Przez ostatnich kilka tygodni w krakowskiej galerii Fundacji Dominik Art Projects można było oglądać wystawę Grzegorza Sztwiertni Sequel/Poprawczak. Ekspozycja została zbudowana wokół problemu etyki zawodowej. Jest też w pewnym sensie prowokacją.
Słowo sequel (ang.) oznacza dalszy ciąg lub następstwo. Zawiera w sobie też pewną dwuznaczność: pierwszą sylabę po angielsku wymawia się podobnie jak sick, czyli chory, cierpiący na wymioty; drugą jak well, czyli zdrowy, dobry. Widać tu od razu przewrotność, ale o tym za chwilę.
Inspiracją do zestawienia tak różnych prac była osoba nieżyjącego artysty Andrzeja Szewczyka (1950-2001). Początkowo miał być to hołd dla mistrza z okresu młodości, potem jednak idea etyki zawodowej zwyciężyła. Bezpośrednim impulsem do realizacji tego tematu był artykuł Maxa Fuzowskiego w pod tytułem Koniec sezonu czaszki1, przedstawiający perypetie kilku, najgłośniejszych i najdrożej sprzedających swoje obrazy w czasach kryzysu finansowego, artystów współczesnych. W tekście została zacytowana rozmowa Damiena Hirsta z jego długoletnią współpracownicą: „Damien namalowałam dla ciebie miliony cętek, daj mi jeden obraz z cętkami, które namalowałam”. Hirst miał odpowiedzieć: „Tyle namalowałaś, to namaluj sobie jeszcze jeden” – „Ale ja chcę jeden z tych” – „Widzisz, jedyna różnica między tymi, które namalowałaś dla mnie, a tymi, które namalujesz dla siebie, tkwi w pieniądzach”. „Porażony precyzją wywodu Wielkiego Artysty zacząłem grzebać w swoich wspomnieniach. Przypomniałem sobie słowa kluczowego dla Szewczyka (i dla mnie) artysty – Ada Reinhardta”2 – pisze Grzegorz Sztwiertnia. Na pytanie Bruce’a Glasera: „Dlaczego zatem nie ma Pan kogoś, kto malowałby obrazy dla Pana?” – Reinhardt odpowiedział: „Ktoś inny nie mógłby wykonać ich dla mnie. Ktoś inny mógłby malować swe własne obrazy dla siebie”3.
I tym sposobem trzej artyści: Andrzej Szewczyk, Ad Reinhardt oraz Damien Hirst jako anty-przykład prowadzą nas do poprawczaka, ale żeby tam dotrzeć najpierw musimy przejść przez dwie sale…