Jedna z pierwszych scen Powidoków Andrzeja Wajdy jest zaskakująca. Oto plener studentów PWSSP w Łodzi. Wśród malowniczych pagórków i łąk młodzież czeka na wykładowcę. Pojawia się wkrótce, stoi chwilę na wzniesieniu górującym nad łąką i nagle „opuszcza się” na dół turlając po zboczu. Mogłaby to być tylko pewna ekstrawagancja gdyby nie fakt, że mistrz przekroczył już pięćdziesiątkę i na co dzień porusza się o kulach (pozbawiony nogi i części przedramienia). Niezależnie od tego czy wydarzyła się naprawdę, scena ta może wydawać się mało wiarygodna. Jednak zupełnie inaczej wygląda w świetle działalności bojowej Władysława Strzemińskiego na froncie I wojny światowej.
Szczegółowych informacji o tym okresie życia, opartych na raportach wojskowych dostępnych w Państwowym Archiwum Wojskowo-Historycznym w Moskwie, dostarcza książka Iwony Luby i Ewy Pauliny Wawer pt. Władysław Strzemiński – zawsze w awangardzie. Rekonstrukcja nieznanej biografii 1893–1917. Na siedem rozdziałów książki trzy poświęcone są opisowi działań wojennych w tym wyróżniającej się aktywności bojowej przyszłego artysty. Lecz to przecież nie I wojna światowa miała być tematem zaplanowanej pracy. „Intrygowała nas kwestia jego niezłomnej postawy. Postanowiłyśmy dociec, co spowodowało, że po amputacji dwóch kończyn w bardzo młodym wieku nie załamał się, lecz na nowo zdefiniował siebie i nie przyjmował do wiadomości swojej niepełnosprawności (…).” – wyznają autorki we Wstępie. To ciekawe zagadnienie nie zostaje jednak w książce poddane omówieniu – nie obejmuje ona swym zasięgiem życia artysty w dwudziestoleciu międzywojennym, a tym bardziej po II wojnie światowej, a więc w okresie gdy „mógł na nowo zdefiniować siebie”, był bardzo czynny zawodowo i twórczy. W innym miejscu czytamy, że „książka dostarcza szczegółowych informacji z dzieciństwa i młodości Strzemińskiego”.
Autorki przyjęły na siebie trudne zadanie, gdyż jak same przyznają dalej „nie zachowały się żadne osobiste dokumenty Strzemińskiego z okresu, dzieciństwa i młodości – ani fotografie ani listy, ani dzienniki ani inne zapiski. Nie ma żadnych pamiątek materialnych, brak też jakichkolwiek relacji znających go wówczas osób”.Wykorzystano zatem istniejące źródła dotyczące Mińska połowy XIX wieku oraz stylu życia rodzin szlacheckich opierając się częściowo na wspomnieniach Marii Czapskiej* oraz książce Ireny Domańskiej-Kubiak. Przedstawiony został rodowód rodziny Strzemińskich, przypomniani zostali dziadowie i pradziadowie przyszłego artysty ze strony ojca, a także stary ród Olechnowiczów herbu Leliwa, z którego wywodziła się matka Władysława. Odnotowano, że obydwaj synowie (Władysław i młodszy, Walerian) zostali wpisani do Departamentu Heroldii Senatu Imperium Rosyjskiego w Sankt Petersburgu, a także do ksiąg szlachectwa rodu Strzemińskich guberni grodzieńskiej.
Szczegółowo opisano karierę wojskową ojca Maksymiliana Strzemińskiego (łącznie z drobiazgowo przedstawionym, wielokrotnym atakiem na twierdzę w Plewnie w czasie wojny rosyjsko-tureckiej). W 1902 roku zakończył on służbę w rosyjskiej armii w randze podpułkownika z prawem do emerytury i wyuczonym zawodem buchaltera, którą to funkcję sprawował – po odejściu ze służby – w mińskiej kasie zapomogowo-pożyczkowej.
