Za granicą. „Tęsknię do fotografii”
Zdjęcia Chomętowskiej zostają wybrane na wystawę Warszawa oskarża, zorganizowaną w odremontowanej części Muzeum Narodowego. Ekspozycja cieszy się takim powodzeniem, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych organizuje wersję objazdową, w planach jest Paryż, Londyn, Nowy Jork. Za oceanem projektowi przewodzi małżeństwo architektów, Helena i Szymon Syrkus, a wersję europejską nadzorują historyk sztuki, fotografik Tadeusz Przypkowski i Chomętowska.
Pomiędzy obowiązkami związanymi z wystawą, oddaje się ulicznej fotografii – „chwyta” deszczowe, mgliste ulice Londynu, spacerowiczów w Hyde Park, „żałośnie piszczące” mewy, paryskie kawiarnie i plakaty wydarzeń kulturalnych. Za granicą spędza cztery miesiące, bardzo możliwe, że już wówczas w jej głowie kiełkuje pomysł wyjazdu na stałe. W chwilę po powrocie do stolicy stara się o paszport dla siebie i dla dzieci, cel podróży określa jako naukowo-fotograficzny. W Warszawie zostawia prowadzoną z Edwardem Falkowskim „placówkę fotografii artystycznej” Foto CiF i rodzinę. Ma nadzieję na artystyczny rozwój, stabilizację i ściągnięcie bliskich.
„Na Polesiu dźwignią wszystkiego jest… baba” – pisze w jednym ze swoich artykułów[7]. I sama taką „babą” się staje – pracowitą, przedsiębiorczą, dbającą o dobro rodziny. Nie bez wpływu na jej charakter są wieloletnie przyjaźnie z niezależnymi, silnymi kobietami – Aurorą Beniamino, poznaną we Włoszech i często goszczącą na Polesiu dziennikarką oraz tłumaczką polskich pisarzy, graficzką i scenografką Mają Berezowską („osoba ładna gruba i wesoła” – tak opisała ją w dziennikach Zofia Nałkowska[8]), poznaną w redakcji czasopisma „Kobiety w pracy”, czy malarką, gwiazdą warszawskiej bohemy Ireną Pokrzywnicką (przyjaźniącą się również z Zofią Stryjeńską).
Po wyjeździe z Polski jest osamotniona, od popadnięcia w marazm ratuje ją dystans do siebie (44. urodziny świętuje sama, robiąc sobie zdjęcie u fotografa) oraz działanie. Bierze szybki (najprawdopodobniej kontraktowy) ślub z Frood-Barclayem, co umożliwia jej bezproblemowe podróżowanie. Na pewien czas umieszcza dzieci w szkołach z internatem (mają dość ponure miny na zdjęciach z tamtego okresu), a sama otwiera w Paryżu sklep z używanymi ubraniami, „szmatami”, jak je nazywa. Później przenosi się do San Remo, gdzie razem z siostrą prowadzą pensjonat, ale interes nie przynosi zysku. W końcu obiera popularny wśród ówczesnej Polonii kierunek – Argentyna. Statkiem w daleki rejs płyną również mercedes i dwa adoptowane jamniki.
„Tęsknię do fotografii. Brak mi jednak odwagi, żeby rozpoczynać na nowo to wszystko, co poznałam i czego się nauczyłam”– notuje[9]. W Argentynie jeszcze próbuje wrócić do zawodu – fotografuje demonstracje związków zawodowych i wystąpienie Evity Peron. W lokalnej prasie ukazują się teksty poświęcone jej twórczości. Trudno jej jednak się przebić, porzuca marzenia i otwiera pracownie malarską plastiku, szkła i porcelany. Na emigracji robi głównie zdjęcia do prywatnego archiwum. Rejestruje życie rodziny, dorastanie dzieci, pojawienie się wnuków, fotografuje nowo poznanych ludzi (na przykład sąsiada baletmistrza w podskoku) i ciekawe widoki. Do Buenos Aires udaje jej się w końcu sprowadzić matkę i byłego męża, Jakuba. Miasto nie inspiruje jej jednak tak jak Warszawa. Kiedy w 1979 przyjeżdża do Polski z okazji dużej przekrojowej wystawy Pół wieku Warszawy w fotografii Zofii Chomętowskiej znów robi zdjęcia odmienionej stolicy, w jednym z wywiadów wyznaje: „W Argentynie są różne dziwy, ale mnie to nie cieszy. Tutaj w Warszawie – wszystko jest moje. Tu ożywa moja młodość, a wraz z nią pasja do fotografowania”[10].
