Rozdział I: Etyka rozmowy. „Ogólna walka wszystkich ze wszystkimi”
Czemu się pisze i walczy o pewne idee. Egoistyczne stwarzanie podłoża umysłowego (a pośrednio i materialnego) środowiska, w którym w ogóle można żyć społecznie, a nie siedzieć w zamkniętym pokoju przy biurku. Ale jeśli to ostatnie tylko staje się celem, następuje upadek[1].
Poprzednicy. Etyczny wymiar rozmowy
Witkacy jako twórca wszechstronny, realizujący się w wielu dziedzinach – w malarstwie, fotografii, literaturze, filozofii, krytyce, epistolografii – to jeden z najczęściej powielanych opisów artysty[2]. Warto jednak zauważyć, że wśród słusznie przypisywanych autorowi Nienasycenia ról brakuje jednej, moim zdaniem, najważniejszej: rozmówcy, a zarazem – teoretyka rozmowy.
Zamiłowanie artysty do prowadzenia „rozmów istotnych” stało się częścią jego legendy. Dyskusje z Witkacym wspomina Roman Ingarden:
Z trzech różnych form myślowego obcowania z Witkiewiczem rozmowa była stosunkowo najbardziej instruktywna. On sam też wydawał się w tych »rozmowach istotnych« bardziej skoncentrowany i bardziej dociekliwie docierający do kwestii niż przy pisaniu […]. Umiał być bezinteresowny w rozmowie ściśle naukowej. […] umiał zapominać o sobie i różnych ludzkich względach i oddawał się całkiem toczącej się kwestii teoretycznej […] (KP 173).
Autor Nienasycenia przez całe życie chciał prowadzić mądre, uczciwe dialogi o tym, co najistotniejsze – o sztuce i filozofii. Rozmowy te miały prowadzić do Prawdy. Niejednokrotnie nieusatysfakcjonowany jakością publicznej dyskusji kreślił jej idealny obraz lub wskazywał popełniane przez uczestników, często kardynalne, błędy. Pognębiony brakiem poważnych rozmówców – prowokował, imiennie wskazywał tych, którzy unikali dyskusyjnego starcia.
Prowadzone przez niego rozmowy przybierały różne formy: nie tylko bezpośredniej wymiany poglądów, lecz także krytyk, filozoficznych i prywatno-filozoficznych listów (powstał nawet filozoficzny dwugłos – z Janem Leszczyńskim), tzw. krytyk marginesowych. W Przedmowie do Nienasycenia uznał „idee i ich walkę” za zasadniczy element struktury powieści. W powieściach i dramatach niejednokrotnie odnosił się do poglądów niefikcyjnych twórców. Wykreował również sceny wielkich filozoficznych dysput na kartach Pożegnania jesieni i Nienasycenia. Witkacy odpowiadał komentującym jego dokonania na łamach prasy. Konsekwencjami takich działań były niekiedy inspirujące starcia, częściej zaś sytuacje, przed którymi przestrzegał kilkadziesiąt lat wcześniej Schopenhauer: „Nie dyskutować z pierwszym lepszym, lecz tylko z takimi, których znamy i o których wiemy, że mają dość rozumu, by nie prawić takich absurdów, których sami się muszą potem wstydzić”[3].
Autor Szewców dążył do rozmowy zarówno ze znanymi postaciami polskiej kultury, filozoficznymi autorytetami (również tymi, na odpowiedź których liczyć nie mógł), jak i – wbrew schopenhauerowskiej elitarystycznej formule („Jednakże obaj dyskutanci muszą być mniej więcej równi sobie pod względem erudycji i inteligencji”[4]) – deklarował chęć wymiany poglądów z amatorami. To z myślą o nich przygotowywał popularne wersje własnych prac. Podobnie jak niemiecki filozof, nie czynił Witkacy – przynajmniej w deklaracjach – różnicy między rozmową prywatną a publiczną dyskusją. Walczył z własną czarną legendą wyjątkowo trudnego rozmówcy:
[…] Irzykowski gdzieś (niestety nie pamiętam gdzie) napisał potem, że ze mną nawet ustnie porozumieć się nie można […]. Aleksander Węgierko po pierwszej „konferencji” ze mną […] powiedział ze zdumieniem: „Ale z panem można zupełnie dobrze rozmawiać” (T 349).
Niejednokrotnie autor Mątwy wypowiadał się o rozmowie z poziomu meta: określał warunki, które powinny zostać spełnione, by dyskusja była owocna. Teoretyczne uwagi odnaleźć można w większości jego publicystycznych, prywatnych i artystycznych wypowiedzi. Dążył do stworzenia i rozpowszechnienia katalogu uniwersalnych zasad, powtarzał: „Tak powinni według mnie postępować wszyscy”.
