W grudniu 2011 w CSW Elektrownia w Radomiu odbył się V Festiwal im. Jerzego Buszy. Organizatorów należy podziwiać na konsekwentne działania odwołujące się do poglądów i przyjaźni Buszy – zmarłego w 1997 roku wybitnego polskiego krytyka. Na uwagę zasługuje przede wszystkim wystawę Andrzeja Różyckiego, Michała Kokota i Adama Rzepeckiego, która wyrażała prześmiewczy styl „neosocsurdada” (określenie Andrzeja Kwietniewskiego na twórczość z lat 80. z kręgu Kultury Zrzuty), wywodzący się jeszcze z lat 60., z czasów grupy Zero 61, do której należeli Różycki i Kokot. W przypadku Różyckiego ironia wobec świata, rzeczywistości politycznej i siebie łączy się jego sakralizacją, co jest wyjątkowe w sztuce polskiej. Przy okazji, po raz kolejny, zwracam uwagę na osobę Różyckiego – jednego z najważniejszych fotografów polskich po II wojnie światowej, który w 2011 miał dwie duże wystawy indywidualne, jedną w MGS w Łodzi, drugą w Wozowni w Toruniu.
Inny mały pokaz – Be_Constructive w Galerii Bałuckiej w Łodzi był przykładem, że trudne wystawy problemowe można organizować niewielkim kosztem finansowym. Ekspozycja na temat konstrukcji i destrukcji w procesie twórczym, łączyła zainteresowania teoretyczne z ukazywaniem intermedialnych przejawów znanych i mniej znanych młodych artystów (Konrad Smoleński, Keymo, Justyna Koeke, Laura Pawela).
Polska na świecie
Można wymienić wiele wystaw, ale tak naprawdę tylko niektóre mają znaczenie światowe. Do nich należy przede wszystkim ekspozycja Alina Szapocznikow. Sculpture Undone 1955-1972 (kuratorki: Elena Filipovic i Joanna Mytkowska, Centrum Sztuki Współczesnej WIELS, Bruksela). Był to prawdziwy sukces, o czym świadczyła okładka z listopadowego numeru „Artforum” – oczywiście z pracą polskiej artystki, której twórczości nie wypromowali ani Pierre Restany, choć tego pragnął, ani łódzkie Muzeum Sztuki, w osobie Ryszarda Stanisławskiego. Być może prace z lat 60., z ich chorobliwą i obsesyjną seksualnością, czasami o znaczeniu artystycznej pornograficzności, lecz bardziej o tradycji surrealistycznej niż Nowego Realizmu, znajdą swe miejsce światowym dziedzictwie sztuki. Wielka ekspozycja Obok. Niemcy – Polska. 1000 lat sąsiedztwa (w świetnym miejscu, czyli w Martin Gropius Bau w Berlinie, kurator Anda Rottenberg) była chyba wystawą zbyt historyczną, ukierunkowaną na dialog polityczny (św. Wojciech, Mikołaj Kopernik, Andrzej Wajda) i opierającą się na znanych obiektach (Wit Stwosz), aby mogła coś nowego ukazać w kwestii sztuki czy relacji artystycznych, które w tej materii są dobrze rozpoznane. Ale jeśli prawdą jest honorarium kuratorskie podane przez galerię Browarną [2], to mamy do czynienia nie tylko z nadużyciem finansowym, ale i z coraz powszechniejszym zjawiskiem kuratorskim [3]. Wystawa w Berlinie kosztowała krocie – po milionie euro – Polskę i Niemcy. Tylko że nasz potencjał finansowy jest, w porównaniu z zasobami naszych sąsiadów, więcej niż skromny.
Na pokazie Live to Tape. The Mike Steiner Collection at Hamburger Bahnhof w Berlinie można było zobaczyć pracę wideo Wojciecha Bruszewskiego, obok światowych twórców, jak Marina Abramović, Valie Export, Jochen Gerz czy Ulrike Rosenbach. A kto w Polsce ceni prace Bruszewskiego? Artysty wcale nie mniej wartościowego, niż np. Edward Krasiński, któremu non stop organizuje się wystawy i sprzedaje prace do renomowanych kolekcji?
