W maju na krakowskich festiwalach królował będzie obraz – zarówno filmowy, jak i uchwycony w pojedynczym kadrze. Do miasta tłumnie, jak na festiwale ogólnopolskie i międzynarodowe przystało, przybędą entuzjaści kina i fotografii.
Wiosna w sztukach wizualnych, fotografii, architekturze, filmie, literaturze, teatrze i muzyce rozkwitła w pełni. Zobaczcie, gdzie szczególnie warto ją tropić.
Kto nie miał okazji w lutym odwiedzić Zamku Ujazdowskiego w Warszawie, musi koniecznie uczynić to w marcu. Dlaczego? Przestrzenią Centrum Sztuki Współczesnej zawładnęła Natalia LL.
Drodzy Czytelnicy, od teraz co miesiąc będziemy mieć dla Was zestawienie najciekawszych wystaw, książek, filmów, festiwali i koncertów, czyli O.pl poleca. Zachęcamy do lektury!
Oglądając skromną, ale bardzo dobrze zaaranżowaną ekspozycję Zbigniewa Łagockiego Pozdrowienia z Muszyny zastanawiałem się nad medium fotografii, służącym innej formie druku użytkowego, jakim jest pocztówka. Prezentowane prace wykonane były z myślą o ich powielaniu, nie zaś jako praca artystyczna. Czym jest zatem ekspozycja przygotowana przez Katarzynę Kowalską, w której oglądamy prace z archiwum Marii Pyrlik i Narodowego Archiwum Cyfrowego?
Książka sama w sobie jest dziełem sztuki, jedynym w swoim rodzaju egzemplarzem, wykonywanym zwykle ręcznie według tradycyjnych technik graficzno-artystycznych. W MCK przykładamy bardzo dużą wagę do waloru artystycznego wszystkiego, co tworzymy. Dlatego też liczy się dla nas każdy szczegół, który może mieć wpływ na odbiór książki.
Jerzego Olka nazwać można czarodziejem widzialności i iluzjonistą rzeczywistości, poszukiwaczem jednej Prawdy i odkrywcą braku jej jednoznaczności. Ale przede wszystkim wypowiada się on jako artysta, stawiający każdemu swojemu dziełu dziesiątki pytań, które w zetknięciu z nauką, historią, filozofią nabierają charakteru traktatu.
Przede wszystkim uważam, że większość moich zdjęć jest po prostu prywatnych. Więc nie mam takiego ścisłego podziału swojej fotografii na sferę prywatną i zawodową. Gdyby podzielić, przeanalizować moje różne dotychczasowe wystawy, gdyby zacząć liczyć zdjęcia osobno zrobione dla siebie i dla kogoś z zewnątrz, to byłaby ogromna przewaga fotografii osobistych, czyli jak ja je nazywam „nikomu niepotrzebnych”.
Obraz zawsze odczuwałam jako coś bardzo żywego. Sama do końca nie wiem, na czym to polega. Pewne jest, że kiedy maluję, czuję, że mam z obrazem realną wymianę. Ja po prostu oddaję siebie, a obraz mnie prowadzi wysyłając żywe impulsy. Nauczyłam się iść za obrazem i nie walczyć z nim. Z drugiej strony, nie czuję żeby obraz był czymś osobnym, oderwanym ode mnie.
W „Kobietach Mocy” ważne jest dla mnie spotkanie z mądrością kobiecą – tą płynącą z wnętrza, z intuicji, z pluralizmem postaw, z utwierdzeniem się w tym, że warto iść swoją własną ścieżką i zachować niezależność poglądów. Najczęściej to, co najciekawsze może nas spotkać gdy opuszczamy tzw. strefę komfortu, szukamy poza gotowymi wzorcami – życia i postrzegania świata.
Anna Konik: W Sztokholmie poznałam siedem kobiet, wszystkie opowiedziały swoje historie o ucieczce, śmierci, tęsknocie, miłości i bólu, potwierdzając, iż zamierzenia jednostki są bezsilne wobec praw rządzących społeczeństwem. Mieszkają w wyizolowanym przedmieściu czy w domu dla uchodźców, tzw. „Budowlańcu”, za niewidzialnym murem, bo czują się akceptowane tylko między swoimi. Miasto ich nie rozumie i w efekcie dokonuje segregacji. Te miejsca są etnicznymi gettami.