Najsilniejsze trendy 2013 roku wyznaczone zostały przez sentyment, przez tęsknotę za przeszłością, ujawniającą się najmocniej w estetyce retro, której popularność miała w minionym roku swoje apogeum. Hollywoodzka superekranizacja Wielkiego Gatsbiego, sprawiła że największe gwiazdy przebrały się w stylizacje z epoki, a dźwięki jazzu i fokstrota pojawiły się nawet w kawałkach hip-hopowych braci z Miami. Z czego wynika ten fenomen odwrotu do przeszłości? Sam nie wiem, mam jednak pełną świadomość, że literackie premiery 2013 na polskim rynku wydawniczym ten trend tylko potwierdzają. A z pewnością wiele z nich.
Tworząc poniższe zestawienie najważniejszych książek minionego roku, posłużyłem się czysto subiektywnym kluczem swoich własnych wyborów czytelniczych, zatem nie zamierzam rościć sobie prawa do orzekania o skończoności i nieomylności tych dziesięciu pozycji. Są na tej liście książki, które powinny znaleźć się w każdym tego typu rankingu, jeśli autor takowego nie chciałby narazić się na śmieszność, są też książki, które stanowią moje osobiste odkrycia, przygody, które w zeszłym roku poszerzyły moje literackie horyzonty. Kolejność pozycji na poniższej liście ma charakter zupełnie przypadkowy i nieprzewidywalny, jak pijacka awantura na przyjęciu u Jaya Gatsbiego.
1.
Obojętny na wszelkie zasady budowania napięcia, zaczynam swoje zestawienie od miejsca pierwszego, które obsadzone jest jednak – wbrew moim wcześniejszym zapewnieniom – w sposób zupełnie nieprzypadkowy. To zaszczytne miejsce musiał zająć Kronos Witolda Gombrowicza, książka, na którą niektórzy czekali całe swoje życie. 34 lata po śmierci autora dostajemy do rąk jego ostatnie dzieło, pamiętnik intymny, jak sam go nazywał, który jest równocześnie absolutnie genialnym literackim żartem, postmodernistycznym patchworkiem, złożonym z samych prawie przypisów, prowadzących nas za rękę przez intymnie hermetyczny tekst; jest to równocześnie metafizycznie przejmująca opowieść o mijającym czasie.
Legendarny już utwór, o którym wtajemniczeni wiedzieli od kilkudziesięciu lat, otoczony był mitem – miał być szokujący, kontrowersyjny, miał ujawnić wszystkie najciemniejsze zakamarki osobowości Gombrowicza. Tropiciele taniej sensacji musieli jednak poczuć rozczarowanie – może i autor Ferdydurke przyznał się do homoseksualnych przygód, ale pikanterii w tym nie ma żadnej; zwykłe wyliczenie imion, chociaż nie zawsze sam autor je pamiętał.
To, co czyni Kronosa dziełem absolutnym jest fakt, że posługując się żywą materią życia, ukoronował Gombrowicz swoje literackie i filozoficzne poszukiwania. To, co w Kosmosie wyłożył za pomocą literackiej fikcji, w Kronosie śledzi na faktach z własnej biografii. W geście szalonego naukowca Gombrowicz przeprowadza ostateczny eksperyment na samym sobie. Kronos jest próbą opisania życia, własnej intymnej rzeczywistości, takiej jaka ona była. Bez stylizacji, autoprezentacji – same fakty. W ten sposób otrzymujemy rewers Dziennika, który znamy już od wielu lat, od wielu lat analizujemy.
W Kosmosie Gombrowicz pokazał nam metodę, jak śledzić rzeczywistość, jak wydobywać z niej sens, na co zwracać uwagę. Zostawia jedynie ślady, zastawia pułapki, projektuje mylące tropy. Kronos jest testem, który ma sprawdzić, czy odrobiliśmy lekcję z Gombrowicza. Czytelnik zostaje zaproszony do Gry. W przypisach do „surowego” tekstu dziennika obserwować możemy zmagania redaktorów, a przede wszystkim zmagania Rity, żony Gombrowicza, którzy także zostali wciągnięci w tę rozgrywkę, zmuszeni do rozwiązywania detektywistycznej zagadki, pozostawionej przez ironicznie uśmiechniętego W.
2.
Drugie miejsce w moim zestawieniu również należy się detektywistycznemu kryminałowi – bo podobnie jak Kronos, tak i Ostatnie rozdanie Wiesława Myśliwskiego, zmusza czytelnika (i samego bohatera) do rozwiązania zagadki. Jedynym dowodem w sprawie jest tutaj notes zawierający nazwiska, adresy i numery telefonów, zapisywane przez bohatera skrupulatnie, przez niemal całe życie. Wydawać by się mogło, że dzięki takiemu dowodowi można złapać egzystencję na gorącym uczynku, nie ma możliwości matactwa, krzywoprzysięstwa.
Ale niestety i w tym przypadku fakty okazują się niewystarczające – bohater próbujący zdefiniować swoje życie, uświadamia sobie, że nie jest ono sumą zdarzeń, spisem spotkanych osób czy przeprowadzonych rozmów. Kiedy podejmujemy się wysiłku podsumowania własnej egzystencji, skazani jesteśmy na porażkę – wszelkie konstrukcje rozpadną się, jak zmaltretowany i wypełniony do granic możliwości notes, który przechowuje się tylko siłą przyzwyczajenia, a jego integralność jest kwestią sparciałego kawałka gumy.