Rafał Milach opublikował album fotograficzny pt. 7 pokoi, poświęcony swym podróżom do Rosji. Jego wydanie przez znaną wiedeńską Anzenberger Gallery okazało się bardzo dużym sukcesem dla polskiego fotografa. Wydawnictwo podejmuje temat niełatwy, bo dotyczący najnowszego oblicza Rosji, bardzo często eksplorowanego przez fotografów zarówno ze Wschodu, jak i Zachodu. Wizja Milacha jest bardziej nostalgiczno-romantyczna (obecnie modny jest quasi-romantyczny nurt) niż krytyczna, jak u np. Borisa Mikhailova czy Olega Kuliga. Sam album można kupić za nieduże pieniądze w Wiedniu i za dużo większe w Polsce.
I kolejny sukces fotograficzny – tym razem Tomasza Sobieraja z Łodzi. Jego poetycki cykl Obiekty banalne, wykonany za pomocą wielokrotnej ekspozycji, pokazany został na dużym i ważnym, ukierunkowanym na fotografię z Tajwanu, festiwalu Fotoseptiembre USA – SAFOTO. Prace Sobieraja są pierwszymi z Polski, pokazanymi na tej międzynarodowej imprezie.
Duże i małe – galerie
Jedną z najważniejszych wystaw w Polsce była duża wystawa Giberta & George’a w gdańskiej Łaźni, z wydanym monograficznym albumem. Ich postawa określana jako „freaks” może budzić powątpiewanie i przypomina nawet postawę Łodzi Kaliskiej z lat 80. Nie można artystom odmówić konsekwencji oraz jedynej w swoim rodzaju profesjonalizmu w rozwijaniu swej coraz bardziej barwnej ornamentyki świata, dotyczącej ludzi i miejsca, w którym żyją. Ironizują, a może nawet kpią z poczucia angielskości, dżentelmeństwa, ale swe artystyczne bluźnierstwa ubierają w niezwykłą zmaterializowaną dekoracyjność, która swego czasu, jak sądzę, wpłynęła na ukształtowanie fotograficznego stylu Zofii Kulik w końcu lat 80.
W łódzkim Atlasie Sztuki na wyróżnienie zasługuje ostatnia wystawa WYbór ObRAZ + Nihil Negativum Twożywa – grupy, która chciała przełamać sztampowy styl polskiego bilbordu i plakatu. Bardzo interesujący był także pokaz Anny Konik Strach i Zauroczenie ze względu na ukazanie problemu otarcia się o śmierć. Odnotujmy jeszcze ciekawą wystawę Alexey Titarenko Fotografia (1986-2010), jednej z nielicznych ważnych z jubileuszowego 10. Festiwalu Fotografii w Łodzi. Można tu wymienić także pokaz w galerii FF Andrzeja J. Lecha i wydany przy okazji katalog na temat jego pracy twórczej od ok. 1979 roku.
Stosunkowo dużo ważnych wystaw odbyło się w Arsenale w Białymstoku. Wymienię niektóre z nich: Why do you resist? Forms of Resistance in Contemporary art, Podróż na Wschód i narcystyczno-erotyczny projekt pt. MAURYCY GOMULICKI – Kwiat paproci. Szczególne znaczenie miała duża ekspozycja Podróż na Wschód, a dotyczyła artystycznej i społecznej kondycji po upadku komunizmu z Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Ukrainy. Zaprezentowano szereg intrygujących prac, takich twórców, jak: Elene Rakviashvili, Sabina Shikhlinskaya, Vahram Aghasyan, Stas Volyazlovsky odkrywających lub maskujących traumę po upadku totalitarnego systemu.
