Andrzej Wajda nie wskrzesił Władysława Strzemińskiego.
Ale właściwie kim jest Władysław Strzemiński i dlaczego miałby zostać wskrzeszony? Po obejrzeniu Powidoków jego nazwisko mówi nam niewiele. Postać profesora łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych możemy odtworzyć jedynie na podstawie prezentowanego nam obrazka fanatycznie zakochanych w nim studentów oraz słów podziwu i troski ze strony innych artystów, z nazwiska lepiej znanych (takich jak Julian Przyboś). Dlaczego Strzemiński jest autorytetem i z jakich powodów stał się postacią sztandarową, walczącą w imię artystów pokolenia wojennego – również w imię Andrzeja Wajdy? Wiele pytań i nie mniej oczekiwań powstało w związku z ostatnim filmem naszego oscarowego mistrza. Wajda tym razem stworzył filmowy portret przedstawiający człowieka bez nadziei i – niestety – bez tożsamości.
Kim jest główny bohater Powidoków? Strzemińskiego (Bogusław Linda) poznajemy na plenerze malarskim, który zorganizował dla swoich studentów z Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych. To ważna scena, jak się później okazuje – jedyna pełna kolorów i radości chwila u schyłku życia profesora. Akcja filmu rozgrywa się w szarej Łodzi doby stalinizmu, w pochmurnych latach 50. Strzemiński pokazany jest jako autorytet zarówno młodych malarzy, jak i doświadczonych znawców sztuki, np. dyrektora Muzeum Sztuki w Łodzi (Mariusz Bonaszewski), pierwszego w Polsce muzeum eksponującego sztukę nowoczesną (powstałego dzięki m.in. Strzemińskiemu). Wszyscy, łącznie z dyrektorem, w każdą środę uczęszczają na wykłady Strzemińskiego z historii i teorii sztuki. Być może mieli okazję usłyszeć ciekawe historie na temat np. Kazimierza Malewicza, którymi mógł się pochwalić profesor, przed wojną należący wraz z nim do czołowych artystów awangardy. Mimo mitu krążącego wokół Strzemińskiego mistrz jest nieszczęśliwym, samotnym mężczyzną. Żyje w odosobnieniu, nie prosi o pomoc i nie przyjmuje jej nawet od najbliższych – nie reaguje na opiekuńczość okazywaną mu przez córkę Nikę (Bronisława Zamachowska). Kiedy kończy pracę jako profesor, pozostaje już tylko kalekim malarzem, który zmaga się z trudnościami życia codziennego. Być może ten brak nadziei ośmielił go do dalszej walki o wolność i przeciwstawienia się największemu wrogowi wolnego artysty w powojennej Polsce – aparatowi władzy socjalistycznej.
Filmowa historia Strzemińskiego mogła stać się pomnikiem artysty walczącego o wolność. Szkoda więc, że prawdopodobnie zostanie jednym z tych filmów, na który trzeba iść całą klasą do kina, bo moralizuje, bo pokazuje, jak było za dawnych czasów. Scenariusz dokładnie nakreśla obraz nastrojów politycznych i społecznych po wojnie: w scenach reprymend otrzymywanych przez Strzemińskiego od władz, kolejek po żywność czy walk jeśli nie o pracę, to chociażby o kartki na jedzenie. Czy można bardziej dosłownie? W Powidokach widzimy np. natychmiastową likwidację Sali Neoplastycznej zaaranżowanej przez Strzemińskiego w Muzeum Sztuki w Łodzi. Natychmiastową w znaczeniu dosłownym: oglądająca wystawę kobieta nie zdążyła jeszcze wyrazić żalu za dziełem sztuki, a ściany z właściwych konstruktywizmowi kolorów już zostały przemalowane na biało. A żebyśmy uwierzyli, że Strzemiński mistrzem był, musimy patrzeć na wianuszek zapatrzonych w niego studentów z Hanną (Zofia Wichłacz) na czele. Czy jest ktoś, kto wytrzyma spojrzenie tych maślanych oczu? Bije z nich taka nieszczerość, że nikt w tę historię nie uwierzy, a szkoda, bo życie Strzemińskiego to niesamowita podróż artystyczna i filozoficzna człowieka pewnego swojej filozofii i jednocześnie zabójczo skromnego. Maślane oczy odwracają także uwagę od dzieła Teoria widzenia – podsumowania działalności artystycznej Strzemińskiego, które, jak mogłoby się wydawać na początku filmu, będzie prowadzącym akcję tematem. Jednak ostatecznie nie dowiadujemy się nawet, czy owa książka, o którą tak wszyscy walczyli, została wydana. Co więc jest myślą przewodnią Powidoków skoro nie sama postać Strzemińskiego?
