Ewa Zielińska: Jakie wydarzenie w ciągu ostatnich lat najsilniej wpłynęło na obraz polskiej kultury?
Nicolas Grospierre: Należałoby się najpierw zastanowić nad tym, co to jest kultura. Ja jestem zawsze skłonny myśleć o kulturze, jako o czymś bardzo ogólnym – o bardzo szerokim zjawisku. W takim ujęciu kultura wydaje się być niezależna od wydarzeń krótkofalowych albo dosyć na nie odporna. Uważam, że to, co najbardziej może na nią wpłynąć, to zmiany strukturalne, które oddziałują głęboko na sposób zachowania się ludzi. Moim zdaniem takim wydarzeniem było wejście Polski do Unii Europejskiej, które spowodowało radykalne zmiany w zachowaniach, w postrzeganiu świata i siebie nawzajem.
Kto, według Pana, odegrał znaczącą rolę w polskich sztukach wizualnych?
Można wskazać parę wybitnych osób, które odnoszą sukcesy nie tylko w Polsce, ale i zagranicą. Ja bym wyróżnił Mirosława Bałkę, którego bardzo szanuję i uważam, że w ostatnich latach stał się on bardzo ważnym międzynarodowym artystą. Ale czy to oddziałuje na sztukę ogólnie rzecz biorąc – nie wiem. Trudno mi powiedzieć, czy jeden artysta może mieć tak znaczący wpływ. Oczywiście artyści działają na siebie nawzajem, tworzą takie sieci: jedna rzecz wpływa delikatnie na drugą osobę, która przekazuje to dalej; ale to bardzo subtelne zjawiska.
Czemu służy dziś fotografia? Jaka jest jej największa wartość dla współczesnego człowieka?
Ja nie wiem, czy ona ma wartość [śmiech]. Jeżeli mówimy o fotografii jako o zjawisku masowym, a nie tylko dziedzinie sztuki, to siłą rzeczy mamy do czynienia z wykładniczym wzrostem ilości zdjęć. Kilka lat temu zrobiłem taką kalkulację, ile zdjęć „wisi” na Flickrze i okazało się, że w ciągu jednego roku jest to liczba rzędu kilka setek milionów! Nie wiem, czy taka eksplozja sfery wizualnej służy społeczeństwu… Istnienie takich serwisów jak Instagram czy Flickr powoduje, że ludzie zaczynają komunikować za pomocą zdjęć – takich ikon, które jednocześnie są bogatsze niż parę słów, ale z drugiej strony – płytsze. To paradoks. Odbieramy znaczenie zdjęcia w sposób błyskawiczny – od razu rozumiemy, co to zdjęcie znaczy, czego dotyczy – ale jednocześnie nie potrafimy skupić się na nim na dłużej niż parę sekund. Czytałem niedawno, że w XIX wieku umiejętność odebrania bodźca wizualnego zawartego w obrazie u wykształconego człowieka była znacznie większa niż nasza.
Fotografia z jednej strony przyspiesza sposób komunikowania między ludźmi, a jednocześnie czyni go uboższym.
Jakie zjawiska mają obecnie największy wpływ na kształt fotografii?
Wydaje mi się, że Instagram i Flickr to jest „drugi etap”, a ten pierwszy, to jest mnożenie aparatów. Faktem jest, że to są rzeczy obecnie nierozłączne: bardzo dużo ludzi, zwłaszcza z młodszej generacji, używa fotografii jako drugiego języka, żyje fotografią i przez nią wyraża swoje emocje. Jestem na Facebooku, mam 15 lat, umieszczam tam codziennie moje zdjęcie i przez to wyrażam, jak się czuję. Mam dziewczynę – fotografuję się z nią, chcę z nią zerwać, to już fotografuję się sam – i to okazuje się zrozumiałe dla wszystkich. To są fascynujące zjawiska, ale mimo wszystko kompletnie mi obce.
Postępujący w ostatnich dwóch dekadach rozwój nowych technologii to rewolucja w dostępie do informacji, a tym samym dynamiczny rozwój mediów. Jaką rolę odgrywają dzisiaj media w kształtowaniu kultury?
