Animacja to sztuka poruszania i dawania życia, jak określali ten rodzaj twórczości przedstawiciele Zagrzebskiej Szkoły Animacji. W tym roku polską i międzynarodową publiczność poruszyła 24. edycja odbywającego się w Krakowie Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Etiuda&Anima, organizowana przez (powołaną w ubiegłym roku) Fundację Promocji Kultury Artystycznej, Filmowej i Audiowizualnej ETIUDA&ANIMA. Festiwal trwał równo sześć dni, od oficjalnego rozpoczęcia we wtorek 21 listopada do niedzieli 26 listopada, kiedy podczas gali finałowej poznaliśmy tegorocznych laureatów. Nagrody festiwalowe rozdano w trzech konkursach: dobrze już znanych ANIMA i ETIUDA oraz w nowej kategorii przeznaczonej dla młodych polskich twórców – ANIMA PL. Artyści walczyli o prestiżowe (choć figlarnie nazwane) nagrody: brązowe, srebrne, złote i specjalne Jabberwocky, Dinozaury i Słowiańskie Żmije, a także wyróżnienia publiczności, jury studenckiego, dyplomy honorowe i nagrodę przyznawaną przez dyrektora artystycznego festiwalu Bogusława Zmudzińskiego – Wielkiego (Nie)Docenionego. Sześć dni projekcji filmów animowanych i etiud studenckich, które odbywały się w salach kinowych Małopolskiego Ogrodu Sztuki oraz Kinie Kijów, przyniosły publiczności wiele śmiechu i wzruszenia, ale nie obyło się także bez gorzko-smutnych refleksji na temat kondycji ludzkiej. Z naszymi przywarami animacje rozprawiały się wręcz bezlitośnie.
Było tego niemało, bo łącznie 69 filmów z 30 krajów oraz 43 animacje z Polski. Każda z projekcji konkursu ANIMA i ANIMA.PL przyniosła wiele ciekawych wniosków i zupełnie niewiele rozczarowań. Jakość zestawionych filmów nie budziła najmniejszych wątpliwości, a wybór tych najlepszych musiał być nie lada wyzwaniem dla sędziów obu konkursów, którym w tym roku przewodzili (w konkursie polskim) Jerzy Kucia i (w konkursie międzynarodowym) Piotr Dumała.
Główni nagrodzeni w konkursie ANIMA to Paulina Ziółkowska, która za film O, Matko! Otrzymała Grand Prix Złoty Jabberwocky, natomiast Srebrnego Jabberwocky wygrał kanadyjski film Hedgehog’s Home – bajka zrealizowana w duchu tradycyjnej animacji lalkowej – w reżyserii Evy Cvijanović. Brązowy Jabberwocky trafił do Dennisa Tupicoffa z Australii za autobiograficzny obraz a photo of me. Specjalnego Złotego Jabberwocky, za „najpiękniejszy miłosny list animowany”, czyli film A Love Letter to the One I Made Up, otrzymała także Rachel Gutgarts z Izraela. Polskie nominacje ANIMA.PL, i Słowiańskie Żmije, trafiły do Marii Pajek za drugą część tryptyku Figury niemożliwe i inne historie II (Grand Prix Złoty Żmij), drugie miejsce i Srebrny Żmij powędrowały do Zbigniewa Czapli za film Dziwny przypadek, a trzecią nagrodę (Brązowego Żmija) otrzymał Andrzej Gosieniecki za reinterpretację Pana Maluśkiewicza i wieloryba. Specjalny Złoty Żmij trafił natomiast do Natalii Krawczuk za enigmatyczny i jednocześnie zanurzony w duchu science-fiction film Pies Schroedingera.
