Maj 2010 roku w Krakowie upływa pod znakiem zagrożenia powodzią, a w sferze kultury dominują ekspozycje zapisane do programu Miesiąca Fotografii. Groźba dramatu ludzkiego, wpisała się przypadkowo w tematykę festiwalu, zdominowanego dokumentalistyką i refleksją społeczną. Wystawę w Muzeum Narodowym, zamknięto na czas przygotowania do ewakuacji budynku. Tegoroczna edycja poświęcona jest fotografii z Wielkiej Brytanii.
We wprowadzeniu do katalogu festiwalu, Karol Hordziej zastanawia się nad specyfiką wyspiarskiej fotografii i używa dosyć zaskakującego sformułowania „styl narodowy” (K. Hordziej, Wielkie nadzieje, Miesiąc Fotografii w Krakowie, Kraków 2010). Oryginalność, pozwalającą na błyskawiczne rozpoznanie w zalewie różnorodności, brytyjska fotografia powojenna zawdzięcza, zdaniem kuratora, postawie dokumentującej życie społeczeństwa. Akcentem, który rozpoczął tegoroczny pokaz była wystawa Tony’ego Ray-Jonesa w Galerii Starmach. Artysta niejako został wybrany na patrona, prezentowanego zjawiska. Nieżyjący już fotograf, autor niewielkich czarno-białych prac, dokumentował codzienność – wypoczynek, pracę, rutynowe zajęcia, nudę i zjawiska skupiające uwagę wielu, w których post przeplatał się z karnawałem, zachowując równowagę w prozie życia.
Do programu imprezy, której osnową są wątki codzienności brytyjskiej, wprowadzono spojrzenie zza Kanału na Polskę. Wystawa Marka Powera, prezentowana w galerii Międzynarodowego Centrum Kultury, zatytułowana jest „Melodia dwóch pieśni” i pozostaje jedną z bardziej udanych ekspozycji. Jak głosi ulotka promująca wystawę autor „zakochał się w Polsce” i przygotował interesujący fotoreportaż. Artysta ukazuje banalne pejzaże, m.in. wizje zabudowań przemysłowych czy parking jakiegoś centrum handlowego, w niekonwencjonalnych kadrach i sprawia, że typowe staje się nietypowym. Pozwala dostrzec w codzienności wysublimowany wątek poetycki. Kolorystyka prac Powera jest jakby bardziej szlachetna aniżeli świat, który możemy oglądać na co dzień, i który go inspirował.