Tajemnicza nić porozumienia między Myśliwskim a Gombrowiczem zmusza do refleksji. Oba te głosy nie mają oczywiście nic wspólnego z obowiązującą aktualnie „retromanią”, ale ich popularność i odniesiony sukces wskazują na ogromną potrzebę introspekcji, wglądu w siebie i w to, skąd przychodzę. Mimowolnie uderzają we wszechobecną „aktualność” życia, w wymuszane przez massmedia i media społecznościowe życie na bieżąco, on-line, live, w którym nie ma miejsca na nieaktualne wiadomości.
3.
Pozostając w tematyce kryminalnej, ale nieco lżejszej, na trzecim i czwartym miejscu postanowiłem obsadzić autorkę, którą zakwalifikować mogę do swoich zeszłorocznych odkryć, ale odkryć na tyle spektakularnych, że Agnieszka Wolny-Hamkało zasługuje na wnikliwe przesłuchanie. W Zaćmieniu autorka obsadza bohaterkę w roli ekspolicjantki, która po przekwalifikowaniu się na head-hunterkę w wydawnictwie literackim, staje się tropicielką największej zbrodni, z jaką do tej pory przyszło się jej zmierzyć – tą zbrodnią jest współczesna polska literatura.
Jest to książka zabawna. W inteligentny sposób prezentuje słabości współczesnych polskich literatów, wyśmiewa ich bufonadę i pretensjonalność, ale też z zacięciem śledzi wykroczenia językowe – wszystkie te smaczki prosto z ulicy, które wkradają się na literackie salony, tworzą piękny, bo dynamiczny, obraz współczesnej polszczyzny. Autorka doskonale radzi sobie z wykorzystywaniem tego dynamizmu – do tej pory zajmując się głównie poezją, w wyraźny sposób wypracowała sobie językowy słuch absolutny, którym obdarza swoją bohaterkę.
Również w Zaćmieniu mamy ślady i znaki do prześledzenia. Tym razem są to jednak symbole, którymi żywi się kultura masowa – a więc historie kuriozalne, absurdalne i obrazoburcze, takie, które zawierają wystarczająco dużo pikanterii, żeby wywołać skandal.
4.
Czwarte miejsce tego zestawienia postanowiłem poświęcić Agnieszce Wolny-Hamkało w wersji lirycznej, bo jest to autorka o niesamowitej przedsiębiorczości artystycznej – wydanie tomiku poezji i powieści w jednym roku nie było dla niej problemem. Borderline, będąc mini-tomikiem, zawiera zaledwie dwadzieścia krótkich utworów, jest Zaćmieniem skondensowanym, zamkniętym w poetyckiej pigułce. Nie jest to jednak zarzut monotematyczność, ale raczej docenienie artystycznej konsekwencji.
Wiersze autorki to krótkie uderzenia, celne i wymowne. Podobnie jak bohaterka powieści łowiąca historię, tak samo bohaterka liryczna uprawia zbieractwo (liryczne). Kolekcjonuje przedmioty, często śmieci i komponuje z nich konstrukcje filozoficzne. Okazuje się, że te symboliczne performanse są okazją do wyrażania skomplikowanych układów rzeczywistości. Ten aspekt twórczości poetki odsyła znowu do Gombrowicza i jego Kosmosu – powieszonego kota, wbitego gwoździa, pęknięcia na suficie, tworzących konstelację nieopisywalnej w inny sposób rzeczywistości.
5.
Pozostając w obszarze liryki, zestawienie to chciałbym uzupełnić zbiorem poetyckim, który ukazał się najwcześniej z tutaj wymienianych, a mianowicie już w styczniu 2013 roku. Radości Grzegorza Kwiatkowskiego tworzą niekończący się dialog z przeszłością, oddają głos tym, których życie uciszyło, na których martwych twarzach, w opozycji do ironicznego tytułu zbioru, radość nie gości.
Nie jest to debiut tego autora, a kontynuacja podejmowanej już wcześniej tematyki, będącej polemiką z okrutnym i bezlitosnym losem człowieka, zapośredniczoną w literackim nawiązaniu do zbioru Edgara Lee Mastera Umarli ze Spoon River. Jeśli pozostać przy stosowanej już przeze mnie tutaj kryminalnej semantyce, Kwiatkowski zaskarża do trybunału poezji prawa rządzące życiem, a na świadków powołuje swoich bohaterów, którzy składając swoje zeznania, dokumentują zbrodnię codzienności. Śmierć i cierpienie jest w Radościach częścią krajobrazu. Historiografia według Kwiatkowskiego opiera się na paśmie ludzkiego nieszczęścia, a naturalność okrucieństwa nie jest jedynie domeną czasu wojny (chociaż mamy w zbiorze wiersz, będący świadectwem Dory – żydowskiej dziewczynki, której odpiłowano głowę), ale objawia się również w codziennej rutynie, w słowach przeciętnych ludzi („mieliśmy czwórkę dzieci / jedno z zespołem Downa / ale dobry Bóg zabrał je z tego świata / nim ukończyło czternaście lat”).