Natalia Fiedorczuk-Cieślak po raz kolejny próbuje obnażyć miałkość i rozpacz, kryjące się w codzienności, zwykłym, „nie takim złym” życiu. Problem w tym, że gromadzi w nim tyle bolączek, że zaczyna tracić na wiarygodności zmieniając się w manifest punktujący wszystkie wady ludzi i świata. Ulga to powieść o tym, że większość naszych działań jest motywowanych poszukiwaniem ucieczki od cierpienia, jednak przynoszą one skutek odwrotny od zamierzonego. Im bardziej unikamy konfrontacji z bólem, tym bardziej komplikujemy sobie życie i przysparzamy kolejnych kłopotów. Widząc już na początku motto z Ciorana możemy się spodziewać, że na zbyt dużo optymizmu oczekiwać tu nie możemy.
Octopus Film Festival jest jak hipsterska gra terenowa. Kierunek wyznaczają majaczące na horyzoncie, wygięte łokcie stoczniowych dźwigów. Rozproszone grupki festiwalowiczów suną tu i ówdzie przez porośnięte trawą nieużytki, jak zombie w postapokaliptycznym filmie. Wyglądają spomiędzy ceglanych budynków, przechodzą przez nadszarpnięte ogrodzenia. Przecinają równinę pieszo, samochodami, na motorach i rowerach. Wygląda to tak, jakby to, co zostało z ludzkości, skupiło się na tej niewiarygodnej przestrzeni i plądrując ją, tworzyło w niej alternatywne królestwo.
Wanda Chodasiewiczówna, Wanda Chodasiewicz-Grabowska, Nadia Chodasiewicz, Nadia Petrova… Tożsamość artystki znanej dzisiaj jako Nadia Léger jest niezwykle złożona. Na wystawie w łódzkim MS1 zmagamy się nie tylko z polifonicznym „ja” kobiety, której biografia oddaje różnorodność społecznych, politycznych i egzystencjalnych zawirowań XX-wiecznej Europy. Zaproponowano nam także obserwowanie zróżnicowanych impulsów estetycznych, ideowych i kulturowych, które ostatecznie składają się na niejednoznaczny portret awangardowej artystki/artysty. Wystawa Czerwona materia. Nadia Léger to również doskonałe ćwiczenie z interpretacji – tym ciekawsze, że dotyczy dorobku, który do tej pory był właściwie nieznany.
W Krakowie widzowie mogą oglądać fragment kolekcji liczącej ponad siedem tysięcy zdjęć starego Stambułu. I to właśnie wokół niej została zbudowana narracja wystawy – melancholijna opowieść o świecie, którego już nie ma. O świecie wypartym przez nowoczesność i polityczne transformacje.
Iwona Bigos i Marta Wróblewska przygotowały dla Gdańskiej Galerii Miejskiej wystawę Kościotrupy muszą wstawać, w ramach której podjęły się zagadnień muzeum-instytucji i statusu dzieła sztuki w kontekście wystawienniczym. W wiele obiecującym tekście kuratorskim odwołały się do pojęcia płynnej nowoczesności Zygmunta Baumana i „muzeum jako mauzoleum” Teodora Adorno, stawiając pytania na temat (dez)aktualności dyskursów muzealnych i ponowoczesnych oczekiwań dzisiejszego odbiorcy. Wystawa podzielona została na dwie ekspozycje, prezentowane kolejno w galerii Güntera Grassa przy ul Szerokiej i w Gdańskiej Galerii Miejskiej 2 przy Powroźniczej. Pierwsza z nich podejmuje zagadnienia historii sztuki i muzeum, druga – jak zrozumiałam z tekstu kuratorskiego – prezentować ma współczesne paradygmaty sztuki, w tym, jak zaznaczono, sztuki zaangażowanej społecznie, politycznie, partycypacyjnej czy też prezentującej nie tak nową, lecz nadal aktualną strategię artysty jako etnografa, której analizy dostarczył w roku 1996 Hal Foster.
We współczesnej krytyce teatralnej mało poświęca się uwagi scenograficznym i kostiumograficznym rozwiązaniom w inscenizacjach teatralnych. Krytyka woli skupiać się na uwypuklaniu aspektów politycznych przedstawienia, rzadko dostrzegając, że scenografia i kostium może mieć takie samo, jak nie większe znaczenie dla interpretacji spektaklu; stanowić może odrębne dzieło, które wpisuje się w intensywny dialog z widzem. Taki właśnie sposób rozmowy zaproponował, już po raz drugi, Festiwal Scena w Budowie w Lublinie, którego program w całości poświęcony jest działalności artystycznej scenografów i kostiumografów. Docenienie ich pracy oraz zorganizowanie w ramach festiwalu konkursu na najlepsze inscenizacje sezonu, dało uczestnikom przeglądu możliwość zapoznania się z nowoczesnym językiem i stylami teatralnymi, a także pozwoliło przyjrzeć się sposobom budowania kompleksowej wizji artystycznej spektaklu.
Tekst jest drugą częścią cyklu Alfabet reakcyjny, który zaczął się tradycyjnie, od A i B, czyli Marty Antoniak i Tomka Barana – dwójki artystów, którzy dzielą pracownię. Każde z nich opowiedziało mi o swojej pracy artystycznej, każde też miało za zadanie wskazać mi jednego (dowolnie wybranego) twórcę lub twórczynię z Krakowa, z którymi ich zdaniem powinnam się spotkać – interesowały mnie też uzasadnienia ich wyborów. Te dwa początki otworzyły mi dwie serie spotkań z krakowskimi artystkami i artystami. Jedna linia zaczęła się od Marty Antoniak, druga od Tomka Barana, w każdym kolejnym odcinku będą się one pojawiać obok siebie. Alfabet reakcyjny jest próbą stworzenia aktualnej mapy krakowskiego środowiska: poruszając się po wyznaczonych mi przez artystów ścieżkach patrzę nie tylko na ich prace i poszukiwania artystyczne, ale i na łączące ich relacje.
Nina to osobliwy film. Nie chodzi bynajmniej o to, że rozciągnięty do niemal 130 minut debiut Olgi Chajdas z unikalną w polskim kinie otwartością porusza temat lesbijskiego romansu. Dzieło młodej twórczyni przykuwa uwagę widza raczej dlatego, że ma w sobie ulotność, która nie pozwala na formułowanie kategorycznych sądów i graniczących z pewnością interpretacji. Nina bywa na przemian wyrafinowana i kampowa, zdyscyplinowana i kapryśna, pozornie melodramatyczna, a w rzeczywistości zbuntowana przeciw konwenansom.
W ponad 30 lat po ukazaniu się pierwszego opowiadania poświęconego wiedźminowi Geraltowi z Rivii można odnieść wrażenie, że na temat fenomenu tego dzieła powiedziano niemal już wszystko. Do tej pory ukazało się kilka sążnistych monografii traktujących o samej postaci wiedźmina{{2}} oraz szeroko rozumianemu zapleczu kulturowemu, z którego pełnymi garściami czerpał Andrzej Sapkowski. Pomyli się jednak ten, który uważa, że problematyka cyklu o białowłosym wiedźminie została już wyczerpana. Książka Potworność i krytyka. Studia o cyklu wiedźmińskim Andrzeja Sapkowskiego autorstwa Piotra Żołędzia dobitnie wskazuje, że w recepcji tych utworów jest jeszcze wiele białych plam.
Ownetic przedstawia Wyróżnione kolekcje — comiesięczny cykl, stworzony przez redakcję Ownetic Magazine, którego celem jest wyróżnienie poszczególnych przedmiotów kolekcjonerskich.