Templars: In Sacred Blood (maj 2012)
Kontynuacja historycznych poszukiwań Zorna – po trosze sequel znakomitych Litanii dla Heliogabala z 2007 roku, również z niesamowitym Mike’iem Pattonem w składzie. Suita inspirowana dziejami zakonu Templariuszy nie robi jednak już tak dużego wrażenia, mniej tu noise’u i hardcore’u, a całość, choć zróżnicowana i obrazowa, jest jednak dość konwencjonalna. Podobną muzykę mógłby zagrać King Crimson lub inny zespół rocka progresywnego połowy lat 70. (choć Zornowi pewnie nie podobałoby się takie porównanie).
The Hermetic Organ (czerwiec 2012)
Doskonały przykład wiary Zorna we własny geniusz. Zapis solowego koncertu organowego artysty w Kaplicy Św. Pawła w Nowym Jorku. Mało kto pamięta, że to właśnie organy były jego pierwszym instrumentem i skłoniły do poświęcenia się muzyce. Cóż, nagranie nie wnosi raczej zbyt wiele do sztuki organowej ostatnich stuleci. Zorn operuje bardziej teksturami niż kontrapunktem i dość swobodne odkrywa możliwości wspaniałego instrumentu, który sam w sobie wydaje się tu najbardziej fascynujący. Ale że Zorn jest człowiekiem o wybitnej muzykalności i wrażliwości na dźwięki, płyty można wysłuchać z zainteresowaniem.
Rimbaud (sierpień 2012)
Zestaw czterech zupełnie różnych i wykonywanych przez inne grupy wykonawców utworów, które łączy luźna inspiracja postacią Artura Rimbauda. Przeciętnie wypada Zorn w kameralistyce, znacznie lepiej w elektronicznym pejzażu elektronicznym A Season in Hell. Znakomicie brzmi utwór Illuminations, w którym pianista wykonuje ściśle zapisany utwór, zaś sekcja rytmiczna improwizuje bez jakichkolwiek wskazówek. Perełką płyty jest zaś stworzony za pomocą metody kart, skrzący się zwrotami akcji i nastroju, bogaty brzmieniowo i stylistycznie utwór Conneries z recytacjami tekstów francuskiego poety.
A Vision in Blakelight (wrzesień 2012)
Znów mistyka, tym razem inspirowana filozofią Williama Blake’a. Gwiazdorski skład sekstetu po raz kolejny zupełnie niewykorzystany. Delikatną odmianą jest przynajmniej odrobina swingowej motoryki, pulsująca za sprawą Joey’a Barona w większości utworów. Gdyby nie John Medeski i jego skłonność do rozbijania leniwie płynącej muzyki zaskakującymi zwrotami, całość znów rozmyłaby się w brzmieniowej wacie wibrafonu Wollesena.
Music and It’s Double (październik 2012)
Album wydany w serii kompozytorskiej zawiera koncert wiolonczelowy, operę w jednym akcie inspirowaną rysunkiem La Machine de l’être Antonina Artaud oraz świetny, nieszablonowy duet skrzypiec i perkusji, który – jak większość „poważnych” dzieł Zorna – przejdzie pewnie zupełnie niezauważony.
The Concealed (listopad 2012)
Bliskowschodnie w charakterze połączenie zespołów Bar Kohba i The Dreamers z Markiem Feldmanem na skrzypcach i Erikiem Friedlanderem na wiolonczeli. Różne kombinacje instrumentalne skutkują bardziej zróżnicowanym brzmieniem – ale słyszeliśmy to już niejeden raz. Nazwy „Masada” nie ma w tytule chyba tylko przez pomyłkę. Chyba najbardziej nużący już wątek w twórczości Zorna.
