Z Karoliną Fidyk, koordynatorką Małopolskich Dni Dziedzictwa Kulturowego, rozmawia Daniel Czepiński.
Daniel Czepiński: Małopolskie Dni Dziedzictwa Kulturowego, których organizatorem jest Małopolski Instytut Kultury w Krakowie, odbywają się już po raz dwudziesty. Czy w Krakowie – w którym mamy tak wiele festiwali, instytucji kultury i galerii prywatnych podejmujących to zagadnienie – potrzebujemy kolejnego wydarzenia poświęconego dziedzictwu?
Karolina Fidyk: Małopolskie Dni Dziedzictwa Kulturowego 20 lat temu wyglądały zupełnie inaczej niż dzisiaj. Przypomnijmy sobie czasy sprzed internetu i mediów elektronicznych, kiedy dostęp do informacji był stosunkowo ograniczony. Prezentowaliśmy wtedy głównie obiekty mało znane, słabo wypromowane lub te, które właśnie były po renowacji.
Obecnie wszystko się zmieniło i każdy z obiektów posiada swoją stronę internetową, a dostęp do informacji jest bardzo prosty. Przez to przekształcić musiała się też sama formuła Małopolskich Dni Dziedzictwa Kulturowego – od dziewiątej edycji zaczęliśmy poszukiwać obiektów, które na co dzień są niedostępne i z tego uczyniliśmy nasz punkt charakterystyczny.
Możliwość zwiedzania zabytków, do których nikt wcześniej nie miał dostępu i nikt później raczej też tam nie wejdzie, to okazja, na którą zapotrzebowanie będzie zawsze. Staramy się, by program wydarzenia umożliwiał odwiedzenie możliwie wielu takich miejsc, całość wymaga jednak sporych przygotowań. Na co dzień niedostępne dla publiczności obiekty obok stworzenia ścieżki zwiedzania wymagają zbudowania infrastruktury. Często nie są także opracowane pod względem historycznym, dlatego poszukujemy osób, które podejmą się ich merytorycznego opisu. Wszystko to powoduje, że nasze założenie prezentacji w ramach Dni Dziedzictwa miejsc niedostępnych, jest zdecydowanie bardziej pracochłonne niż gdybyśmy ograniczyli się do pokazywania obiektów turystycznych. To jednak idea, która bardzo nam odpowiada, i którą chcielibyśmy kontynuować.
Tegoroczna edycja Małopolskich Dni Dziedzictwa Kulturowego odbywa się pod hasłem Wolność krzepi! i nawiązuje do 100-lecia odzyskania niepodległości. Co wyróżnia je na tle innych wydarzeń rocznicowych?
Odzyskanie niepodległości w 1918 roku i stulecie tego wydarzenia jest na pewno momentem bardzo radosnym. Chcieliśmy jednak zaproponować także refleksję nad tym, co zdarzyło się po 1918 roku. Ile fakt odzyskania niepodległości otworzył drzwi, a ile ich zamknął. Ile wniosło to radości, ale też ile było dylematów, problemów, trudnych decyzji do podjęcia. Podczas Dni Dziedzictwa zawsze staramy się opowiadać historię za pośrednictwem biografii różnych osób związanych z zabytkami. Oczywiście, istotne jest, by prezentować wiedzę na temat historii danego obiektu, jego funkcji czy architektury, ale próbujemy też dotrzeć do osób, które faktycznie były z zabytkiem związane, i które – w tym przypadku – temat dwudziestolecia międzywojennego bezpośrednio reprezentują.
Temat przewodni to jedno. Ale piec kręgowy w Płazie w pierwszej chwili nie kojarzy się z odzyskiwaniem niepodległości. Jaki był klucz wyboru obiektów, które proponują Państwo zwiedzającym?
Ten klucz nie zawsze jest ewidentny. Nie chcieliśmy pokazywać wyłącznie postaci politycznych czy takich, które wiążą się z dwudziestoleciem międzywojennym w pierwszym skojarzeniu. Postanowiliśmy pokazać ten okres także przez pryzmat różnych przemian – poprzez industrializację, rozwój przemysłu, pokazanie, jak funkcjonowała wieś na granicy zaborów, i później, kiedy te zabory nagle zniknęły. Na przykładzie Zbylitowskiej Góry, i znajdującego się tam kościoła, podejmujemy kwestie zróżnicowanych kierunków powojennej odbudowy. Tych wątków, jak widać, jest bardzo wiele. Oczywiście są też te ewidentne typu Wincenty Witos w Wierzchosławicach czy Eugeniusz Kwiatkowski w Mościcach, ale komponując trasy staramy się pokazywać też pewnego rodzaju „fenomeny”, nici łączące obiekty z dwudziestoleciem międzywojennym.
