Sztuka performance. Wydawałoby się, iż jest to już dziedzina okrzepła w historii sztuki, a jednak jej natura jest taka, że nie daje się dyscyplinować i trudno umościć ją w szufladkach nazw i norm. Angielski termin performance nie ma dokładnego polskiego odpowiednika, można doliczyć się ponad dwudziestu różnych słów tłumaczących go częściowo. Powtarzając za Tomaszem Kubikowskim, tłumaczem książki Jona McKenzie Performuj albo… Od dyscypliny do performansu[1], są to np. przedstawienie, odprawienie, wypełnienie, wydajność, występ, dokonanie, spełnienie, mozół, wykonanie, słuchowisko, wyczyn, osiągnięcie, zachowanie, widowisko, spektakl, a nawet osiąg i wykon – zależnie od kontekstu, idiolektu danej dziedziny wiedzy czy życia. Może poprzez tą pojemność i płynność znaczeniową nadal wygodniej jest trzymać się terminu performance, zwłaszcza że nie jest do końca obcym szczepem, pochodzi ze średniowiecznej łaciny (per-formare) czyli naszego wspólnego, europejskiego dziedzictwa.
Performance art – sztuka performance jest pojemną kategorią, w którą wpisują się rozmaite operacje na ludzkim ciele i duszy, ale łączy je nieodmiennie liminalność – stan zawieszenia, odosobnienia, nieokreślonej przynależności, swoisty etap przejściowy oraz utrzymywanie stanu pomiędzy. Jest intergatunkowa, interkulturowa, interdyscyplinarna, stąd jej natura jest niestabilna. Owa liminalność stała się paradoksalnie normą w performance. Kiedy to, co niegdyś marginalne, graniczne, nieprzystające ani do codzienności ani do tradycyjnych form obrazowania, staje się normą, pojawia się wiele pytań i wątpliwości. Czy sztuka performance wchodząc do mainstreamu banalizuje się i staje się tylko pustą formą? Czy stale przylega do tego, co w sztuce odrzucane, osobne, niezdefiniowane, niewidoczne czy operuje kliszami, znanymi motywami i zachowaniami, wypracowanymi przez lata?
Młodzi artyści, pokazujący swoje działania na festiwalu Performance Platform, działają dziś na innym gruncie, niż kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu. Są świadomi tego, co robili ich poprzednicy, znają historię performance, ale jednocześnie trudno zarzucić im wtórność, miałkość i formalizm, gdyż ich własna historia jest niepowtarzalna, jednostkowa. Może dlatego spotkanie ze sztuką performance jest zawsze spotkaniem z czymś nowym. Nieraz dość przewidywalnym, a czasem mocno poruszającym.
Audialne echa historii
Festiwal Performance Platform Lublin co roku prezentuje sztukę performance w nowej odsłonie. Został stworzony w 2009 roku przez Waldemara Tatarczuka, wówczas dyrektora Ośrodka Sztuki Performance, organizatora m.in. festiwalu EPAF (European Performance Art Festival) w Lublinie i w Warszawie. Od kilku lat w jego tworzeniu aktywnie uczestniczy Fundacja Sztuki Performance na czele z prezeską Pauliną Kempisty. Platforma Performance miała w założeniu przełamywać hermetyczność tej dziedziny sztuki, która mimo kilku dekad obecności w artystycznym kanonie, wciąż uchodzi za alternatywną, niszową i niejasną pod względem kategorii. Formuła festiwalu przewidywała przestrzeń dla dialogu artystów z publicznością, zakładała rozmowy z artystami, prezentacje, wykłady, pokazy filmów i wiele innych form partycypacji. Dialog miały umożliwić również codzienne relacje z wydarzeń prowadzone na blogu i stronie festiwalu, które były rodzajem subiektywnego, wirtualnego dziennika. Otworzono zatem kilka kanałów komunikacji, które miały sprawić, iż sztuka performance stanie się widzom bliższa i łatwiejsza do oswojenia, co nie znaczy, iż zupełnie odarta z aureoli tajemnicy i wyzuta z towarzyszących jej emocji. Teoria i dialog miały stanowić po prostu kolejny poziom odbioru, w którym poznanie poprzez patrzenie i odczuwanie zostaje wzbogacone o świadomość kontekstu, indywidualnego doświadczenia artysty i wiedzę z zakresu teorii sztuki.
