Kiedy na początku listopada b.r. przeczytałam w sieci informację, że w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Bolzano we Włoszech sprzątacze wyrzucili do śmieci jedną z bieżących wystaw – zaintrygowana informacją, postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat.
Instalacja mediolańskich artystów – Goldschmeid i Chiari pt. Gdzie idziemy potańczyć dziś wieczorem? przedstawiała typowy obrazek po imprezie – porozrzucane w nieładzie butelki szampana, mnóstwo konfetti i serpentyn. Faktycznie można by pomyśleć, że zabawa była udana! Jakież zatem było zdziwienie artystów, kiedy dowiedzieli się, że ich dzieło przestało istnieć, i to dosłownie! Sprzątacze wymietli salę do czysta, nawet posegregowali odpadki; nie zorientowali się, że mają do czynienia z dziełem sztuki, dla nich to był zwykły bałagan.
Zastanowiło mnie wtedy – czy ja bym się na tej sztuce poznała? Z tych osobistych rozterek wziął się pomysł na rozmowę o sztuce i jej kodach; na postawienie pytań o sztukę ludziom ze sztuką obeznanym – którzy nią i z niej żyją.
Między artystą a krytykiem
Hanna Krzyżosiak: Parę lat temu byłam w Muzeum Sztuki Współczesnej w Paryżu, gdzie w foyer na jednej ze ścian wisiał wielki obraz z wyklejonym z folii logo Citroena i podpisem autora – „moja ulubiona marka samochodowa”. I to było wszystko. Zupełnie nie wiedziałam jak się do tego odnieść – jak to, to ma być SZTUKA? Jak odczytywać takie dzieło? – pytam Patrycję Sikorę, historyczkę sztuki, kuratorkę wystaw i kierowniczkę produkcji artystycznej Galerii BWA we Wrocławiu i Pawła Liska, wykładowcę wrocławskiej ASP, artystę malarza i sztuk wizualnych; osoby zajmujące się sztuką na co dzień.
Patrycja Sikora: Powiedziałabym, że wchodząc do galerii sztuki współczesnej, odwiedzając jakąś wystawę sztuki najnowszej, często jesteśmy bezbronni. Ta sztuka nie jest łatwa w odbiorze. Ona wymaga od widza minimum przygotowania. Zwykle nie mamy narzędzi, żeby zrozumieć to, co widzimy. Każdy z nas ma trochę inne doświadczenia, inne przygotowanie zawodowe, inne wykształcenie, jesteśmy w różnym wieku itd. Każdy z nas ma inny aparat poznawczy. Niektóre dzieła są łatwe w odbiorze, a niektóre, bardziej wymagające, potrzebują osobnego objaśnienia.
Paweł Lisek: Gdybym zobaczył taką pracę to może byłbym trochę zdziwiony, ale nie szukałbym żadnego dodatkowego opisu, bo dla mnie ten przekaz jest prosty i oczywisty. Artysta pokazuje swoją ulubioną markę i tyle. Nie ma co szukać nadinterpretacji.
Sztuka kodowania
HK: A co w sytuacji, kiedy potrzebujemy dodatkowej ideologii do zrozumienia, co artysta miał na myśli, wtedy wciąż można mówić o dziele sztuki?
PL: Jak najbardziej, szczególnie wtedy. Dzisiaj sztuka jest bardzo umowna. Dziełem może być wszystko. Twórca ma być kreatorem i wizjonerem, ma tworzyć i wyprzedzać rzeczywistość, poniekąd ma mówić ludziom co mają myśleć i w jaki sposób odbierać świat.
PS: Kiedyś było trochę łatwiej. Oglądając dzieła sztuki dawnej – powiedzmy od średniowiecza do nowożytności przydaje się znajomość ikonografii, pewnych kodów kulturowych. Tyle, że one są nam bliskie, bo wychowaliśmy się w kręgu kultury chrześcijańskiej i mamy opanowany język pewnych symboli ukształtowanych w jego obrębie. Wchodząc do galerii sztuki współczesnej nie znamy tych kodów, z którymi mamy tam do czynienia, bo tworzą je poszczególni artyści nieraz w oderwaniu od utartych przez wieki schematów, a to sprawia, że czujemy się zagubieni, onieśmieleni albo po prostu rozczarowani.
Emocje a reakcje
HK: Czy znaczy to tyle, że sztuka ma po prostu wzbudzić w odbiorcy emocje?