***
Podejmując temat jakości publicznej dyskusji, autor Szewców przywoływał postać swojego ojca, Stanisława Witkiewicza – autora m.in. krytyk i tekstów poświęconych krytyce malarskiej – jako twórcy, który był o krok od stworzenia pojęciowych podwalin omawianej dziedziny. Konstatując brak jakichkolwiek pozytywnych zmian od czasów, gdy powstawały artystyczne monografie autorstwa twórcy stylu zakopiańskiego, Witkacy podejmuje się zadania, którego nie zrealizował jego ojciec.
Innym znanym artyście i cenionym przez niego twórcą, który rozważał zagadnienie sposobu prowadzenia rozmowy, był Artur Schopenhauer. Autor Pożegnania jesieni nigdy tez Erystyki nie przywoływał. Przyczyną tego była, jak sądzę, zasadnicza odmienność celów: praca niemieckiego filozofa została poświęcona sposobom osiągnięcia zwycięstwa w sporze, pozornej prawdy. Z chęci pokonania przeciwnika, nie zaś dotarcia do meritum zagadnienia, Witkiewicz niejednokrotnie czynił swoim „wrogom” zarzut. Obrazy rozmów przedstawionych w głównej części Erystyki Schopenhauer oceniał jako dalekie od etycznego ideału, nadając im jedynie rangę skutecznych metod zdobywania przewagi. Niektóre ze wskazanych przez filozofa chwytów opisuje również Witkacy, zmieniając kierunek wektora – przedstawia je jako niedopuszczalne. Program pozytywny autor Świata jako woli… nakreślił w ostatnich akapitach tekstu, odwołując się do Arystotelesowskich Topik. Przytoczmy wybrane tezy:
[1] Należy dyskutować za pomocą argumentów, nie zaś za pomocą apodyktycznych wypowiedzi, należy argumentów tych wysłuchiwać i w nie wnikać. [2] Należy wreszcie dyskutować z ludźmi, którzy cenią prawdę, lubią słyszeć słuszne argumenty także z ust przeciwnika i są dość sprawiedliwi, aby móc znieść świadomość, że nie mają racji, jeżeli prawda jest po drugiej stronie. [3] Wynika stąd, że wśród setki ludzi znajdzie się może jeden, z którym warto podyskutować. […] [4] W istocie rzeczy, dyskusja jako gimnastyka myśli daje często obopólną korzyść, służąc sprawdzeniu własnego rozumowania, a także powstawania nowych poglądów[5].
Wyprzedzając tok rozważań, zauważmy, że o ile pierwsze zdanie zakwalifikować możemy jako zgodne z poglądami Witkiewicza, o tyle drugie – gdyby czasownik „należy” zamienić np. na „można” – mogłoby się znaleźć w jednym z jego opisów rozmowy idealnej. Zdaniu trzeciemu – wbrew licznym doznawanym rozczarowaniom – starał się artysta zaprzeczać, wciąż dążąc do poszerzenia grona rozmówców. Natomiast metafora dyskusji jako gimnastyki z całą pewnością nie mieściła się w jego słowniku, wielokrotnie posłużył się inną – walki.
***
Dyskusji przypisywał autor Nowych form w malarstwie… nie tylko wartości poznawcze i interpersonalne, lecz także etyczne. Rozmowa pozwalała po pierwsze ocalić wartość najwyższą w witkacowskiej hierarchii – Prawdę, po drugie – stwarzała szansę głębokiej przemiany rozmówców. Etyczny wymiar rozmowy artysta akcentował wielokrotnie. W Pożegnaniu jesieni czytamy: „Rozmowa jest najistotniejszym sposobem przeżywania się”. W liście do żony z 1923 r. o tomie zatytułowanym Teatr pisał: „Moja książka powinna być bombą i musi mieć znaczenie etyczne (jako przykład) w świecie krytyki artystycznej”. Podobne sformułowania odnaleźć można również w wielu jego artykułach, m.in. z r. 1927: „Nikt nie chciał walczyć ze mną na tym etycznym poziomie (pomijam różnice intelektualne, kwestie: wyższości i wykształcenia w danych sferach), na którym walkę chciałem postawić, a nawet nikt nie chciał w ogóle”.
- Notatka na odwrocie jednego z listów do żony (LIII 240).↵
- W ostatnich latach pisał w ten sposób o Witkacym Janusz Degler, przywołując w tytule swojej książki Portret wielokrotny artysty z 1916 r. Por. J. Degler, Witkacego portret wielokrotny. Szkice i materiały do biografii (1918–1939), Warszawa 2009. Zob. też: B. Michalski, Rozmowy istotne Witkacego, „Konteksty. Polska Sztuka Ludowa” 2000, nr 1/4.↵
- A. Schopenhauer, Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów, przeł. B. i Ł. Konorscy, przedmowa T. Kotarbiński, Warszawa 1993, s. 110–111.↵
- Tamże, s. 112.↵
- Tamże, s. 111–112.↵