Katarzyna Kowalska: Na Twej najnowszej wystawie w Bunkrze Sztuki w Krakowie – „Kobiety Mocy” – pojawia się wątek kobiecych rytuałów. Jednakże taka tematyka prac już wcześniej pojawiła się w Twojej twórczości. Skąd narodziło się u Ciebie zainteresowanie tym zagadnieniem?
Katarzyna Majak: Wystawa „Kobiety Mocy” dotyczy raczej współczesnych powrotów archetypu Wiedźmy, czyli Tej, która wie. Rytuał oczyszczania miasta, przeprowadzany przez Marię Srebrnowłosą, jedną z bohaterek projektu, i zarejestrowany na wideo pokazuje zetknięcie wielowiekowej tradycji z współczesną cywilizacją. Nie nazwałabym go jednak „kobiecym rytuałem”.
Tematyka rytuału pojawiła się w moich wcześniejszych realizacjach, zwłaszcza w projekcie „desire” i „dechirer”. Rytuał jest istotny – umiejscawia nas w kole czasu, daje poczucie łączności czy kontaktu z tym, co powraca – jak choćby pory roku. Może wspierać nas podczas przechodzenia z jednego etapu życia do drugiego. Inaczej mówiąc – dziś, kiedy czas postrzegany jest bardziej linearnie, rytuał może dać nam poczucie zakorzenienia w rytmie istnienia…
We wcześniejszych projektach można dostrzec bliski ich związek z Twoimi osobistymi doświadczeniami. Czy taki związek występuje także w pracach z cyklu Kobiety Mocy ?
W „Kobietach Mocy” ważne jest dla mnie spotkanie z mądrością kobiecą – tą płynącą z wnętrza, z intuicji, z pluralizmem postaw, z utwierdzeniem się w tym, że warto iść swoją własną ścieżką i zachować niezależność poglądów. Najczęściej to, co najciekawsze może nas spotkać gdy opuszczamy tzw. strefę komfortu, szukamy poza gotowymi wzorcami – życia i postrzegania świata.
Czy mogłabyś opowiedzieć o jednym z tych „spotkań z mądrością kobiecą”, które było dla Ciebie i toku całego projektu najważniejsze?
Każde spotkanie było istotne i wnosiło inne, nowe wartości, własny, niepowtarzalny sposób na życie i bycie kobietą. Nie widzę powodu, aby dokonywać pewnego rodzaju wyróżnienia… A więc było to spotkanie z Joanną, Vrede, Justyną, Katarzyną Świetlaną, Leszą, Elzbietą, Niagarą, Gwen, Hanną, Marią Srebrnowłosą, Katarzyną, Natalią, Esterą, Paraskiewą, Martą, Wynn, Enenną, Izą, Aniją, Beą, Kasią Emilią, Anną, Wiolettą, Nayą, Tanną, Elwingą, Anną, Furją, Larhettą. Książka „Kobiety Mocy” pozwoli innym poznać je bliżej.
W Twoich pracach, gdzie występują Kobiety Mocy zauważalny jest także pluralizm postaw. W ramach projektu „desire” to Ty przyjęłaś rolę modelki. Co jest dla Ciebie najistotniejsze podczas pracy nad tego typu fotografią?
Najistotniejsze jest doświadczenie. Zupełnie inny rodzaj doświadczenia pojawił się w projekcie z sukienką. W drugiej części projektu „desire” (zatytułowanej „dechirer”) do głosu doszedł aspekt „przejścia” – dokończenia rytuału. Zwrócił na to uwagę Przemysław Owczarek, antropolog z Łodzi, w tekście towarzyszącym mojej wystawie w Galerii Manhattan. Wraz z wejściem w przestrzeń rytuału, wkraczamy w inny wymiar rzeczywistości. Rytuał, który raz zostanie rozpoczęty, „dopomina się” o jego dokończenie – w innym przypadku funkcjonuje się w pewnego rodzaju zawieszeniu, w owej magicznej czasoprzestrzeni, rzeczywistości rytuału właśnie. Tak, jak w drugiej części projektu z sukienką – potrzebne było przekroczenie, wyjście i „powrót.” Jeżeli dokończenie rytuału nie miało miejsca w rzeczywistości, może odbyć się w przestrzeni sztuki.
Dokonujesz tego za pomocą fotografii, którym towarzyszą także instalacje i filmy wideo. W jaki sposób różne media nawzajem uzupełniają się w Twoich pracach?
Wybieram medium pasujące do wyrażenia konkretnej emocji albo sytuacji. Media przenikają się i spotykają w jednej przestrzeni wystawienniczej. W przypadku Kobiet Mocy projekt oddziałuje nie tylko na wzrok, ale też na słuch – poprzez śpiew i grę na bębnie szamańskim w wykonaniu Niagary czy zamawiania szeptuch – to istotne elementy tej wystawy. Pojawia się na niej także zapach (w trakcie oczyszczania szałwią).
Nie czuję się wyłącznie fotografką, czy wyłącznie artystką wideo. Wykorzystywanie więcej niż jednego medium jest bardzo typowe dla działań współczesnych artystów i artystek.