PL: Niekoniecznie emocje, ale na pewno powinna wywołać jakąś reakcję – ta reakcja może być emocjonalna, ale może też oddziaływać na nasz intelekt, sprawić, że zaczniemy się nad czymś zastanawiać; albo ma zadziałać na nasze zmysły – np. słuchu lub powonienia…
HK: Wywołanie w odbiorcy jakiejkolwiek reakcji wystarczy, aby uznać, że dzieło spełniło swoją funkcję, a przez to, że jest wartościowe? Wystarczy, że się oburzę, albo zachwycę? Jak się na tej wartości (artystycznej) poznać?
PS: To nie jest sprawa prosta, nawet dla osób zajmujących się sztuką zawodowo, choć to właśnie oni wydają się być najlepszymi adresatami takich wystaw. Okazuje się, że nawet dla wyćwiczonego oka to niełatwe, tym bardziej nie ma co się oszukiwać, że wystarczy przeczytać parę książek, by po ich lekturze zostać ekspertem, to się raczej nie wydarzy. To tak nie działa. Żeby móc rozmawiać o sztuce współczesnej merytorycznie, potrzebne jest pewne obycie i konkretna baza intelektualna. Tego nam bardzo jako społeczeństwu potrzeba – edukacji. Na szczęście jest już wiele wartych naśladowania inicjatyw, wynikających na przykład z chęci współpracy nauczycieli z galeriami sztuki. We Wrocławiu są nauczyciele, którzy inicjują klasowe wyjścia do galerii albo wycieczki na ciekawe wystawy, pokazywane nie tylko w Polsce. Ostatnio byłam na wspólnym wyjeździe z nauczycielami i uczniami dwóch wrocławskich liceów w Wenecji, gdzie obok klasycznego programu zwiedzania nastolatki miały okazję też zobaczyć tamtejsze Biennale, uczestniczyć w wielkim przeglądzie tego, co w sztuce na świecie dzieje się obecnie. I proszę mi wierzyć, że młodzież wcale nie była znudzona, wręcz przeciwnie, z dużym zainteresowaniem chłonęła wszystko. Jeśli od dziecka ma się kontakt ze sztuką, kulturą, jeśli rodzice i nauczyciele z dziećmi podróżują, prowadzą do muzeów, objaśniają, to w przyszłości to ogólne obycie umożliwia odbiór artystycznych wizji z zupełnie innego pułapu. Najważniejsze to otworzyć się na to, co widzimy.
Uwikłanie – dzieła i artysty
HK: Czy to oznacza, że powinniśmy uwzględniać kontekst, a jeśli tak, to jak go dostrzec? Czy chodzi o sytuację analogiczną jak w architekturze, gdzie projekt powinien być powiązany choćby z sąsiedztwem, tradycją miejsca itp. Czy sztuka współczesna jest podobnie uwikłana?
PS: Każda sztuka, nawet taka, która wydaje się nie odnosić do rzeczywistości – czyli taka, która nie opowiada wprost o polityce, religii, moralności, czy o innych tematach dyskutowanych na forum społecznym, jest moim zdaniem jednak zawsze w coś uwikłana. Bo każdy autor jest osadzony w jakimś konkretnym kontekście i nawet jeśli on sam mówi, że tworzy w odcięciu od doraźnych problemów to tak naprawdę, takie dzieła niby oderwane od komentowania współczesności, tego co się dzieje w massmediach, zawsze wyrastają z jakiegoś określonego czasu i określonego środowiska artystycznego. I dopiero z pewnej perspektywy czasu widać jaką to środowisko miało wartość i jaką rolę odgrywało, czasem nawet na poziomie polityki kulturalnej całych krajów. Wystarczy choćby przypomnieć czas rozkwitu abstrakcyjnego eskpresjonizmu lat pięćdziesiątych w Stanach Zjednoczonych, okresu zimnej wojny. W bloku sowieckim panowała doktryna realnego socjalizmu, gdzie sztuka miała bardzo określone i konkretne zadania – edukowanie mas; sztuka miała być zrozumiała dla wszystkich, pokazywać etos pracy, a także na przykład konkretną rolę kobiety (choćby słynny postulat „kobiety na traktory!”). I to było po jednej stronie Oceanu. A po drugiej, w opozycji do ZSSR była sztuka Stanów Zjednoczonych, gdzie triumfy święcił Jackson Pollock, prawdziwa gwiazda amerykańskiego nurtu sztuki powojennej. Jego