Katarzyna Kowalska: Naszą rozmowę zacznijmy nieco geograficznie. Gdzie, Pana zdaniem, sytuuje się Górny Śląsk na mapie Polski, a może nawet i Europy?
Stanisław Ruksza: Zacznijmy od tego, że nie ma jednego Górnego Śląska. Zarówno w Polsce, jak i na świecie w obrębie jednego regionu funkcjonują zazwyczaj różnorodne obszary o odmiennych lokalnie, pod względem społeczno-politycznym, ekonomicznym i kulturowym, znaczeniach, które łączy pewna wspólna cecha. Górny Śląsk moglibyśmy porównywać do różnych miejsc o złożonej tożsamości. I tak, na przykład pod względem przemian związanych z upadkiem przemysłu ciężkiego, do doświadczeń regionów czy miast, takich jak Detroit, Liverpool czy Zagłębie Ruhry, z których każde inaczej próbowało rozwiązać ten problem. Te transformacyjne modele stosowane są również u nas. Jedne sposoby życia zastępowane zostają przez inne. To, co w naszym projekcie jest lokalne, możemy odczytać glokalnie, poprzez procesy globalizacyjne (glokalizacja).
Drugi z kolei wątek, który wydaje mi się interesujący, to aspekt tożsamościowo-historyczny. Dziedzictwo zarówno polskie, niemieckie, czeskie, żydowskie, jak i dodatkowo ufundowana na nich tożsamość śląska, są niezwykle żywe od strony politycznej. Pod tym względem Górny Śląsk podobny jest do innych miejsc na świecie o złożonej historii, tradycji wielu narodów i religii, zmieniających się podziałach granicznych.
Jest też trzecia kwestia, dotycząca Polski w okresie transformacji, w jej społecznym ujęciu. I tu znowu mamy jakby dwa skumulowane ze sobą kraje: Polskę A i Polskę B. Zwycięzców i przegranych transformacji.
Problem, który próbujemy realizować w Projekcie Metropolis dotyczy większej ilości regionów niż tylko Śląsk. To samo dotyczy wątku artystycznego i szeregu różnych obiegów sztuki niż tylko dominujący. Wspomniana przez Panią mapa jest tak różnorodna i na tyle jeszcze nie przemierzona, że staje się „polem badawczym” dla sztuki, które mówi nie tylko o Śląsku, ale za pomocą Śląska – stąd moje trzy odniesienia i porównania, które pozwalają prowadzić szerszą dyskusję dotyczącą współczesnego świata, nie tylko Polski, ale też całej Europy za pomocą jednego regionu.
W jaki sposób założenia Projektu Metropolis odpowiadają na takie położenie i sytuację Górnego Śląska, a także na dyskusję międzyinstytucjonalną?
Podejmując wspólnie ten projekt razem z Fundacją Imago Mundi stwierdziliśmy, że w tak dużym regionie, jakim jest Śląsk, nie ma zbyt wielu instytucji sztuki współczesnej. Dlatego warto byłoby dokonać wprowadzania języka sztuki współczesnej w te miejsca, gdzie jeszcze nie funkcjonuje i podjęliśmy się, oprócz typowej pracy kuratorskiej, refleksji badawczej, cyklu rezydencji artystycznych i związanych z nimi produkcji prac, także działania quasi-misyjnego. Projekt Metropolis zaczął docierać w takie miejsca, jak: Kopalnia Guido w Zabrzu, w której znajduje się muzeum przemysłu, działająca kopalnie węgla w Rudzie Ślaskiej, dom kultury w Chorzowie, Piekary Śląskie pozbawione galerii sztuki współczesnej czy Tychy, gdzie pokazywaliśmy prace w budynku tamtejszego browaru. Po pewnym czasie zdaliśmy sobie sprawę, że każde takie spotkania działają bardzo ożywczo, także i w obrębie instytucji nie mających nic wspólnego ze sztuką. Mam nadzieję, że w tym roku pojawią się kolejne miejsca, w których będziemy realizować następne projekty.
Czym kierował się Pan przy doborze artystów i przygotowaniu programu działań w ramach projektu?
Po pierwsze, nie rekrutujemy metodą tzw. „open call”. Jest to wybór pewnych artystów, o których wiem, że wykonają dobrą pracę badawczą i że także my niejednokrotnie będziemy zaskoczeni efektem ich pracy, co oznacza, że dzięki nim wnioski z tego projektu nie będą tylko plastycznym kostiumem dla zobaczonej przez nas już wcześniej idei. Nie nastawiamy się też na produkcyjny model stosowany przy wielu festiwalach artystycznych, gdzie „na szybko” realizuje się różne projekty w przestrzeni publicznej. Bardziej skupiamy się na formule długotrwałej rezydencji, dobierając artystów na podstawie ich wcześniejszego dorobku. Długa rezydencja zależna jest od rzeczywistych potrzeb artysty i społeczności, aby dać szansę na realne badania. Podsumowując, wybory opierają się na mojej kuratorskiej intuicji, ale też na dotychczasowym rozpoznaniu regionu. Stąd więc pojawiła się potrzeba poszukania osób, które zainteresowałyby się Śląskiem po raz pierwszy, miałyby podobne potrzeby poznawcze i patrzyłyby na rzeczywistość w kilku warstwach (społecznej, politycznej, ekonomicznej), świeżym spojrzeniem.
W jaki sposób artyści odpowiadają na te założenia? Jak od ich strony wygląda współpraca w ramach projektu?