Z jednej strony media ułatwiają dostęp do kultury, z drugiej – lawina informacji, którą powodują, sprawia, że w pewnym sensie odbieramy ją gorzej. Gorzej, bo zbyt szybko. Gdy byłem nastolatkiem, potrafiłem spędzać godziny w sklepach płytowych szukając konkretnego albumu, który chciałbym kupić. Może to wynikało też trochę z braku pieniędzy – gdybym był starszy i miał więcej pieniędzy, to bym się tak nie zastanawiał. Jednak wydaje mi się, że wtedy decyzja o kupnie płyty była czymś ważnym: bardzo się cieszyłem, jeżeli to był udany zakup i analogicznie – czułem się rozczarowany, kiedy stwierdziłem, że: kurczę, to jednak nie było to, co chciałem kupić. Ten sposób odbierania muzyki, naprawdę dynamiczny i bogaty – bo „albo rozpacz, albo rozkosz” – to już praktycznie zniknęło. Teraz możemy słuchać muzyki online albo ją ściągać; jeżeli coś ściągamy, to od razu całą dyskografię danego artysty. Jak coś mi się nie podoba, to po prostu „klik” i koniec! Odkrywanie muzyki nie jest już czymś wyjątkowym; ona jest już tak szeroko dostępna, że odruch kasowania i przejścia do czegoś innego stał się zupełnie powszechny. Ja też z jednej strony żałuję, że tamta relacja się skończyła, jednocześnie ciesząc się, że mogę mieć dostęp do takiej muzyki, jakiej chcę.
Rozwój nowych technologii to także istotne zmiany w działalności samych fotografów. Czy dostrzega je Pan w swojej pracy artystycznej?
Tak, oczywiście – na wszystkich etapach! Jak zacząłem fotografować, to był to stricte analogowy proces: analogowe zdjęcia, następnie analogowo wywoływane, obrabiane. Potem: analogowe zdjęcia, skanowane i cyfrowo drukowane. Teraz przeszedłem zupełnie na tryb cyfrowy, zaprzestałem klasycznej fotografii i muszę powiedzieć, że bardzo mi ta zmiana służy; uważam, że ona jest fantastyczna. Z mojej perspektywy to zdecydowana zmiana jakościowa – duże ułatwienie, które pomaga mi pracować lepiej, szybciej, efektywniej.
W moim przypadku nowe technologie „dotykają” nie tylko fotografii. Zajmuję się również tworzeniem instalacji fotograficznych i nowe technologie pozwalają mi na uzyskiwanie zupełnie nowych efektów; to jak skrzynia małego magika do mojej dyspozycji.
W jaki sposób, Pana zdaniem, rozwój nowych technologii wpłynął na obecną kondycję fotografii?
Mam taką osobistą teorię na temat fotografii (która działa zresztą na moją niekorzyść): przez to, że fotografii jest coraz więcej, to… wszystkie zdjęcia już zostały zrobione. Jeżeli podzielimy kartkę papieru na piksele, to moja teza jest taka, że powoli docieramy do momentu, kiedy wszystkie znaczące kombinacje kolorystyczne poszczególnych pikseli zostały już wykorzystane.
Miałam kiedyś podobne spostrzeżenie na temat muzyki: wydawało mi się, że wszystkie melodie zostały już stworzone i teraz nie należy już szukać tych melodii, tylko nowych metod wyrazu. Ale skoro wszystkie zdjęcia zostały już zrobione, to co dalej? Jakie wyzwania stoją jeszcze przed fotografią?
Dla człowieka, który się zajmuje fotografią zawodowo, ale nie komercyjnie, to oznacza podniesienie poprzeczki wyżej. Bo skoro od strony wizualnej zrobiono już wszystko albo niemal wszystko i pozostało już bardzo wąskie pole działania, to należy nacisk położyć na to, co te zdjęcia znaczą, jak rozmawiają z odbiorcą.
Trzeba szukać tematu, sposobu postrzegania świata, gdzie warstwa wizualna właściwie odgrywa drugoplanową rolę. Dlatego Instagram jest dla mnie czymś wyjątkowo płytkim – bo on się skupia wyłącznie na warstwie wizualnej, podczas gdy fotografia to może być klucz do zrozumienia czegoś zupełnie innego…
Co wyróżnia polską fotografię na tle innych krajów? Z jakich osiągnięć polskich fotografów możemy być dumni?
Przyznam, że nie wiem. A to z dwóch powodów: pomimo, że pochodzę spoza Polski, to nigdzie indziej nie praktykowałem fotografii – dopiero tu zacząłem robić zdjęcia. Brak mi więc odpowiedniej perspektywy do oceny. Przyznam też, że nie bywam często na wystawach. I to nie wynika wyłącznie z chęci skupienia się na swojej działalności. Sądzę po prostu, że nie można oglądać za dużo cudzych rzeczy, bo wtedy pojawia się wrażenie, że wszystko zostało zrobione. I mimo, że najprawdopodobniej tak jest, to najlepiej pozostawać w błogiej iluzji że jeszcze mamy coś nowego do powiedzenia, bo inaczej może to odbierać motywację
Dziękuję za rozmowę.