Muzeum Kinematografii, jedyne muzeum o profilu filmowym w Polsce, znajdujące się w mieście, którego tożsamość silnie wiąże się z kinem, trzeba rozwinąć, wzmocnić i unowocześnić, a do tego konieczna jest szeroko rozumiana współpraca z różnymi osobami i instytucjami. Bardzo doceniam pracę muzealników, którzy już trzecią dekadę gromadzą i opracowują zbiory, dzięki czemu kolekcja Muzeum Kinematografii, szczególnie w dziedzinie plakatu filmowego i archiwów filmowych, jest bogata i unikalna. Monograficzne wystawy, prezentujące znakomitych reżyserów przez plakaty do ich filmów, to znak firmowy Muzeum, ale formułę ekspozycji musimy koniecznie poszerzyć, by powstawały ciekawe tematyczne wystawy multimedialne. Muzeum Kinematografii powinno także włączyć się w działalność naukową, a to kolejne pole do współpracy. Będziemy brać udział w konferencjach, takich jak planowana na czerwiec Archives of/for the Future w ramach 9. European Network for Cinema and Media Studies. Chcemy też, jako partner, uczestniczyć w projekcie badawczym prof. dr hab. Piotra Sitarskiego z Katedry Mediów i Kultury Audiowizualnej Technika w polskim filmie krótkometrażowym 1945-1989.
Obok działalności stricte muzealnej, ekspozycyjnej i naukowej, na pewno wiele energii trzeba poświęcić na zbudowanie działu edukacji z prawdziwego zdarzenia, z ofertą bogatszą niż tylko lekcje muzealne i zajęcia Małego Kinematografu dla dzieci. Myślę na przykład o warsztatach organizowanych ze wsparciem pedagogów Szkoły Filmowej. Wystawie #IdaTheFilm towarzyszy gra edukacyjna #IdaTheGame poświęcona filmowi w szerokim kontekście polskiego kina. Planuję opracowanie ścieżek dydaktycznych, prezentujących miejsca, gdzie w Łodzi kręcili filmy Andrzej Wajda, Krzysztof Kieślowski, Juliusz Machulski czy Agnieszka Holland.
Wydaje się, że obok sztuki awangardowej – poprzez Muzeum Sztuki, właśnie kino – poprzez Filmówkę, produkcję kinematograficzną, również poprzez Pani Muzeum – tworzy najmocniejszy międzynarodowy most łączący Łódź, chyba najbardziej otwarte miasto w Polsce, ze światem. Czy ma już Pani jakoś określone plany działań międzynarodowych Muzeum Kinematografii? Czy można jeszcze wyobrazić sobie jakiś festiwal filmowy w Łodzi? Łódź chyba znowu przeżywa swoje kolejne ożywienie. Zapewne kinematografia – czy zgodzi się z tym Pani – może w tym odegrać też swoją rolę?
Zacznijmy od kwestii festiwalu. Nowy festiwal filmowy nie tylko można sobie wyobrazić, ale wręcz trudno uwierzyć, że przez ostatnie lata nie wystarczyło determinacji i zapału, by pojawiła się nowa, oryginalna impreza. Od ciągłego powtarzania, że film stanowi kapitał symboliczny Łodzi, ta słuszna opinia staje się coraz bardziej frazesem, bo nie idzie w ślad za nią konkretne działanie. Są w Łodzi i ludzie z doświadczeniem w organizowaniu międzynarodowych festiwali, i osoby z szerokimi kontaktami w świecie kina, wydaje mi się, że jedyne, czego brakuje, to wola, by powołać do życia nowe zjawisko na festiwalowej mapie.
Historia polskiego kina jest nierozerwalnie związana z Łodzią, nie ma lepszego miejsca na wielką, stałą ekspozycję pokazującą tę historię od początków kinematografii na ziemiach polskich po Oscara dla Idy. Oscar to, oczywiście, tylko jeden z tropów, ale w Łodzi szczególnie ważny, i to od wielu dekad: urodzony w Łodzi kompozytor Aleksander Tansman w 1945 roku był nominowany do Oscara za muzykę oryginalną do filmu Paris Underground w reżyserii Gregory Ratoffa, inny łodzianin, pianista Artur Rubinstein, dostał honorowego Oscara za występ w dokumencie L’amour de vie w 1969 roku. Absolwenci Szkoły Filmowej w Łodzi 19 razy byli nominowani do Oscara, a zdobyli go Zbigniew Rybczyński za Tango, Roman Polański za Pianistę i Andrzej Wajda za całokształt twórczości. Inny, rozpisany na dziesięciolecia wątek historii kina, to Wytwórnia Filmów Fabularnych przy ul. Łąkowej, gdzie niezapomniane dzieła tworzyła plejada polskich reżyserów. Kolejna filmowa opowieść o Łodzi to historia Szkoły przy ul. Targowej. Moim marzeniem jest nowoczesne KinoMuzeum, na skalę takich przedsięwzięć, jak Muzeum Powstania Warszawskiego czy Muzeum Żydów Polskich Polin. Przy tworzeniu takiego miejsca należałoby skorzystać z dobrych wzorów muzeów kina w Berlinie, Frankfurcie, Turynie i innych europejskich miastach. Mam nadzieję na nawiązanie z nimi współpracy.
Jeśli spojrzeć na historię łódzkich muzeów, widać wyraźnie, że placówki z reguły zaczynały od siedziby w pofabrykanckim pałacu lub budynku pofabrycznym. Żeby się rozwinąć, anektowały kolejne przestrzenie. W wypadku Muzeum Sztuki z siedzibą w pałacu Maurycego Poznańskiego, powstały następnie filie w Willi Herbsta oraz ms² w dawnej tkalni Izraela Poznańskiego w dzisiejszej Manufakturze. Centralne Muzeum Włókiennictwa w Białej Fabryce Ludwika Geyera zyskało wspaniałą dobudowaną przestrzeń i sąsiadujący z nią skansen. Piękny Pałac Scheiblerów, w którym mieści się Muzeum Kinematografii, i który grał w wielu filmach, nie jest przestrzenią na duże wystawy – jak choćby wspaniała ekspozycja Pasolini Roma pokazywana w kilku europejskich miastach, znakomicie zrealizowana, niebywale atrakcyjna, dająca bogatą wiedzę o filmach i biografii ich twórcy czy entuzjastycznie przyjęta wystawa Stanley Kubrick, sprowadzona w zeszłym roku do Krakowa z Deutsches Filmmmuseum we Frankfurcie. Taką przestrzenią wydaje się EC1 przy ul. Targowej w Łodzi, w której plan funkcjonalny od początku był wpisany film. Kiedy pisałam program dla Muzeum, wyobrażałam sobie, że w zrewitalizowanych przestrzeniach po elektrociepłowni mogłaby powstać filia Muzeum Kinematografii. Teraz miasto wraca do koncepcji Narodowego Centrum Kultury Filmowej, która trzy lata temu powstała na Uniwersytecie Łódzkim.
luty-marzec 2015 roku