Nie chcemy tworzyć jednego modelu, jednego obrazu. Chcielibyśmy jak najszerzej ukazać obraz Śląska, dlatego poszukujemy u artystów „ponownie przeczytanej” przeszłości regionu w formie nowych działań czy analizy funkcjonujących rozwiązań społecznych i ich przyszłości, a czasem przywracania widzialności tego, co wyparte np. symbolicznego kapitału wartości robotniczych, co ostatnio ma miejsce w ramach akcji life-stajlowego „liftingu” regionu. To jest już ponad czterdzieści różnorodnych projektów na wiele tematów, więc odniosę się do kilku zaledwie.
Na przykład, Magda Tothova stworzyła taką pracę The word for this place is not utopia, na bazie futurologii i neologizmów inspirowanych literaturą Stanisława Lema, w której wspólnie z dziećmi śląskimi starała się stworzyć nowe wynalazki zmieniające ich miejsce. Dzieci razem z artystką wymyślały potencjalne przyszłe potrzeby ludzkie i rozwiązania dla nich, które być może będą pomocne dla tego regionu.
Z kolei, Rafał Jakubowicz w swoim projekcie Płyta kopiuje na Śląsku płytę, z której przemawiał i organizował strajki jeden z działaczy związkowych Inicjatywy Pracowniczej – Marceli Szary. Oryginał i kopia zaczęły funkcjonować w galerii jako quasi-minimalistyczne rzeźby, wcielając się w rolę obiektów rodem z dzisiejszych komercyjnych galerii sztuki. Obie płyty nabrały krytycznego charakteru jako komentarz do zarówno eskapistycznego świata sztuki, jak i lokalnego wypierania tożsamości robotnika/roszczeniowca w czasach przemian transformacyjnych. W tej pracy mamy szereg różnych poziomów odczytań o znaczeniu estetycznym, historycznym, ekonomicznym. Są też wątki, które nawiązują do form krajobrazowych (nihilistyczna praca Macieja Salamona i Macieja Chodzińskiego „Prace ziemne”) i odwołują się do katastrofy przyrody, naszej w niej fatalistycznej egzystencji. Pojawiają się też prace, próbujące bezpośrednio oddziaływać społecznie – i tu słowacki artysta Matej Vakula starał się odpowiadać na społeczne potrzeby, np. razem z lokalnymi aktywistami zbudował pirackie toalety w centrum Katowic czy zagospodarował brzegi rzeki Przemszy.
Jaka, Pana zdaniem, była odpowiedź publiczności na działania artystów? Która z organizowanych w ramach projektu akcji spotkała się z największym zainteresowaniem?
Każdy z tych projektów był w pewnym sensie autonomiczny. Dopiero na koniec programu, pod koniec tego roku wszystkie razem zostaną zaprezentowane w ramach największej dotychczasowej wystawy o Górnym Śląsku i Zagłębiu Dąbrowskim. Każdy z projektów miał swoją specyfikę i wszystkie zostaną podsumowane na wystawie końcowej. Jedne projekty posiadały swój potencjał galeryjny, a inne działały bardzo silnie w przestrzeni publicznej. Jesteśmy świeżo po zamknięciu wystawy Grzegorza Klamana, gdzie projektowi towarzyszyła grupa statystów – potencjalnych robotników, którzy biorą los w swoje ręce i organizują się w partyzantkę, są oznaką potencjalnego oporu i niezgody na tą sytuację, która wydarzyła się na Śląsku. To jeden z takich projektów, który zarówno od strony medialnej, jak i odbioru publiczności był bardzo silny, posiadał swoją inną specyfikę. W ramach niektórych projektów odbiorcami byli ludzie dla których wydarzenie Projektu Metropolis stało się rodzajem lokalnego święta. W miejscowościach bez ośrodków pojawiała się także publiczność, która przychodziła z samej ciekawości „jak jeść tę sztukę współczesną”. O ile w Krakowie czy Warszawie nie jest ona czymś obcym, o tyle w wielu miejscach jest ona wciąż nowym doświadczeniem.
W jaki sposób, Pana zdaniem, Projekt Metropolis zmienia oblicze Górnego Śląska?
Podstawowym aspektem tego projektu jest pytanie, czy znamy miejsce, w którym żyjemy. Czy często powtarzane przez nas stwierdzenie, że „mogłoby być inaczej” wiąże się z tym, że w ogóle skonfrontowaliśmy się z rzeczywistością, którą nijako chcemy zmienić. A ta rzeczywistość to otwarty zasób wiedzy, z którego mam nadzieję wszyscy skorzystamy. Naszą tezą wyjściową było, że tak naprawdę nie znamy tego miejsca / tych miejsc i musimy sobie je dopiero zmapować.
Drugą sprawą jest to, że uruchomiliśmy bardzo duży mechanizm i nie chciałbym, aby te wszystkie wydarzenia w miejscach, które dzięki projektowi odkryliśmy, wydarzyły się tylko incydentalnie, jednorazowo. Ważne będzie przedłużenie tego projektu poprzez stworzenie agend w kolejnych miejscach tego regionu również poprzez „zarażanie” działaniami artystycznymi jego mieszkańców (nie tylko artystów) w ich interesie. Upowszechnienie sposobów działania, omijającego np. przepisy czy dotychczasowe rytuały aktywności.
Wreszcie z programu Projekt Metropolis otrzymamy również publikacje i prace, które pozostaną i mam nadzieję, że zasilą publiczne zbiory o ogromny zasób informacji dotyczących regionu, nowej ikonografii Górnego Śląska. Zyskamy także bazę danych dla przyszłych historyków, kulturoznawców i innych badaczy oraz polityków, a także szereg bardzo różnych propozycji nie tylko artystycznych, ale też naukowych.
Dziękuję za rozmowę.