Najgorsze jest to, że nie wiemy, czego chcemy! Kogo oskarżać za zmarnowanie szansy wykorzystania ogromnych możliwości nauki i techniki do budowy świata bez wojen, chorób, głodu, bezrobotnych i bezdomnych, do ochrony środowiska i ludzi przed cywilizacyjnymi, i naturalnymi zagrożeniami? Od kogo zależy zgodne współdziałanie w mądrym władaniu SWOJĄ Ziemią, jeśli nie od jej mieszkańców? Czy wobec tych wszystkich okropnych nieszczęść, tak trudno zrozumieć, że egoizm, konkurencja i wrogość nie mają przyszłości, bo z człowieczej natury jesteśmy sobie wzajemnie potrzebni do życia: KAŻDY – także terrorysta – współtworzy ludzkość.
Zawiedliśmy! Zawiodły religie, polityka, gospodarka, a zwłaszcza nauka, która powinna formułować CELE i wytyczać drogi. Mieliśmy wielką nadzieję, ale nawet nie próbowaliśmy te nasze oczekiwania sprecyzować i przełożyć na konkretne zadania do REALIZACJI. Niedostrzeganie tej wielkiej WINY jest hipokryzją. Bo jaki sens ma ochrona życia, wobec braku ochrony WARUNKÓW zachowania życia? Czym jest wolność INICJATYWY wobec sprzeczności wykluczających się INTERESÓW? Po co nam taka gospodarka, która zamiast zaspakajać życiowe potrzeby WSZYSTKICH ludzi, pomnaża bogactwo nielicznych?
Świat jest taki, jakim go czynimy. Bo nie kosmici nam go psują, tylko my sami! Pracowicie i planowo, w bezwzględnej konkurencji. W pogoni za wydajnością i zyskiem spełniamy nasze marzenia o szczęściu, dobru i pięknie, jakby te wartości miały materialny charakter. Nie zrzucajmy winy za dehumanizację świata na bezduszny postęp, bo nadal przyczyną wielu cierpień jest właśnie cywilizacyjne zacofanie. A za to, że wciąż stają nam do udręczonych oczu katastrofy, zbrodnie i nieszczęścia, nie oskarżajmy media. Światem zawładnął LUDZKI wirus ZYSKU, który zaraża duchowość pazernością, nienawiścią, agresją. Granicą biedy jest śmierć głodowa – bogactwo nie ma granic przyzwoitości.
Wciąż sobie to powtarzam, że samo nieakceptowanie stanu świata czy obrażanie się na ludzkość, nie wystarcza, bo nie można uwolnić się z odpowiedzialności za SWÓJ czas. Świat jest jeden i jedna jest ludzkość, którą współtworzymy. Łączy nas jedna teraźniejszość i wiąże moralny nakaz międzyludzkiej solidarności, chociaż i ta NOWA etyczna wartość została już haniebnie zdewaluowana. Jeżeli zgorszenie rzeczywistością jest szczerym i prawdziwym wyrazem moralnego niepokoju, powinno skłaniać do szukania przyczyn spartaczenia świata u źródła: w fałszywym rozumieniu postępu i nowoczesności. W fałszywym traktowaniu materialnego sukcesu jako kryterium wartościowania jakości i sensu życia. W fałszywych marzeniach, których tworzywem są fałszywe pragnienia i wyobrażenia, z których biorą się fałszywe oczekiwania i dążenia.
W Szoku przyszłości Alvin Toffler1 upatruje główną przyczynę współczesnych konfliktów duchowych w naszym nieprzystosowaniu do charakteru przeobrażeń i tempa zmian. To prawda, ale traktowanie przymusu podążania ludzi za pracą jako wyrazu nowoczesnego, nie przywiązanego do miejsca – ruchliwego sposobu bycia, jest wielkim uproszczeniem! Bo pracy i zajęć jest wszędzie bardzo dużo, w każdym miejscu, gdzie żyją ludzie, jest tak wiele do zrobienia, że każdy jest potrzebny. To praca powinna szukać ludzi, bo trwa intensywna modernizacja starego świata, nieprzystającego do nowych potrzeb! Nie chodzi, więc o brak pracy, lecz o brak pieniędzy na pracę! Ale pieniądze też są, tylko absurdalnie skoncentrowane i rozbójniczo inwestowane. Taka OPŁACALNA nowoczesność musi szokować, ale nie ma przyszłości, bo dokąd może prowadzić nieustanna eskalacja zysku…
Tendencja do wyspowego rozwoju nowoczesnej cywilizacji jest jej zaprzeczeniem. Ma ona bowiem coraz bardziej charakter systemowy, wymaga jednoczesności rozwoju w skali globalnej, scalania i wzajemnego dopełniania się jej struktur i funkcji. Wielka skala współczesnych patologii społecznych, konfliktów duchowych, zagrożeń socjalnych wynika z technokratycznej filozofii pieniądza jako SAMOISTNEJ siły sprawczej wzrostu wydajności i kontroli dystrybucji dóbr, porządkującej świat, regulującej stosunki międzyludzkie. Do tej obłudnej wizji nowoczesności trzeba dodać, że chodzi o rozwój społeczeństw bogatych oraz o ludzi posiadających stałe dochody! I pomyśleć, że nadal zarabia się na czyjejś biedzie…