W opracowaniach na temat Holokaustu cytowany jest często Raport Gersteina. Jest to z pewnością pierwsza, a w ogóle jedna z niewielu relacji z obozu śmierci w Bełżcu, zarazem jedyne świadectwo złożone przez esesmana, który był świadkiem z wyboru. Raport spisany został w mieście Rottweil w Badenii-Wirtembergii, gdzie obersturmführer SS Kurt Gerstein oddał się w ręce wojsk francuskich. Sporządził dwie jego wersje po niemiecku i jedną po francusku, opatrzone różnymi uzupełnieniami. Podany tu tekst obejmuje najważniejsze fragmenty wszystkich trzech dokumentów. Uzupełniony został wyimkiem listu autora do żony oraz wypowiedziami świadków tego czasu, którzy poznali Gersteina*. (E.C.)
Kurt Gerstein (w Raporcie):
Tybinga, Wirtembergia, Gartenstraße 241
czasowo w Rottweil, 4 maja 1945
Ad personam: Kurt Gerstein, asesor górniczy w stanie spoczynku, inżynier dyplomowany. 27 września 1936 zwolniony z Wyższej Pruskiej Służby Górniczej z powodu działalności antypaństwowej.
Urodzony 11 sierpnia 1905 w Münster, w Westfalii […].
Ojciec: przewodniczący sądu krajowego Ludwig E. Gerstein […].
Matka: Clara Gerstein, z d. Schmemann, zm. 1931.
Ożeniony od 1937 roku z Elfriede Bensch w Tybindze, Gartenstraße 24.
Troje dzieci: Arnulf — 5 lat, Adelheid — 3,5 roku, Olaf — 2 lata.
Działalność polityczna: aktywny zwolennik Brünninga2 i Stresemanna3. Od 1933 roku śledzony przez Gestapo z powodu chrześcijańskiej działalności skierowanej przeciw nazistowskiemu państwu. 2 maja 1933 wstąpienie do NSDAP, 2 października 1936 wykluczenie z NSDAP z powodu wrogiej państwu (religijnej) działalności na rzecz Kościoła Wyznającego[4]. Jednoczesne wydalenie ze służby państwowej w charakterze urzędnika. 30 stycznia 1935 z powodu zakłócenia partyjnej uroczystości w Teatrze Miejskim w Hagen (Westfalia) — przedstawienie dramatu Wittekind5 — publicznie pobity i zraniony. 27 października 1935 egzamin na asesora górniczego w Ministerstwie Gospodarki w Berlinie, wszystkie egzaminy z wyróżnieniem. Aż do aresztowania 27 września 1936 urzędnik państwowy Zarządu Kopalń Kraju Saary w Saarbrücken. Pierwsze aresztowanie spowodowane było wysyłką 8500 egzemplarzy antynazistowskiej broszury do wszystkich dyrektorów ministerialnych i wysokich urzędników wymiaru sprawiedliwości w Niemczech. Zgodnie z własnym życzeniem, studiowałem następnie medycynę w Niemieckim Instytucie Misji Lekarskiej. Możliwe było to dzięki mej ekonomicznej niezależności. Jako udziałowiec firmy Limon Fluhme & Co. w Düsseldorfie uzyskiwałem rocznie przeciętny dochód w wysokości 18.000 marek. Około jednej trzeciej dochodów wydawałem na urzeczywistnienie swych religijnych ideałów. Między innymi zleciłem druk około 25.000 religijnych broszur antynazistowskich, które rozsyłałem na własny koszt.
14 lipca 1938 nastąpiło moje powtórne aresztowanie z powodu działalności antypaństwowej oraz uwięzienie w obozie koncentracyjnym Welzheim6. Uprzednio byłem wielokrotnie napominany i przesłuchiwany przez Gestapo oraz otrzymałem zakaz publicznych wystąpień na terenie całej Rzeszy.
Kiedy dowiedziałem się o tym, że w Grafenecku, Hadamarze7 i innych miejscowościach zaczęto uśmiercać chorych psychicznie, postanowiłem za wszelką cenę podjąć próbę zajrzenia do tych pieców i komór, by dowiedzieć się, co się w nich dzieje. Motywował mnie szczególnie fakt, iż moja szwagierka — Bertha Ebeling — została uśmiercona w Hadamarze.
