W kolejce
Na czwartym piętrze kamienicy przy bulwarze Montparnasse zamieszanie. Przed drzwiami jednego z mieszkań tłoczy się międzynarodowe towarzystwo, ustawia w kolejkę, szeptem dyskutuje.
Już przy wejściu na wystawę trzeba poczekać. Sznur odwiedzających porusza się powoli do przodu, mała dziewczynka niecierpliwi się i ostentacyjnie wybucha płaczem.
„No, ciekaw jestem bardzo tej mademoiselle” – myśli ubrany elegancko Francuz, nerwowo spoglądając na zegarek. Malarka pracuje od godziny 14 do zachodu słońca, a żona i znajomi czekają przy kawie w salonie, zaintrygowani jego wizytą u modnej artystki.
Młody chłopak w okularach i ze słuchawkami na uszach przestępuje wreszcie próg wystawy, robi zdjęcie pierwszego z autoportretów. Za chwilę rozładuje mu się smartphone. Czyta napis na ścianie: „Obrazy moje wspaniale wyglądają, bo są prawdą, są uczciwe, pańskie, nie ma w nich małostkowości, nie ma maniery, nie ma blagi”.
W kręgu miłości
Monograficzną wystawę Olgi Boznańskiej w Muzeum Narodowym w Warszawie (siostrzaną wobec wcześniejszej wystawy w Krakowie) otwierają jej najbliżsi: rodzina, przyjaciele, ukochani oraz – Diego Velázquez. Portret infantki Małgorzaty pędzla hiszpańskiego malarza rozpoczyna szereg kontekstów, w których osadzona została twórczość Boznańskiej, a jednocześnie odstaje od prac kolejnych artystów wpisanych w wystawę – większość z nich malarka miała szansę spotkać, tworzyli w tym samym okresie bądź wzajemnie się inspirowali. Velázquez miał wywrzeć największy wpływ spośród „Starych Mistrzów” na wczesną twórczość malarki. Boznańska najprawdopodobniej po raz pierwszy ogląda na żywo obrazy Hiszpana w wieku 16 lat, podczas podróży z rodzicami do Wiednia. Ta inspiracja jest najsilniej uwidoczniona w portrecie Dziewczynki z chryzantemami (1894), jednym z jej najbardziej rozpoznawalnych obrazów.
Portret matki (1890) bardzo spodobał się Stanisławowi Wyspiańskiemu, który chwalił nie tylko kunszt malarski, ale przede wszystkim wnikliwe oddanie charakteru matki. Eugenie Mondan (z pochodzenia Francuzka) jako pierwsza zauważyła talent córki, była też jej pierwszą nauczycielką. Ojciec, Adam Boznański (herbu Nowina), inżynier z dyplomem wiedeńskiej politechniki, był przedsiębiorczy i troskliwy, ale przede wszystkim cechował go otwarty, postępowy umysł i podziw dla talentu obu córek. W tych czasach przyzwolenie, aby córki kształciły się za granicą, stawiając karierę zawodową przed zamążpójściem i założeniem rodziny, wymagało pewnej odwagi. Przenieśmy się na chwilę kilka sal dalej, do zrekonstruowanej pracowni Boznańskiej, gdzie zaprezentowany został portret Berthe Morisot autorstwa Édouarda Maneta. Równie znacząca co nastrojowość obrazu, jest sama postać Morisot – jednej z „wielkich dam” francuskiego impresjonizmu, starszej o jedno pokolenie od Boznańskiej. Prywatny nauczyciel Berthe i jej siostry Edme miał napisać list do ich matki: „Zważywszy na charakter Pańskich córek, (…) one zostaną malarkami. Czy wie Pani co to oznacza? W środowisku wyższej klasy, do której Państwo należą, to będzie rewolucyjne, być może katastrofalne”[1]. Rodzice podjęli jednak ryzyko i postanowili dalej kształcić dziewczynki. Również państwo Boznańscy zgadzają się na wyjazd 21-letniej córki do Monachium, a następnie do Paryża – na prywatnych kursach dla panien z dobrego domu w Krakowie już niczego się nie nauczy, a wstęp na Akademię Sztuk Pięknych jest jeszcze kobietom wzbroniony. Młodsza Izabela, utalentowana muzycznie, sportretowana przez siostrę w stroju amazonki (1891), także niedługo później opuszcza rodzinny dom, studiuje i pisze doktorat z chemii na Sorbonie. Rodzina pozostaje ze sobą w częstym i czułym kontakcie, ojciec pełni rolę krakowskiego menedżera Boznańskiej. Artystka pisuje z zagranicy listy: do matki w języku francuskim, do ojca w języku polskim, a do siostry w języku angielskim.
