„A tak chciałoby się mieć wzrokowy kontakt tylko z jedną kreską…”[1]. Zdanie to, zamykające książkę Jerzego Olka 7 od/za/słon iluzji, stanowi kwintesencję poszukiwań intelektualnych i artystycznych, w których zderzane są ze sobą prawda i jej iluzoryczność, a z drugiej strony niezależne widzenie. Jerzy Olek, urodzony w 1943 roku, jest artystą i teoretykiem, twórcą Galerii Foto-Medium-Art. Od 1991 roku poprzez multimedialne wystawy i publikacje realizuje autorską ideę „bezwymiaru iluzji”, którą, jak definiuje artysta na stronie Fotomedium, stanowi „punkt wyjścia, a może i dojścia, to model niebytu, niemniej coś istniejącego, coś, co zapowiada, ale też jest definitywnym końcem”[2]. W ramach tego projektu zorganizował ponad sto wystaw indywidualnych i artystycznych dialogów. Jest autorem książek: Bezwymiar iluzji (1995), Moja droga do bezwymiaru (2001), Bezmiar bezwymiaru (2004), Umożliwianie niemożliwemu (2007), De (2012).
Książka 7 od/za/słon iluzji (2013) – szósta pozycja z autorskiej serii Jerzego Olka – jest świadectwem nieustannego poszukiwania prawdy przez artystę, który, niczym magik, odkrywając jedną z „zasłon” wizualności, zastaje drugą. Zagłębiając się w mistykę Dalekiego Wschodu, Olek niejednokrotnie wychodzi poza ukształtowany intelektualnie i emocjonalnie świat przeciwieństw i podąża ku mistycznej jasności umysłu. W podobny sposób, jakby na granicy iluzji i rzeczywistości, ukształtowana została struktura książki, którą można porównać do pudełka złożonego ze siedmiu warstw powstałych w wyniku kombinacji zagięć. Pierwsza z warstw-rozdziałów to Proluzja, a kolejne: Nieluzja, Tautoluzja, Konfluzja, Refluzja, Teluzja i Konkluzja.
Po lekturze pierwszych trzech rozdziałów stanowiących rzetelne przypomnienie najważniejszych zagadnień z zakresu metodologii sztuki i antropologii wizualnej – przede wszystkim z zakresu strukturalizmu i semiotyki – czytelnik może zasmakować kolejnych warstw „pudełka”. W ten sposób zostaje pochłonięty przez mistrzowski, poetycki język Jerzego Olka, oscylujący na granicy metafory, odsłaniający głęboką prawdę o rzeczywistości. Odniosłam wrażenie, że artysta jest nie tyle komentatorem przywoływanych w książce słów licznych myślicieli i filozofów (wśród nich znaleźli się między innymi: Bertrand Russel, Aśwaghosz, Werner Heisenberg, Jean Beaudrillard, Maurycy Maeterlinck, Georg Hegel, Edmund Huesserl, Ad Reinhardt, Ludwig Wittgenstein Leszek Kołakowski), ale właściwie ich kontynuatorem. Realizacje artystów, takich jak Akira Komoto, Sławomir Decyk, Eva Rucki i Sebastien Noel, Stefan Wojnecki, Zbigniew Muziewicz, Łukasz Haruń, Yanning Hedel, Felice Varini, Tomas Saraceno, których reprodukcje zamieszczono w publikacji, pozostają w bezpośredniej relacji z dziełami Olka, a także ze wspomnianymi wypowiedziami filozofów. Tym samym teksty i obrazy stają się zwierciadłem, splotem odsłon i zasłon iluzji. Jawią się jako wytwory naszej świadomości. A co z widzeniem?
„Widzenie może być traktowane jako nieustający pochód żywych zwierciadeł. Zwielokrotnienie ruchomych wyglądów rzeczy byłoby możliwe w labiryncie szczelnie wytapetowanym lustrami. Wędrówka po nim dostarczałaby tysięcy refleksów skierowanych ku oczom przez lustrzane powierzchnie. Uwięziony w labiryncie człowiek na każdym kroku natkałby się na lustra przeglądające się w innych lustrach, z nim samym pośrodku. Rysująca się w oddali lustrzana perspektywa podwajałaby po stokroć grę odbić. Przebywanie między dwoma znajdującymi się naprzeciw siebie taflami odbijającego szkła prowadziłoby do złudnego mniemania, że jest się pośrodku nieskończenie rozciągającego się w obydwie strony tunelu. W takiej sytuacji pojawiłoby się pytanie o to, który kierunek wybrać i gdzie on zaprowadzi?”[3].
Jerzego Olka nazwać można czarodziejem widzialności i iluzjonistą rzeczywistości, poszukiwaczem jednej Prawdy i odkrywcą braku jej jednoznaczności. Ale przede wszystkim wypowiada się on jako artysta, stawiający każdemu swojemu dziełu dziesiątki pytań, które w zetknięciu z nauką, historią, filozofią nabierają charakteru traktatu.
Książka 7 od/za/słon iluzji jest zatem Spotkaniem. Spotkaniem z odbiorcą, spotkaniem z dziełem, ale przede wszystkim spotkaniem z samym sobą. Autor nieustannie rzuca wyzwanie percepcji czytelnika, którego przekonania, kształtowane, podtrzymywane podczas lektury jednego rozdziału, ulegają weryfikacji po lekturze kolejnego. W ten sposób niezwykle trafny okazuje się tytuł, który w pełni odzwierciedla wnętrze książki: 7 odsłon, 7 zasłon… 7 od/za/słon iluzji. „A tak chciałoby się mieć wzrokowy kontakt tylko z jedną kreską…”[4].