dziennika kładziono w śmiertelnej chorobie, w ostatnich chwilach świadomości, kiedy jeszcze ręka mogła utrzymać pióro. Te trudne do odczytania, a czasem nawet całkowicie niezrozumiałe znaki graficzne wyrażały myśl najważniejszą: póty pisania, póki życia. Póty życia, póki pisania.
Nie wiadomo, ile takich polskich dzienników, które byłyby prawdziwym opus vitae, dane nam będzie jeszcze poznać. Być może trzeba się będzie zadowolić tymi, które już wydrukowano. Bo czy w naszych czasach któryś z pisarzy okaże się zdolny do tak monstrualnego wysiłku pisarskiego, jak np. Dąbrowska, która swój dziennik uważała za dzieło życia? Dziś żyje się szybko, szybko się pisze, a efekt swojej pracy pisarskiej pragnie się zobaczyć jak najprędzej. Odkąd dziennik stał się gatunkiem literackim i zyskał tak niezwykłą popularność, zaczęli sięgać po niego coraz częściej pisarze młodzi. Dziennik jako gatunek wydaje im się najwyraźniej niezwykle łatwy, stawia przecież minimalne wymagania formalne. Legendarne są opowieści o mękach twórczych, jakie przeżywają pisarze, zanim sformułują to najważniejsze, pierwsze zdanie – dla autorów dziennika pierwsze zdanie narracji nie ma najmniejszego znaczenia. Może to być najbardziej banalna informacja z jakiegoś znaczącego albo i nic nieznaczącego dnia, po której nastąpią dokonywane w miarę systematycznie zapisy o dowolnej treści czy długości. Całość narracji może być nazwana dziennikiem wtedy, gdy zawiera jakiekolwiek wskaźniki chronologii: najlepiej daty dzienne, ale równie dobrze rytm życia mogą oznaczać – albo jedynie pozorować – nazwy miesięcy czy nawet lat. Dziennik nie musi mieć znaczącego zakończenia. Po pewnym czasie autor może wydać kolejny diariusz, a potem następny. Czy istnieje łatwiejsza forma? Nic dziwnego, że w księgarniach dzienników przybywa. Skoro czytelnicy ich pragną, to pisarze chętnie na to zapotrzebowanie odpowiadają, publikując pod wabiącym odbiorców tytułem „dziennik” różne swoje autobiograficzne wypowiedzi.
Łatwość formy spowodowała także zalew dzienników internetowych, zwanych blogami. Właściwie trudno pojąć ich niewiarygodną wprost poczytność. Z czego wynika ta atrakcyjność? Najczęściej blogi nie mają wartości ani intelektualnej, ani literackiej. Może je prowadzić każdy, kto umie pisać. Nie musi mieć do powiedzenia nic ważnego ani mądrego. Pewną liczbę czytelników znajdują poważniejsze dzienniki polityków czy publicystów, ale nieporównanie więcej „lajków” otrzymują blogi aktorek i piosenkarek, znawczyń zdrowego stylu życia, a zwłaszcza tzw. szafiarek, czyli blogerek zajmujących się tematem mody. Z tego powodu niektórzy uważają nawet, że tradycyjne dzienniki weszły w fazę zmierzchu, że ich miejsce z czasem zajmą właśnie blogi. Byłoby to okropnością, ale to prawda, a z aktorkami i „szafiarkami” pisarzom niełatwo będzie rywalizować. Miejmy jednak nadzieję, że akurat takie prognozy są – mimo wszystko – przedwczesne. Myśleć trzeba pozytywnie, zatem dla dodania sobie ducha przypomnijmy długą i ciekawą historię dziennikopisarstwa, zaczynając od kilku uwag o najbardziej chwalebnym okresie rodzimej diarystyki i o przełomie, jaki dokonał się wtedy, gdy prowadzenie dzienników przestało być sprawą autentycznie poufną.
