Zuzanna Dzwonkowska: Organizatorem Krakowskich Spotkań z Dizajnem Zaprojektowani są Krakowskie Szkoły Artystyczne. Czy idea wydarzenia wyrasta z potrzeby rozbudowania programu edukacyjnego szkoły o wymiar praktyczny?
Alfred Marek: W tym miejscu pojawia się wiele wątków, jeśli chodzi o samą ideę, celowość czy odbiorców imprezy. Pierwszym jest rzeczywiście taka potrzeba. Studenci naszej szkoły nie mieli możliwości spotykania się ze znanymi projektantami – przede wszystkim polskimi. Drugim wątkiem jest brak warsztatów praktycznych, na które w trakcie zajęć szkolnych nie ma czasu. Wreszcie trzeci wątek, jak gdyby zewnętrzny, czyli fakt, że w Krakowie nie istniały, przynajmniej jeszcze trzy lata temu, spotkania dotyczące designu. Kolejna rzecz to chęć promowania przede wszystkim ludzi młodych – zarówno projektantów, którzy nie są jeszcze znani na rynku, ale też tych, którzy w jakiś sposób nie potrafią się zareklamować, bo mają charakter introwertyczny. Ważne jest nadanie sygnatury ich projektom, co jest trochę zapomniane, bo we wzornictwie projektanci często są anonimowi. Umożliwiamy również osobom z zewnątrz spotkania z autorami projektów. Kontakt bezpośredni jest szalenie istotny, bo projektowanie nie jest bezosobowe – jest związane z konkretnym człowiekiem, który ma swój sposób myślenia i projektowania.
Zaprojektowani to przede wszystkim współpraca z młodymi projektantami. W ten kontekst dobrze wpisuje się debata Dyplom i co dalej?.
AM: Tak. Nastawiamy się przede wszystkim na ludzi młodych. Zapraszamy na wykłady, warsztaty i część targową również naszych absolwentów, którzy czymś się wykazali lub chcą po prostu pokazać się i w jakiś sposób zaistnieć na rynku. Umożliwia im to kontakt z szerszą grupą odbiorców, dzięki czemu często znajdują zlecenia. W projektowaniu – tutaj mówię akurat o projektowaniu wnętrz, bo tego uczę – sposób pozyskiwania projektów jest dość nietypowy i opiera się na ciągle poszerzającym się kręgu odbiorców. Pierwsza osoba, która jest zadowolona z zamówionego projektu, poleca go następnym. Nie działa to na zasadzie reklamy, ale na zasadzie kontaktów międzyludzkich. Korzysta z tego większość projektantów i często zapomina nawet o tworzeniu własnych stron internetowych czy reklamie. Debaty służą temu, żeby myśleć nie tylko o projektowaniu tu i teraz, czyli o tym, co się dzieje na rynku i bardzo ważnych w tym zawodzie kontaktach projektant-inwestor, ale tak samo o przyszłości projektowania.
Co można powiedzieć o wystawcach, którzy zaprezentują swoje produkty na targach?
Agnieszka Janik: Wystawcy, którzy zgłosili się do nas w tym roku, pokazują przede wszystkim, że nadal można wyjść z czymś nowym na rynek i nadal są luki, w których można znaleźć swoje miejsce i zadbać o to, by pokazać własny potencjał, umiejętności i przygotować coś naprawdę fajnego. Na targach pojawiają się zarówno nasi absolwenci, jak i ludzie z całej Polski, bo wystawców mamy nie tylko z okolic Krakowa i samego Krakowa, ale również z Warszawy, Poznania, Gdańska czy Łodzi. Niektórzy są z nami już któryś raz z rzędu, wracają. Myślę też, że oczekiwania wystawców są podzielone. Zauważyłam, że młodym ludziom, którzy zaczynają dopiero swoją działalność czy zaczynają budować własną markę, zależy na tym, żeby w ogóle zaistnieć i się pokazać. Z roku na rok obserwujemy, że zwiększa się u nich świadomość własnego wizerunku i tego, że wykreowanie własnej marki jest ważne, bo odbiorcy kojarzą ich wtedy nie tylko jako projektantów, z nazwiska, ale również jako markę. Pojawiają się lepsze opisy, lepiej wyeksponowany produkt. Powiedziałabym, że młodzi projektanci zabiegają przede wszystkim o to, żeby zaistnieć. Są świadomi tego, że dopiero zaczynają – wtedy istotny jest dla nich każdy odzew, wejście na stronę czy zabranie wizytówki. Z kolei firmy, które funkcjonują już trochę dłużej na rynku, są bardziej nastawione na sprzedaż.
