P: Panie Stanisławie z wykształcenia jest Pan lekarzem, jak wiadomo, ale nie zajął się Pan praktyką, tylko raczej teo… teorią nauki. Dlaczego zrezygnował Pan z praktyki lekarskiej?
L: Sprawa jest bardzo skomplikowana, wobec tego wyłożę ją bardzo prosto i krótko W 48 roku, kiedy kończyłem studia, wszystkich, ale absolutnie wszystkich absolwentów z dyplomami brali do wojska dożywotnio. Ja nie chciałem być dożywotnim lekarzem wojskowym. Do pasa jodyna, od pasa rycyna. I dlatego, po prostu, nie zdałem ostatniego egzaminu i nikt nie mógł mnie do tego zmusić, bo nie można zmusić i dlatego nie zostałem …. znaczy praktycznie nie zostałem lekarzem.
P: I nie ciągnęło Pana nigdy potem żeby dłubać w ludzkim ciele?
L: Troszeczkę… troszeczkę byłem, bo potem jako absolwent na położnictwie w Krakowie odbierałem liczne porody. 28-miu dzieciom nie przeszkodziłem pojawić się na świecie. Ale potem uciekłem i nie żałuję do dzisiaj.
K: Oglądaliśmy bardzo dokładnie Pana pokój i zobaczyliśmy, że na biurku zamiast komputera stoi maszyna do pisania.( Lem – Istotnie. ) Dlaczego pisarz, który wiele lat temu przewidział najnowsze odkrycia techniczne, włącznie z rzeczywistością wirtualną, ma większe zaufanie do maszyny do pisania?
L: Jak miałem 12 lat, jeszcze w Grębałowie, to ojciec mi kupił maszynę do pisania marki ‘Underwood’, bo ja miałem ohydne pismo i mówili mi w szkole nauczyciele, że nic dobrego ze mnie nie wyrośnie. Ja się tak przyzwyczaiłem do pisania na maszynie, że piszę do dzisiaj. A komputera nie chciałem z tych powodów właśnie, że ja jestem konserwatystą w gruncie rzeczy. Ale się ostatnio skomputeryzowałem jednak.
Musiałem ze względu na to, że straciłem orientację … Nie chcę powiedzieć nad imperium, nad siecią powiązań edytorsko- tam jakiś rozmaitych. Boję się, mówiąc popularnie, żeby nie sprzedać tej samej krowy, czyli tego samego tytułu dwóm różnym wydawcom. Więc komputer był mi niezbędny. Kupiłem to w firmie ‘Wobis’, po pięciu dniach już się zepsuł, nie przyjmuje dyskietek z programami, a bardzo niegrzeczny pan w serwisie… ‘ad calendas grekas’ odprawia to wszystko. Więc po pierwsze odradzam nabywanie komputerów w firmie ‘Wobis’, a w szczególnosci pilnowanie osób zajmujących się serwisem, które powinny być dobrze wychowane.
P: I stąd się bierze ten brak czułości dla komputera jaki Pan ma?
L: Do pewnego stopnia… tak, tzn. ja się spodziewałem, że komputery szybciej zmądrzeją. A one są tylko zbiornikami informacji, które mogą służyć także zamiast maszyny do pisania, ale mnie moja maszyna marki ….. zupełnie wystarcza. Ja napisałem na niej kilkadziesiąt książek.
…….
K: Ale inżynieria genetyczna teraz być może da nam możliwość poprawiania…. poprawienia człowieka. Czy może dzięki temu stworzymy takiego idealnego człowieka, który być może będzie mógł nawet konk…. konkurować z robotami?
L: Kiedy my nie wiemy… Powiedzmy inaczej, kiedy specjaliści pierwszej klasy nie wiedzą dzisiaj dokładnie jak człowiek funkcjonuje. Tzn. są takie miejsca o których wiadomo, że to jest staw kolanowy, ale co się w naszych głowach dzieje to postęp jest postęp, ale bardzo mały. A poprawiać, doskonalić to czego nie rozumiemy, to lepiej się do tego nie brać. To są takie zabiegi typu, prawda, używania kociuby do naprawiania zegara szafkowego. W ten sposób, że się wkłada do środka pęt… pręt metalowy i będziemy tam szturchali, może naprawimy ale raczej zepsujemy. Więc jest bardzo dużo szans na to, że genetyczna inżynieria, jak każda nowożytna technologia może przynieść z sobą na początku więcej złego niż dobrego. Jest to niebezpieczne po prostu. Tak było ze wszystkimi technologiami. Pierwsze samoloty, przeważnie źle kończyły swoje próby lotu. Pierwsze łodzie podwodne, przeważnie tonęły. Pierwszy… No, w ogóle wszystko co się… co się zaczyna produkować jest najpierw bardzo kiepskie, prawda?
