Co wyróżnia naszą sztukę na tle innych krajów? Z jakich osiągnięć na polu sztuk wizualnych możemy być dumni?
Wydaje się, że właśnie dzięki sztuce, najmocniej zaistnieliśmy w wyobrażeniu o polskiej kulturze ostatnich dwudziestu pięciu lat. Bardzo mocno i z dobrym skutkiem.
Postępujący w ostatnich dwóch dekadach rozwój nowych technologii to rewolucja w dostępie do informacji, a tym samym dynamiczny rozwój mediów. Jaką rolę odgrywają dzisiaj media w kształtowaniu kultury?
Jak widać ogromną. I negatywną i pozytywną. Jestem pewna, że wiele osób zna te pozytywne. Ale ja skorzystam z tej okazji i powiem coś krytycznie, o tym, co moim zdaniem stało się najgorszego – o straszliwym zepsuciu języka, o powszechnym, bezmyślnym, niepotrzebnym używaniu wulgaryzmów, co widoczne i stosowane jest powszechnie właśnie w Nowych Mediach: w Internecie, w komentarzach, w filmikach na Youtube, i co nie jest moderowane, nad czym nie ma kontroli. Także pozwolę się powiedzieć o wulgarnym zwracaniu się ludzi do siebie na codzień, a tym samym o odnoszeniu się i szacunku ludzi wobec siebie.Zakorzenienie polskiej plagi przeklinania lokuję głęboko we wzorowaniu się na kinie z początku lat 90-tych, które tak bardzo chciało się (w końcu!)skonfrontować z filmem amerykańskim, że wymusiło niepotrzebną i makabrycznie negatywna pauperyzację języka. O ile komuś mogło się to wówczas wydawać jakąś zabawą z konwencją, jakimś „poszerzaniem pola wolności”, o tyle sprawy poszły w sposób niekontrolowany w zupełnie innym kierunku i nastąpiła akceptacja wulgarności, coś, co ja bym nazwała zdemoralizowaniem języka. Stało się coś bardzo złego – przestrzeń wspólna życia codziennego wypełniła się wulgaryzmami, które przesączyły się z wypełnionego nim „kina akcji”. Polskie „kino akcji” wydaje się budować postacie właśnie tym wulgarnym językiem, jakby to było jedynym sposobem, wyrażenia złych emocji, czy zbudowania „złego bohatera”. Jakby zło zawierało się w tych słowach, a nie w czynach. A jednocześnie poprzez właśnie płytkie zbudowanie owego zła, stworzyło modę, zabawę w naśladowanie, w „rozmydlenie” – czy jest to złe, czy tylko „takie śmieszne”, nowe, „autentyczne” („bo amerykanie klną w filmach”).
Kiedy zaczęłam obserwować tę falę – zrobiłam o tym pracę już w 1999 roku – wyczuwałam już wtedy jakąś niepohamowaną „modę” na wulgaryzmy, na wyrażanie tłumionych negatywnych emocji, na jakąś powszechną paranoję wyrzucania z siebie złych emocji, poprzez wstrętny język. Część ludzi, uważa, że zabawa w wulgarność jest „fajnym” stąpaniem po krawędzi, że jest wentylem agresji. Jednakże nie jest to już tylko „wentyl” i nie jest to już owa „krawędź”, ale w przestrzeni publicznej jesteśmy w samym środku tego zjawiska. To jest przerażające i smutne. Gdziekolwiek na świecie, na każdym metrze kwadratowym ziemi, jeśli spotyka się dwóch Polaków „rozmawiających” ze sobą, to można ich rozpoznać ze wstydem… po wulgarnym języku właśnie. Niekiedy nie umieją rozmawiać inaczej. Albo milczą, albo „rzucają mięsem”. To zjawisko jest patologiczne, to jak zaraza językowa.