Próżno jednak szukać jakichś informacji, epizodów, wspomnień rzucających choćby słabe światło na dzieciństwo Władysława. Jedynym obrazkiem z tego okresu jest przytoczony obszerny cytat z pamiętników Niki Strzemińskiej o małym Władziu – „amatorze owoców zrywanych prosto z drzew i przysmaku, jakim były dla niego ogórki oblane miodem zajadane na umocowanym na drzewie „gnieździe”. Dlatego trudno zrozumieć, na czym autorki opierają swe przekonanie, że książka „diametralnie zmienia postrzeganie tego okresu jego życia. Rzuca nowe światło na jego osobowość, postawę, wybory, sztukę i nauczanie”. By wypełnić niejako rozdział związany z tym okresem, zwracają uwagę na dynamiczny rozwój Mińska w latach 40. XIX wieku, który zwłaszcza za rządów prezydenta miasta, hrabiego Józefa Aleksandra Hutten-Czapskiego, nabierał prawdziwie europejskiego charakteru. Opisują także domowe obyczaje, zwłaszcza zasady dobrego wychowania dzieci, nie wychodząc jednak poza opis ogólnie znanych reguł. O domowych nauczycielach Władysława nic nie wiemy. Można jedynie się domyślać, że skoro dziesięcioletni Władzio został wysłany z rodzinnego Mińska wprost do Moskwy, do tamtejszego Korpusu Kadetów, musiał już dysponować sporym zasobem wiedzy.
Trudno także w kolejnych rozdziałach dotyczących nauki Strzemińskiego w Moskwie i Petersburgu poszukiwać informacji dotyczących bezpośrednio jego osoby. Znajdziemy wiele interesujących informacji o obydwu szkołach – 3 Moskiewskim Korpusie Kadetów Imperatora Aleksandra II oraz Mikołajewskiej Szkole Inżynieryjnej w Petersburgu. Odnotowano w szczegółach program nauczania, obowiązujące przedmioty, zajęcia pozaszkolne, zwyczaj koncertowania szkolnych orkiestr, opisano świetnie wyposażone pracownie – w tym plastyczną. Przy okazji autorki przypominają o Petersburgu początku XX wieku. Opierając się na świadectwach z epoki przyznają, że była to wspaniała metropolia licząca w roku 1911 dwa miliony mieszkańców; ośrodek kulturalny tętniący życiem i stwarzający wielkie możliwości rozwoju artystycznego. Kilka stron poświęcają Polonii w Petersburgu przypominając, że w mieście studiowało wielu Polaków kształcąc się w różnych zawodach.
Postać Władysława Strzemińskiego jawi się dopiero z chwilą gdy 4 sierpnia 1914 roku, bezpośrednio po ukończeniu Szkoły Inżynieryjnej, jako młodszy oficer trafia do 1 Osowieckiej Fortecznej Kompanii Saperów. Odtąd narracja książki zostaje zdominowana szczegółowym opisem działań wojennych. Dowiadujemy się między innymi o wysadzeniu mostów kolejowych przez podległy Strzemińskiemu oddział i o jego udziale w słynnym kontrataku „trupów”, gdy zdołał poprowadzić osłabionych atakiem gazowym żołnierzy do dalszej walki i przejęcia inicjatywy. Brał także czynny udział w ewakuacji Twierdzy Osowiec wysadzając, wraz z podległym mu oddziałem, jej fortyfikacje. Rutynowe działania miały miejsce nocą, gdy trzeba było naprawiać polowe umocnienia zniszczone przez nieprzyjacielskie szturmy.
Luba i Wawer przytaczają wiele raportów z Władysławem Strzemińskim w głównej roli. Wymieniają rodzaje odznaczeń, którymi był wyróżniany. To między innymi Order św. Stanisława 3 klasy z mieczami i kokardą, order św. Włodzimierza 4 klasy i szczególnie ceniony Wojskowy Order Świętego Męczennika i Zwycięzcy Jerzego 4 klasy przyznany za walkę na Pozycji Sośnieńskiej Twierdzy Osowiec. Ponadto za umacnianie wraz z plutonem saperów czołowych pozycji w Puszczy Nalibockiej został odznaczony Orderem św. Stanisława 2 klasy z mieczami. W listopadzie 1916 roku zostaje awansowany na porucznika.**
Autorki nie kryją dumy: „rezultaty naszych badań archiwalnych w Moskwie i Petersburgu przeszły najśmielsze oczekiwania i doprowadziły do rewizji dotychczasowego stanu wiedzy o Strzemińskim”. Przypomnijmy, że ta wiedza wydobyta z archiwów dotyczy wyłącznie okresu od 4 sierpnia 1914 roku do 17 lipca 1917, czyli pobytu Strzemińskiego (z przerwami na leczenie) na froncie. Na tym „rekonstrukcja” biografii się kończy.
