Spacer wydaje się być czynnością oczywistą. Relaksuje, wpływa dobrze na kondycję organizmu, poprawia nastrój i dostarcza dużej dawki przyjemności, zwłaszcza podczas pięknej pogody. Jednakże spacerowanie to nie tylko uczta dla ciała. Francuski myśliciel Christophe Lamoure zwraca uwagę na filozoficzny i medytacyjny wymiar tego rodzaju aktywności. „Podczas spaceru myśli całe ciało” – zauważa, porównując marsz do przepływu refleksji[1]. „Maszerowanie to stawianie kroku za krokiem, myślenie to pojawianie się jednego wątku za drugim”- podkreśla myśliciel, którego osobiste wędrówki skłoniły do napisania książki „Mała filozofia maszerowania”, niedostępnej niestety w Polsce.
Jak słusznie przypomina Barbara Grabowska, Kartezjusz porównywał filozofowanie do spaceru po lesie, Martin Heidegger mówił o myśleniu jako o drogach, które wiodą donikąd, a Karl Jaspers twierdził, że filozofowanie to bycie w drodze[2]. Nie jest ważny cel wędrówki, ale bycie w ciągłym ruchu, w podróży. Tak postępuje również flâneur, miejski włóczęga, który przemierza pozornie bez celu i przyczyny gwarne ulice miasta w poszukiwaniu wrażeń. Walter Benjamin umieścił postać miejskiego wędrowca w kontekście intelektualisty, który swobodnie dryfuje, studiując bez pośpiechu szybko przemykające twarze oraz miejskie przestrzenie, stanowiące dla niego pewnego rodzaju tekst: źródło twórczości kulturowej[3]. Kinga Araya, której wystawę „Walking with Kinga” można właśnie oglądać w krakowskim Bunkrze Sztuki, za cel swoich dalekich podróży i miejskich spacerów obrała odnalezienie własnej tożsamości, dokonując inwentaryzacji subtelnie rozproszonych wspomnień. Artystka w swoim projekcie porusza niesłychaną ilość wątków i narracji, co sprawia, że ekspozycja nabiera charakteru subiektywnej autobiografii – niezwykle ciekawej, osobistej i naznaczonej życiem na obczyźnie. Araya będąc na akademickiej wycieczce we Włoszech, podjęła spontaniczną decyzję, aby nie wsiadać do powrotnego autokaru do Polski. Od tego momentu zaczęła zmieniać miejsca pobytu – z Rzymu trafiła do Kanady, potem do Stanów Zjednoczonych, a później powróciła do Włoch, gdzie aktualnie mieszka i pracuje.
Punktem wyjścia dla artystycznego przedsięwzięcia Arayi staje się postać świętej Kingi, której jest imienniczką. Według słowiańskich legend, w rytuale nadawania imienia tkwi samospełniająca się przepowiednia. Spoglądając równolegle na losy Arayi i św. Kingi, można zauważyć, że istnieje bardzo wiele podobieństw. Podążając śladami świętej, artystka wyrusza w podróż, która staje się kluczem do zrozumienia samej siebie. I nie jest to na pewno podróż sentymentalna. To raczej wyprawa inicjacyjna, w której jednostka, jak pisze Ewa Domańska, próbuje odnaleźć siebie w „innym”, na przykład w tubylcu, człowieku w przeszłości. „Obcując z nim(…)odkrywa swoje prawdziwe ja(…)W ten sposób oba podmioty współuczestniczą we wzajemnym stawaniu się”[4] – podkreśla Domańska. Prezentowane na wystawie realizacje świetnie wpisują się w tą definicję. Artystka łączy swoją biografię z historią świętej Kingi tworząc spójną, wielowątkową opowieść, utkaną między innymi z symbolicznych wędrówek w miejsca, w których była obecna święta.
Święta Kinga była inicjatorką wydobycia soli kamiennej w Polsce, którą znaleziono w Wieliczce i Bochni. Jak głosi legenda, poprosiła swojego ojca, aby w posagu podarował jej tylko sól, ponieważ złoto i kosztowności okupione są ludzkim cierpieniem. Sól stała się potem znakiem firmowym świętej, która często zmieniała miejsca swojego pobytu. Słonych, jak i emigracyjnych nawiązań w „Walking with Kinga” można odnaleźć bardzo wiele. „Salty walk”(2011) to filmowy zapis krakowskiego spaceru artystki tropem świętej Kingi. Araya udała się w miejsca bezpośrednio kojarzone ze świętą, między innymi pod kościół Franciszkanów, gdzie został pochowany Bolesław Wstydliwy, mąż królowej soli.