Postępujący w ostatnich dwóch dekadach rozwój nowych technologii to rewolucja w dostępie do informacji, a tym samym dynamiczny rozwój mediów. Jaką rolę odgrywają dzisiaj media w kształtowaniu kultury?
Niestety jest to rola przytłaczająca. Najwyraźniej nie dorośliśmy do takiego natłoku informacji i jestem tu bardzo krytycznym i pesymistycznym obserwatorem. Nie mam telewizora, wiedzę czerpię z dwóch ostro konkurujących dzienników polskich, jednego lewicowego angielskiego, jednego prawicowego włoskiego oraz z polskiego portalu dla niespecjalnie wyrobionych nastolatków. Co najśmieszniejsze: to ten durny portal daje mi najbardziej pluralistyczną wypowiedź, z chamskich i infantylnych wpisów i komentarzy mogę wyciągnąć jakąś średnią – podczas gdy uważające się za opiniotwórcze gazety po prostu sprzedają mi komfort niesłyszenia argumentów konkurencyjnej redakcji. Nie-spostrzegawczość lub zafiksowanie na manipulacji, kompleksach, zleceniach polityczno-światopoglądowych psują kulturę, nie zdążam pójść do kina na polski film, żeby jakiś nadgorliwiec nie przypisał mu łatki nasz albo ich. Komfortem jest festiwal Camerimage: tam po prostu oceniamy warsztat, scenografię, światło, dźwięk, mimikę. Takie tam nudne rzeczy, którymi na szczęście nastawione na oglądalność media się nie interesują.
W jaki sposób w ciągu ostatnich lat zmieniło się postrzeganie designu przez odbiorcę? Czy nowe technologie pozytywnie wpływają na jego odbiór, czy też stanowią zagrożenie?
Znowu nie odpowiem dosłownie. Design jest narzędziem sprzedaży. To szalenie ważna informacja, mam wrażenie, że nieznana konsumentom. My was wkręcamy, a wy nam płaćcie.
Wszystko zależy od zaufania do projektanta. Wiem o co najmniej jednej firmie, która zapłaciła za projekt Kaniewskiego – choć ja o tym nie miałem pojęcia (jakaś firma podszyła się pod moją markę). Nieuczciwa firma poszła na skróty, licząc, że się nie wyda, klient poszedł na skróty, nie sprawdzając, czy to robił prawdziwy Janusz Kaniewski. A to tak nie działa. Do głupiej szklanki Żywca zrobiłem w ciągu trzech lat ze dwieście rysunków. Bez tego nie wiedziałbym, czy to pociągnie sprzedaż producenta czy nie. Dopiero teraz wiem, że ta szklanka jest dobra.
Nowe technologie to tylko inny sposób narysowania odpowiedzi na potrzebę. Zaufanie, lojalność, poświęcony czas, doświadczenia, dobry produkt interesują projektanta i odbiorcę.
Rozwój nowych technologii to także istotne zmiany w podejściu samych artystów do sztuki. Czy dostrzega Pan owe zmiany w swojej pracy?
Polski rynek wydoroślał, tak po prostu jest taki jak włoski czy niemiecki. Nowe technologie to po prostu nasz warsztat pracy, bardzo lubię coś, co nazywam technologiczną prowokacją: projektowanie z materiałów, które trzeba dopiero wynaleźć. To fajne, ale też oczywiste. I cieszy mnie praca z młodymi szesnasto-siedemnastoletnimi stażystami, którzy tę wiedzę, duch odkrywczości mają już we krwi, bez egzaltacji tylko z pomysłem.
W jaki sposób, Pana zdaniem, rozwój nowych technologii wpłynął na obecną kondycję polskiej kultury?
Część twórców się pogubiła: mam wrażenie, że autorzy i widzowie wielu polskich komedii romantycznych i seriali nadal siedzi z rozdziawioną buzią, jacy to jesteśmy światowi, bogaci – te wszystkie wieżowce, kabriolety i meble z drogiego sklepu. Część twórców wzięła się do roboty (tu chciałbym widzieć siebie): zasuwamy, pracujemy w całej Europie, robimy markę Made in Poland. Część twórców będzie elitą wynalazców: dzięki wspomnianej przeze mnie umiejętności polscy studenci robią pojazdy marsjańskie, pracują dla NASA, tworzą wizje miast przyszłości. Jeszcze żaden z młodych twórców nie stworzył polskiej szkoły artystycznej, zawodowej, na światową skalę, a już czujemy na plecach oddech młodych projektantów rosyjskich i ukraińskich.
Czego w dzisiejszych czasach najbardziej potrzebuje polski design?
Edukacji od dziecka. Czarno na białym: McDonalds, Barbie, kreskówki, gry komputerowe, gadżety z filmów, centra handlowe, prezenty kupowane w Biedronce, telewizyjne programy o tańczeniu i gotowaniu, drogie prezenty na Komunię – to równia pochyła prowadząca nasze dziecko do slumsów, a nas samych, za trzydzieści lat kiedy nie będziemy mieli nic do gadania – do przytułku, bo muminek z dysleksją przegra nas w konkurencji z rówieśnikami. Polski design powinien rozstać się z wyszywanymi w modne wzory filcowymi torebkami i zająć się mądrym rozwiązywaniem problemów i zarabianiem na tym.
Jakie wyzwania stoją przed designem na najbliższe lata?
Odpowiadanie na pytania, które nie zostały jeszcze postawione.
Dziękuję za rozmowę.