dojrzałe dzieła to była zupełna abstrakcja, sztuka gestualna, wynikająca z jakichś wewnętrznych stanów psychicznych artysty, jego poszukiwań, intuicji. Pollock leczył się z alkoholizmu, brał udział w seansach psychoanalitycznych, a samo malarstwo było dla niego formą terapii. To było kompletnie inne podejście do sztuki w porównaniu w socrealizmem. To była sztuka, która wynikała z indywidualnych preferencji danego artysty, odnosiła się do jego wewnętrznego świata i nie miała programowo narzuconego wymiaru moralizatorskiego. I wydawać by się mogło, że w ogóle nie była osadzona w kontekście społecznym czy politycznym, bo o tych sprawach nie mówiła wprost. Ale jeśli spojrzymy na nią z dystansu to okazuje się, że po jednej stronie barykady mamy etos artysty indywidualnego, który wyraża siebie bez żadnego społecznego zobowiązania, a z drugiej strony mamy socrealizm, który jak najbardziej takie zobowiązanie nakłada. To dobry przykład walki na polu sztuki na dwie różne wizje tego, czym sztuka współczesna jest i powinna być. Jeśli więc ktoś twierdzi, że nie odnosi się w jakikolwiek sposób do społeczeństwa w którym funkcjonuje, to ja się zastanawiam czy w ogóle możliwe jest życie w takim totalnym wyabstrahowaniu.
Język wyrazu
HK: Wyłania się z tego wizja artysty z misją. Czy na współczesnego artystę faktycznie nakłada się taki obowiązek – komentowania, zwracania uwagi, tłumaczenia rzeczywistości na język sztuki?
PL: Na pewno, sztuka zawsze jest trochę takim krzywym zwierciadłem, w którym odbija się ta rzeczywistość, w której żyjemy – nawet pejzaż malowany z natury jest zawsze syntezą odbioru artysty, pewnego rodzaju manipulacją. Każdy artysta zawsze sam obiera własną strategię – czy chce o pewnych rzeczach mówić wprost czy woli odwoływać się do innych środków.
HK: Tylko skąd mamy o tym wiedzieć? Na przykład widzę w muzeum taką instalację: pośrodku dużej sali stoi monitor wyświetlający czarno-biały, zapętlony film – przedstawia odbijającą się piłkę. To wszystko. Co artysta chciał mi powiedzieć?
PS: Ja zwróciłabym uwagę przede wszystkim na tytuł dzieła i zadała sobie pytanie – co pomyślałam, kiedy je zobaczyłam. Spróbowałabym obie te kwestie połączyć i poczekała co się wydarzy – czy nasuną mi się jakieś skojarzenia, czy pojawią się jakieś emocje, czy potrafię ten przekaz wpisać jakoś w swój osobisty kontekst.
PL: Jeśli nie ma tam żadnego komentarza to ja przyjrzałbym się dziełu z różnych perspektyw – po pierwsze kiedy powstał ten film? Bo jeśli np. kilkadziesiąt lat temu, to optyka odczytywania filmu będzie inna niż dzisiaj, wtedy taki zapętlony obraz mógł mieć swoją wymowę osadzoną w bieżącym kontekście, druga sprawa – sama piłka, normalnie piłka nie będzie sama z siebie odbijać się tak samo w nieskończoność. Zatem może ten przekaz chce nam powiedzieć, że cyfrowe media manipulują, albo że rzeczywistość wokół nie jest prawdziwa… Trzeba szukać, główkować, wysilić się trochę. Dzisiaj sztuka i samo dzieło zwykle opatrzone jest komentarzem twórcy (czasem też kuratora wystawy, albo krytyka). I ten opis albo interpretacja są dziś równie ważne jak dzieło. Inna sprawa, że często nawet do odczytania podanych idei potrzebujemy znajomości pewnej konwencji albo kontekstu. Poznanie tych kodów nie tylko ułatwia odbiór dzieł współczesnych, ale rozwija, uwrażliwia, pobudza do refleksji.
4 comments
Prawdziwa intelektualna przyjemność! Trafne pytania i mądre odpowiedzi P. Sikory. Interesująco, inteligentnie i bez nadęcia. Miła lektura.
Świetnie się to czyta. Gratuluję pomysłu na rozmowę i dobór rozmówców. Będzie więcej?
Niezle
W końcu ktoś mi wyjaśnił co i jak z tą sztuką, dzięki (y)
Comments are closed.