Długo przestrzeganym nie tylko w Polsce obyczajem było publikowanie dziennika intymnego dopiero po upływie wielu lat od śmierci autora, kiedy na drugim świecie znalazła się już także większość wymienianych w diariuszu osób. Na straży zapisków stała rodzina zmarłego, a ich dalsze dzieje zabezpieczały odpowiednie klauzule testamentu. Dzienniki nieprędko więc trafiały do rąk czytelników. Młodzieńcze dzienniki Stefana Żeromskiego wydane zostały w 50 lat po jego śmierci, bardzo długo wyczekiwały na druk te pisane przez Marię Dąbrowską i Zofię Nałkowską[1]. Ów obyczaj zachowania karencji jako pierwszy złamał André Gide, publikując swe dzienniki sukcesywnie, w miarę ich powstawania. Dziennik stał się przez to wyznaniem czynionym publicznie. Na polskim gruncie za wzorem Gide’a poszedł Witold Gombrowicz, osiągnął jednak o wiele więcej niż pisarz francuski, znakomicie bowiem wykorzystał formę dziennika do kontaktu z czytelnikami[2]. Zwracał się wprost do odbiorców, igrał z ich oczekiwaniami i konwencją, obnażając umowność reguł gatunkowych. Cel tej gry określił jawnie, nie bez tonu prowokacji: chcę zaprezentować swoją indywidualność w całym jej bogactwie, pokazać swoją wybitność, pokazać siebie takim, jakim życzę sobie, aby mnie widziano. Oświadczył przy tym, iż nie ma zamiaru być szczerym, bo szczerość „nie jest z tego świata”, a w dodatku jest nieefektowna literacko. Gombrowicz kompletnie zdemolował kształt tradycyjnego dziennika intymnego, a efektem tego rewolucyjnego projektu pisarskiego stała się nowa odmiana rdzennej formy – dziennik intelektualny. Czytelnicy to docenili: w Gombrowiczowskich Dziennikach zaczytywano się w czasach, gdy były książką zakazaną, ale także wtedy, gdy znalazły się w powszechnym obiegu.
Dla porządku wypada powiedzieć także o drugim, tym razem tajnym dzienniku Gombrowicza, niespodziewanie, po 40 latach od śmierci pisarza, opublikowanym przez jego żonę. Po zapowiedziach poprzedzających to wydanie czytelnicy spodziewali się zobaczyć Gombrowicza tym razem „nieprzyprawionego”, do bólu szczerego[3]. Aura sensacji zagasła, gdy dostali tekst do rąk. Okazało się bowiem, że Gombrowicz z pedanterią buchaltera przez całe lata w rytmie miesięcznym zestawiał maksymalnie rzeczowo, ale i skrótowo dane o stanie zdrowia, finansów, życia erotycznego i o aktualnej sytuacji w literaturze. Żadnych emocji, zero refleksji, zero wartości intelektualnych, czysty zapis faktów. Wyłania się spoza tych zapisków obraz autora w postaci, w jakiej on sam na pewno nie życzyłby sobie być oglądanym. Publikacja kompletnie nieudana, niepotrzebna, zresztą mało kto zdoła ją przeczytać od początku do końca, bo też i nie daje się ona czytać. Od lektury odstręcza rejestrowanie procesów fizjologicznych i budzących pożałowanie seksualiów, a w dodatku tekst stawia opór pod względem językowym. Czytanie monotonnych zapisków, zdań w ogromnej większości złożonych z dwu słów śmiertelnie nuży, nie daje jakiejkolwiek satysfakcji poznawczej. Decyzja o publikacji Kronosa to pomyłka.
Po Gombrowiczu pomysł drukowania dzienników na bieżąco podjął Herling-Grudziński. Paryska „Kultura” publikowała je tak jak zapiski Gombrowicza – najpierw partiami, a po jakimś czasie w postaci książkowej[4]. Jeszcze za życia ujrzał też książkowe wydanie swojego dziennika Andrzej Bobkowski[5]. To imponujące rozmiarem dzieło powstało we Francji w czasie okupacji i było diariuszem autentycznie osobistym, pisanym bez myśli o druku. Po opublikowaniu – okrzyknięte literacką rewelacją tak przez krytyków, jak i czytelników – przyniosło autorowi zaszczytne pasowanie na pisarza.
W kraju za czasów PRL-u wydawanie dziennika na bieżąco było przedsięwzięciem w zasadzie niemożliwym do realizacji, ale zdarzył się wyjątek: zapiski opatrzone dziennymi datami (czy ściślej: nazwami dni tygodnia) przez kilka lat publikował w tygodniku „Literatura” Jerzy Andrzejewski[6]. A jednak także inni pisarze, którzy prowadzili diariusze intymne, choć przeważnie pisali je tylko dla siebie i trzymali pod ścisłym nadzorem, w rzeczywistości brali pod uwagę ich publikację – tyle że w jakiejś odległej, trudnej do określenia przyszłości. O takim losie dzienników przesądzały zasadniczo przyczyny nie obyczajowe, lecz polityczne. Każdy z diarystów miał świadomość, że w warunkach panującego ustroju szczere zwierzenia autora, który nie byłby fanem komunizmu, mogą go narazić na nieobliczalne konsekwencje. Z dzienników Dąbrowskiej wiemy, iż w latach 50. wpadała w panikę na myśl, że jej zapiski mogłyby się dostać w ręce bezpieki. Obawiała się tego, mając na względzie nie tyle własne bezpieczeństwo, ile bezpieczeństwo swojego opus magnum.
