Odbywająca się we Wrocławiu wystawa Picasso Dalí Goya. Tauromachia – walka byków jest aktualnie jedną z bardziej kontrowersyjnych ekspozycji w Polsce. Nie chodzi tu o momentami drastyczny aspekt wizualny prezentowanych realizacji, ale o nawarstwiającą się ilość nieścisłości, niedomówień, sprzeczności oraz różnorodnych opinii na temat wartości i autentyczności poszczególnych obiektów.
Odnoszę wrażenie, że o wrocławskiej wystawie napisano niemalże rekordową ilość tekstów, z których to w dość szczegółowy sposób można dowiedzieć się o wszystkich kontrowersjach, jakie wokół ekspozycji tej narosły. Jednak tak szybko, jak szum medialny powstał, tak prędko też ucichł, nie pozostawiając ostatecznie jednoznacznych ocen i opinii. Co ciekawe, wśród całej masy krytycznych wobec wystawy artykułów można wskazać zaledwie kilka, które w rzeczowy i analityczny sposób podjęły temat ekspozycji, opisując nie tylko aspekt jej finansowania czy weryfikacji wczesnych zapowiedzi prasowych, ale wartość estetyczną, ekspozycyjną i aranżacyjną. Niemniej jednak, nie można zaprzeczyć, że kontekst pozaartystyczny dla wystawy jest ważny, jako że dzięki niemu właśnie, a także poprzez czynione przez wrocławskich dziennikarzy dochodzenia, potencjalny odbiorca miał szansę dowiedzieć się nieco więcej na temat prezentowanych w Muzeum Architektury prac. Przyznam, że i ja, oglądając wystawę, podeszłam do niej w sposób nie do końca ufny, bacznie przyglądając się sygnaturom, opisom i samym realizacjom.
Wystawa jest duża. Wymaga od odbiorcy poświęcenia sporej ilości czasu, a także skupienia. Została bowiem zbudowana z blisko 340 prac, wśród których znalazły się realizacje wykonane w takich technikach, jak olej, rysunek, akwaforta, akwatinta, sucha igła, gwasz, wideo, rzeźba, ale też wydruk cyfrowy i faksymile. Przestrzeń ekspozycyjna w wyraźny sposób zdominowana została przez prezentację serii graficznych autorstwa Pabla Picassa, w których znalazł się m.in. istotny dla ekspozycji cykl litografii, wypożyczony z Casa Natal, przedstawiających sylwetkę byka, a także wartościowa grafika z datą dzienną (z 1956 roku), obrazująca korridę. Istotnym elementem wystawy, wokół którego narosło wiele kontrowersji, jest monumentalny karton przygotowawczy do tapiserii autorstwa żony francuskiego rzeźbiarza René Durrbacha – Jaqueline Renom de la Baume. Praca ta, będąca wiernym odwzorowaniem słynnej Guerniki Picassa, została usytuowana na podwyższeniu w prezbiterium dawnego kościoła, w wyraźny sposób dominując i spajając całą ekspozycję. W przypadku części poświęconej twórczości Salvadora Dali należy zwrócić uwagę na kilka wykonanych w technice mieszanej – olejem i tuszem na papierze – prac, które utrzymane zostały w stosunkowo skąpej, acz wyraźnie symbolicznej kolorystyce – czerwieni i czerni. Dynamiczne, syntetyzujące kompozycje niewiele mają jednak wspólnego z surrealną, charakterystyczną dla katalońskiego malarza stylistyką, dla którego – co warto podkreślić – temat korridy nigdy nie stanowił głównego motywu twórczości. Zagadnieniem tym natomiast żywo interesował się inny Hiszpan – Francisco Goya, autor słynnego, powstałego w latach 1814-16 cyklu pt. Tauromachia, który prezentowany jest na wrocławskiej wystawie. Seria czterdziestu grafik to rodzaj obrazowego ukazania prywatnego postrzegania korridy, której Goya był miłośnikiem. Jest to również historia słynnego w XIX wieku torreadora Pepe Illo oraz symboliczna opowieść o zderzaniu się i rywalizacji człowieka z potężną siłą, chwilami nieobliczalnej, natury. Należy dodać, że eksponowane we Wrocławiu prace należą do edycji odbitej już po śmierci artysty w 1937 roku i przez lata były własnością Ernesta Hemingwaya. Prezentacja ta usytuowana została nieco na uboczu, przeistaczając się dzięki temu w oddzielną, niewielką i intymną ekspozycję.