Patrząc na to, jakie są media i w jaki sposób prowadzi się publiczne debaty, to są one przede wszystkim, moim zdaniem, odklejone od nowoczesności w tym kraju – nad czym nie tylko ubolewam, ale trochę mnie to przeraża – Polska spolaryzowała się na Polskę nowoczesną, post-sarmacką i neo-sarmacką. Ja lokuję wszystkie nadzieje w kraju nowoczesnym. Wierzę, że wygra myślenie postępowe kulturowo i prospołecznie, wraz ze „zdobyczami cywilizacji” i zasobem mądrych elementów – znanych nawet ze złych systemów (jak np. dostęp do szkolnictwa, nauki i służby zdrowia zapoczątkowany w PRL) i eliminacją złych elementów z nawet powszechnie pożądanych systemów (np. nierówności i brak ubezpieczeń w systemie wolnorynkowym). Neo-sarmatyzm to niestety najgorsza uzurpacja i zawłaszczanie i manipulowanie nie swoimi wartościami i przeinaczanie ich w imię prymitywnych i niebezpiecznych ideologii ubranych w „pseudo-patriotyzm”, a post-sarmatyzm, to nasza resentymentalna właściwość konserwatywno-peryferyjna, taki „miś na miarę naszych możliwości”, bezkrytyczne kultywowanie niemądrych pomysłów, zakorzenionych w tzw. polskiej tradycji, która niestety ma trochę nieciekawych wątków – nie wartych kontynuacji we współczesnym świecie.
W jaki sposób w ciągu ostatnich lat zmieniło się postrzeganie sztuki przez odbiorcę? Czy nowe technologie pozytywnie wpływają na jej odbiór, czy też stanowią zagrożenie?
Z moich obserwacji wynika, że sztuka znacznie zbliżyła się do ludzi, bo jej nienarracyjny język stał się bardziej komunikatywny. Efekty „awantur” wokół sztuki z czasem stają się logicznym procesem prowokacji artystów do myślenia o sprawach trudnych, wypartych, niechcianych, ale ciągle opresyjnych i ważnych. Sama prowadzę bloga o sztuce w Internecie, co idzie mi opornie, bo pisanie to jednak zupełnie co innego niż aktywność w sztuce, ale mam nadzieję to ma sens. Staram się przybliżyć te nienarracyjne prace szerszej publiczności. To taka moja „praca u podstaw”.
Rozwój nowych technologii to także istotne zmiany w podejściu samych artystów do sztuki. Czy dostrzega Pani owe zmiany w swojej pracy artystycznej?
Oczywiście, zrobiłam już w 1999 roku pracę pod tytułem: „Moja Pamięć / My Memory /Art Gra”, która była internetowa, komputerowa, w pewnym stopniu prototypem Facebooka. Notowałam wszystkie zapamiętane osoby z imienia i nazwiska, umieściłam je w Internecie, wówczas został napisany program pozwalający znaleźć i połączyć wszystkie te zapamiętane osoby oraz dający uczestnikom programu możliwość otworzenia swojej strony pamięci. Ten program był dość toporny, dziś przestarzały – próbujemy go unowocześnić na otwarcie w grudniu 2013 wystawy „Pamięć. Rejestry i terytoria” w Galerii Międzynarodowego Centrum Kultury w Krakowie. Kiedy powstał to było ledwie pokazanie, przeczucie – jakie możliwości daje nam kontakt przez Internet – ale gdybyśmy to pociągnęli z informatykiem, który to napisał dla mnie wówczas, to może dziś spotykalibyśmy się w art-play’u, w art-grze, a nie na Facebooku. Tym nie mniej moja praca „Memory” żyje własnym życiem. Ma swoją wersję instalacyjną, gdzie wchodzi się w salę wypełnioną mgłą i szuka siebie na tablicach na ścianie. Została ona zakupiona do kolekcji Podlaskiej Znaków Czasu przez Monikę Szewczyk, która ją wspaniale prowadzi przez lata. Także tam, dołączona jest również wersja internetowa, którą, po unowocześnieniu,będzie można zwiedzić w Internecie. Ta praca żyje, budzi pamięć, wspomnienia, refleksje. Ostatnio dostałam list od mojej niespotkanej przez dziesięciolecia przyjaciółki z przedszkola, która odnalazła się na liście osób zapisanych przeze mnie w tej pracy. Dla mnie jest to realizacja marzenia artystów, by sztuka miała realny wpływ na życie, na spotkania, na wspomnienia, na myślenie, na fakty.
W jaki sposób, Pani zdaniem, rozwój nowych technologii wpłynął na obecną kondycję polskiej kultury?
Promocja, magazyny netowe, online, blogi, YouTube. To wszystko jest dziś elementem sztuki i kultury. Sama robiąc pracę „Majkę z filmu”, found-footage’owy projekt wideo-serialu, korzystałam z cytatów w YouTube.
Czego w dzisiejszych czasach najbardziej potrzebuje polska sztuka?