Po 1989 roku, kiedy upadł powojenny ustrój i przestała istnieć cenzura, przyszła wreszcie dla rodzimych dzienników dobra pora. Fala wydań w nowym wieku nasila się niemalże z roku na rok. Wychodzą dzienniki pisarzy, którzy zmarli przed wieloma laty, zaczynają wydawać dzienniki autorzy żyjący. Poczynione poniżej dla zobrazowania tej sytuacji zestawienie obejmuje okres po roku 2000 i choć zapewne nie jest kompletne, zawiera chyba wszystkie najważniejsze publikacje.
W 2000 roku wyszedł pierwszy dziennik Sławomira Mrożka. W 2001 roku oprócz bardzo długo oczekiwanego ostatniego tomu dzienników Zofii Nałkowskiej ukazał się tom dzienników Julii Hartwig, a w roku 2002 – dziennik Mieczysława Jastruna. W roku 2004 pierwszy tom dzienników, a w 2008 drugi wydał Stefan Chwin. W 2006 roku czytelnikom swój dziennik przedstawiła Krystyna Kofta. Od roku 2007 do roku 2011 wychodziły poszczególne tomy dzienników Jarosława Iwaszkiewicza. W 2008 roku do księgarni trafiły dzienniki Anny Kowalskiej oraz Teodora Parnickiego. W 2009 roku ukazało się drugie (ale pierwsze pełne, 13-tomowe) wydanie dzienników Marii Dąbrowskiej; w tym samym roku wyszedł drukiem dziennik Józefa Hena. Od 2009 roku zaczęły się ukazywać kolejne tomy dzienników Jana Józefa Szczepańskiego (ostatni opublikowano w 2015 roku). W latach 2010–2013 wydany został komplet dzienników Sławomira Mrożka, a w roku 2010 i następnym ukazały się dzienniki Edwarda Stachury. W 2010 roku dziennik opublikował Andrzej Stasiuk. W 2012 roku ujrzał światło dzienne intymny dziennik Mirona Białoszewskiego oraz pojawiło się na rynku wydawniczym nowe opracowanie dzienników z ostatnich lat życia Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. W 2013 roku czytelnicy otrzymali do rąk wspomniany już tajny dziennik Witolda Gombrowicza, a w latach 2012–2013 dwa tomy dzienników Jerzego Pilcha. Rok 2015 przyniósł dzienniki Piotra Siemiona, Jacka Dehnela i Szczepana Twardocha.
- Pełne, 13-tomowe wydanie dzienników Marii Dąbrowskiej ukazało się w 2009 roku. Ponieważ jednak pisarka w testamencie dopuściła wcześniejszy druk wybranych fragmentów tego dzieła, już w 1988 roku opublikowany został pierwszy tom skróconej 5-tomowej edycji. Dzienniki czasu wojny Zofii Nałkowskiej ukazały się w 1970 roku. Publikację pełnej 6-tomowej edycji rozpoczęto w 1975 roku, ostatni tom trafił na półki księgarń w roku 2001.↵
- Dzienniki Gombrowicz pisał i drukował sukcesywnie w paryskiej „Kulturze”. Obejmują one okres od 1953 do roku 1969. Książkowe wydanie pierwszego tomu ukazało się w 1957 roku. Polskie wydanie – z 11 ingerencjami cenzury – ujrzało światło dzienne w 1986 roku.↵
- Tajny dziennik Gombrowicza otrzymał tytuł Kronos i ukazał się w maju 2013 roku. Wszystko wskazuje na to, że pierwsze sekretne zapiski Gombrowicza powstały w 1953 roku, tym samym, w którym autor Kosmosu rozpoczął pisanie przeznaczonego do druku dziennika intelektualnego. Prowadził oba dzienniki równolegle, aż do śmierci.↵
- Dziennik pisany nocą rozpoczyna się w roku 1971. Zapiski z lat 1971–1983 publikowane były w paryskiej „Kulturze”. Dwa ostatnie tomy dzienników Herlinga-Grudzińskiego – obejmujące lata 1984–1992 – wydane zostały już w kraju, pierwszy w 1989 roku, drugi – w roku 1993.↵
- Szkice piórkiem Andrzeja Bobkowskiego ukazały się w postaci książkowej w 1957 roku w Paryżu. Pisarstwo nigdy nie było głównym zajęciem Bobkowskiego i mimo że zostawił po sobie niewielki dorobek literacki, to właśnie dzięki Szkicom piórkiem zyskał trwałe miejsce w literaturze polskiej.↵
- Pierwszy fragment dziennika Jerzego Andrzejewskiego ukazał się na łamach „Literatury” w 1972 roku.↵