Ukończył Pan [Alfred Marek – przyp. red.] studia na Wydziale Wzornictwa Przemysłowego w Krakowie. To bardzo specyficzna uczelnia, w której od samego początku ścierały się różne podejścia do projektowania. Myślę przede wszystkim o Zbigniewie Chudzikiewiczu i Andrzeju Pawłowskim, którzy ucieleśniali dwie odmienne postawy. Z jednej strony było to myślenie o wzornictwie w kategoriach bardzo pragmatycznych, ergonomicznych, a z drugiej bardziej humanistyczne, niemal filozoficzne rozpatrywanie designu. Jakie podejścia do projektowania dominują współcześnie? Czy na horyzoncie widać jakieś nowe trendy?
AM: Szczerze mówiąc, jeśli chodzi o ASP i „nasz wydział”, to nie mam z nim bezpośredniego kontaktu. Natomiast obserwuję, czy pojawiają się trendy, które będą tworzyły przyszłość projektowania, wyjeżdżając na różne imprezy związane z designem – głównie w Europie. Okazuje się, że istnieją okresy około 5–10-letnie, po których można dostrzec sygnały, że coś się będzie zmieniało. W tej chwili dotyczy to tak zwanych powrotów do przeszłości, ponieważ w modzie i designie często do niej wracamy. Od dobrych kilku lat hitem są lata 60., ale za jakieś pięć lat pojawi się zupełnie coś innego. Z tego, co ostatnio zaobserwowaliśmy jako wykładowcy uczestnicząc w różnych imprezach – przynajmniej jeśli chodzi o projektowanie produktu – wszystko zaczyna być coraz bardziej spersonalizowane. Dostosowuje się projekty do konkretnych potrzeb – nawet bardzo zawężonych grup odbiorców. Drugim trendem jest powrót – poniekąd też jest to powrót do przeszłości – do manualizmu. Odchodzi się od sterowania pilotami czy posługiwania się elektroniką i wraca do przedmiotów, które zostały kompletnie zapomniane, takich jak choćby tarki do prania. Z jednej strony jest to sentyment czy znowu nawiązanie do przeszłości, a z drugiej uznanie, że praca ręczna jest w życiu szalenie ważna. Wreszcie kolejnym trendem jest łączenie bardzo zaawansowanych technologii, również zaawansowanych materiałów, z rzemiosłem artystycznym czy w ogóle ręcznym wykonawstwem.
Jeśli chodzi o trendy, doszukałam się wśród wystawców biorących udział w Zaprojektowanych powrotu do zagadnień ekologicznych i związanych z naturą. Czy jest to reguła czy raczej przypadek?
AJ: Rzeczywiście w tym roku co najmniej kilkunastu wystawców prezentuje tematy związane z ekologią lub naturą. Są na przykład Zielone ściany, Mikroogrody. Firmy, które aranżują przestrzeń w sposób przyjazny dla życia. W pewnym momencie jak przyjmowałam zgłoszenia, to się uśmiechnęłam, bo był taki moment, że co drugie, co trzecie zgłoszenie dotyczyło takiej działalności. W zeszłym roku były tylko dwie firmy tego rodzaju, a w tym roku jest ich zdecydowanie więcej. Tematy ekologiczne czy ekologia w ogóle, stanowią bardzo silną tendencję projektową, jeżeli mogę to tak określić.
Z czego to może wynikać?