*
Wzruszona pobytem w stolicy, fotografka przekazała swoje zbiory Muzeum Historycznemu m.st. Warszawy. Po śmierci matki w 1991 roku Gabriella oddała częściowo Muzeum Warszawy, a częściowo Fundacji Archeologii Fotografii kolejne partie jej dorobku. Po wycinkowych, tematycznych wystawach i albumach, takich jak Polska w podróży, instytucje połączyły siły i w maju tego roku ukazała się publikacja totalna, Zofia Chomętowska. Albumy fotografki. W obliczu tak burzliwego życia i ogromu archiwum, wspaniale sprawdził się pomysł podzielenia projektu na cztery książki, odpowiadające kolejnym etapom jej życia i twórczości: Entuzjastka, Profesjonalistka, Dokumentalistka i Emigrantka. Dzięki starannie przemyślanej formie graficznej, a także szerokiemu wyborowi zdjęć wewnątrz publikacji, możemy poznać drugą stronę obiektywu – zobaczyć samą Chomętowską pośród swoich bliskich, w ukochanych miejscach, podczas podróży i z aparatem w ręce w terenie. Cztery okładki, ułożone obok siebie w dwóch rzędach, tworzą portret fotografki, również na pierwszej stronie każdej części widnieje zdjęcie Chomętowskiej, wydrukowane na błyszczącym papierze fotograficznym, jakby wklejone przez nią samą do album. Na jednym z nich radośnie oplata nogami gałąź drzewa, przyjmując pozę przypominającą pole dance.
Nie wszystkie zdjęcia, które znalazły się w albumach są wybitne – trafiły tu także te przeciętne, niedobre pod względem technicznym – nieostre, poruszone, prześwietlone lub zbyt ciemne. Sama fotografka wkładała negatywy w trzy przegródki: dobre, świetne, najlepsze. Wielu spośród zaprezentowanych fotografii pewnie nigdy nie przeznaczyłaby do publikacji, ale autorki projektu chciały stworzyć jak najpełniejszy obraz jej życia, nakreślić za ich pomocą bogate tło biograficzne, historyczne i obyczajowe. Ta rozpiętość dużo też mówi o usposobieniu fotografki, która pstrykała nieustannie, niemal kompulsywnie i przez większość życia rozstawała się z aparatem chyba tylko kładąc się do łóżka. Wbrew cenionemu najwyżej u początków jej kariery piktorializmowi (nurtowi reprezentowanemu w Polsce m.in. przez znanego fotografce Jana Bułhaka), zakładającemu użycie wielkoformatowych aparatów i wielogodzinnej pracy nad odbitkami, Chomętowską ciągnęło w stronę fotografii dokumentalnej – wymagającej poręcznego sprzętu, bycia w ruchu, podejmowania szybkich decyzji. Nie przepadała za portretami, a w jej Albumach znajdziemy tylko jedno ujęcie samej siebie, przypominające styl Vivian Maier: długi cień fotografki rzucany na kamienistą ścieżkę w Prowansji.
- Karolina Puchała-Rojek, Zofia Chomętowska. Albumy Fotografki. Entuzjastka 1912 – 1935, str. 38.↵
- Anna Kotańska, Anna Topolska, Zofia Chomętowska. Albumy Fotografki. Profesjonalistka 1936 – 1944, str. 58, za Zofia Nałkowska, Dzienniki, t. 4: 1930-1939, oprac., wstęp i komentarz H. Kirchner, Warszawa 1988, część I, s. 146.↵
- Karolina Puchała-Rojek, Zofia Chomętowska. Albumy Fotografki. Emigrantka 1946-1981, str. 26.↵
- Tamże, str. 65.↵