Co roku ów dialog przybierał różne formy, organizatorzy kształtowali program w odmienny sposób, dbając jednak o to, aby tytułowa platforma, jako miejsce spotkania, nie straciła na aktualności. Rozchodziła się w czasie i w przestrzeni – na festiwalu gościli artyści z wielu krajów i pokoleń, pojawiali się prekursorzy sztuki performance zarówno w polskim, jak i międzynarodowym wydaniu oraz artyści niedawno debiutujący, przecierający szlaki w obszarze sztuki akcji. W 2013 roku punktem wyjścia była 35. rocznica pierwszego w Polsce festiwalu performance Performance and Body (1978). Z tego względu festiwal nabrał charakteru spotkania artystów-klasyków z artystami debiutującymi, archiwalia i filmy stworzyły kontekst historyczny, który stał się podstawą do licznych spotkań i dyskusji dotyczących funkcjonowania sztuki performance w okresie PRL-u w Polsce oraz współczesnych zainteresowań artystów performance. Codziennym wydarzeniom towarzyszyła stacjonarna wystawa w Galerii Labirynt, w której obok archiwalnych fotografii znalazły się zapisy nagrań wspomnień uczestników festiwalu sprzed 35- lat, audialne echa historii.
Termin „festiwal” nie do końca odpowiada specyfice wydarzenia, łacińskie słowio festivus – radosny, wesoły, świąteczny – sugeruje wydarzenie o charakterze przaśnym i ludycznym. Performance Platform Lublin ma raczej charakter spotkania ludzi z różnych zakątków świata, którzy są gotowi podzielić się z innymi swoją wrażliwością, wyostrzonym spojrzeniem na realia i relacje międzyludzkie. Są to twórcy obdarzeni zdolnością niezwykłej wizualnej syntezy własnego doświadczenia i obserwowanych zdarzeń, wskazujący niestandardowe ścieżki myślenia o przeszłości i problemach współczesnego świata. Spotkania ze sztuką performance generują najbardziej szczery i emocjonalny kontakt ze sztuką, gdyż zmuszają do bezpośredniej reakcji na działania człowieka, który nie zasłania się artefaktem. Performance to zatem intensywna sytuacja międzyludzka, w której zanurzony jest twórca i odbiorcy w równoległym stosunku do siebie. Nie wiadomo, co się wydarzy, mimo iż jedną i drugą stronę spaja pewna konwencja. Jeśli patrzy się na galerię jako rodzaj białego kubika i przekłada się tę perspektywę na artystę – w performance wieko pudełka się uchyla i pozwala, aby inni zajrzeli do środka. Dzieje się tak nie tylko w fizycznej przestrzeni galerii ale przede wszystkim w przestrzeni mentalnej i duchowej. Artysta w czasie działania wydaje się przezroczysty jako osoba, staje się przekaźnikiem pozawerbalnych treści. Jak na dłoni widać płynące arteriami emocje, wspomnienia mają ciężar fizjologiczny. Nie chodzi tu jednak tylko i wyłącznie o samego artystę i myśl, którą pragnie objawić. Istotą jest synergia doświadczeń i wspomnień artysty oraz odbiorców, nakładanie się na siebie różnych perspektyw podczas działania i wskutek działania. Może dlatego tak trudno jest ocalić performance – w znaczeniu utrwalenia jego idei, przesłania, specyfiki – gdyż jest on dedykowany konkretnej czasoprzestrzeni, ludziom, którzy się w niej znajdują. Dokumentacja fotograficzna i wideo, zapis relacji w pewien sposób przybliża nas do tego, co się wydarzyło, ale stanowi przede wszystkim kolejny filtr, nacechowany subiektywizmem i wybiorczością pamięci.