AJ: Odniesienia do tematów związanych z ekologią obserwuję nie tylko wśród wystawców, ale i wśród studentów. Prawdopodobnie to, co dzieje się w dużych miastach i sposób, w jaki żyjemy, korzystamy z technologii, sytuują nas w trudnym do okiełznania środowisku. Szukamy natury. Pojawiają się również coraz częściej tendencje do renowacji, odnawiania, recyclingu.
Ostatnio mówi się coraz więcej o guście estetycznym Polaków. Przywołajmy chociażby dotyczącą architektury książkę Błażeja Prośniewskiego zatytułowaną Gust nasz pospolity. Wiadomo, że gust jest kategorią bardzo trudną do zdefiniowania, bo kto niby miałby decydować o tym, co świadczy o dobrym guście. Ale może jednak jesteśmy w stanie powiedzieć, czym kierują się Polacy wybierając design?
AM: O dziwo jest to uwarunkowane bardzo wieloma rzeczami, między innymi pochodzeniem i grupą społeczną, z której dana osoba się wywodzi. Zależy to bardzo często od wykonywanego zawodu lub wykształcenia. Inne produkty wybiera grupa zawodowa prawników czy lekarzy, a zupełnie inne osoby, które mają podstawy wykształcenia artystycznego lub zawód z nim związany. Jeśli chodzi o rozeznanie gustów, to trudno jest sprecyzować, jakie są gusta Polaków. Gusta generalnie się zmieniają. Ludzie młodszego pokolenia poszukują produktów designerskich. Natomiast osoby starszego pokolenia nie przykładają do tego dużej wagi. Wynika to nie tylko z wychowania i wykonywanego zawodu, ale jest też związane z czasami, w których te osoby się rozwijały. Nasz świat wyglądał zupełnie inaczej w latach 60. i 70., a inaczej wygląda w tej chwili. Współcześnie kontakty z krajami rozwiniętymi są właściwie nieograniczone: możemy jeździć dokąd chcemy, kontaktować się ze sobą i oglądać wszystko to, co chcemy. Parametry czy determinanty, które tworzą gusta można by mnożyć bez liku. Natomiast trudno jest określić „generalny” gust, jeśli chodzi o naszą nację. Istnieją zalążki powrotu do projektowania narodowego i być może stworzy to nowy rodzaj gustu, dzięki któremu będą poszukiwane produkty, takie jak bardzo modne w tej chwili przedmioty z lat 50. i 60.
Jak fotel 366 Chierowskiego?
AM: Dokładnie. Zaczynają pojawiać się też nowo produkowane przedmioty, które zostały zaprojektowane właściwie w latach 50. Trudno je nazywać wzornictwem narodowym, bo były to projekty, które równie dobrze mogły pojawić się w krajach anglojęzycznych czy w innych państwach. Natomiast w projektowaniu istnieje bardzo często sentyment lub choćby nawiązywanie do wyrobów ludowych i być może pierwszym tego typu przebłyskiem był projekt dywanu z filcu mohohej! Chwała jego projektantom za to, że potrafili połączyć współczesne wzornictwo z sentymentem dla ludowych wzorów. To samo można zaobserwować na rynku produktów, jeśli chodzi o zabawki. Istnieje nawrót do tradycyjnych zabawek takich jak drewniane ptaszki, które machają skrzydełkami czy ogonkiem. Okazuje się, że te produkty były kapitalnie zaprojektowane w oparciu o czystą mechanikę przez osoby, które nie miały żadnego wykształcenia związanego z projektowaniem.
AJ: Mamy wystawców, którzy produkują meble stylizowane na lata 50. i 60. Jeden wystawca projektuje takie meble od podstaw, a drugi wykorzystuje stare przedmioty i je odnawia, dokładając swoją cegiełkę. Takie działanie jest mi bliższe, ponieważ jest wpisane w kontekst naszych czasów.
Czy moda na design, bo coś takiego z pewnością istnieje, nie rozmywa granic tego pojęcia? Czymkolwiek jest design, bo można definiować go w zależności od konkretnego podejścia. Użył Pan wcześniej określenia „designerski”. Czy jest jakaś różnica między przedmiotem designerskim a designem właściwym?
