If you’ve ever talked to somebody with two heads you know they know something you don’t.[1] Diane Arbus
Rodzina karłów i Żyd olbrzym, kobieta bez głowy i niemowlęta syjamskie z dwoma głowami, mężczyźni udający kobiety i mali chłopcy ubrani jak dorośli mężczyźni, bardzo chudy pan z dużym cylindrem na głowie i bardzo gruba kobieta z małym psem, grupa ludzi w papierowych maskach i człowiek tyłem-na-przód. Ci wszyscy ludzie zostali zgromadzeni w jednej przestrzeni i to nie na stronach powieści fantasy lub baśni braci Grimm. Choć właśnie jak baśń ta przestrzeń się otwiera- mglistym zdjęciem zamku w Disneylandzie, położonego nad stawem, po którym pływa biały łabędź. Ten dziwny, pół-magiczny świat znalazł swoje miejsce w pomieszczeniach budynku Martin Gropius Bau w Berlinie, w którym można obejrzeć obszerną retrospekcję prac jednej z najciekawszych fotografek zeszłego stulecia, Diane Arbus.
Wystawa w Martin Gropius Bau pokazuje zarówno najbardziej znane prace Arbus, jak i zdjęcia nigdy wcześniej nie publikowane. W kilku pierwszych pomieszczeniach zamieszczono ok. 200 fotografii artystki, a ostatnie dwa pokoje stanowią próbę odpowiedzenia na pytanie, które rodzi się w głowie podczas oglądania prac: kim była Diane Arbus? Jak żyła, jak pracowała? Co kryje się za poważnym, melancholijnym spojrzeniem, które kierowała w stronę obiektywu za każdym razem, kiedy robiła swój autoportret lub ktoś ją fotografował.
Kariera Diane Arbus rozpoczęła się od współpracy z mężem, Allanem. Na początku lat 50. para otworzyła studio i zajmowała się głównie fotografią modową. Być może już wówczas Diane czuła, że to nie „jej rzecz”, w czym później miały ją utwierdzić i wskazać własną drogę warsztaty pod okiem fotografki Lisette Model. Patricia Bosworth, autorka biografii Arbus, wspomina swoje pierwsze spotkanie z małżeństwem w ich studio, kiedy sama stawiała pierwsze kroki w świecie mody. Diane, bosa i uśmiechnięta, przywitała ją ucieszona, że Bosworth nie wygląda jak typowa modelka. „Właśnie dlatego cię zatrudniliśmy”- powiedziała.[2]
W latach 60. Diane rozstała się z mężem i zaczęła otrzymywać samodzielne zlecenia dla takich magazynów, jak Esquire, Harper’s Bazaar, Show, The London Sunday Times. Były to głównie portrety (m.in. James’a Browna, Marcela Duchampa, Jorge Luisa Borgesa, Susan Sontag) foto-reportaże i foto-eseje, do których czasem pisała również teksty.
Diane Arbus robiła zdjęcia ludziom spotkanym na ulicy, którzy przyciągali wzrok dziwacznym wyglądem, wyzywającym strojem, mocnym, teatralnym makijażem, melancholijnym urokiem lub intrygującą brzydotą. Poszukiwała również bohaterów swoich foto-opowieści przez ogłoszenia. Nudystów, połykaczy ognia, transwestytów, niewidomych, karłów i wielkoludów, bliźniaczek, trojaczek i supergwiazd okolicznych spelun.
Diane, urodzona w rodzinie żydowskich potentatów futrowych, wychowywana jak osiemnastowieczna księżniczka, której francuska niania zabraniała podczas zabawy z rodzeństwem ściągać białe rękawiczki, jako dorosła kobieta wchodziła do mieszkań w nowojorskich gettach, do obskurnych pokoi hotelowych, cyrkowych namiotów, na zaplecza barów tabel-dance i na spotkania amerykańskich nazistów. Oglądała obcych ludzi w najbardziej intymnych relacjach z rodziną, kochankami, z narcystycznym odbiciem w lustrze garderoby. Była odważna, a nawet, jeśli czuła niepokój, brała górę ciekawość i przekonanie, że jeśli nie zrobi tych zdjęć, ludzie pewnych rzeczy nigdy nie zobaczą. W sierpniu 1970 roku zdjęcie Arbus Miss Mary King and her dog, Troubles otrzymało nagrodę od American Society of Magazine Photographers za: „ukazanie prawdy w znalezionej osobie, która mogłaby nie zostać dostrzeżona, przez mniej spostrzegawczych”.
Fascynacja Arbus różnorodnością ludzi towarzyszyła jej już od lat szkolnych. W eseju na temat Platona, kilkunastoletnia Diane pisze:
Individuals all different, all wanting different things, all loving different things, all looking different. Everything that has been on earth has been different from any other thing. That is what I love: the differencess, the uniqueness of all things and the importance of life… (…).[3]
Arbus interesowały wszelkiego rodzaju mniejszości, grupy ludzi od urodzenia naznaczonych cechą, która ich „wyróżniała”, skazywała na bycie „innym”, na życie z traumą. Jednym z projektów, który najbardziej ją ekscytował było sfotografowanie mieszkańców domu dla upośledzonych umysłowo podczas obchodów Halloween (Untitled 1970-71). W notatkach z dnia sesji Arbus pisze o zrobionych zdjęciach z czułością, zachwycona światłem i liryzmem, jakie udało jej się wydobyć. Kilka postaci stoi w polu w strojach z prześcieradeł i papierowych maskach. Za nimi kryją się twarze naznaczone chorobą. Niektórzy krytycy zarzucali Diane epatowanie brzydotą i zwyrodnieniem; Susan Sontag oskarżała Arbus w swoim zbiorze esejów O fotografii o „okrutne eksploatowanie” pozujących jej osób. Ale postacie na zdjęciach Arbus nie wydają się być naginane do ram wyobraźni fotografki. Nie wydaje się również, by Arbus dominowała nad nimi, wykorzystywała ich słabość. Wyglądają, jakby czuły się swobodnie w jej obecności, jakby mogły w jej obiektywie być w pełni sobą i pokazać pewną, być może czasami „brzydką”, prawdę.