Ja pamiętam, kiedy jeszcze byłem całkiem małym chłopcem we Lwowie, jak jeździliśmy z rodzicami oglądać, od czasu do czasu, Panoramę Racławicką we Lwowie. To się zdarzało na przykład, że opona mogła odpaść od koła samochodu. To się teraz w ogóle nie zdarza. A potem, w latach 30-tych, było rzeczą normalną, że największym niebezpieczeństwem dla samochodowych opon to były hacele z podków, po prostu. Przednie koło jak przejeżdżało po hacelu stawiało go tak, a wtedy on się wbijał w tylne koło i opona siadała. Teraz nie mają raczej koni, dlatego… i opony są doskonalsze, ale doskonalenie techniki wymaga zawsze czasu, a usprawnienia techniki zwanej genetyczną to ja myślę jest zadanie na następne stulecie.
K: Czyli należy się spodziewać, że raczej z tego majstrowania przy genach narodzi się Frankenstain niż nadczłowiek, idealny nadczłowiek?
L: Tak źle nie myślę. Nie jestem tak skrajnym pesymistą, jestem… ja bym ogólnie to nazwał optysemistą, tzn. że jestem trochę optymista, a trochę pesymista. Na ogół będzie można niejedną z wad genetycznie spowodowanych, bo są błędy genetycznego przekazu, naprawić. Opowiadają nam, że będzie można zwalniać nowotwory, raka. Kiedyś to się może udać, ale ja sądzę, że nieprędko. Natomiast w obecnej epoce modne są na przykład, po pierwsze u młodzieży skini, więc goła, ostrzyżona łyso, potem z takim grzebieniem kogucim, potem takie rozmaite jakieś farbowane twarze. Ja widziałem na trybunach, nie u nas tylko w telewizji, twarze malowane w farby…. w barwy państwowe danego kraju, na przykład. Ale ja wiem skąd inąd, że Maorysi farbowali, to jest przecież w końcu rzecz pochodząca z głębokiej starożytności, ludów pierwotnych. Więc te potrzeby atawistyczne są silne, potem na przykład i dziewczęta widziałem, które miały wpięte tutaj, w policzek jakieś agrafki, w ucho jakieś kółka, jakieś… nie miały tylko tak zwanych pelele, co to się w wargę… taki rodzaj spodka od filiżanki wkłada, prawda. Więc potrzeba zniekształcania własnego ciała, która wydaje mi się zupełnie zrozumiała, jest też dość częsta. I gdyby się okazało, że może przy pomocy zmian w zakresie genowym dorobić sobie na przykład jeszcze jakąś trzecią rękę na plecach, lub coś jeszcze straszniejszego o czym pisałem humoreski, to znaleźli by się amatorzy.
Przecież, np. pamiętam jeszcze jako chłopiec byłem w lunaparku we Lwowie też i weszliśmy do tego namiotu z moim ojcem, w którym jedna pani obnażała się nie w celach erotycznych, tylko dlatego że ona była w bardzo ciekawy sposób… miała takie ciekawe tatuaże. I kiedy ona pokazywała te tatuaże,to w pewnym momencie jak ona dochodziła już do okolicy pępka, ojciec złapał mnie za rękę i wyciągnął mnie szybko z tego namiotu. Pawdopopdobnie nie chodziło o te ciekawe krajobrazy, które ona miała na brzuchu. Więc ta potrzeba żeby zrobić coś ze swoim ciałem, prawda teraz się mówi o jakiś sztucznych, damskich biustach, potem się wyciąga jakimiś lipossawkami tłuszcz stamtąd gdzie nie trzeba i wprowadza tam gdzie trzeba. Ta potrzeba jest, moim zdaniem modą, która na razie jest ograniczana fizjologicznymi możliwościami ciała ludzkiego, a przy pomocy genów można zrobić znacznie więcej. Można przerobić mysz, może nie w szczura, ale w cos pośredniego między myszą a szczurem. No, a jeżeli tak, to w przyszłości ja się obawiam tego bardzo, że będzie miał ktoś wielką ochotę, jakiś biolog, zrobić coś pośredniego między człowiekiem a szympansem. Już pojawiła się książka w Ameryce, która nazywa się “Trzeci szympans”. My jesteśmy według tego autora, tym trzecim szypansem. Więc mnie się ta perspektywa nie podoba, ale trzeba powiedzieć, że ja wprawdzie widzę taką możliwość, ale nie zachwycam się nią. Bo jeżeli się siada do obiadu i widzi się na karcie coś bardzo niesmacznego i musi się zjeść to nie znaczy, że się dostaje apetytu na tą niesmaczną potrawę. Przyszłość gotuje nam rozmaite niespodzianki, które nie zależą od nas.
P: Wiemy, że nauka i technika nie przejmują się tym, że mogą być źródłem zagrożenia i jeżeli widzą gdzieś szansę to starają się ją wykorzystać raczej. I genetyka ma również i takie niebezpieczeństwo,że możemy sobie wyobrazić, że za 10 lat kiedy będą mnie albo Kasię przyjmować do pracy, to każą nam polizać taką szklaną szybkę i na jej podstawie zbadają nasze DNA i wciągną do kartoteki, porównają z kimś tam i uznają czy się nadamy, czy się nie nadamy do tej pracy.