Gergely László: Czy mógłbyś pokrótce opowiedzieć o swoim projekcie Kitintale i o jego rezultatach.
Yann Gross: Projekt Kitintale dotyczy narodzin ugandyjskiej kultury skateboardingu. Kitintale to przedmieście Kampali i to tu rodzi się pierwszy wschodnioafrykański skateboarding. Na temat ten trafiłem przypadkowo, gdy pojechałem do Ugandy odwiedzić moją dziewczynę. A ponieważ oboje jeździmy na deskorolce, chcieliśmy znaleźć miejsce, żeby pojeździć. Okazało się, że w Ugandzie istnieje subkultura skaterów. Tak poznałem ludzi stamtąd i tak zaczął się projekt.
Wspomniałeś, że projekt narodził się, ponieważ sam jeździsz na deskorolce. Czy fakt, że jesteś skaterem był przepustką do subkultury dla ciebie jako artysty i jak postrzegasz swoją własną rolę w społeczności Kitintale – jesteś artystą czy aktywistą?
Na początku zawsze jest łatwiej, gdy jest się częścią pewnej społeczności, żeby wejść w daną grupę. Gdybym sam nie jeździł na deskorolce, ten kontakt byłby pewnie utrudniony. Nie byłoby wtedy wspólnego tematu. Pewnie tak samo jest, gdy jest się piłkarzem – łatwiej jest zaprzyjaźnić się z kimś gdziekolwiek na świecie, bo każdy kocha piłkę nożną. Oczywiście to pomaga, że samemu jest się skaterem, ma się również te same zainteresowania. Początkowo nie pojechałem w to miejsce, żeby rozpocząć projekt artystyczny, tylko dlatego, że chciałem jeździć na deskorolce. Czyli pierwotna motywacja nie miała charakteru artystycznego, chodziło po prostu o miłe spędzenie czasu z ludźmi, z którymi ma się coś wspólnego. Tak było na początku. Ale z pewnością po jakimś czasie, gdy zdecydowałem się na realizację projektu o skaterach i ich subkulturze, było naprawdę łatwo, bo sam byłem częścią tej społeczności. Czy jestem artystą, czy aktywistą? Sądzę, że to dwa oddzielne projekty. Oznacza to, że z jednej strony działam jako aktywista, czy to w Ugandzie, czy też starając się wspierać kulturę skateboardingu w Europie. Z drugiej strony staram się nie mieszać tego za bardzo z moim projektem artystycznym, ponieważ mam również inną motywację jako artysta, a projekt o skateboardingu można również odnieść do innego projektu, którym zajmowałem się kiedyś i który kontynuuję. Chodzi o specyficzne subkultury i o to jak ludzie starają się spełniać swoje marzenia, jak poszukują szczęścia niezależnie od tego gdzie mieszkają i w jakiej sytuacji się znajdują. Jak można robić swoje w miejscach, które nie są najlepszymi miejscami na realizację naszych marzeń. Czyli to dwie osobne sprawy: z jednej strony staram się wspierać ruch skateboardowy w Ugandzie i innych krajach, poprzez jego promocję, ale niekoniecznie staram się mieszać moje zadania aktywisty ze stroną artystyczną.
Właściwie odpowiedziałeś już na moje następne pytanie – o polityczną i aktywistyczną motywację.
Myślę, że są różne rodzaje motywacji. Z jednej strony jest relacja ze społecznością i to, co można zrobić razem, czym możemy się wymienić. Chodzi tu bardziej o stworzenie projektu, jak w tym przypadku w Ugandzie: jak możemy spopularyzować ten sport w Ugandzie, znaleźć wsparcie, dostać deskorolki. Jest wiele spraw i w Ugandzie najwięcej czasu spędzam nie z aparatem, tylko starając się poznawać ludzi, organizować konkursy i szukać również poparcia politycznego, bo nikt nic nie wie o tym sporcie w tym kraju. Jest więc wiele pracy tego rodzaju. Oprócz tego robię zdjęcia i naturalnie to pomaga w poszukiwaniu określonych funduszy czy środków. Zdjęcia, czy filmy zawsze pomagają, ale kiedy prezentuję je na wystawie, nie staram się koniecznie zbierać środków na wspieranie kultury skateboardingu w Ugandzie. To raczej część mojej osobistej pracy i jest to projekt, który chcę pokazać w określony sposób i nie chcę posługiwać się tym wyświechtanym stereotypem, po który sięga się, by dostać wsparcie dla organizacji pozarządowych. Nie chcę, żeby odbiorcy odczuwali współczucie czy smutek, bo to pozytywna historia. Można grać wyeksploatowanym wizerunkiem biednego Afrykanina, który potrzebuje wsparcia, ale mnie nie interesuje robienie tego rodzaju. Dlatego niekoniecznie używam moich obrazów, by dostać wsparcie dla samego projektu skateboardingowego. To coś zupełnie innego.
Rozumiem, że rozróżniasz te dwa rodzaje motywacji. Ale kiedy oglądam twoją pracę, nie chcę myśleć tylko i wyłącznie o twoich programach i patrząc na to, co tworzysz, chcę myśleć o tym aktywistycznym aspekcie życia. Dla mnie twój projekt staje się bardziej interesujący poprzez twoją działalność aktywistyczną w tym miejscu, jeśli potrafisz zmierzyć, się z tym, że jest to częścią twojej pracy. Chciałem zapytać jak sobie radzisz ze swoją odpowiedzialnością? Wyobrażam sobie, że twoja obecność tam wiąże się z poczuciem nadziei i oczekiwania ze strony tamtejszej społeczności. Jak sobie z tym radzisz, jak artysta może sobie poradzić z taką sytuacją?
Zawsze jest trochę trudno. Jeśli jesteś skaterem, jest wiele rzeczy, którymi możesz się podzielić z innymi ludźmi, ale oczywiście nadal jesteś tym białym facetem, który znalazł się na przedmieściach afrykańskiego miasta. Tak jak powiedziałeś, oczekiwania istnieją; jest to dosyć trudne i staram być tak uczciwym, jak tylko możliwe. Oczywiście staram się wykonywać jakąś pracę i chciałbym pomóc. Ale staram się także się wyjaśniać, że choć kilka rzeczy jest możliwych i możemy uzyskać sponsorów i pewne fundusze, to jednak nie zmieni to diametralnie ich życia. Oni czasem myślą, że teraz, gdy jeżdżą na deskorolce, będą sławni i będą mogli podróżować po całym świecie, że wszyscy zostaną zawodowymi skaterami i trudno jest sobie z tym radzić.