Nie wchodząc w dyskusję z werdyktem jury, chciałbym podzielić się moim zestawieniem „the best of” Etiuda&Anima 2017, który tylko częściowo zgadza się z listą z podium. Jedną z najpiękniejszych animacji, zarówno pod względem zastosowanej techniki, jak i zaprezentowanej historii, był Nokturn Anne Breymann, w którym widzowie mogli przyglądać się zgoła prostej scenie gry w kości, w której udział biorą leśne stwory, a całość dzieje się w dość mrocznych okolicznościach. Siłą animacji Breymann było wykorzystanie minimum środków tekstowych, by zaprezentować mistyczną opowieść o nocnym rytuale. Wszystko to z niezwykłą dbałością o szczegóły w budowie modeli bohaterów, którzy mogą śnić się jeszcze długo po obejrzeniu Nokturna. Równie piękną animacją, wykorzystującą technikę mieszaną, był film Sog w reżyserii Johnatana Schwenka. To smutna historia o przemocy i wykluczeniu, której plastyka co chwila przyciąga uwagę widza bogactwem minimalistycznych środków wyrazu. Animowana (technika trójwymiarowa z wykorzystaniem animacji komputerowej) opowieść o konflikcie i wynikającej z niego irytacji, nie sili się na tanie moralizatorstwo. Sytuacja przedstawiona w animacji ukazuje zdezorientowaną społeczność jaskiniowych antropomorficznych stworów, które są zmęczone nieustającym hałasem wydawanym przez ryby, które z niewyjaśnionych względów znalazły się na gałęziach okolicznych drzew. Jeden z jaskiniowych „ludzi”, chce pokojowo rozwiązać sprawę przeniesienia hałaśliwych sąsiadów do jeziora wewnątrz góry, reszta grupy chce spalić drzewa wraz z lokatorami. Autor ironicznie pokazuje jednak, że czasem pomoc rodzi największą przemoc.
Widzowie nie mogli narzekać na ilość poruszających wyobraźnię animacji. Jedną z najciekawszych form mieszanych był film Cała historia w reżyserii Daisy Jacobs, w którym autorka wykorzystała elementy animacji płaskiej, miniatur, modeli i ludzi. Niestety natłok elementów plastycznych i zaangażowanie z jakim Jacobs skupiła się na płynności montażu pomiędzy poszczególnymi technikami sprawiała, że narracyjnie film był odrobinę niedopracowany, niemniej to ważna pozycja na liście festiwalowej. Zupełnie inną estetykę zaproponował widzom Samuel Patthey ze Szwajcarii, który w filmie Dziennik Podróży Tel Aviv ukazał piękno i różnorodność izraelskiego kraju. Film utrzymany został w stylu travelogue i notatek rysowniczych, znanych z twórczości autorów komiksów, takich jak Guy Delisle (Kroniki jerozolimskie, Kroniki birmańskie) czy Cyril Pedrosa (Portugalia, Szkicownik portugalski). Dziennik podróżny Pattheya był ucztą dla oka, podczas której niewątpliwym plusem były ścieżka dźwiękowa i niezwykle płynna, dynamiczna animacja, wykorzystująca mocną kreskę i barwne tła wypełniane akwarelami. Kolejnym rozbudowanym plastycznie filmem jest opowieść o narodzinach symbolu równowagi i elemencie Yin w autorskim obrazie Nicolasa Fonga. Ta skąpana w odcieniach szarości oraz kontrastowej czerni i bieli historia to prawdziwa wizualna przygoda. Zmagania bohaterów rozdzielonych przez kapryśnego boga są nową realizacją mitu kosmogonicznego, ale także zabawą w plastyczne realizacje pojęcia równowagi. Każdy pojedynczy kadr mógłby śmiało stanowić samoistną pracę graficzną i to najwyższych lotów.