Lemma (luty 2013)
Utwory na skrzypce w trio i solo wydane w serii kompozytorskiej. Dlaczego znacznie lepiej wypada Zorn-kompozytor w drobiazgach, niż w większych formach? Wyśmienite Apophthegms – seria niedługich utworów badających rozmaite mikropomysły muzyczne: faktury, relacje rytmiczne, kolory, wewnętrzną dynamikę krótkich fraz. W Passagen Zorn zmaga się z wielkim muzycznym motywem B-A-C-H. Przerost ambicji wielkiego skądinąd muzyka (znów podobieństwo do Zappy)? Większość „poważnych” dzieł Zorna jest oceniana przez klasycznych krytyków z odpowiednimi kompetencjami z umiarkowanym entuzjazmem. A ci starszej daty, niekoniecznie ceniący czy w ogóle znający Zorna z innych pól jego aktywności, nie stronią z recenzjach od takich określeń jak „oklepany” i „zawstydzający”.
Filmworks XXV: City of Slaughter/Schmatta/Beyond the Infinite (styczeń 2013)
Trzej pianiści – w tym sam Zorn – uprawiają do bólu pusty, mistycyzujący minimalizm. 25 płyta z serii muzyki filmowej i kolejna, o której można bez szkody zapomnieć.
Uff… W ciągu 18 miesięcy John Zorn wydał zatem 12 albumów, przy czym wystąpił jako instrumentalista na 4. Bez wątpienia przeżywa teraz okres mistyczny, a jego twórczość z punktu widzenia zaawansowanych metod w utworach-grach to dziś w większości dziecinne igraszki. Prawie wszystkie niebanalne produkcje ostatnich lat to tylko blade refleksy dokonań sprzed wielu lat. Kiedyś brzmienie Zorna oznaczało szaleńcze saksofonowe erupcję energii; dziś brzmienie Zorna to łagodne gitary Ribota i Frisella połączone zawiesistym wibrafonem Kenny’ego Wollesena.
Czy Zorn wciąż jeszcze jest eksperymentatorem i awangardzistą? Owszem, jeżeli przystaniemy na karkołomną konstrukcję, że tworzenie muzyki absolutnie nieawangardowej jest w przypadku awangardzisty awangardowe. A może wyjątkowo mocna (artystycznie i biznesowo) pozycja Zorna uwolniła go ostatecznie od jakichkolwiek presji oczekiwań – również presji tworzenia muzyki wielkiej? Jeżeli tak, to faktycznie mu się udało od krytyki uwolnić: duża część recenzentów zupełnie straciła zapał do śledzenia kolejnych produkcji Zorna i nie żywi już żadnej nadziei na to, że ten napisze lub zagra coś naprawdę godnego uwagi.
Wielu wielkich kompozytorów – a Zorn uważa się przede wszystkim za kompozytora – z lepszym i gorszym skutkiem przechodziło na starość okresy mistycyzujące. Trudno mi się pogodzić z tym, że 60-letni muzyk, którego największym atutem przez lata była zdolność do ciągłego zaskakiwania słuchaczy, odnalazł swój muzyczny kamień filozoficzny w taśmowym przelewaniu na papier melodyjek powstających mu w głowie po lekturze starożytnych pism. Dlatego ja wciąż w Zorna wierzę – kto jak kto, ale on zasługuje jednak na mały kredyt zaufania.
***
John Zorn wystąpi 15 lipca w Warszawie w ramach festiwalu Warsaw Summer Jazz Days. Na specjalnym koncercie z okazji swoich 60 urodzin zaprezentuje program złożony z kompozycji Iluminations (na fortepian i sekcję freejazzową), The Holy Visions (na pięcioosobowy żeński zespół wokalny) i The Alchemist (na kwartet smyczkowy)oraz muzyki projektów Templars-in Sacred Blood, The Dreamers, Song Project i Electric Masada.
Więcej o koncercie Johna Zorna podczas Warsaw Summer Jazz Days przeczytasz tutaj: http://news.o.pl/2013/07/08/warsaw-summer-jazz-days-john-zorn-warszawa/