Usunięcie powłoki kryteriów rzeczowych ukazało fundamenty, na których spoczywa gmach Świata Artystycznego, tj. faktyczne i zasadnicze warunki powstawania sztuki (waloryzacji artystycznej) i jej aktualizacji. Eliminacja rzeczowych kryteriów kwalifikacyjnych pokazała, że sztuka istnieje dzięki określonym ramom kulturowym, które nazwaliśmy Światem Artystycznym.
Wszelkie próby zniesienia sztuki zawierają wewnętrzną sprzeczność i skazane są tym samym na niepowodzenie, a walka z podstawowymi strukturami i sposobem funkcjonowania Świata Artystycznego nie może być efektywna. Brak przeszkód w postaci kryteriów rzeczowych, którym odpowiadać musiało niegdyś dzieło sztuki, zainspirował najbardziej nonkonformistycznie nastawionych twórców. Jednocześnie, z tego samego powodu, ich propozycje mogły być jednak systematycznie i skutecznie neutralizowane. Najbardziej kontestacyjne, anarchistyczne idee oraz wydarzenia zostały w pełni wchłonięte przez Świat Artystyczny i pozbawione swej pierwotnej ostrości i bezkompromisowości; najbardziej obrazoburcze oraz świętokradcze pomysły awangardy stały się z czasem tym, przeciwko czemu były skierowane. (ss.161-162)
* * *
Opisywane tu bezowocne wysiłki przedstawicieli awangardy dążących do zniesienia sztuki można by spuentować – będącym wyrazem zarówno głębokiej przenikliwości, jak i autoironii, a także logicznie wieńczącym i dającym instytucjonalną wykładnię dążeń do “sztuki o niczym” (…) retorycznym pytaniem sformułowanym przez Duchampa: “Czy można stworzyć dzieło, które nie byłoby dziełem «sztuki» ?”
Żaden z reprezentantów dwudziestowiecznej awangardy nie jest bardziej uprawniony do postawienia tego pytania, żaden bowiem nie przypomina tak dokładnie losów mitycznego króla Midasa. Siłą osiągniętego statusu społecznego, statusu artysty ubezwłasnowolniony Duchamp “przemienia” w dzieła sztuki wszystko, ku czemu skieruje swe myśli i działania, skrzętnie śledzone – w miarę dostępności – przez odpowiednich funkcjonariuszy Świata Artystycznego. To swoiste przekleństwo artystyczności kładzie się tak głębokim cieniem na próbach wyjścia z kulturowych ram Świata Artystycznego, że nawet ostentacyjnie głoszona rezygnacja z dalszego uprawiania sztuki i oddanie się ulubionej przez Duchampa grze w szachy nie pozwoliły mu oczyścić się ze społecznego naznaczenia. Zdrada twórczości artystycznej dla intelektualnej rozrywki odnotowana została przez większość opracowań poświęconych sztuce nowoczesnej. Instytucje kwalifikujące Świata Artystycznego z właściwą jego mechanizmom bezwzględnością potraktowały transformację Duchampa jako bez wątpienia przewrotną, ale jednak artystyczną manifestację.
Taką też się stała, zbieżna z przypadkiem Duchampa, tragiko-miczna w swej wymowie spowiedź J.-P Thenota, który wyznaje obrazoburczo ironizując:
- Nigdy nie wykopałem dziury ani rowu, ani jamy na żadnej pustyni, żadnej równinie, żadnej powierzchni porośniętej trawą.
- Nigdy nie przytwierdziłem kółka ze stajni do skały na wysokości 1500 metrów i nie wysłałem zdjęcia dokumentującego ten czyn do galerii sztuki.
- Nigdy nie wrzuciłem kawałka pogniecionej cynfolii do rynsztoka, natychmiast zawiadamiając o tym telegraficznie kilku przyjaciół.
- Nigdy nie wystawiłem w galerii ani w salonie, ani w jakimkolwiek innym miejscu uważanym za artystyczne worków z juty zawie-rających czy to kukurydzę, czy kamienie, wełnę czy węgiel. (…)
Dramatyczne wysiłki Duchampa i jego towarzyszy spod znaku awangardy, dążących do wyjścia poza sztukę, do samoprzekro-czenia, są pokrewne odwiecznym staraniom filozofów, by tak określić charakter Absolutu, aby nie popaść “w fatalną antynomię samoodniesienia”, czyli by znaleźć jego imię, nie redukując go jednak do niego. Jednakże pułapka samoodniesienia tkwi w sposób nieunikniony w każdej próbie mówienia o niewymownym. Zdefiniować coś jako niedefiniowalne, to zaprzeczyć jego niedefiniowalności. Zalecać “absolutne milczenie” to łamać właśnie to przykazanie. (L.Kołakowski)
Nawet z pozoru zbawienna i ostateczna Nicość, eliminująca dalsze wspinanie się po drabinie bytów, nie kończy tej syzyfowej wędrówki. Nicość z istoty swej nie jest osiągalna, bowiem nie jest. Jeśli jej nie ma, to nie można w szczególności powiedzieć, nie popadając w sprzeczność, czym jest, nawet ograniczając się do tak powściągliwych i sugestywnych jednocześnie określeń, jak Heideggerowska definicja, mówiąca, że “Nicość jest czystym niebytem” [podkr. -A.L.], czy Heglowskie zjednoczenie, w wyniku którego czysty Byt i czysty Niebyt są tym samym, albo zarzut R. Carnapa, który wyraża przekonanie, że Nicość jest nierozsądną i bezpodstawną substancjalizacją negacji jako takiej.
Tak jak najbardziej wyrafinowaną ekwilibrystykę rozumowania neoplatończyków prześladuje szyderstwo błędnego koła, tak (analogicznie) najbardziej zdecydowana negacja sztuki – od nie pomalowanego płótna przez nie wygrane dźwięki aż po nie zapisane stronice – bezprzykładne bluźnierstwo czy nawet “ostateczna” rezygnacja z niej, w najszerszym z dających się wyobrazić znaczeń, wpadają ostatecznie w sidła zastawione przez kulturę. Tak jak absolutne milczenie nie zbliża filozofa do Absolutu, tak oddanie się bez reszty grze w szachy nie uwalnia artysty od brzemienia sztuki; tak jak filozofowi “nie sposób wymknąć się z piekielnego kręgu epistemologii” (L.Kołakowski), tak artysta nie może rozerwać ram świata, w którym funkcjonuje – Świata Artystycznego.