Układ wystawy, jak piszą Teresa i Andrzej Starmachowie w tekście wstępnym, „z rozmysłem odrzuca chronologię. Kolekcja to próba ukazania wycinka sztuki polskiej XX wieku, taką, w której tracą znaczenie podziały czasowe, a do głosu dochodzą relacje między pracami poszczególnych artystów i współistnienie różnych twórczych rozwiązań”5. I rzeczywiście, relacje między pracami przebiegają na innych niż chronologiczne osiach, a oglądając wystawę można odnieść wrażenie, że polegają one głównie na dialogu między formalnymi czy też wizualnymi aspektami dzieł. Zastosowany na wystawie układ prac pozwala zauważyć, że wbrew temu, co mówi formalna historia sztuki, sens sztuki nowoczesnej nie wyłania się, kiedy obserwujemy linearny rozwój kierunków awangardowych, gdzie jedno dzieło jest skutkiem i przyczyną następnego, nie polega on na rozwoju, ale właśnie na tej, zauważalnej na omawianej wystawie, specyficznej „dialogiczności”, by posłużyć się terminem Michała Bachtina. Dialogi, w jakie wchodzą poszczególne prace nie tylko na nowo ujawniają ich potencjał, ale ukazują też zupełnie nowe aspekty, których istnienia być może nie podejrzewaliśmy.
Wchodząc na wystawę, możemy wybrać dwie drogi: w prawo i w lewo. Droga w lewo prowadzi do prac chronologicznie wcześniejszych, dlatego sama udałam się w prawo, gdzie amfiladowy układ pomieszczeń zdradził mi następujące po sobie pokoje przeznaczone na ekspozycję sztuki nieco nowszej. W jednym z pierwszych pomieszczeń zobaczyć można fotografie Jadwigi Sawickiej Bez tytułu (2008), ukazujące purpurowe sukienki na pastelowych tłach. Fotografie zostały umieszczone na pomalowanej na różowo ściance (róż jest nieco ciemniejszy niż typowy dla artystki, „kobiecy”, blady róż), która doskonale komponuje się z pracą. W tym miejscu należy nadmienić, że owa kolorystyczna aranżacja jest jednym z największych plusów wystawy; dobór barw jest naprawdę zaskakująco trafny i wydobywa najlepsze cechy formalne prac, w zasadzie nie grając jedynie roli tła, ale jakiegoś środka „wywoławczego”, który w trudny do sprecyzowania sposób ukazuje to, co najpiękniejsze. Dobór kolorów sprawia też, że cała wystawa robi wrażenie czegoś niezwykle przytulnego, pozytywnego, a pokazywana na niej sztuka wydaje się przez to bardziej przystępna, bardziej „nasza”. Każda ze ścian, ukazująca prace innego artysty, zyskała inną aranżację kolorystyczną: i tak sala, o której wspomniałam ma ścianę różową poświęconą Jadwidze Sawickiej, ale już ściana z fotografiami Krzysztofa Zielińskiego z serii Millenium School (2007) jest zielona. Dialog, jaki te dwa cykle ze sobą prowadzą, odbywa się na pierwszy rzut oka na poziomie wizualnym, bowiem oba są wysmakowanymi fotografiami, bardzo malarskimi, o doskonałej kolorystyce i kompozycji przywodzącej na myśl pieczołowicie układane martwe natury. Z drugiej strony prace uwydatniają w sobie nawzajem coś, co jest dla nich niezwykle istotne, mianowicie swojego rodzaju komentarz społeczny. Następna sala mieści kolejne cykle fotograficzne: Mikołaja Smoczyńskiego i Jana Tarasina. Ciekawą niespodzianką, jak już wspomniałam, są właśnie fotografie Tarasina, znanego głównie z malarstwa. Między tymi pochodzącymi z lat 1977-2002 czarno-białymi fotografiami, przedstawiającymi drzewa, ptaki, zwierzęta, chmury czy martwe natury, a zdjęciami Mikołaja Smoczyńskiego z serii Temporary Con Temporary (1992-1993) ukazującymi fragment suchej popękanej gleby, zauważyć można sugestywny dialog: prace mówią o ulotności, przemijalności na dwa różne sposoby – mamy z jednej strony to, co przemija, z drugiej to, co już przeminęło. Dalej, naprzeciw siebie klasyczne fotografie Natalii LL z serii Consumer Art (1972) i wideo Marty Deskur Cztery siostry (2009), czyli dwie prace z zupełnie innego czasu mówiące o kobiecej wolności, emancypacji, sytuacji w społeczeństwie.
Jedną z najciekawszych sal w tym „ciągu” wydała mi się ta, w której zgromadzono prace Jerzego Nowosielskiego, Jonasza Sterna, Tadeusza Brzozowskiego, Tadeusza Kantora i Marii Stangret. Nie wynika to jednak z rangi zgromadzonych tu artystów, choć oczywiście jest to bardzo silny zespół, ale przede wszystkim z prac, jakie do tego zespołu wybrano i korespondencji pomiędzy nimi. Z jednej strony mamy dość klasyczne realizacje Kantora (seria Emballages z lat sześćdziesiątych) i takież Brzozowskiego (np. Mecyje, 1963), z drugiej zupełnie zaskakujące, późniejsze tych klasyków: Admirację Brzozowskiego (1981) i Kompozycję niebieską Sterna (1972). Prace znajdują się w niedalekim sąsiedztwie i wiele dzięki temu zyskują. Łączy je niebieska tonacja, oszczędność użytych środków, pewna niesamowitość i groza, jakie się z nich wyłaniają. Na tle innych obrazów tych samych artystów, te dwie skromne prace zdecydowanie wychodzą nam naprzeciw. Szczególne wrażenie robi praca Sterna, nietypowa w porównaniu do innych jego dzieł znajdujących się obok, do tego stopnia, że trudno uwierzyć, że powstała niemal czterdzieści lat temu. Z drugiej strony jest ona jednak bardzo „Sternowska”, tak samo jak inne niepokojąca. Ten niepokój jest też obecny w sąsiadujących dziełach, szczególnie w Rzeźni (1963) Jerzego Nowosielskiego, która jest o tym samym, co praca Sterna: o ciele (okaleczonym), o śmierci i upadku. Wątek jest, jak mi się wydaje, jednym z kluczy, według których można odczytywać wystawę: jest tu właśnie problem ciała i śmierci, który poruszają także prace Mirosława Bałki, Marka Piaseckiego czy Andrzeja Wróblewskiego (by wymienić jedynie kilka przykładów); innym istotnym motywem jest kolor, bowiem wystawa wydaje się zaaranżowana z wyjątkową czułością na kolor i świetnie sprawdziłaby się jako wystawa na temat koloru w polskiej sztuce powojennej. Według kolorystycznego klucza można na przykład odczytywać zbiór reliefów Henryka Stażewskiego z lat sześćdziesiątych. Trudno wyobrazić sobie zresztą lepszy wybór prac artysty – według mnie eksponowane reliefy reprezentują najlepszy okres w twórczości Stażewskiego, a zarazem są pracami, które pozostają ze sobą w fascynującym dialogu.
1 comment
http://www.rp.pl/artykul/9149,408395_Sztuka_w_pulapce_skandalu.html
Comments are closed.