Dni Dziedzictwa udostępniają miejsca, o których wielu – nawet interesujących się dziedzictwem – nie miało pojęcia, jak np. Muzeum Odona Bujwida. Czy udało się Państwu natrafić na coś, co było tajemnicą nawet dla gospodarzy obiektu?
Zdarzają się sytuacje, kiedy w czasie dogłębnej kwerendy obalamy mity, zyskujemy zupełnie nową wiedzę, czasem weryfikujemy informacje powszechnie uznane za dogmat.
Przygotowujemy bogaty materiał faktograficzny dla autora naszej książki, który oprócz tego, że wszystkie te miejsca zwiedza, otrzymuje również kompleksową bibliografię dotyczącą każdego z nich. Produkujemy wiele materiałów dodatkowych – przede wszystkim wystaw, do których pozyskujemy materiał ikonograficzny – z archiwów czy ze zbiorów prywatnych. Nasze przypuszczenia konsultujemy często z ekspertami z danej dziedziny. Wszystkie te działania pozwalają nam, w pewnym sensie, odkrywać tę historię na nowo.
Pamiętam, że kilka lat temu odkryliśmy, że projektantem jednej z kaplic na cmentarzu w powiecie tarnowskim nie jest ta osoba, która pojawia się na wszystkich tablicach, we wszystkich przewodnikach. Sprostowaliśmy ten błąd i mamy na koncie podobne małe odkrycia, które zawsze są dla nas bardzo satysfakcjonujące.
Co było najmocniejszym punktem tegorocznej edycji Dni Dziedzictwa?
Bardzo staraliśmy się stworzyć w tym roku program, który zadowoliłby naszych odbiorców. Zwiększyliśmy liczbę oprowadzań, bo to punkt programu, który zawsze się cieszy największą popularnością. Niestety w części obiektów wymagały one wcześniejszej rezerwacji miejsc. Jak już wspominałam – jako że nie są to obiekty, które na co dzień pełnią funkcje turystyczne, ich kubatura czy wyposażenie nie zawsze pozwalają, by wpuścić taką liczę osób, jaka chciałaby dany zabytek zwiedzić. Dlatego część miejsc była zwiedzana tylko z przewodnikiem po wcześniejszej rezerwacji – i te oprowadzania z przewodnikami zdecydowanie mają największą frekwencję.
Program staraliśmy się obudować też innymi działaniami – w większości miejsc przygotowaliśmy wystawy planszowe, które są wstępem do zwiedzania. Zabytki Dni Dziedzictwa z racji swojej niedostępności nie są opisane w przewodnikach i czasem trudno je umiejscowić na mapie swoich skojarzeń czy poznanych wcześniej historii, dlatego tego typu opracowania oraz opowieści przewodników są dla naszych odbiorców bardzo interesujące. Przygotowaliśmy też program dla rodzin z dziećmi – warsztaty i gry terenowe stworzone z myślą o najmłodszych.
W tym roku jednym z obiektów, po raz pierwszy udostępnionych w takiej skali, jest Fort Barycz.
Tak, Fort Barycz, który ciągle jest jeszcze w fazie remontu, ale docelowo ma tam powstać Muzeum Twierdzy Kraków. Takich obiektów jest więcej – piec kręgowy w Płazie również jest zupełnie niedostępny na co dzień. Znajduje się na terenie zakładu wapienniczego i właściwie tylko okazjonalnie Stowarzyszenie Za Piecem, które się nim zajmuje od strony historycznej i turystycznej, organizuje tam spacery. Do takich obiektów należy też willa Kwiatkowskiego w Tarnowie-Mościcach, która na co dzień pełni rolę siedziby zarządu Grupy Azoty S.A., nie mając więc interesu do Grupy Azoty, również trudno wejść do tego obiektu. Do programu trafił też Dwór Żabów w Zbylitowskiej Górze, w którym znajduje się ośrodek szkolno-wychowawczy, a także kamienica Bujwidów – to oczywiście muzeum, ale szerzej nieznane i działające w bardzo ograniczonym stopniu. Podczas Dni Dziedzictwa zobaczyć można było dworek Rutkowskich – na co dzień siedzibę Zakładu Fitochemii Polskiej Akademii Nauk, w której znajdują się pracownie – nie będąc więc fitochemikiem, w ogóle nie ma tam szans na wejście.
Dniom Dziedzictwa od 2012 roku towarzyszą publikacje. W tym roku jest to książka Jakuba Kornhausera Wolność krzepi. Czego może spodziewać się po niej czytelnik?
