„Tarnów, Tarnów”
Zacznijmy od miejsca, o którym Kantor nigdy nie pisał. Znajdujemy się na rynku w Tarnowie. Stoimy przed renesansowym ratuszem, landmarkiem miasta. Z całą pewnością oglądał go również Kantor – wielokrotnie i z różnych perspektyw. To dobre miejsce żeby wspomnieć o głębokim szacunku jakim czołowy artysta awangardy darzył przeszłość. Świadczą o tym nie tylko sławne klisze pamięci ale także cytaty malarskie i wypowiedzi. W jednej z kamienic przy rynku znajduje się Muzeum Okręgowe. W magazynach tego muzeum znajdują się natomiast trzy oleje na płótnie i dwie tempery na papierze, których Kantor w Tarnowie nie namalował. Rysunki do spektaklu „Powrót Odysa” , abstrakcje geometryczne powstałe krótko po wojnie, kiedy trudno było się zdobyć na solidną konstrukcję oraz „Odwrócona postać” czyli chłopiec sklejony nie tak jak powinien, trochę jak u Wróblewskiego.
Kierujemy się kilka kroków na zachód, stoimy na skrzyżowaniu ulicy Wałowej i Krakowskiej. Tadeusz Kantor wspomina, że chodząc zatłoczoną ulicą Krakowską, jedną z głównych ulic miasta, często myślał o stworzeniu ruchomego obrazu. Miejsce, w którym stoimy jest dobrym punktem obserwacyjnym. Widać stąd wieże kościoła Świętej Rodziny, które zostały wzniesione dekadę przed przyjściem na świat artysty. Na jednym z przystanków autobusowych w okolicy tego kościoła, stała kilka lat temu ławka z „Umarłej klasy”, która w zastępstwie plakatu zapraszała na spektakl.
Idziemy wzdłuż ulicy Wałowej, po zejściu ze schodów stajemy przez I Liceum Ogólnokształcącym (za czasów Kantora było to Gimnazjum). Odwróćmy się na chwilę do tyłu i rzućmy okiem na wieżę katedry widoczną zza kamienic. Córka Tadeusza Kantora, Dorota Krakowska, stojąc w tym miejscu, powiedziała, że taki widok musiał na ojcu robić wrażenie. Wspomniała również, że otoczenie bezwzględnie kształtuje człowieka. Wróćmy jednak do szkoły. Głównym celem tej placówki był filologiczno-klasyczny kierunek kształcenia. Przeglądając tzw. katalogi klasowe oraz świadectwo dojrzałości Kantora znajdujące się w Archiwum Państwowym w Tarnowie, dokumenty monotonne, bo wypełnione skrótami „bdb” i rzadziej „db”, nie ma wątpliwości, że był uczniem wybitnym i pracowitym, całkowicie zaangażowanym. Wszystkie te cechy określają również jego postawę wobec późniejszej twórczości artystycznej. Warto w tym miejscu wspomnieć historię o obrazie, który Kantor namalował w czasie nauki w Gimnazjum. Miała być to praca inspirowana symbolizmem Malczewskiego, przedstawiająca śmierć w całunie na tle pojazdu. Obraz ten spodobał się matematykowi Kantora Józefowi Salibillowi, dlatego młody artysta podarował mu go w prezencie. Po wojnie ślad po matematyku, a co za tym idzie, również za „śmiercią w całunie”, zaginął. Wspomnijmy jeszcze o pierwszych scenografiach zaprojektowanych i wykonanych przez Kantora z okazji dwudziestopięciolecia śmierci Stanisława Wyspiańskiego. Scenografia do III aktu Wyzwolenia oraz do IV aktu Akropolis, powstawały podobno pod silnym wpływem Pronaszki.