Karl Gerstein (brat Kurta):
20 lutego 1941 w Saarbrücken odbyło się złożenie do grobu urny z prochami mojej szwagierki; wziął w nim udział również mój brat Kurt. Okoliczności jej nagłej śmierci były dziwne. Listownie zawiadomiono matkę, że córka została przeniesiona z zakładu w Kraju Saary do Hadamaru, gdzie padła ofiarą epidemii; z higienicznych względów zwłoki zostały natychmiast spalone bez uprzedniego zapytania członków rodziny, a prochy przekazano do urzędu miejskiego w Saarbrücken, gdzie można je było odebrać. Chociaż wszyscy byliśmy zaskoczeni, nie wzbudziło to jednak żadnych naszych podejrzeń. Mój brat Kurt w drodze z cmentarza do domu wyjaśnił mi i mojej niczego niepodejrzewającej żonie, w czym rzecz. Nasze zdumienie wzrosło jeszcze bardziej, kiedy wyznał, że zamierza wstąpić do Waffen-SS. […] Muszę się przyznać, że nie potraktowaliśmy wówczas Kurta poważnie.
Pastor O. Wehr (odprawiający uroczystość żałobną):
Po pogrzebie […] opowiedział mi o swym postanowieniu: zamierzał sprawdzić, co kryje się za krążącymi pogłoskami o tych i innych zbrodniczych akcjach i faktach. Na moje zastrzeżenie, iż oznacza to wejście do obozu demonicznych sił, odpowiedział ze zdecydowaną pasją.
Kurt Gerstein (w Raporcie):
Dzięki poparciu dwóch urzędników Gestapo, rozpatrujących moje podanie, bez trudu udało mi się wstąpić do SS. Panowie ci uznali, że mój idealizm, który najwidoczniej budził ich podziw, powinien przysłużyć się sprawie nazizmu.
Pastor Kurt Rehling (cytując wypowiedź Gersteina ze spotkania w 1941 roku):
Jeśli pan usłyszy o mnie dziwne rzeczy, proszę nie myśleć, że stałem się kimś innym. […] Zgłosiłem się do SS i będę czasem mówił ich językiem. Czynię to z dwóch powodów. Nadejdzie upadek. Jest to absolutnie pewne. Nadejdzie Sąd Boży. W tym momencie ci zdesperowani ludzie bez sumienia będą zabijać tych wszystkich, których uznają za swych przeciwników. Wówczas nie pomoże żaden ruch oporu z zewnątrz. Pomóc będzie mógł tylko ktoś, kto zatai rozkazy albo przekaże je dalej zniekształcone. Tam teraz moje miejsce! Jest jeszcze jeden powód — jestem na tropie wielu zbrodni. Moja szwagierka została zabita w Hadamarze. Chcę wiedzieć, kto i na jakim szczeblu wydał rozkaz mordu!
Kurt Gerstein (w Raporcie):
10 marca 1941 wstąpiłem do SS. Zasadnicze szkolenie przeszedłem w Hamburgu-Langenhorn, w Arnhem w Holandii oraz w Oranienburgu. W Holandii natychmiast nawiązałem kontakt z tamtejszym ruchem oporu (inżynier Ubbink, Doesburg).
Kurt Gerstein (w liście do żony):
Muszę tu prowadzić dziwne życie. […] Często przypominam sobie Welzheim, bo wiele rzeczy jest tu rozpaczliwie podobnych. […] Mimo to nie żałuję, że tu jestem. Wzbogacenie spojrzenia, wewnętrzna jasność — wszystko to stało się nieskończenie wyraźniejsze. Często muszę myśleć o znanych słowach Nietzschego, które niejednokrotnie Ci cytowałem [Żyj niebezpiecznie!]. […] Rozpoznaję tutaj — bardziej niż dotychczas — co jest naprawdę istotne.
Arnhem, Holandia, 1941
H.J. Ubbink (uczestnik holenderskiego ruchu oporu):
Kiedy Kurt Gerstein zadzwonił do mnie w 1941 roku z Arnhem i zapytał, czy może mnie odwiedzić, chociaż ma na sobie mundur Waffen-SS, odpowiedziałem mu: „Ty zawsze!” — ponieważ znałem go zbyt dobrze, by nie wiedzieć, że nigdy dobrowolnie nie wstąpiłby do SS. […] Z tych rozmów zapamiętałem wyraziste wypowiedzi: „My musimy przegrać tę wojnę. Po stokroć lepszy byłby Wersal8 niż zwycięstwo tej bandy zbrodniarzy”.