Kim w rzeczywistości był Władysław Strzemiński? Tym, kogo zabrakło w filmie: pionierem konstruktywistycznej awangardy, wojownikiem o wolność, o ideały, pełnym pasji mężem, kochankiem i „równym” człowiekiem. Zbyt wiele wątków biograficznych zostało pominiętych, żeby jego postać mogła unieść ciężar głównego zadania postawionego przez Andrzeja Wajdę – zadania bycia symbolem. Mimo to Bogusław Linda właściwie oddaje autentyczność i surowość bohatera. Jego rola jest wyważona, ale trudna ze względu na inwalidztwo Strzemińskiego. Reżyser oszczędnie przedstawia fakty z życia malarza, tak że czujemy niedosyt: dlaczego nienawidzi żony, matki swojego dziecka, w jakich okolicznościach został kaleką czy jakim artystą był przed wojną, skoro dyrektor muzeum kłania mu się w pas? Nie jest to jednak typowy film biograficzny i nie odpowiada na wszystkie pytania dotyczące życiorysu. Podawanie na tacy faktów z życia nie jest konieczne. Przykładem na to, że biografia artysty może być tylko przyczynkiem do powstania filmu, jest Ostatnia rodzina (2016) Jana Matuszyńskiego, gdzie oglądamy głównie portret psychologiczny rodziny Beksińskich. Jednak Wajda nie stworzył dzieła z gatunku kina psychologicznego, chciał bowiem opowiedzieć o czymś innym: „Związek dwojga takich artystów (Strzemiński i Kobro) byłby bardzo ekscytującym tematem na film. Zdałem sobie jednak sprawę, że gdyby to była historia o małżeństwie, powstałby film psychologiczny. Tymczasem chciałem powiedzieć coś o tamtych czasach, które odeszły – i oby nigdy nie wracały”[1]. Reżyser filmem Powidoki zabrał głos jako przedstawiciel pokolenia pamiętającego wojnę i czasy stalinizmu oraz jako artysta, który musiał walczyć o wolność.
Walka jednostki z systemem – to Wajda chciał uczynić przedmiotem swojego ostatniego filmu. Artyści w powojennej Polsce mieli obowiązek podporządkować się doktrynie realizmu socjalistycznego. Podstawową i jedyną metodą twórczości artystycznej była poprawność w odtwarzaniu rzeczywistości – wykluczono sztukę abstrakcyjną. Obraz musiał przedstawiać kompozycje figuratywne, najlepiej robotników przy pracy, i obowiązkowo być opatrzony klarownym podpisem. Nurty odmienne – awangardowe – były zwalczane jako przejaw buntu wobec sztuki narodowej dyktowanej przez władze komunistyczne. Po której stronie stał Strzemiński? „Po swojej”. Represje ze strony władz, w szczególności osobista niechęć ministra kultury Sokorskiego (Szymon Bobrowski) do artysty, poskutkowały dramatycznym zakończeniem. Profesor stracił stanowisko na uczelni, nie mógł zostać zatrudniony jako malarz, a ze względu na inwalidztwo nikt nie chciał przyjąć go do jakiejkolwiek innej pracy. Mimo że pozbawiono go godności, pozostał wierny swojej filozofii. Umarł niezauważony, choć na oczach przechodniów najruchliwszej ulicy w Łodzi. Strzemiński stał się ofiarą stalinowskiego systemu – systemu, który ingerował w życie człowieka nawet na poziomie etyki. „Ja poprzez ten film chciałem przestrzec przed jakąkolwiek interwencją państwa w sprawy sztuki”[2]. Słowa Andrzeja Wajdy wydają się uniwersalne i aktualne szczególnie dzisiaj, kiedy władza wypowiada się na temat sztuki. Niech nasz narodowy mistrz podsumuje: „Od tego, by zajmować się sztuką, są artyści, a nie władza”[3].
Andrzej Wajda pokazał nam człowieka bez nadziei, ale za to z zasadami. Artystę walczącego na tle ponurej rzeczywistości socjalizmu, w centrum szarej Łodzi, której wyjątkowość uchwycił bezbłędnie Paweł Edelman odpowiedzialny za zdjęcia. Jedynymi kolorami przebijającymi się przez monochromatyczne kadry są żółć mebli w domu Strzemińskiego, czerwień płaszcza jego córki i niebieskość kwiatów, które artysta składa na grobie ukochanej. Okazuje się, że kolorów jego życiu nadawała nie sztuka, lecz bliskie osoby. Wszystkie te barwy utracił. Nie uchwycił ich jak tytułowych powidoków słońca, nad którymi pracował w ostatnich latach życia. Czy warto było być niepokornym? Nie wiemy, bo walka jednostki z systemem odwraca naszą uwagę od historii samego artysty, który zostaje wyklęty i zapomniany na długo. „To, co się dzieje, to tylko wiatr historii”.
- Źródło online: http://culture.pl/pl/artykul/wajda-o-powidokach-przestrzegam-przed-interwencja-panstwa-w-sztuke-wywiad (dostęp 19.12.2016 r.).↵
- Ibidem.↵
- Ibidem.↵