W przedsionku wita nas praca Grzegorza Sztwiertni z lat 90. Sztuczne oddychanie. Temat medyczny typowy dla artysty i wydaje nam się, że już wiemy, czego spodziewać się na wystawie, tymczasem jest dokładnie odwrotnie.
Pierwsza cześć wystawy stanowi luźne odtworzenie pracowni Andrzeja Szewczyka. Grzegorz Sztwiertnia używa techniki swego mistrza, polegającej na naklejaniu ścinków kredek na płótno, ale równocześnie przekształca tę technikę i zamiast kredek używa ołówków w różnych kolorach. Szewczyk lubił łączyć pismo i obraz. Linijki naklejanych kredek były u niego linijkami tekstu. „Były bardzo nasycone znaczeniami” – jak wspomina Grzegorz Sztwiertnia. Charakteryzowała je zadziwiająca intensywność wizualna osiągnięta prostymi środkami. To wszystko starał się Sztwiertnia powtórzyć w swoich pracach, ale równocześnie zastosował inny porządek, wychodząc na przykład poza linię obrazu. Poza tym odchodzi od wszelkich związków z pismem czy erudycją tak typową dla Andrzeja Szewczyka. Wszystkie kompozycje wykonane są na surowych deskach „pod ikonę”.
Na środku sali znajduje się Drzewo życia – kompozycja rozwijająca się, z której wyrastają kredki. Zwykle drzewo życia symbolizuje czas i ciągłość historyczną. Być może, więc chodzi tutaj o ciągłość sztuki Andrzeja Szewczyka, który jest dla Sztwiertni przykładem dobrego artysty. Drzewo, jako roślina zwykle długowieczna, może budzić skojarzenie z siłami życiowymi i nieśmiertelnością w świecie, ulegającym ciągłym zmianom, zatem ponadczasowość sztuki nieżyjącego artysty.
W tym samym pomieszczeniu znajdują się również szkice z 1992 roku, kiedy artysta był pod najsilniejszym wpływem swojego nauczyciela. Wątek medyczny musi również oczywiście się pojawić, a więc zaświadczenia lekarskie z tamtego okresu stwierdzające, że Grzegorz Sztwiertnia jest zdrowy. Pytany o ich związek z pozostałymi elementami mówi: „chciałem się przedstawić”.
Postać i postawa życiowa/artystyczna Andrzeja Szewczyka ma być przykładem artysty, który tworzył sztukę „czystą”, zupełnie bez zamysłu „dobrego sprzedawania się na rynku”. Sztwiertnia planuje kontynuować tworzenie w duchu swego mistrza i być może zorganizuje również sympozjum naukowe jemu poświęcone.
Zanim udamy się do tytułowego poprawczaka musimy jeszcze odbyć wycieczkę za pośrednictwem Biura podróży, które wcześniej funkcjonowało jako Biuro podróży wewnętrznej i jest efektem współpracy z dziećmi w bytomskiej Kronice. Tu zobaczymy Drzewo rozbitków, czyli rekonstrukcję bezludnej wyspy oraz materiał wideo o duchach i tym podobnych, w którym znajdują się również fragmenty filmu Blair Witch Project. Jest to niewątpliwie fragment wystawy przeznaczony dla ludzi o mocnych nerwach.
I tak trafiliśmy do Poprawczaka. Tutaj pojawia się całe mnóstwo idei i zagadnień, które łączy jeden zasadniczy wątek – p o p r a w i a n i e. W gablocie oglądamy włoski katalog Szewczyka, a w nim wielkoformatowe prace (150cm x 150cm) z cyklu białego, w którego realizacji uczestniczył Sztwiertnia. Mistrz funkcjonuje tutaj, dając dobry przykład i kontrastując z powszechnie panującym zepsuciem świata sztuki i rzeczywistego.