Zamość jako miasto idealne jest miastem niewidzialnym. O pewnych wątkach obecnych w projekcie Ideal City – Invisible Cities.
Koncepcja miasta idealnego od dawna poruszała wyobraźnię artystów i architektów, a tkwiąca w niej utopia jest atrakcyjna także współcześnie. W Zamościu widzimy rezultaty projektu, któremu za cel postawiono przesunięcie rozważań nad idealnym miastem w wiek XXI. W efekcie powstało wiele interesujących artystycznych realizacji, które wpisane są w różne części miasta i niejednokrotnie odwołują się bezpośrednio do specyfiki swojego otoczenia.
Miasto idealne w przeciwieństwie do podobnych poszukiwań na polu proporcji jednej budowli – idealnego kształtu świątyni lub malarskiej wizji ciała ludzkiego, zawiera duże niebezpieczeństwo. Wizja staje się realnością mieszkańców.
Obiekty artystyczne zostały umieszczone na rynku, na podwórkach, placach, w budynkach i bastionach, oraz w ramach wystawy w kilku miejscach ekspozycyjnych: Muzeum, Galerii BWA, i Akademii Zamoyskiej. Oddanie do dyspozycji tak wielu fragmentów miasta umożliwiło artystom indywidualne wypowiedzenie się i ujęcie problemu. Okazało się, że Zamość posiada bardzo wiele miejsc odpowiednich do prezentacji sztuki współczesnej i przede wszystkim może twórczo oddziaływać i inspirować.
Na Rynku Wielkim Teresa Murak wykonała kompozycję z ziemi i zasianych roślin. W sposób symboliczny opowiedziała się po stronie natury, dla której niewiele pozostaje miejsca w idealnym mieście, które odwołuje się do racjonalnego myślenia, porządku, proporcji i geometrii, czyli wszystkiego, co kojarzone z męskością wyklucza ze sfery publicznej pierwiastek żeński. W kontraście do jej kompozycji, nawiązującej do pracy kobiet, w centralnym miejscu rynku stanął duży obiekt Colina Ardley’a – już wytwór umysłu, nie rąk samego artysty – piramida, której forma oparta jest na proporcjach rynku.
Monika Sosnowska zaprojektowała dla miasta fontannę – geometryczna forma i woda wykorzystane zostały tu przewrotnie. Z fontanny tryska czarny płyn, a kształty prostych figur: kwadratu i prostokąta, które składają się na rzuty całości są zniekształcone. Artystka ukazuje jak różnie można pojmować ideał, także ironicznie i humorystycznie.
Interesujące relacje pomiędzy obiektami a otoczeniem zachodzą w momencie, kiedy artyści zgłębiając tkankę miasta wtargnęli ze swoimi realizacjami w odizolowane od ulicy podwórka. Sytuacja staje się tam bardzo napięta i skomplikowana, bowiem wizerunek miasta dramatycznie zmienia się, kiedy wejdziemy w zaniedbane, otoczone odrapanymi ścianami fragmenty miasta, w których szczególnie atakuje nas nieprzyjemny zapach śmietników.
Czy pozwalając artystom na działania w takich miejscach wygrywa coś władza miasta dla swoich mieszkańców? Może tylko zwiększa litość odbiorców sztuki, lub zapewnia chwilową zabawę dla miejscowych dzieci – to zapewne już dużo. Takie miejsca odkryli Franka Hoernschemeyer i Lucas Lenglet, którzy zbudowali obiekty idealne, bo mogące stanąć gdziekolwiek. Wstawili swoje dzieła w konkretne relacje przestrzenne i żywe środowisko.
W przestrzenni synagogi doszło do niecodziennej konfrontacji sztuki dawnej i współczesnej. W renesansowej budowli David Tremlett namalował w kartuszach abstrakcyjne kompozycje. Są oszczędnymi, zredukowanymi do prostych form, barwnymi figurami. Rysunki przywołujące na myśl malarstwo abstrakcyjne, ciekawie korespondują z bogato rzeźbionymi zabytkowymi dekoracjami synagogi, która jakby dzięki temu działaniu wyraźniej emanuje swój autentyczny charakter. Całość dopełniła utrzymana w duchu minimalistycznym kompozycja Pedro Cabrity Reisa, Compound, ustawiona w miejscu dawnej bimy. Jest to dialog, który może najlepiej odzwierciedla koncepcję współczesnego miasta, w którym to, co dawne i nowe koresponduje ze sobą. Gdzie różnorodne idee i pomysły egzystują obok siebie nie wykluczając się nawzajem i nie tworząc wartościującej skali opozycji. Niestety to tylko idea – malowidła w synagodze mogły powstać, ponieważ, jak z oburzeniem stwierdził pracownik pilnujący wejścia: oczywiście tylko dlatego, że planowana jest rychła konserwacja wnętrza.