Na pierwszy rzut oka wystawa prezentuje się imponująco. Aranżacja jest ciekawa, przystępna i pasuje do eksponowanych w muzealnej przestrzeni obiektów, chociaż widoczne są niedociągnięcia montażowe. Mowa tu o zruszonych czy też niedopasowanych passe partout, niezakrytych dziurach po źle przybitych gwoździach, a także o ręcznie nanoszonych poprawkach na tabliczkach informacyjnych, a więc o brakach, które nie powinny być zauważalne, szczególnie na wystawie o tak dużym prestiżu. Moją uwagę zwrócił także brak całościowych opisów na wspomnianych tabliczkach, na których w zdecydowanej większości pominięte zostały informacje niezbędne w prawidłowym opisie tego typu realizacji – czym w przypadku prac graficznych jest numeracja edycji oraz odbitki (np. E/A 1/23). Zatem pomimo, że faktycznie niektóre grafiki opisane są na licu, to w praktyce tylko osoba posiadająca wiedzę specjalistyczną jest w stanie zwrócić na numerację tę uwagę. Kolejnym, dyskusyjnym zabiegiem, jaki został przeprowadzony przez organizatorów wystawy, jest umieszczenie reprodukcji obrazu olejnego, w postaci cyfrowego wydruku, w złotej ramie. Przedruk ten, będący cyfrowym odwzorowaniem obrazu Goi pt. Walka byków z 1981 roku, jest według mnie elementem dodanym nieco na siłę, nie do końca potrzebnym, wywołującym niemalże u każdego zwiedzającego lekki uśmiech na twarzy. Przedruk ten, wyeksponowany w sposób majestatyczny, jako obiekt ekspozycyjny, odstaje od pozostałych prac, nie ma większej wartości, a co ważniejsze jego obecność nie ma tu większego uzasadnienia.
Abstrahując jednak od obecnego w prasie konfliktu, uważam, że wiele szkody – generalnie ciekawej wystawie – wyrządziły zaistniałe nieścisłości w wydawanych przez organizatorów komunikatach, natarczywość mediów i – niestety – wpadki ekspozycyjne, które przy wystawie tego formatu powinny być zredukowane do minimum. Szum medialny powstał w wyniku wielogłosu, czasem też nie do końca kompetentnego, który i tak w dużej mierze koncentrował się na kwestiach finansowych takich, jak budżet czy ceny biletów. O większości z zaprezentowanych realizacji w prasie nie mówiło się zbyt wiele, a jeśli już, to wspominano o dziełach nieobecnych i, w dużej mierze, tylko w kontekście negatywnym. A szkoda, bo na wystawie tej zgromadzono też kilka prac wartych odnotowania, w tym rysunki wykonane tuszem i dołączony później olej autorstwa Picassa, rysunki Dalego, płótno Canaletta czy szereg graficznych odbitek autorskich (E/A).
Dlatego też trudno jest w jednoznaczny sposób ocenić prezentowaną we Wrocławiu wystawę. Narosło wokół niej zbyt dużo niejasności, nieścisłości, sprzeczności i kontrowersji, co z pewnością będzie miało wpływ na przyszłe, tak duże ekspozycje. Zarówno środowisko artystyczne Wrocławia, jak i dziennikarze oraz odbiorcy będą nieufnie spoglądali na proponowane przez miasto projekty. Należy przyznać też, że wystawa nie spełniła nabudowanych przez zapowiedzi prasowe oczekiwań, co nie oznacza jednak, że jest ekspozycją złą. W mojej opinii posiada zarówno atuty, jak i braki, budzące skrajne odczucia. Uważam jednak, że warto wystawę tę odwiedzić z dwóch przyczyn – po pierwsze, by zobaczyć ją na własne oczy i osobiście zweryfikować doniesienia prasowe, a po drugie, by móc obcować z przykładem naprawdę dobrej sztuki wielkich, dawno uznanych już twórców.
3 comments
“by móc obcować z przykładem naprawdę dobrej sztuki wielkich, dawno uznanych już twórców.” Czy S. Dali był według Pani wielkim twórcą w zakresie grafiki i innych prac na papierze pokazanych we Wrocławiu?
Panie Krzysztofie,
uważam, że warto wybrać się na wystawę, by móc zobaczyć zaprezentowane tam prace. I oczywiście – nie wszystkie są dobre, ale i nie wszystkie są też złe. Uważam, że niektóre przykłady prac na papierze autorstwa Salvadora są po prostu interesujące, warte odnotowania i dobrze jest zobaczyć inną, niż powszechnie promowaną w jego przypadku surrealną stylistykę. Nie wartościuję tu także wielkości artysty w kontekście jego twórczości graficznej czy rysunkowej, zaznaczając jedynie, że cała trójka – Picasso, Goya i Dali – patrząc po całokształcie ich twórczości, są artystami uznanymi i wybitnymi ;-)
Nie zgodzę się. Twórczość S. Dali tylko do ok. 1948 roku jest ciekawa czy może nawet wybitna. Później ten artysta przyjął postawę “cyrkowca” a jego prace zwłaszcza na papierze były powielaniem żartów, dla pieniędzy. To był główny cel.Stał się artystą medialnym. Porównanie go z Goyą czy Picassem, jeśli chodzi o poziom artystyczny, jest bardzo niekorzystne dla Dalego.
Comments are closed.