AM: To zależy w jaki sposób i przez kogo rozumiane jest projektowanie. Niektórzy podchodzą do designu pod kątem pewnych zasad ergonomii i spełniania przez produkt określonych potrzeb. Istnieją też przedmioty, które łączą zarówno możliwość spełnienia potrzeby, jak i cechy artystyczne. Natomiast na rynku pojawiają się coraz częściej produkty, tak jak dywaniki mohohej!, które nie mają bezpośredniego uzasadnienia ergonomicznego. Jednak łączą zarówno nawiązanie do tradycji czy też folkloru, jak i pewną innowacyjność, czyli sposób wykorzystania materiału i jego przetworzenia – w tym przypadku filcu. Istnieją tutaj dwie drogi. Jedna droga jest globalna i ogólna, gdzie tworzone są przedmioty, które spełniają określone warunki i przy okazji są ładne i podobają się większej grupie ludzi. Są też przedmioty, które łączą zdobnictwo z funkcjonalnością. Czasami trafiają się przedmioty afunkcjonalne, będące formą jakiegoś gadżetu lub ozdoby, zależne znowu od upodobań i mody. Zwykle przedmioty zaprojektowane w sposób nieagresywny, w których zdobnictwo nie przerasta funkcji, zaspokajają większą część odbiorców. Natomiast przedmioty ściśle dekoracyjne są skierowane do zawężonych grup.
W ramach Zaprojektowanych organizowany jest konkurs Mała Rzecz dla młodych projektantów. Jakie są jego założenia?
AM: Konkurs dotyczy przedmiotów, które właściwie można nazwać gadżetami, ale spełniającymi określoną funkcję. Powinny być to przedmioty, które nawiązują do tradycji, folkloru czy też do tradycji historycznych związanych z Małopolską lub Krakowem. Stąd wzięła się zasada, że osoby, które biorą udział w konkursie mają inspirować się przedmiotami, które pokazywane są w Wirtualnych Muzeach Małopolski. Chodzi o to, żeby nie tyle uporządkować, co zmienić kierunek w projektowaniu przedmiotów, które są powszechnie sprzedawane jako pamiątki krakowskie czy małopolskie. By niekoniecznie sprzedawać ciupagi pod Wawelem tylko rzeczy, które mają określoną funkcję i nawiązują do tradycji. Kiedyś widziałem tego typu przedmioty pokazywane pokonkursowo w Muzeum Etnograficznym w Krakowie, gdzie zaskoczyła mnie bardzo prosta rzecz – łyżka do ziemniaków purée. Była właściwie zwykłą łyżką, jeśli chodzi o funkcję i kształt. Dobrze zaprojektowaną, czyli łatwą w użytkowaniu, ale z drugiej strony posiadającą wytłoczane wzorki, które nawiązywały do tradycji czy folkloru Małopolski. I to wystarczyło – otrzymywaliśmy ziemniaczki ze wzorem.
Skoro już mówimy o lokalności, to czy na targach zobaczymy dużo przedmiotów, które do niej nawiązują? Czy przeważają raczej produkty uniwersalne?
AJ: Wystawcy mocno akcentują to, że pracują tylko z polskimi markami i korzystają na przykład z lokalnych szwalni lub pracowni. Kilku z nich odnosi się do kultury lokalnej. Marka Klimaty bieszczadzkie chyba jest najsilniej związana z lokalnością, natomiast mamy również wystawcę, który jest związany z Pomorzem – Pracownia Avocado. Związani z nią projektanci produkują przestrzenne mapy, co też łączy się z regionem, z którego pochodzą. Moim zdaniem projektowanie jest ciekawsze, gdy możemy znaleźć w nim konkretne odniesienia do regionu, kultury. Nie jest wtedy powszechne, zuniwersalizowane i nie znajdziemy go za granicą. Myślę, że wątek przynależności do tradycji jest szalenie istotny i interesujący. Może w przyszłym roku pojawi się więcej takich wystawców.