Wszystko płynie. Wlewa się jedno w drugie. Wzajem filtruje. Miesza i ujednolica. Interpretuje i reinterpretuje. Reprodukcję wyświęca na oryginał. Zatraca dystans do siebie i świata.
Planeta mediów – samozwrotnych, samowystarczalnych, samolubnych. To era McLuhana. To globalizacja autotransmisji. To zamykanie się w migotliwym, niespójnym, mozaikowym kręgu.
Takie zagęszczanie informacyjnej kipieli z czasem powoduje erupcję. W jej rezultacie granice medialnej planety rozrywają się. Rozgrzana do czerwoności „zimna” materia (mcluhanowskie „medium-cool”) gwałtownie eksploduje, wyrywając się w odległą przestrzeń – ku remedialnej galaktyce, niewyobrażalnie odległej od „galaktyki Gutenberga”; ku galaktyce osiągniętego wirtualnego horyzontu, którego nadchodzące istnienie zapowiadali: Baudrillard, Derrida, Lem…
x x x
„Twórczość swą opieramy na tradycji konstruktywizmu, unizmu, minimal-artu i konceptualizmu, czerpiąc zarówno z doświadczeń sztuki, która swój główny sens widzi w nieustannym odnawianiu formy, jak też z dokonań sztuki pojęciowej, która nad wrażenia zmysłowe przedkłada spekulacje czysto intelektualne. Przy czym oba te podejścia – formalistyczne i pojęciowe, czyli przedmiotowe i podmiotowe, a także praktyczne i teoretyczne – traktujemy jako nierozłączne składniki s z t u k i m e d i a l n e j, integrującej formy i pojęcia, których wzajemne stosunki, a także ich zakłócenia, są stale zmieniającym się aktem komunikacji, sztuki, pozwalającej na rozpatrywanie tych pozostających we wzajemnej opozycji choć jednocześnie dopełniających się elementów jako kategorii tożsamych. Możliwe jest to wówczas, gdy w miejsce tradycyjnie rozumianej formy, będącej samym kształtem artystycznego przesłania, pojawia się para-forma czy też meta-forma, oznaczająca formę rozpatrywaną wraz z tym co w trakcie kontaktu z nią na formie tej nadbudowuje się w wyobraźni odbiorcy, co jest zatem formą wyżej zorganizowaną i co zarazem wykracza poza formę samą, czyli jej autonomiczną morfologię, stając się tworem mentalnym, z natury swej amorficznym.
(…)
Od treści jako kategorii samoistnej bardziej istotna wydaje się nam „treść” wynikająca z formy, czyli ujawniona samym kształtem i sposobem podania wizualnego komunikatu. Formy, decydującej o sposobie interpretacji owego komunikatu. Formy, będącej treścią – jak w przypadku mediów jest nią rodzaj przekaźnika. Zarazem jednak medium i przekazywane nim przesłanie uważamy – jeśli rozpatrywać rzecz z pozycji sztuki – za komplementarne elementy k o m u n i k a t u m o ż l i w e g o, których ścisłe i jednoznaczne określenie jest tak samo niemożliwe jak precyzyjne oddzielenie aktu twórczego dopiero co stającego się od jego formalizacji, a więc wyznaczenie cezury rozdzielającej świeżą jeszcze myśl od idei zwerbalizowanej, dającej początek jej konkretnym materializacjom.
(…)
W naszej pracy koncentrujemy się przede wszystkim na stwarzaniu – koniecznych i zarazem wystarczających – warunków dla zaistnienia sztuki z nie-sztuki. Dążymy do powoływania samosygnałów, których istota nie zawiera się w samej materii dzieła, lecz wykracza poza nią, ukierunkowując, swą ascetyczną formą, oczekiwany odbiór, który polega na dopełnianiu i rozbudowywaniu tego, co zminimalizowanym śladem zostało ledwie zasygnalizowane. Prowokujemy w ten sposób do indywidualnego generowania komunikatu możliwego poza znanym i stosowanym dotąd kodem, co wyzwolić ma u odbiorcy nawyk samodzielnej reakcji na każdy docierający do niego sygnał.
I to uważamy za główną wartość sztuki-medium; sztuki, rozumianej jako ośrodek komunikujący o sobie samym – w ciągłym stawaniu się i odnawianiu. Sztuki zmieniającej ogląd świata i rewidującej zastane sposoby komunikowania się z nim. Sztuki, wyzwalającej potrzebę świeżości widzenia i niezależności myślenia, z czasem przenoszących się na inne obszary aktywności twórczej człowieka.”
Oto fragment manifestu, który podpisali wraz ze mną członkowie Seminarium Foto-Medium-Art. Tekst ten był naszym głosem w dyskusji na konferencji o nazwie „Sztuka jako medium sztuki”, którą zorganizowałem w Domku Romańskim w dniach 14-16.04.1981 r. Wzięli w niej udział m.in. Jan Berdyszak, Janusz Bogucki, Jan Chwałczyk, Urszula Czartoryska, Zbigniew Dłubak, Zdzisław Jurkiewicz, Bożena Kowalska, Andrzej Lachowicz, Jerzy Ludwiński, Jerzy Lukierski, Józef Robakowski, Zbigniew Staniewski, Grzegorz Sztabiński, Ryszard Winiarski i Jan S. Wojciechowski. Było to zarazem apogeum preferowanego w Galerii „Foto-Medium-Art” medializmu – czasu, kiedy dominowały wystawy nie tyle fotografów, co multimedialnych artystów, wypowiadających się także fotografią
Formalna zmiana nazwy z Wrocławskiej Galerii Fotografii na Galerię „Foto-Medium-Art” nastąpiła 17 października 1978 r. Fakt ten poprzedziła seria dyskusyjnych paneli Forum „Foto-Medium-Art” o następujących hasłach: „Fotografia jako fotografia”, „Fotografia jako relacja”, „Fotografia jako tworzywo”, „Fotografia jako narzędzie, video jako narzędzie”, „Fotografia jako ideologia”, „Fotografia jako film, film jako fotografia” i „Fotografia jako algorytm”. Pierwszy z owych paneli odbył się 17.12.1977 r. Wśród aktywnych uczestników Forum znaleźli się: Sławomir Magala, Krzysztof Kąkolewski, Janusz Zagrodzki, Wojciech Bruszewski, Zbigniew Dłubak, Bogdan Dziworski, Marcin Giżycki, Grzegorz Królikiewicz, Paweł Kwiek, Marceli Bacciarelli i Marek Hołyński.
Inaugurującą nowy program wystawą były „Media” Alka Figury, Ireneusza Kulika, Jerzego Olka i Ryszarda Tabaki.