Mapa i terytorium. Tak brzmi tytuł ostatniej książki Michela Houellebecqa, wydanej w 2010 roku. Rok później pisarz znika nagle na tydzień, w niewyjaśnionych okolicznościach.
Zgodnie z werdyktem jury tegorocznej edycji Nagrody Literackiej Nike, uhonorowany został Karol Modzelewski za swoją autobiografię Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca. Bez wątpienia jest to książka ważna i wybitna, tym gorzej dla niej, że już od kilkunastu dni wynik obrad jury i tak nie miał znaczenia, a wszystko za sprawą obyczajowego skandalu, który rozpętał się wokół jednego z autorów nominowanych do tej nagrody.
Czy można uprawiać sztukę w oderwaniu od narodowej tradycji i doświadczeń historycznych? A jeśli nie, które z elementów dowodzą polskiego rodowodu artysty?
Nakreślony przez artystę program funkcjonowania Cricoteki zakładał współzależność między kształtem i funkcją tej instytucji. Stworzenie nowoczesnej placówki, gdzie równocześnie można by magazynować kolekcję pamiątek po prowadzonym przez niego teatrze, organizować jej wystawy, przeprowadzać działania artystyczne i edukacyjne etc., zajęło krakowianom trochę czasu.
Do tego, że kino niezależne ma się dobrze, nie trzeba przekonywać nikogo, kto owym zjawiskiem się interesuje. Na świecie mnóstwo jest festiwali i wydarzeń skupiających się na filmach spoza głównego nurtu – od całkowicie eksperymentalnych nagraniach bez żadnego budżetu do mocno obsadzonych produkcji, które od mainstreamu odróżnia jedynie wąska dystrybucja.
Powiedzmy sobie od razu: w korespondencji, podobnie jak w życiu, Witkacy kreuje swój wizerunek i wcale nie ukradkiem, lecz jawnie stwarza całą galerię autoportretów – od poważnych po groteskowe. Do nielicznych adresatów pisze serio, do większości z mniej lub bardziej żartobliwym dystansem, a niektórym – nie szczędzi wygłupów.
Sława Wiśniewskiego-blogera przekonała mnie, że ten literacki debiut nie może być rozpatrywany bez kontekstu, w jakim się rodził, a więc bez interaktywnej dynamiki sieci. I dobrze się stało. Bo książka zaprojektowana jest jako głos pokolenia (czyli abstrakcyjnej grupy ludzi, których przecież nie łączy wiele więcej niż początkowa sekwencja liczb w PESELu) i to się Wiśniewskiemu udało, bo pokolenie zapragnęło zabrać głos w swojej sprawie. Uderz w stół, a nożyce się odezwą…
Przybywają z innej planety. Z impetem wstępują w atmosferę polskiego filmu i lądują w rzadko zamieszkałych rejonach „kina młodych”. Nie wiedzą chyba, że to okolica o niezbyt szerokim horyzoncie – czasy jej triumfów minęły przecież pół wieku temu.
W miejskiej dżungli, Krzysztof Saj zdaje się dostrzegać to, czego na pierwszy rzut oka nie widać – samotność oraz liczne absurdy codziennego życia. Kolory przypadkowych przedmiotów układające się w barwy narodowe, Matki Boskie na budynkach konkurujące z szyldami sklepowymi i reklamami, to tylko niektóre z elementów miejskiej groteski.
Wyjątkowość twórczości Demidowskiego i Sudzińskiego polega na pracy z wielkoformatowymi aparatami, samodzielnym wywoływaniu zdjęć z użyciem tradycyjnych technik, reprezentacji dawnego – jak stwierdził kurator wystawy – „neoromantycznego”, poetyckiego nurtu w fotografii, w dobie cyfryzacji.
Poziom tegorocznego konkursu był słabszy niż w ubiegłym roku, zabrakło w nim filmów wybitnych lub nadspodziewanie dobrych. W tej sytuacji w programie festiwalu w naturalny sposób wzrosło znaczenie kina gatunkowego, kosztem filmów autorskich lub kina środka z autorskim rysem.
Starsi ludzie kochają te półki biblioteczne, na których się wychowali. I pozostają nieufni wobec nowych dzieł, zwłaszcza gdy te łatwo dorabiają się statusu kultowych. Oczywiście uprzedzenia należy przełamywać, na prądy nowe się otwierać. Chcecie wystawiać w teatrze Jacques’a Derridę? Wystawiajcie, to wolny kraj.