Kantor wraca do parku
Spacer po mieście śladami Tadeusza Kantora mógłby trwać dłużej, przenieśmy się już jednak do pobliskiego Parku Strzeleckiego, a konkretnie do neogotyckiego pałacu, w którym na początku maja tego roku, swoją działalność zainaugurowała Galeria Miejska BWA. Pierwsza wystawa w nowej siedzibie galerii została zadedykowana postaci Tadeusza Kantora, a konkretnie ośmiu latom z jego biografii. To jest właśnie ta luka między mitycznym Wielopolem Skrzyńskim, a Krakowem, z którym artysta związał się na resztę swojego życia. Luka obejmująca lata 1924 – 1933. Jak więc taka wystawa powinna wyglądać? Prace, które wtedy powstały znamy tylko ze wspomnień, z opisów, nie istnieją reprodukcje. Świadectwo maturalne, pocztówka z kolekcji Kantora przedstawiająca „Gimnazyum męzkie”, zdjęcie małego Tadeusza w mundurku oraz zdjęcie z trzydniowej wycieczki w Tatry z 1930 roku nie wystarczają na stworzenie wystawy historycznej.
Ze wspomnień Tadeusza Kantora: Tarnów był starym miastem z piękną katedrą gotycką, zabytkami, najpiękniejszą w Polsce synagogą, wieloma gimnazjami o kilkuwiekowej tradycji. Z końcem moich studiów gimnazjalnych datują się moje pierwsze próby malarskie pod wpływem symbolizmu. Postanowiłem zostać malarzem. Ostatnie zdanie tej wypowiedzi nadaje miastu większe znaczenie w biografii artysty niż wszelkie zachowane archiwalia. Stąd też tytuł i koncepcja wystawy „Jak się staje, kim się jest”, która podejmuje temat młodości, budowania swojej tożsamości oraz momentu, w którym pierwsze doświadczenia zaczynają tworzyć dojrzałą jednostkę.
Przestrzeń wystawy jest gęsta. Można ją porównać do graciarni, ale nie ma to w tym wypadku pejoratywnego znaczenia. Jest to graciarnia kantorowska, w której różne nieoczywiste przedmioty oraz przedmioty powszechne, zyskują wyższą rangę i nowe znaczenia.
Wystawa. Kantor w procentach
„Kompozycja przestrzenna dla Tadeusza Kantora” autorstwa duetu Vasil Artamonov & Alexey Kluykov nie jest dedykacją czy hommage à jak mógłby sugerować tytuł pracy. Duet stworzył ramy dla (wspomnianych wcześniej) dzieł Kantora z kolekcji Muzeum Okręgowego w Tarnowie. Prace, które łączy tylko autorstwo i przynależność do tej samej kolekcji, bo pochodzą z różnych okresów twórczości, oprawione zostały w ramy-instalacje, skonstruowane tak by wyeksponować rewersy. Dzięki temu zabiegowi artyści stawiają znak równości między tym co namalowane a historią samych obiektów. Tylko jeden z „wykorzystanych” obrazów nie należy do kolekcji tarnowskiego muzeum. Jest to niepozorny niewielki pejzażyk, w którym nie widać jeszcze kantorowskiej ręki. Jest to jedyna zachowana praca, która pochodzi z czasów, kiedy artysta mieszkał w Tarnowie, została namalowana około 1932 roku. Przestawia Park Strzelecki, czyli park, w którym znajduje się nowa siedziba BWA. Tym sposobem historia zatoczyła koło, a pejzaż można bezpośrednio skonfrontować z miejscem, które przedstawia.
Druga i ostatnia bezpośrednio nawiązująca do Kantora praca na wystawie, to wideo Zbigniewa Libery „Umarła klasa”. Ostatnia część emitowanego w TVP „Przewodnika po sztuce” nie została jednak nigdy w telewizji pokazana. Wideo, mające więcej wspólnego z hołdem dla mistrza niż instalacja rosyjskiego duetu, przedstawia zmagania Libery z opowieścią o kanonicznym spektaklu Tadeusza Kantora. Artysta zaczyna opowieść, ale nie może jej skończyć, słowa nie przechodzą mu przez gardło, fizycznie zmaga się z arcydziełem, ale jego serce nie wytrzymuje: próbuje i przegrywa. Wynik 1:0 dla Kantora.