Klasycy i debiutanci
Poniższy zapis jest zatem tylko odpryskiem zdarzeń podczas Performance Platform Lublin, zbiorem impresji, wyobrażeń i przypuszczeń. Wydarzenie pozostało platformą wymiany i dialogu pomiędzy teorią a praktyką, w tym roku z naciskiem na praktykę. Wskazało na performance jako na zjawisko żywe i pulsujące, wypływające z wewnętrznej potrzeby tworzenia poza sztywnym podziałem na media, będące wypadkową rzeczywistości i świata wewnętrznego. Jak mówi Paulina Kempisty, performance jest odbiciem aktualnych tendencji panujących w kulturze i w tym sensie można postrzegać ten rodzaj sztuki jako wskazówkę odczytywania różnorakich zjawisk. Kluczem festiwalu stała się w tym roku obecność artystów młodego pokolenia z całego świata i nacisk na świeże spojrzenie w obszarze performance. Nie byli to całkowici debiutanci ale twórcy, którzy odnajdują się w sztuce akcji, mają za sobą doświadczenia w tej dziedzinie i są świadomi swoich artystycznych wyborów. Młodość a zatem odwaga, niechęć do zastanych schematów, twórcze czerpanie z rezerwuaru dawnych motywów (np. historii sztuki performance), intensywność w emocjach i przeżywaniu świata, swoboda w doborze środków. Na tym etapie można by zakończyć generalizowanie. Performances prezentowane podczas PPL miały bowiem bardzo indywidualny charakter – były celebracją ego, eksponowaniem własnych doświadczeń, fascynacji i obsesji, w dużej mierze opartym na emocjach i kontakcie zmysłowym. Dla przeciwwagi goście specjalni festiwalu: Ewa Zarzycka i Nigel Rolfe stworzyli sytuacje, które były bardziej wyważone, stonowane, oparte na głębszej refleksji na temat relacji panujących w świecie.
To, co było również ciekawe podczas tegorocznej edycji to akcent na nomadyzm i tożsamość, która kształtuje się w zmiennych kontekstach kulturowych. Zaproszeni artyści to ludzie, którzy doświadczyli życia w różnych krajach. Ksenia Telepova urodziła się w Havanie na Kubie, ukończyła filozofię na Ural State University w Yekaterinburgu oraz Uniwersytecie Humbolta w Berlinie, obecnie mieszka w Niemczech. W swoim 26-letnim życiu mieszkała zatem na trzech znacznie oddalonych od siebie długościach geograficznych. Jamie Lewis Hadley pochodzi z Wielkiej Brytanii, Leah Rafaella Ceriello ze Stanów Zjednoczonych, Zejing Liu urodziła się w Chinach, zaś obecnie studiuje w Londynie. Marita Bullman pochodzi z Monachium, studiowała w Essen i Jerozolimie. Reinel Aicardo Arango Muñoz urodził się w Medellin w Kolumbii, brał udział w festiwalach i rezydencjach w krajach Ameryki Południowej. Rozpiętość geograficzna artystów, biorących udział w tegorocznej Platformie była zatem imponująca. Doświadczenia funkcjonowania w różnych miejscach na świecie kształtują tożsamość, wpływają na odbiór rzeczywistości i rodzaj działania twórczego. Kulturowe doświadczenia zderzają się z tym, co artyści spotkali na gruncie lubelskim, staje się on kolejną składową procesu tworzenia.
- Jon McKenzie, Performuj albo… Od dyscypliny do performansu, wyd. Universitas, Kraków 2011.↵
1 comment
No cóż, relacja dosyć powierzchowna, miejscami niezwykle naiwna, wręcz żenująca wobec np. znakomitego performance wykonanego przez Szuvarskiego 313.. – komentarz w stylu: “Monotonność działania zaciemniała jednak jego odbiór i sprawiała, że sytuacja stawała się nazbyt wystudiowana i teatralna.” to jakieś kompletne nieporozumienie..owa monotonność była tu własnie kluczem sytuacji , ale nie miała nic wspólnego z żadną “gombrowiczowską sytuacją walki z formą, wizerunkiem i rozrachunkiem z samym sobą.” , artysta nie zasłaniał twarzy tylko oczy, nie zakładał kaptur, lecz zrobił to tylko raz, na końcu w chwili pełnej identyfikacji z obecnymi. Autorka widocznie odebrała performance na prozaicznym poziomie, łapiąc się potocznych,schematycznych skojarzeń, poza tym zupełnie nie zwróciła uwagi na istotny element jakim były tu zwrócone w stronę publiczności lustra i znajdujące się na nich słowa: “principium identitatis indiscernibilium” (zasada identyczności przedmiotów nierozróżnialnych Leibniza) zwracające uwagę na całej akcji istotę..Był to raczej misterny rytuał odejścia od ‘ja’ w obszar doświadczenia samej sytuacji, o czym świadczy nawet sam tytuł performancu.. (metadystans) oraz jego zakończenie, które miało rozładować napięcie, zamiast (jak chce pani krytyk) je ‘wykorzystać’. Recenzja trywialna, nie tylko w kontekście tej interpretacji i pomijania faktów, co wobec znikomości relacji z całego wydarzenia i funkcji jaką autorka tutaj pełni.. tym bardziej groteskowe.. : /
Comments are closed.