Rewizja, o której piszą autorki dotyczy okoliczności, w których artysta stracił nogę i część przedramienia. Faktycznie korygują podane przez Nikę Strzemińską informacje. Wykazują, że wypadek w okopach, w konsekwencji którego miał on stracić nogę i rękę, nie wydarzył się w maju 1915 roku, gdyż po tym czasie był jeszcze w pełni sprawnym żołnierzem i aktywnie uczestniczył w walkach. Wykluczona zostaje także – w świetle dokumentów Państwowego Archiwum Historyczno-Wojskowego w Moskwie – amputacja jako bezpośrednia konsekwencja ciężkich ran odniesionych w walce. Strzemiński jest wprawdzie kilkakrotnie hospitalizowany, lecz krótko i wraca na front. Podważona więc została wersja o wypadku w okopach, która weszła już do popularnego obiegu. Natomiast nie zdołano wyjaśnić samych okoliczności amputacji. Przyjęto więc interpretację, według której konieczność zabiegu mogła nastąpić o wiele później, (a na pewno po 17 lipca 1917 roku) w wyniku powikłań niezaleczonych do końca ran, oraz obrażeń, które Strzemiński odniósł w wyniku ataku bronią chemiczną, ale także w wyniku odmrożeń doznanych w okopach Puszczy Nalibockiej. Na poparcie tej tezy przytoczono opinie lekarzy specjalistów.
Przypomnijmy, że według zachowanej dokumentacji 14 maja 1917 roku wojskowa komisja lekarska skierowała go na dalsze leczenie, a 17 lipca, jako zdolny do dalszej służby, odkomenderowany został do 39. Samodzielnej Kompanii Saperów. Na tym informacje się urywają. Autorki przyznają, że nie udało im się dotrzeć do żadnych akt osobowych Władysława Strzemińskiego w tym dokumentów poświadczających jego służbę wojskową po 17 lipca 1917 roku.
* * * *
Autorki nie ukrywają swego emocjonalnego stosunku do pamiętników Niki Strzemińskiej. Stały się one głównym punktem odniesienia dla pisanego tekstu, a także wyznaczyły jego kompozycję. Każdy rozdział książki rozpoczyna się od cytatu ze Sztuki, miłości i nienawiści – nie jest to jednak ukłon w stronę córki artysty i jedynego jak dotychczas znanego świadectwa rodzinnego, lecz okazja do jego dezawuowania.
Ma się wręcz wrażenie, że książka I. Luby i E.P Wawer powstała nie tylko – jak deklarują autorki – z chęci weryfikacji informacji zawartych w książce Niki Strzemińskiej, lecz także z chęci dobitnego wykazania, że myli się ona w swoich wspomnieniach. Formułując zarzuty pod adresem córki artysty, autorki powinny uwzględnić specyfikę okresu, w którym pisała swe wspomnienia. Dopiero po wielu dekadach otworzyła się szansa zajrzenia do rosyjskich archiwów wojskowych i do archiwów prywatnych, z których obficie skorzystały autorki weryfikując ważne fakty z okresu walk Strzemińskiego na froncie I wojny światowej.
„W ojcu musiał tkwić potężny talent artystyczny, który nagle eksplodował. Może zostałby zaprzepaszczony, gdyby nie nieszczęśliwy wypadek i kalectwo. Przecież trudno sobie wyobrazić, by w Korpusie Kadetów, Szkole Inżynieryjnej, twierdzy Osowiec, a tym bardziej na froncie miał czas i możliwości zajęcia się sztuką.” – pisze Nika Strzemińska. „W tym wypadku Nika Strzemińska ponownie całkowicie mija się z prawdą” – orzekają autorki twierdząc, że: „[i]nformacje podane w poprzednich rozdziałach wskazują jasno na fakt, że kariera wojskowa nie kolidowała w żaden sposób z karierą artystyczną”.
