Agata Leśniewska: Jakie wydarzenie z ostatnich lat najsilniej wpłynęło na obecny obraz polskiej kultury?
Marek Napiórkowski: Chyba nie będę oryginalny w tym, co teraz powiem. Zdecydowanie takim przełomowym momentem była transformacja ustrojowa czy, idąc dalej, przystąpienie do struktur międzynarodowych jako wolny kraj. To bardzo zmieniło sytuację sztuki w Polsce, ponieważ staliśmy się częścią czegoś znacznie większego. Oczywiście w poprzednich dziesięcioleciach wielu polskich artystów mogło się poszczycić tym, że ich prace były prezentowane zagranicą, natomiast zdarzało się to nieporównywalnie rzadziej niż obecnie. Teraz jesteśmy częścią pewnej światowej sytuacji artystycznej i wszystkie przejawy naszej działalności mają większą szansę zaistnieć globalnie w świadomości odbiorców. Z drugiej strony, świat generuje obecnie tak dużo informacji w dziedzinie kultury, że jest bardzo trudno zaznaczyć swoją obecność.
Czy mógłby Pan wskazać konkretnych twórców, którzy Pana zdaniem najtrwalej zapisali się w historii polskiej muzyki?
Rzecz jasna mógłbym wymieniać nazwiska Chopina, czy Szymanowskiego, ale żeby odpowiedź zyskała znamię bardziej osobiste, sprowadzę ją do małego wycinka muzyki, mianowicie do świata muzyki jazzowej. Możemy być naprawdę dumni, że mamy, bądź mieliśmy, takich twórców jak Krzysztof Komeda, Tomasz Stańko, Zbigniew Namysłowski i człowiek, który w „encyklopediach” figuruje znacznie rzadziej niż poprzednio wymienieni, ale na moją osobistą estetykę muzyczną miał niezwykły wpływ – zmarły niedawno saksofonista Tomasz Szukalski. Myślę, że wymienieni tutaj przeze mnie twórcy w równym stopniu zasługują na wielkie uznanie.
Czy w historii polskiej muzyki jest jakieś wydarzenie, które w Pana opinii zostało niesłusznie pominięte bądź niezauważone przez krytykę lub środowisko artystyczne?
Myślę, że takich faktów muzycznych jest wiele, ale skupię się na pewnej tendencji. Nie będąc wrogiem awangardy, mam wrażenie, że wielką bolączką naszych czasów jest to, że pomija się dorobek starszych twórców, a przez to zatraca się pewnego rodzaju ciągłość w sztuce, w muzyce. Mając świadomość niszowości jazzu, obecnie zauważam w nim mało zjawisk, które tworzyłyby z niego „muzykę alternatywną”. Widzę wiele formacji teoretycznie awangardowych, a jednocześnie mam świadomość, że to, co grają, jest słabo przetrawioną muzyką z lat 60., nie do końca zrozumianą, jeśli muzykę w ogóle można zrozumieć. Słyszę wyraźnie nieudolne kopiowanie np. Eric’a Dolphy’ego czy John’a Coltrain’a. Poza tym, jesteśmy młodą demokracją i na razie myślimy o zaspokojeniu potrzeb konsumpcyjnych, co przenosi się na muzykę i skutkuje zanikiem jej szlachetnych form. Wiąże się to również z tym, że w krajach, w których kultura wynika z korzeni i jest zdecydowanie bardziej okrzepła, ceni się muzyków starszych. W Polsce się o nich zapomina i myśli wyłącznie o tych, którzy są w danym momencie na jakimś iluzorycznym plakaciku.
Jakie zjawiska mają obecnie największy wpływ na kształt polskiej sceny muzycznej?
Szeroko pojęte media, działające wedle nowych wzorów, dostosowywane do nowych realiów. Z jednej strony mamy wolność, co jest piękne, ale z drugiej jakość produktu artystycznego oceniana jest liczbą ściągnięć z Internetu czy nadanych reklam. Widzę więc kompletny zanik pewnego rodzaju misyjności mediów. To ma ogromny wpływ, ponieważ o ile wierzę, że człowiek z natury jest szlachetny i dąży do piękna, co bardzo często odzwierciedla się w sztuce, o tyle ten człowiek, który teraz słucha komercyjnych stacji radiowych, nie ma szans z tym pięknem obcować. Nie znaczy to, że jestem przeciwnikiem rynkowości w sztuce, lecz pewne formy działalności artystycznej, zwłaszcza tej bardziej wyrafinowanej, coraz rzadziej są prezentowane w mediach.
Czy jest coś, co wyróżnia naszą polską scenę muzyczną na tle innych krajów?
