Araya wędrowała z wózkiem, na którym umieściła ciężkie, solne buty i sól wielicką, z której tworzyła napisy, pozostawiając po sobie sypki meldunek. W miejscach istotnych dla świętej, ubierała solne obuwie, które swoją formą przypominały półkule. „Stojąc w nich narażona była na upadek, jej ciało kołysało się, musiała szczególnie uważać, aby nie stracić równowagi. Jej materialne, wrażliwe na każdą zmienną otoczenia ciało znajdowało się w sytuacji braku stabilności i stałości”[5] – słusznie zauważa Agnieszka Kwiecień.
Nawiązaniem do tego ostatniego problemu stały się obecne na wystawie „Stopy z soli”(2011), wykute na kształt stóp artystki, połączone ze sobą grubym łańcuchem. W tym przypadku Araya odwołuje się do symboliki protezy, czyli pewnego rodzaju fantomu realnego przedmiotu, który został w jakiś sposób utracony. Owa proteza, która ma zastępować w tym przypadku stopy umożliwia chodzenie, chociaż skutecznie je utrudnia swoim ciężarem, stając się wyrafinowanym narzędziem tortur, jak zauważa Krzysztof Siatka w tekście towarzyszącym wystawie. Artystka zawieszała je sobie na szyję i podczas upalnych, rzymskich dni odwiedzała miejsca, które wiązały się z jej emigracyjnymi doświadczeniami. Obrazuje je film „Stopy z soli: Passeggiate Romane” (2011). Szkoła języka włoskiego dla obcokrajowców, plac św. Piotra, kościół Quo Vadis, obóz dla uchodźców czy mieszkanie swoich pierwszych pracodawców to jedne z wielu z nich. Ta symboliczna realizacja może stać się także bezpośrednim odniesieniem do sytuacji utraty domu, co zmusza do wyjazdu, niekończących się podróży i poszukiwania na nowo oswojonej przestrzeni. Każde nowe miejsce staje się protezą tego utraconego. Temat ten wielokrotnie był eksploatowany przez sztukę współczesną, między innymi przez Sejlę Kamerić. W swoim projekcie „Homesick”(2001) artystka stworzyła nalepki ze strzałkami wskazującymi jeden kierunek – Sarajewo. Umieszczała je w różnych miejscach na świecie, między innymi w Berlinie, Mediolanie, Tokio czy Paryżu. Symboliczny drogowskaz wyraża głęboką tęsknotę Kamerić za Bośnią, którą musiała opuścić w trakcie wojny. Jej realizacja miała intymny związek z chorobą emigracji, wywołującą wielką tęsknotę za miejscem, do którego już nie można powrócić. Wraz z jego utratą wiąże się brak poczucia bezpieczeństwa, swojskości, ponieważ dom w nowym miejscu zawsze będzie jedynie kopią tego, którego nam podświadomie brakuje[6]. Innymi słowy, emigracja jest jak ból fantomowy, który lubi powracać, pomimo protezy w postaci nowego miejsca czy inspirujących podróży.
Kolejną ciekawą realizacją artystki jest film „Spis” (2011). Araya prezentuje w nim kolekcję ważnych przedmiotów, które pomimo nieustannych przeprowadzek zawsze jej towarzyszyły. Nadgryziona zębem czasu sukienka, tubki z farbami, pierścień, banknot jednodolarowy, skrzypce, krzyżyk czy słownik języka włoskiego, będący prezentem od rzymskiej przyjaciółki to jedne z jej ulubionych pamiątek. Artystka raz po raz zmieniając miejsce zamieszkania oswajała dzięki nim nie-swoją przestrzeń. Przeciwwagą do tej prywatnej kolekcji stają się sfotografowane atrybuty św. Kingi – krzyż z jej diademów czy XIII-wieczne przedmioty z Klasztoru Sióstr Klarysek w Starym Sączu. W ten sposób narracje cały czas się ze sobą splatają, tworząc jedną, spójną całość. W pokazie slajdów „Pocztówki z Węgier” (2011), artystka prezentuje widzom swoje pamiątki z węgierskiej podróży, który stanowi kontynuację filmu „Spacerując po Ostrzyhomiu” (2012) będący dalszym, filmowym zapisem wędrówki tropem św. Kingi. Artystka dokumentuje dokładnie każdy etap, nawet zwykły kupiony bilet, tylko po to, aby nie zapomnieć. Ten rodzaj fotograficzno-filmowej mnemotechniki jest niesłychanie przekonujący, podobnie jak i cała wystawa.
Kinga Araya w swoich realizacjach koncentruje się na zawieszeniu w stanie „pomiędzy”, czyli w sytuacji, w której ludzka jednostka dryfuje od miejsca do miejsca, od kultury do kultury, od języka do języka, poszukując gdzieś samego siebie. Artystka kładzie szczególny nacisk na motyw ruchu, spacerowania i rozmowy. To dzięki tym działaniom można nawiązać metafizyczny dialog z rzeczywistością, w jakimkolwiek miejscu na świecie. Bariery istnieją, ale trzeba mieć odwagę, by móc próbować je przełamać. Nie mogą się one stać kolejną protezą, przysłowiową kulą u nogi, która uniemożliwi swobodną aktywność. Araya splatając swoją biografię z losem świętej Kingi próbuje oswajać własną tożsamość, która cały czas jest w drodze, nigdzie nie mogąc zagrzać na dłużej miejsca. Nieustannie podąża do nowego stanu, który można uchwycić jedynie podczas spokojnego, leniwego spaceru. To się artystce niewątpliwie udało. Poprzez swoje realizacje stworzyła nowy rodzaj tożsamości, pewien gatunek driftera, posługując się terminologią Erica Cohena, który wykorzystuje instrument drogi w celu odświeżenia własnego spojrzenia i zamrożenia czasu, w którym niczego nie ma na zawsze.