Efekt pasażu był dużą wystawą zbiorową przygotowaną przez Romana Lewandowskiego i Grażynę Tereszkiewicz pokazaną w Otwartej Pracownia w Krakowie, w Muzeum Górnośląskim w Bytomiu, w Bałtyckiej Galerii Sztuki Współczesnej w Słupsku i w galerii Stefa A w Krakowie. Być może główny motyw jest trochę nieaktualny czy zbyt pop-kulturalny, ale interesujący był tu dla mnie zestaw artystów oraz ich poszczególne prace, np.: Joanny Rzepki, Andrzeja Tobisa, Małgorzaty Wielek-Mandreli, (która jest dla mnie wybitnie zdolną malarką), Zorki Wollny, Joanny Wowrzeczki. Z innych wystaw w krakowskiej galerii Strefa A wymienić można pokaz Magdy Hueckel, performance Izy Chamczyk oraz wystawę malarstwa wspomnianej już Julii Curyło.
- Andrzej Biernacki w poście pt (Ban) Knoty z szopy narodowej, http://galeriabrowarna.blogspot.com/ 27.09.11 pisał: Za usługę zażądała ponad 90 tysięcy PLN i jako jedyny oferent, została “zamówiona” do wykonania przedmiotowego zadania.(uzupełnienie: ostateczna wartość usługi firmy ROT ART, Andy Rottenberg, ustalona w kolejnym przetargu z dn.17 stycznia 2011, liczba ofert: 1, wyniosła 222 tysiące PLN)”. Data dostępu 20.02.12 [http://galeriabrowarna.blogspot.com/2011/09/ban-knoty-z-szopy-narodowej.html]↵
- M. Bielesz, Na kulturze da się zarobić? Da się i to całkiem sporo!, „Gazeta.pl. Lublin”, 01.02.2012. http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,69005,11065342,Na_kulturze_da_sie_zarobic__Da_sie_i_to_calkiem_sporo_.html [data dostępu 13.02.2012].↵
3 comments
Zgadzam się z wieloma ocenami sytuacji sztuki w Polsce, zawartymi w artykule, ale utożsamianie muzeum z galerią to mylenie pojęć. Proszę sprawdzić statuty Muzeów Narodowych – działalność wystawiennicza jest tam zwykle na 5 – 6 miejscu, po gromadzeniu zbiorów, inwentaryzowaniu, działalności naukowej, badawczej i edukacyjnej, przechowywaniu zbiorów i ich konserwacji. Muzeum jest przede wszystkim placówką naukową o rozbudowanych zadaniach, stąd taka liczba zatrudnionych w nim pracowników. Na ilość wystaw nigdy nie wygra z galerią, zajmującą się przede wszystkim organizowaniem wystaw. Porównujmy muzea z muzeami, galerie z galeriami.
Pozdrawiam –
Waldemar Wojciechowski
Nigdzie nie utożsamiałem galerii, w tym prywatnych, z muzeami narodowymi. Natomiast zwracam uwagę na na ilość i znaczenie wystaw, jakie oferuje się publiczności, np. Muzeum Narodowe w Krakowie czy w Gdańsku. Tak naprawdę to nie mamy dostępu do wielu danych, np. o konserwacji obiektów, i jakie są to koszty. Były dyrektor Muzeum Narodowego w W-wie prof. P. Piotrowski pragnął zmienić de facto ograniczyć właśnie Dział Konserwacji. Jak się to skończyło, wszyscy wiemy.
W artykule zaproponował Pan porównanie ilości wystaw w dużym Muzeum Narodowym z dowolnie wybranym niemieckim czy austriackim Kunsthalle… Owe Kunsthalle to właśnie galerie sztuki współczesnej, czasem posiadające własne kolekcje, niektóre wspierane przez lokalne Kunstverein – towarzystwa artystów, miłośników i kolekcjonerów sztuki. W tym momencie należałoby porównać budżety wystawiennicze tych instytucji; finansów przeznaczonych w Muzeach Narodowych na utrzymanie budynków, zbiorów czy na wynagrodzenia nie można przeznaczyć na organizację wystaw. Przypominam, że to Państwo jako założyciel Muzeum Narodowego nakłada na nie rozliczne obowiązki i zapewnia finansowanie ich wypełniania. Można oczywiście dyskutować nad zakresem zadań Muzeum (tu właśnie przydaje się przykład prof. Piotra Piotrowskiego), ale dopóki nie zmienią się wymagania państwa, nie zmienią się też liczby pokazywanych wystaw, bo budżety na nie przeznaczane są żałośnie skromne.
Comments are closed.