Otóż I. Luba oraz E.P. Wawer nie podają żadnych informacji, które wskazywałyby, że Strzemiński rozpoczął w Rosji karierę artystyczną. Nie znalazły też świadectw mówiących o tym, że w Korpusie Kadetów, czy też Szkole Inżynieryjnej, zaczął pasjonować się rysunkiem czy malarstwem. Nie pozostały żadne tego ślady. Oczywiście na pewno rysował, wiele się nauczył w pracowniach plastycznych obu uczelni, zajęcia dały mu wspaniały warsztat, który pozwolił mu w późniejszych powojennych latach stać się artystą. Nie bez znaczenia była też atmosfera przedwojennego Petersburga, możliwość oglądania wystaw zapowiadających nowe prądy w sztuce, z których to możliwości Strzemiński zapewne korzystał. Możemy jednak tylko się tego domyślać, autorki – wbrew temu, co piszą – nie przedstawiają żadnych faktów mówiących o artystycznej aktywności Strzemińskiego podczas studiów i w czasie wojny. Informacja o programie nauczania w ówczesnych szkołach wojskowych Rosji, którą przywołują na potwierdzenie swego przekonania nie stanowi żadnego dowodu na prawdziwość ich tezy: „Program edukacji wojskowej na poziomie średnim i wyższym zrealizowany przez Strzemińskiego uwzględniał nauką rysunku technicznego oraz stwarzał dogodne warunku rozwoju jego zdolności twórczych”. Luba i Wawer starają się także wykazać, że Strzemiński już w trakcie służby miał okazję ujawnić swoje plastyczne zdolności. W 1915 roku w Twierdzy Osowiec przebywał specjalny Oddział Artystyczny, który dokonał dokumentacji kilkuset fotografii i kilkudziesięciu rysunków. Nie jest wykluczone, że mogły być wśród nich rysunki przyszłego artysty. Trudno to jednak uznać za początek kariery artystycznej, który autorki upatrują w tym fakcie. Wydaje się, że idą za daleko w swoich wnioskach mając „na poparcie” jedynie ogólne informacje o szkolnych programach nauczania, w których uczestniczył Strzemiński.
Nie miał on takich szans i możliwości z jakich korzystał porucznik Pawłowskiego Pułku Lejb Gwardii, Stanisław Ignacy Witkiewicz. Wiemy, że w czasie jego pobytu w Rosji powstało wiele obrazów. Te, które zdołał przywieźć do Polski pokazywał na pierwszej w kraju wystawie futurystów. Zachowało się także kilka spośród malowanych przez niego portretów. Swoistym śladem tamtego okresu są trzy: Autoportret z samowarem, Autoportret w mundurze z lutego i lipca 1917 roku oraz reprezentacyjny Autoportret w paradnym mundurze Pawłowskiego Pułku.
Książkę wyróżnia oprawa graficzna autorstwa Tomasza Kadryńskego nawiązująca do dokonań Strzemińskiego jako twórcy awangardowej typografii. Jej wartość zwiększają także bezcenne fotografie z epoki (niektóre publikowane po raz pierwszy) ukazujące między innymi wnętrza 3 Moskiewskiego Korpusu Kadetów. Znajdziemy w niej także dużo dokumentacji związanej w działaniami wojennymi – plan twierdzy Osowiec, zdjęcia z okopów, decyzje o nadaniu odznaczeń, fotografię oddziału saperów, a nawet zdjęcie lotnicze ukazujące niemiecki atak gazowy dokonany na stanowiska rosyjskie.
Jednak najbardziej poruszające jest jedyne w książce zdjęcie Strzemińskiego. Wraz z żoną Katarzyną Kobro siedzi na nadmorskiej wydmie, w tle widać morze. Oboje w kostiumach kąpielowych – może chwilę przedtem kapali się w morzu? Strzemiński obejmuje żonę patrzy z uśmiechem w obiektyw – ona spogląda w bok jakby chciała uciec przed spojrzeniem fotografa. Jest 28 sierpnia 1928 roku.
* Nazwisko Marii Czapskiej figuruje wprawdzie w indeksie nazwisk jednak w przypisie zabrakło tytułu książki – Europa w rodzinie – na którą zapewne powołują się autorki.
** Dramatyczne losy wojenne były udziałem wielu polskich oficerów wykształconych w rosyjskich uczelniach wojskowych. Najbardziej znanym z nich jest Stanisław Ignacy Witkiewicz. Jako porucznik dowodzący kompanią 1 batalionu Pawłowskiego Pułku od 14 do 17 lipca 1915 roku brał udział w krwawej bitwie pod Witonieżem, w której wojska rosyjskie poniosły ogromne starty (pierwszego dnia szturmu zginęło 2700 żołnierzy w tym wielu rannych traciło życie w mokradłach i rozlewiskach rzeki Stochod).Udział w szturmie, podczas którego prowadził swych żołnierzy do ataku pozostawił niezatarty ślad w psychice artysty.