Shirin Neshat zagadałam 30. września 2005 roku o godzinie 14 w damskiej toalecie, Muzeum Sztuki Współczesnej Hamburger Bahnhof w Berlinie. Stałyśmy obok siebie myjąc ręce. Zapytałam, czy udzieli mi wywiadu? Sytuacja rozśmieszyła nas obie. Wiedziałyśmy, że przypadkowe spotkania w toalecie należą do częstych motywów literackich, filmowych, czy teatralnych. W latach 80. moja przyjaciółka, Grażyna Chorążyczewska opowiadała mi o tym, jak młody wówczas reżyser, Jacek Zembrzuski pragnął zaproponować, dyrektorowi Jerzemu Grzegorzewskiemu sztukę do realizacji w warszawskim teatrze Studio.
Nie mogąc w żaden sposób dotrzeć do Grzegorzewskiego, postanowił złapać go właśnie w toalecie. Ten wypróbowany sposób zafunkcjonował niezawodnie. Zembrzuski przeprowadził rozmowę z Grzegorzewskim, a ja z Shirin Neshat. Do mojego wywiadu nie doszło jednak od razu. Artystka była właśnie w trakcie spożywania wydanego dla niej przez dyrekcję muzeum obiadu. Towarzystwo złożone z irańskich przyjaciół, kuratorek berlińskiej wystawy Shirin oraz pań z Goldmann PR biesiadowało bez końca. Siedziałam nieco od nich oddalona, wraz z innym artystą, który zdeklarował się sfilmować mnie z Shirin.
W rezultacie ów znajomy, znudzony i znużony poszedł sobie. Ja natomiast wyczekałam wreszcie obiecane interview. Drobna, szczupła Neshat urzekła mnie swym wdziękiem i cichym, powabnym głosem, niewinnej panny.
Shirin Neshat urodziła się w 1957 roku w Qazvin w Iranie. W 1975 roku, mając 17 lat wyjechała do Los Angeles, by studiować sztuki piękne. Obecnie mieszka i pracuje w Nowym Jorku. W roku 1990, artystka po raz pierwszy od czasu wyjazdu odwiedziła stary kraj.
Wówczas za rządów Chomeiniego, pogrążony w fundamentalizmie Iran nie był życzliwy dla cudzoziemców. Tylko Irańczycy mieli prawo poznania obyczajów panujących w ich państwie. Shirin Neshat, jako Iranka mogła więc swobodnie prowadzić badania dotyczące irańskich problemów etnicznych, narodowych, religijnych, płciowych. Szczególnie zainteresowała ją sytuacja kobiet. Podporządkowane religijnemu tabu, skrzętnie ukrywające swe ciało, zamknięte w domowej przestrzeni, do tego poddane męskiej przemocy niewiasty, dostarczyły artystce inspirujących tematów. Twórczość Shirin Neshat charakteryzuje spojrzenie na Iran z perspektywy kultury Zachodu. Podziwiana w USA, często spotyka się z negatywnymi reakcjami ze strony rodzimej publiczności. Jej najnowsze kolorowe, oddalone od powszechnie znanych orientalnych stereotypów filmy: „Mahdokht” i „ Zarin” przedstawiają życie kobiet, nie znajdujących dla siebie miejsca w irańskim społeczeństwie.
Ważniejsze wystawy indywidualne: 1998 Tate Gallery Londyn, 1999 Art Institute of Chicago, 2000 Kunsthalle Wiedeń, 2001 Muzeum Sztuki Współczesnej Kanazawa, Kunstalle Hamburg,
Muzeum Sztuki Współczesnej Dublin, 2002 Centrum Kulturalne Banco do Brasil, Rio de Janeiro, Centrum Sztuki Współczesnej, Zamek Ujazdowski, Warszawa, 2003 Muzeum Sztuki Współczesnej Meksyk, 2005 Muzeum Sztuki Współczesnej w Hiroszimie, Galeria Narodowa Hamburger Bahnhof w Berlinie. W roku 1996 brała udział w Biennale Sydney, 1997 Biennale Johanesburg, 1997 Biennale Stambul, 1999 Biennale Weneckie (pierwsza międzynarodowa nagroda), 2000 Biennale Whitney, 3 Biennale Kwangju (Grand Prix) , 5 Biennale w Lyonie, 2001 Biennale Weneckie, 2001 Documenta 11 w Kassel.
Z Shirin Neshat rozmawia Alexandra Hołownia
AH: Dlaczego wykorzystuje pani w swej twórczości tematykę narodową?
SN: Już bardzo długo mieszkam poza granicami mojego kraju. Najbardziej przykra jest dla mnie separacja z rodziną. Ten trudny problem stał się prawdziwą obsesją. Być może dlatego traktuję moją sztukę jako przeprosiny i sposób rozliczenia z pozostawioną ojczyzną. Świadomie utrzymuję bliskie stosunki z krajem, do którego sama nie jestem już w stanie powrócić.
AH: Czy przy pomocy sztuki walczy pani z nietolerancją w Iranie ?
SN: Tego nie mogę kompletnie powiedzieć, gdyż nie mieszkam w Iranie. A jak wszyscy wiemy w Iranie panuje nie najlepsza sytuacja. Dlatego nie wiem co mam mówić, lecz jako kobieta irańska wierzę, że w przyszłości w Iranie będzie lepiej niż dzisiaj.
AH: Proszę powiedzieć w ilu procentach pani filmy odzwierciedlają rzeczywistość a w ilu fikcję ?
SN: To bardzo dobre pytanie. W moich filmach fikcja i dokument są ze sobą wymieszane. Swe idee opieram o uwypuklające rzeczywistość realia, te z kolei przenikając do wyobraźni oddziaływają na widza surrealistycznie.
AH: Czy w pani filmach grają zawodowi aktorzy czy raczej amatorzy ?
SN: Pracuję z obydwoma grupami. W rolach głównych obsadzam profesjonalnych aktorów. Ludzi, widocznych na drugim planie i w tle, dobieram sobie na podstawie castingu. Najczęściej bywają nimi amatorzy nie mający żadnego doświadczenia w graniu.
AH: Improwizuje pani ? Czy raczej kręcąc film posiada pani już gotową wizję swych działań i dokładnie wie, co zamierza osiągnąć ?
SN: Nie sądzę bym chciała improwizować. Właściwie improwizuję tylko w wyborze lokalizacji. Ale kręcąc musimy być bardzo dobrze przygotowani, gdyż przy robieniu filmu niezmiernie ważny jest czas. Kiedy znajdziemy jakiś plener siadamy wspólnie z aktorami i rozmawiamy o roli oraz o przebiegu akcji. Wtedy powstają dodatkowe, nieprzewidziane pomysły. Czasami stwarzają one nowe możliwości. Takie momenty wykorzystuję z chęcią. Na plan przychodzimy jednak przygotowani.
AH: Jak oceniają pani prace irańscy krytycy sztuki ?
SN: Irańscy krytycy sztuki mówią o mnie wiele złych rzeczy ale równocześnie kilka dobrych rzeczy. Prawdopodobnie jestem dla nich najbardziej kłopotliwą artystką. Wiele moich wypowiedzi bywa źle zrozumianych lub po prostu nie lubią moich prac. Albo odwrotnie, niektórzy je cenią Tak naprawdę spotykam różne reakcje na mój temat.
30. 09. 2005 roku Hamburger Bahnhof w Berlinie.