Jakub Kornhauser jest – między innymi – poetą i na pewno jest to bardzo poetycka książka, baśniowa i pokazująca Małopolskę w bardzo osobisty sposób. Myślę że odwołania do współczesnej kultury, do popkultury nawet, sprawiają, że nie jest to wyłącznie opowieść historyczna – to opowieść o historii, ale odnosząca się bardzo mocno do współczesności. Co roku staramy się tworzyć publikacje tak, by nie były to wyłącznie przewodniki czy foldery, ale opowieści o ludziach i miejscach. Wydaje nam się, że zainteresowanie, które Kuba Kornhauser przejawiał na spotkaniach z gospodarzami i w swoich osobistych peregrynacjach – bo jest człowiekiem ruchliwym i lubi jeździć po Małopolsce – ta fascynacja i przyjemność ze zwiedzania, są w tej książce bardzo mocno obecne.
Małopolskie Dni Dziedzictwa Kulturowego to zaledwie dwa weekendy. Wiele z udostępnionych miejsc znów stanie się nieosiągalne dla przeciętnego odbiorcy. Co – poza książką – po nich zostanie?
Na naszej stronie internetowej znajdują się opisy wszystkich 250 zabytków, które pokazaliśmy w ostatnich dwudziestu latach. Do tego publikujemy komplet materiałów – czyli wszystko to, co udało nam się przygotować na Małopolskie Dni Dziedzictwa. A tych, którzy nie mają dość zwiedzania, zapraszamy we wrześniu – w weekendy staramy się organizować różnego rodzaju aktywności, które wiążą się z tematem dni. W tym roku już teraz mogę zapowiedzieć dwa spacery po Krakowie oraz zwiedzanie pałacu w Mogilanach i Balicach.
Powstał też mural…
Powstał też mural, który przez jakiś czas zostanie na ścianie Kamienicy Bujwidów, także mamy nadzieję, że osoby, które zawitają tam nawet po Dniach Dziedzictwa, w podwórzu i na klatce schodowej będą mogły zobaczyć wystawę fotografii archiwalnej i mural przedstawiający Kazimierę i Odona Bujwidów.
Kto odpowiada za projekt muralu?
Mural zaprojektowała Anna Zabdyrska, a wykonał go Artur Wabik – artysta sztuk wizualnych, który od końca lat dziewięćdziesiątych związany jest ze street artem, autor wielu murali i instalacji w przestrzeni publicznej.
W tym roku temat przewodni nasuwał się niejako sam. Czy jest już pomysł na kolejną edycję?
Przyznam szczerze, że dopóki nie zamkniemy tej edycji, trudno skupić się na kolejnych pomysłach. Jest ich bardzo wiele – mniej nawet na sam temat, a więcej na potencjalne zabytki, które chcielibyśmy pokazać. Poszukując obiektów do kolejnej edycji bardzo dużo jeździmy po Małopolsce. Około 60–70 obiektów odwiedzamy podczas wizji lokalnych i spośród nich wybieramy te kilkanaście prezentowanych podczas wydarzenia. Wiele zabytków niestety nie może być udostępnionych z przyczyn niezależnych od nas – albo gospodarze nie wyrażają zgody na ich pokazanie, albo decydują kwestie związane z infrastrukturą: brak zaplecza czy zbyt mała przestrzeń, aby pomieścić odbiorców, których już w tej edycji było około 11 tysięcy. Wiele obiektów nie zostaje pokazanych, dlatego że nie pasują do tegorocznego tematu albo nie układają się w trasy zwiedzania. Istotne przy doborze zabytków jest przecież to, by były one na tyle blisko siebie, by można było je odwiedzić w jeden dzień. Na naszej liście kolejnych propozycji do Dni Dziedzictwa jest około 170 zabytków, które chcielibyśmy w przyszłości udostępnić.
To na kilka lat do przodu!
Tak! Oczywiście staramy się też wracać do tych obiektów, które były już kiedyś prezentowane, bo – nie oszukujmy się – dwadzieścia lat w skali zabytku, który ma ich kilkaset, to dużo. Zdarzają się zmiany funkcji, prace konserwatorskie, zmiany wyposażenia czy inne działania, dlatego wracamy do tych zabytków, które można pokazać na nowo. Tematów na kolejne edycje też jest kilka, ale złożenie wszystkiego w całość, to ekwilibrystyka, której dokonujemy z reguły w miesiącach wakacyjnych i wtedy będziemy podróżować, by dokonać ostatecznych wyborów.