W pracowni
Wspomnianą już rekonstrukcję pracowni artystki otwierają jej autoportrety. Pochodzące z różnych okresów, pokazują świadomość starzenia, stopniowej dematerializacji. Późny autoportret (1930) może wydawać się w tradycyjnym rozumieniu niedokończony, spomiędzy farby wygląda ulubiony materiał Boznańskiej – tektura, znaczna część powierzchni obrazu pozostaje niezamalowana. Artystka prezentowała siebie w dumnej pozie, z wysoko uniesionym podbródkiem, lecz mimo coraz bardziej zaostrzających się z wiekiem rysów twarzy, potrafiła oddać łagodną stronę swojego charakteru.
W atelier Boznańskiej znajdują się meble i przedmioty towarzyszące jej w kolejnych monachijskich i paryskich pracowniach: potężny, wysoki zegar, niewielkie biurko, wygodny wiklinowy fotel, sztaluga, zaschnięte palety z farbami, zużyte pędzle, nabożne książki, obrazy. Klimat ostatniego mieszkania Boznańskiej na Montparnasse buduje projekcja na ścianie z elementami animacji, przedstawiająca okno pracowni. Podczas gdy obrazy jej krakowskiego pokoju są pełne światła, jasnych barw, późne przedstawienia paryskiego atelier stają się bardziej mroczne.
W Salonie
Liczne portrety, które Boznańska stworzyła już w okresie paryskim, zadają kłam opinii o malarce jako samotnicy. Artystka długo prowadziła ożywione życie towarzyskie, a w jej atelier pojawiały ważne osobistości francuskiej bohemy i Polonii: filozofowie, malarze, krytycy, działacze społeczni. Z wieloma z nich Boznańska się przyjaźniła, czego dowodem są pozostawione listy i słowa uznania płynące z ust osób, które nie tylko malowała, ale poniekąd zaglądała do ich duszy. Na sesje portretowe, wymagające czasem nawet kilkudziesięciu spotkań, wybierali się do Boznańskiej: Konstancja Dygatowa, prowadząca pensjonat na Montparnasse, malarz Samuel Hirszenberg, rysownik Antoni Kamieński, działaczka społeczna Zofia z Grabskich Kirkok-Kiedroń, biolog i orędownik sprawy polskiej, prof. Jan Danysz, krytyk sztuki i kolekcjoner Henri-Pierre Roché, włoski malarz Gennaro Favai, filozof i metafizyk, Wincenty Lutosławski, francuska literatka i działaczka feministyczna Gabrielle Reval, mecenas artystów Zygmunt Pusłowski, czy Henryk Sienkiewicz (anegdota głosi, że ze względu na kłótnię, jaka miała wybuchnąć w krakowskiej pracowni Boznańskiej, pisarz nie odebrał portretu, artystka dobrze go sprzedała). Boznańskiej nie udało się poznać malarza intymisty, Édouarda Vuillarda, z którym czuła w tamtym okresie największe artystyczne pokrewieństwo. Na ekspozycji możemy zobaczyć jego obraz prezentujący wnętrze salonu Natansonów (1899) – rodziny polskich finansistów i przemysłowców.
W 1906 roku po długiej chorobie w Paryżu umiera ojciec Boznańskiej, w 1934 roku samobójstwo popełnia jej nadużywająca alkoholu i morfiny siostra. W ostatnich latach mieszkały na jednej ulicy, jednak ze względu na różnice charakteru nie spotykały się. Izabela była rozchwiana emocjonalnie, depresyjna, jednak wiedząc o kłopotach finansowych siostry (obie utrzymywały się z wynajmu kamienicy w Krakowie) wykupywała jej obrazy przy pomocy podstawionych osób. Po śmierci najbliższych członków rodziny, artystka zaczęła sama podupadać na zdrowiu.
150. urodziny kolorystki
15 kwietnia przypada 150. rocznica urodzin Olgi Boznańskiej. Kuratorkom wystawy w Muzeum Narodowym udało się zrealizować najważniejszy cel – przypomnienie świetności malarki, która w powojennej Polsce zyskała złą sławę artystki szarej, mrocznej, antypatycznej. Celnym zabiegiem projektantów wystawy było pomalowanie ścian i tabliczek informacyjnych na różne odcienie szarości – na tym tle wybija się szeroka gama barwna Boznańskiej. Malarka na początku XX wieku cieszyła się dużą popularnością, jej obrazy były nagradzane wyróżnieniami i medalami, kupowane przez zagraniczne galerie oraz prywatnych kolekcjonerów. Była nie tyle aktywną feministką, co emancypantką, dającą przykład i służącą radą młodszym koleżankom. Uczestniczyła w licznych wystawach polskich i zagranicznych, została przyjęta do Towarzystwa Artystów Polskich „Sztuka”, prowadziła zajęcia na Akademii Vitti, otrzymała odznaczenia m.in. Legii Honorowej i Orderu Odrodzenia Polski. Zaprezentowanie jej obrazów w kontekście dzieł innych artystów, pozwala na zastosowanie porównań, daje szerszy pogląd na ówczesną sztukę i obyczajowość. Boznańska i inne malarki jej czasów są pokazane jako równe swoim kolegom po fachu (W Salonie Niezależnych „w 1910 roku kobiety stanowiły 44 procent wystawiających Polaków”[3]). Wreszcie Boznańska ukazana jest nie tylko jako portrecistka, ale również malarka wspomnianych pejzaży miejskich, czy martwej natury – obrazy kwiatów, owoców, zastawy, miała wręczać w prezencie bliskim znajomym.
W drzwiach
W końcu mademoiselle Boznańska otwiera drzwi, w fartuchu malarskim i z papierosem w ręce. „Specyficzna, ale całkiem niczego sobie” – myśli Francuz. „Wspaniale, ma długie palce, będzie się je pysznie malować” – myśli Boznańska.
„Jezu, zapomniałem o moim psie” – myśli chłopak w okularach, widząc zdjęcie malarki z ukochanym pieskiem Kwi-Kwi. Po trzech godzinach opuszcza wystawę.
- W. Gąsiorowski, Emigracja intelektualna, „Tygodnik Ilustrowany” 1913, nr 16, za: Ewa Bobrowska, Emancypantki? Artystki Polskie w Paryżu na przełomie XIX i XX wieku, w Archiwum Emigracji, Studia – Szkice – Dokumenty, Zeszyt 1-2 (16-17), Toruń 2012.↵