Dobrych instytucji, zrozumienia potrzeb przez osoby decyzyjne, urzędników, współpracy instytucji z artystami i koniecznie wprowadzenia elementów sztuki i kultury do nauki na poziomie średnim i wyższym. Nie możemy nadal kształcić całego społeczeństwa ludzi tak słabo zorientowanych w języku sztuki. Z całym szacunkiem, uczymy się języków, a język sztuki to ważna komunikacja między ludźmi z całego świata. Wstydliwym jest nieoczytanie i nieopatrzenie, o czym zapomina się nagminnie. To zamykanie rozwoju całemu społeczeństwu. Polska sztuka koniecznie potrzebuje budowy Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, wraz z wielkim zapleczem kolekcji międzynarodowej, ale przede wszystkim polskiej. Wiele obiektów niszczeje, przepada, albo – no to może i dobrze – ląduje za granicą, ale jednak często nie dociera do lokalnego odbiorcy, do uczniów, do młodych ludzi. To zadanie podstawowe. Warunek konieczny rozwoju.
Oczywiście potrzebuje do tego pieniędzy, woli, zrozumienia ważności kolekcjonowania wspierania, projektów, artystów. Wsłuchania się w potrzeby, które doskonale artykułuje Obywatelskie Forum Sztuki Wizualnej. Moda na kolekcje i depozyty. Patrząc na historię Polski – ten kraj wiele utracił w swojej historii – teraz odbudowanie tego stanu posiadania przez nowoczesne nadbudowanie naszej kultury materialnej we współczesnej formie to ogromnie ważne, fundamentalne zadanie.
Jakie wyzwania stoją przed polską sceną artystyczną na najbliższe lata?
Ważne jest, aby powstawało jak najwięcej niezależnych miejsc sztuki, więc wsparcie NGO-sów jest kolejnym zadaniem. Ogromnie istotne byłoby, żeby miejsca sztuki, galerie, przestrzenie niezależne powstawały nie tylko w Polsce, ale także w miastach świata i Europy, wpierając polską kulturę globalnie. Natomiast w kraju powinny zacząć funkcjonować logicznie i realistycznie projekty typu „lokal na kulturę”. Byłoby dobrze,gdyby rozróżniano sztukę od wszelkiego rodzaju komercyjnych, tzw. „kreatywnych” pomysłów na biznes, jak kafejka z napisem „art”, czy sklep z ze sztuką użytkową – to jednak nie to samo, co galeria sztuki.
Galerie sztuki współczesnej to po prostu jest miejsce promujące ryzykowne działania artystyczne na wysokim, intelektualnym poziomie, konfrontującym się z kulturą świata. Niestety istnieje tu straszny bałagan pojęciowy i miesza się galerie sztuki z galeriami handlowymi, co zresztą jest tematem nieustających żartów w naszym środowisku. Podobnie jak mieszanie przestarzałych pojęć „plastyczne” z nowoczesnym pojęciem artystyczne, wizualne – to zupełnie co innego, to inne dziedziny aktywności wizualnej.
Wydaje mi się, że należy położyć większy nacisk na zrozumienie, że koniecznym jest program wsparcia sztuki współczesnej,i tu znowu patrząc jeszcze inaczej – nie tylko poprzez granty na profesjonalne, wybitne projekty, ale także przez umożliwianie prowadzenia ryzykownych finansowo, ale ważnych kulturowo miejsc promującego niekomercyjną sztukę właśnie w „lokalach na kulturę”, bez absurdalnych obsunięć formalnych, że np. źle postawionym stemplem przez ludzi profesjonalnie zajmujących się sztuką dyskwalifikuje ich z konkursu. Idealnie byłoby, gdybyśmy mogli spodziewać się także obniżania czynszów / dofinansowania na te cele działającym aktywnie i konsekwentnie galeriom, czy pracującym aktywnie wystawienniczo artystom? Sztuka to nie przemysł, to niezbędna dziedzina życia, a dla prowadzących galerię – ryzyko finansowe. Rynek sztuki w Polsce jest naprawdę raczkujący, ponadto różnice w kosztach uczestnictwa w rynku sztuki,promowanie tam sztuki polskiej w strefie jego mocnego istnienia – na tzw. Zachodzie – to dziesięcio- lub dwudziestokrotnie wyższe nakłady niż w Polsce. To wsparcie ze strony państwa, miasta, zrozumienie tego znaczenia przez urzędników jest niezbędne.
Dziękuję za rozmowę.