„Moja Złota”[2] – pisał w listach do Boznańskiej jej narzeczony, Józef Czajkowski. Jego pierwszy portret (1892) znajdziemy wśród postaci innych, bliskich malarce mężczyzn: zakochanego w niej architekta Franciszka Mączyńskiego (1902), wykorzystującego ją finansowo niespełnionego artysty Bogdana Faleńskiego (1900), czy w końcu przyjaciela, również malarza, Paula Nauena (1982), którego portret, namalowany w atelier w Monachium miał przynieść jej po raz pierwszy międzynarodowe uznanie. Postać Czajkowskiego pojawia się na wystawie jeszcze kilkukrotnie, wielowymiarowo – m.in. na późniejszym, poważniejszym portrecie (1894), wiszącym w rekonstrukcji pracowni artystki (miał towarzyszyć jej do końca życia), na kilku obrazach prezentujących sceny z pracowni Boznańskiej, a także na zdjęciach. Znajdziemy tu również obraz, który wyszedł spod pędzla Czajkowskiego – sentymentalnie zamyka wystawę martwa natura (1900), którą podarował ukochanej. Mimo wielkiego uczucia (trzymanego w ukryciu przed rodziną – Czajkowski był młodszy od Boznańskiej), wieloletni związek na odległość zostaje w końcu listownie zerwany. Czajkowski zarzuca Boznańskiej oschłość, zbytnie poświęcanie się malarstwu, a Boznańska – wybiera sztukę.
Dzieciństwo, Japonia i pejzaż
W następnych salach znajdujemy portrety dzieci, młodych panien oraz matek (piastunek?) z dziećmi. Twórczość związana z okresem krakowsko-monachijskim ukazana jest w towarzystwie obrazów m.in. Eugène’a Carrière’a, Anny Bilińskiej, czy Marie Bracquemond (zazdrość męża miała doprowadzić do porzucenia przez nią malarstwa). Zaznaczone zostają tu kolejne silne inspiracje artystki: twórczością Jamese’a Abbota McNeilla Whistlera (jego Harmonia w szarości i zieleni: Miss Cicely Alexander [1872-1874] wzbogacała wystawę przez pierwszy miesiąc od jej otwarcia), czy popularną wówczas sztuką japońską – natchnienie widoczne m.in. w portretach kobiet z japońskimi parasolkami, czy obrazach, w których tle umieszczone są wachlarze uniwa i porcelanowe filiżanki (Japonka [1889], Marzenie [Portret młodej kobiety w błękitnym kimonie] [1902]). Na obrazach i zdjęciach pracowni Boznańskiej także znajdziemy liczne dalekowschodnie rekwizyty.
Malarka nie lubiła tworzyć w plenerze – być może jedynym namalowanym na zewnątrz obrazem jest Dziewczyna z koszem jarzyn w ogrodzie (1891). Fakt, zdecydowanie oddalający ją od impresjonistów, mógł wynikać zarówno z niechęci do bycia oglądaną przez przechodniów podczas pracy, jak i z podejrzewanej u Boznańskiej choroby oczu – w gablotce stworzonej z biurka malarki znajdziemy przyciemniane okulary, które nie należały wówczas do powszechnie panującej mody, a na obrazach paryskiej pracowni można zauważyć, że okna są zawsze przesłonięte tkaninami. Artystka malowała przede wszystkim miejskie widoki z okna, a na portretach kobiet sadzanych w otwartym oknie (Bretonka, wersja II [1980], Portret z japońską parasolką [1892], Kwiaciarki [1889]), pejzaż jakby „zagląda” do środka, odbija się w szybie, przyciągając uwagę oglądającego. Zaprezentowane na wystawie „portrety miast” podkreślają indywidualizm artystki – malowane na niewielkim formacie, nie wystawiane, pozwalały Boznańskiej na stylistyczne wariacje, poddanie się wpływom nabistów, stawianie abstrakcyjnych plam.
- Nicole Myers, Women Artists in Nineteenth-Century France, Heilbrunn Timeline of Art History. New York: The Metropolitan Museum of Art, 2000–, http://www.metmuseum.org/toah/hd/19wa/hd_19wa.htm [dostęp: 8 kwietnia 2015 r.].↵
- Maria Rostworowska, Olgi Boznańskiej portret za mgłą, http://www.zwoje-scrolls.com/zwoje40/text09p.htm [dostęp: 8 kwietnia 2015 r.].↵