Kurt Gerstein (w Raporcie):
Z powodu moich podwójnych studiów przyjęty zostałem do służby techniczno-medycznej i przydzielony do Głównego Urzędu Dowodzenia SS, grupy Waffen-SS ds. sanitarnych przy Instytucie Higieny. Szkolenie odbyłem na kursie z udziałem 40 lekarzy.
W służbie higienicznej mogłem samodzielnie decydować o swej pracy. Konstruowałem stacjonarne i obwoźne urządzenia do dezynfekcji na użytek wojska, obozów jenieckich i koncentracyjnych. Na tej płaszczyźnie miałem spore osiągnięcia i zyskałem sławę kogoś w rodzaju technicznego geniusza. Istotnie udało się w pewnym stopniu zahamować straszną falę tyfusu plamistego w obozach w roku 1941. W uznaniu moich osiągnięć zostałem wkrótce mianowany podporucznikiem, a potem porucznikiem. W okresie Bożego Narodzenia 1941 sąd, który wydał decyzję o wydaleniu mnie z NSDAP, powiadomiony został, że wstąpiłem do SS i zdobyłem tam wysoką pozycję. Rozpętała się poważna nagonka. Jednak dzięki moim osiągnięciom i cechom osobowości placówka służbowa zapewniła mi stosowną ochronę. W styczniu 1942 zostałem kierownikiem wydziału techniki zdrowotnej, a zarazem przejąłem ten sektor w urzędzie lekarskim Rzeszy w SS i policji. Pełniąc tę funkcję, zajmowałem się całą techniczną służbą dezynfekcyjną, włącznie z dezynfekcją silnie trującymi gazami.
8 czerwca 1942 odwiedził mnie w biurze nieznany mi sturmbahnführer SS, Günther z Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, Berlin W, Kurfürstenstraße. Günther pojawił się w cywilu. Zlecił mi nabycie 100 kg kwasu pruskiego9 na użytek ściśle tajnych zadań i przewiezienie go samochodem do nieznanej mi miejscowości, której nazwę znał tylko kierowca samochodu.
Kilka tygodni później udaliśmy się do Kolina koło Pragi. Domyślałem się, o co może chodzić w tym zadaniu, podjąłem się go jednak, ponieważ przypadek ów dawał mi możliwość wglądu w te sprawy, a do tego usilnie dążyłem. Ponadto byłem ekspertem w sprawach kwasu pruskiego, tak więc bez trudu mogłem pod byle pretekstem stwierdzić, że stał się on nie do użytku, ponieważ zaczął się rozkładać itp. i tym samym zapobiec jego użyciu do zabijania.
Wraz ze mną raczej przypadkowo pojechał prof. dr med. Pfannenstiel, obersturmbahnführer SS, ordynariusz ds. higieny na uniwersytecie w Marburgu nad Lahnem. Samochodem udaliśmy się do Lublina, gdzie oczekiwał nas gruppenführer SS Globocnik10. […] Globocnik powiedział, iż wszystko to jest w tej chwili jedną z najściślej tajnych spraw, w jakimś sensie najbardziej tajną. Kto zacznie o tym mówić, zostanie na miejscu rozstrzelany. Nie dalej jak wczoraj rozstrzelano dwóch gadulskich. Następnie oznajmił, że w tej chwili — było to 17 sierpnia 1942 — działają trzy ośrodki:
1. Bełżec, przy szosie i linii kolejowej Lublin–Lwów na przecięciu z rosyjską linią demarkacyjną. Najwyższa wydajność 15.000 osób dziennie.
2. Sobibór, również w Polsce, nie wiem jednak dokładnie gdzie. Najwyższa wydajność 20.000 osób dziennie.
3. Treblinka, 120 km na północny wschód od Warszawy. Najwyższa wydajność 25.000 osób dziennie.
W fazie przygotowań znajdował się wówczas Majdanek pod Lublinem.