Taka najszczersza odpowiedź brzmiałaby: nie. Rzecz jasna, są twórcy, jak pisał Witkacy: „Istnienia Poszczególne”, którzy wytwarzają coś bardzo indywidualnego. Jestem daleki od myślenia w kategoriach, których używają czasem ludzie piszący o sztuce, twierdząc na przykład, że jest jakiś „polski sposób grania”. Nie ma tego za bardzo. Zdarza się, że na przykład grupa filmowców w danym momencie historycznym, na skutek fermentu wynikającego z konkretnych czasów, podąża w podobnym kierunku. Czasem jest tak, że we właściwym miejscu i czasie spotykają się ludzie, którzy wytwarzają wysoką jakość artystyczną i wtedy ktoś nazywa to na przykład „szkołą polską”. Ogólnie jesteśmy jednak częścią wielkiej globalnej wioski, w której artyści mówią jednym językiem. Drugi drobny wątek, który bardzo cenię, nota bene bardzo nam go poprzedni system skomplikował, to czerpanie z tradycji. W krajach, z którymi los obszedł się łaskawiej (Polska ma bardzo trudną historię), normalne jest, że sięga się do tradycji. W Andaluzji Cyganie siadają i grają flamenco nie tylko dlatego, że jest to niejako światowa marka, ale dlatego, że to jest po prostu ich muzyka. Nasza tradycja ludowa też ma w sobie coś osobliwego i podejmowane były próby włączenia jej elementów do muzyki, również przez muzyków jazzowych i największego bodaj jazzmana – Fryderyka Chopina – który zawarł w swoich kompozycjach bardzo dużo muzyki polskiej. Folk może sprawić, że będziemy, jako grupa muzyków, odrębni.
Jaką rolę odgrywają dzisiaj media w kształtowaniu kultury?
Moim zdaniem obecny czas jest bardzo trudny dla prezentacji kultury w mediach. Internet dał szansę ludziom zainteresowanym tematem na obcowanie ze sztuką z całego świata i to jest piękne. Jednakże, gdy mamy za dużo informacji, pojawia się problem. Przekładając to na moją pracę i działalność muzyków nie tylko w Polsce, ale w ogóle na świecie, okazuje się, że pod wpływem informacji, wszyscy artyści stają się tacy sami, pozbawieni cech indywidualnych. Jeżeli ktoś usłyszy na przykład grę na gitarze w wykonaniu wszystkich możliwych artystów i we wszystkich możliwych stylach w przeciągu krótkiego przedziału czasu (dzięki łatwemu dostępowi do tych treści), bardzo trudno będzie mu, jako na przykład osobie młodej, znaleźć własny głos. Zawsze znajdą się jednak ludzie, którzy mówią własnym głosem, są „naturalnymi muzykami” – wszystko co grają, wynika z tego, kim są; ich cenię najbardziej. Sztuka i życie są mocno sprzężone. Wielkie osobowości i tak się wybronią, natomiast dostęp do informacji sprawia, że muzyka na całym świecie zaczyna brzmieć podobnie i coraz trudniej o wyraziste osobowości.
Rozwój nowych technologii to także istotne zmiany w podejściu samych artystów do sztuki. Czy dostrzega Pan owe zmiany w swojej pracy artystycznej?
Tak, chociaż nie jestem wielkim ekspertem w kwestiach ich użytkowania. Sprzęt komputerowy bardzo ułatwia komponowanie, pisanie i eksperymentowanie. Kiedyś trzeba było zapisywać nuty przy fortepianie, powiedzmy na orkiestrę, a teraz można sobie tę partię wgrać do komputera i po prostu ją sprawdzić. Inny aspekt to pytanie, czy jest z korzyścią dla sztuki fakt, że przy dzisiejszych technologiach można bardzo mało umieć, a wytwarzać coś, co może się podobać. Kiedyś, żeby nagrać piosenkę, trzeba było chociażby umieć grać. Teraz programy komputerowe dostrajają, równają, oferują gotowe “presety”, dają możliwość nagrania i wyprodukowania muzyki w domu. Bardzo tęsknię za światem, w którym trzeba było najpierw posiadać umiejętności, żeby coś wyrazić, ponieważ wiązało się to z pewną pokorą. A więc komputer jest jak najbardziej dobrym narzędziem, ale stanowi też zagrożenie dla muzycznego kunsztu, którego jestem orędownikiem. Nie twierdzę, że jestem miłośnikiem muzyki wirtuozerskiej, że trzeba na przykład świetnie grać, nie. Można czasami umieć bardzo niewiele ale mieć świetny koncept. Natomiast widzę zagrożenie w bylejakości i uproszczeniach.
Czego Pana zdaniem najbardziej potrzebuje obecnie polska scena muzyczna?
Nie będę chyba oryginalny i przejdę do pewnych tematów prozaicznych. Wydaje mi się, że regulacje administracyjno-prawne powinny ułatwiać ludziom wybór drogi artystycznej. Ostatnio mieliśmy dosyć przykre doświadczenia związane z bardzo poważnym „podcięciem gałęzi” jeśli chodzi o granie koncertów – wprowadzenie podatku VAT i innych regulacji finansowych. Jakkolwiek na to patrzeć, i tak ci, którzy coś potrafią, przetrwają. Jednak takie zmiany nie zachęcają do uprawiania artystycznego zawodu.
Czemu służy muzyka? Jaka jest jej wartość dla współczesnego człowieka?
Przede wszystkim muzyka zawsze była człowiekowi potrzebna – towarzyszy mu od samych początków istnienia. Muzyka ma oddziaływać z ludzką duchowością. Myślę, że jest to coś bardzo ważnego. Jest sferą abstrakcyjną, która nie musi być zrozumiała, lecz towarzyszyć człowiekowi jako pewien balsam. Byłoby pięknie, gdyby ludzie mieli odpowiednio dużo cierpliwości oraz czasu na to, aby coraz bardziej zagłębiać się w tę piękną materię, którą jest muzyka.
Serdecznie dziękuję za rozmowę.