Na liście najlepszych animacji nie brakowało także filmów komicznych i prześmiesznych. Ich walor humorystyczny przyćmiewał wszelkie niedociągnięcia formalne i bawił całą salę kinową. Do tych filmów należy niewątpliwie animacja Maxa Portera i Ru Kuwahaty Przestrzeń negatywna. Krótka opowieść o relacji ojca i syna, oparta na nauce ergonomicznego pakowania bagaży, jest równocześnie historią neurotycznego mężczyzny, który żegna się z ojcem. Przestrzeń została zwieńczona wyborną i przekomiczną, choć odrobinę makabryczną, pointą (szczerze polecam ten film czytelnikom, choćby dla samego zakończenia!). Zabawną, choć opartą na prostym humorze powtórzeń i wywodzącą się z tradycji komedii slapsticowych, była Wyspa Maxa Mörtla i Roberta Löbela. To ilustracja zachowań kilku uroczych zwierząt znajdujących się na tytułowej wyspie. Ich ruchy wywoływały dźwięki, które zebrane razem i odpowiednio powtórzone, budowały zabawnie zrytmizowany utwór dźwiękowy, a cała animacja przemieniała się finalnie w klip muzyczny. Wyspa przypomina złoty czas animacji i słynne Głupiutkie Symfonie prezentowane przez studio Disneya. Obok groteskowego poczucia humoru oraz żartów muzycznych, znalazło się miejsce dla komizmu dnia codziennego. Zabawną (szczególnie na tle polskiej, w większości poważnej, momentami nawet smętnej animacji) produkcją okazała się Cipka w reżyserii Renaty Gąsiorowskiej – historia jednego wieczora z życia dziewczyny, która pragnie zrelaksować się i sprawić sobie przyjemność, choć idzie jej to dość nieporadnie. Jej „cipka” – w formie domowego zwierzaka – odrywa się od ciała i bierze sprawy we własne ręce (?) ucząc dziewczynę jak skutecznie i efektownie się masturbować. Niezwykle oszczędna w formie animacja rozbawiła publiczność swoją bezkompromisowością i prostym, chodź jakże prawdziwym przekazem: girls just want to have fun! Groteskowe poczucie humoru pokazała także Britta Raes w filmie Katarzyna. To nie tylko historia dziewczynki i jej zwierzęcych podopiecznych, którzy giną pod naporem miłości właścicielki, ale także opowieść o sile uczucia i samotności spędzanej wśród wypchanych kotów. To sprawnie animowana i brawurowa w wykorzystywaniu barw forma o ostrym humorze. Gwarantuję, że scena z umierającą na widok Katarzynki biedronką na długo pozostanie w pamięci widzów.
Podczas festiwalu nie zabrakło także obrazów dziwnych i hipnotycznych. Jeden z nich to Krew Królika w realizacji Sariny Nihei. Mamy tu do czynienia z opowieścią o zemście, polityce oraz tajemnym bractwie królików z oklapniętym uchem, które obserwują umierających ludzi. Wszystko ubrane w bardzo prostą, rysunkową, a wręcz zeszytowo-bazgrołową, formę. Historia, dzięki zastosowanej przez autorkę konsekwencji estetycznej, jest niezwykle sugestywna. Zupełnie inny rodzaj „dziwności” odnajdziemy w filmie Chilli Martiny Mikušovej, która prezentowana była podczas projekcji przeglądu animacji w ramach Wyszehradzkiego Forum Animacji – Nowe Talenty 2017. To ilustracja agresji i seksualnego napięcia skąpana w doborowej szacie graficznej. Animacja Mikušovej hipnotyzuje swoją estetyką, która początkowo może być trudna w odbiorze, jednak w efekcie sprawdziła się idealnie, tworząc dynamiczny i na wskroś symboliczny (choć popadający w stereotypy) obraz pościgu męskiego, wulgarnego pożądania w opozycji do kobiecej czułości. Warto także wspomnieć o jednym z najbardziej kuriozalnych filmów animowanych, którym był obraz rozczarowanie czcionką dziesiątą. Animacja w całości zrealizowana została na maszynie do pisania, gdzie animowane były napisy mówiące o pewnych uczuciach, stanach, emocjach. Animacja ta udowadnia, że wyobraźnia może działać zupełnie poza porządkiem figuratywnym, a ożywić można wszystko, nawet litery.
Obok filmów konkursowych, widzowie mieli okazję zapoznać się z sześcioma pełnometrażowymi filmami animowanymi: znajdującym się na liście faworytów do Oscara filmem Twój Vincent, norweskim familijnym obrazem O czym szumi las Rasmusa A. Sivertsena, poetyckim Window horses: the Poetic Persian Epiphany of Rosie Ming i historią rodzinną Ethel i Ernest w reżyserii Rogera Mainwooda. Do obejrzenia były również animacja dla dzieci Riko prawie bocian zrealizowana przez Toby’ego Genkela i Rezę Memariego oraz, okrzyknięty jako kontrowersyjny, obraz Zemstopomsta Billa Plymptona i Jima Lujana. Wszystkie filmy prezentowały zupełnie różną estetykę oraz zastosowanie technik animacji.