Przepraszam, czy ktoś może wie, dokąd zmierza ludzkość?
Jesteśmy biernymi uczestnikami jakościowych przeobrażeń, które dokonują się dookoła i pukają do naszej duchowości: jedni jak turyści pospiesznie korzystają z cywilizacyjnych atrakcji powstającego świata, do których inni nie mają dostępu. Nie uczestniczymy świadomie w tworzeniu jego nowoczesnej formacji kulturowej, dlatego zmieniające się warunki życia wyprzedzają tradycyjne sposoby myślenia, postawy, nawyki, relacje międzyludzkie i oczekiwania. Wiedzeni wojowniczym duchem permanentnej konkurencji i walki o panowanie człowieka nad człowiekiem i przyrodą, nie potrafimy wyzbyć się samoświadomości JA i RESZTA. Nadal kierujemy się atawistyczną postawą zdobywania środków DO życia, zamiast zabiegać o JAKOŚCIOWĄ zmianę życia: o przełączenie duchowości na tryb partnerskiego współ-czucia, współ-myślenia, współ-działania. Rozpędzony postęp cywilizacyjny coraz natarczywiej DOMAGA SIĘ likwidacji różnic socjalnych i zwalczających się podziałów kulturowych, absurdalnych w XXI wieku konfliktów, zagrożeń i cierpień. Czemu godzimy się na te wszechobecne wrogości, mnożące się lęki i niepokoje, które sprawiają, że czujemy się coraz bardziej nieswojo i niepewnie we własnym świecie? Zajęci swoimi doraźnymi interesami i kłopotami, nie zauważamy, że po raz pierwszy w dziejach o rzeczywistości nie decydują IDEE i WIZJE humanistyczne, lecz inteligentne maszyny i pozbawieni kultury technokraci. Kogo obchodzi, dokąd zmierza ludzkość, kiedy osobista perspektywa postrzegania świata kończy się na czubku nosa…
Zdarzenie z 2001 roku w USA
11. września, o godzinie 15.00 pokazano w telewizyjnych Wiadomościach na żywo przerażający atak muzułmańskich terrorystów na wieżowce World Trade Center w Nowym Jorku. Siedziałem bez ruchu, bez czucia, bez myśli. Patrzyłem, jak ta straszna ekspiacja dokonywała się minuta po minucie i utożsamiałem się z ofiarami. Wstyd być człowiekiem…
Podobnie zmroził mnie wybuch stanu wojennego w barbarzyńską noc generała.
Tragedia ludzi skaczących z wieżowców, które zapadały się w kłębach czarnego dymu jak domki z kart, przypominała gorzką wizję Thomasa S. Eliota, że świat kończy się nie krzykiem, lecz skomleniem…
Bestialstwo potwornego wydarzenia nie zaskoczyło mnie, bo okrutne zbrodnie stały się codziennością. Zaskoczyła mnie sama dramaturgia tego WIDOWISKA NIENAWIŚCI!
Oto samoloty pasażerskie, które są wielkim osiągnięciem techniki w ZBLIŻANIU ludzi, stały się groźnym narzędziem egzekwowania PODZIAŁU świata. Samo wykorzystywanie postępu techniki i technologii do doskonalenia wzajemnego zabijania się w imię jakichś WYŻSZYCH RACJI, jest praktykowane od początku świata. Zawsze też starano się, by zabijanie miało jak największą skalę i spektakularną oprawę.
Na Manhattanie terroryści osiągnęli jednak nową jakość EFEKTU mordowania: za pośrednictwem środków masowego przekazu ZAHIPNOTYZOWALI GROZĄ świadków tego zamachu. Widzowie niewyobrażalnej tragedii wcielali się w role ofiar, mogli na żywo odczuć ich niemy KRZYK DUSZY. Terrorystom udało się objąć bestialską akcją miliony oniemiałych, zastygłych w przerażeniu uczestników FAJERWERKÓW ALLACHA.
To nie była rutynowa bombowa destrukcja ani dokuczliwe wbijanie szpilek w tłusty tyłek zachodniej cywilizacji. To był akt ZAKWESTIONOWANIA CZŁOWIECZEŃSTWA
jako gatunku istot rozumnych i odpowiedzialnych, myślących i czujących! To był jednak także dotkliwy zamach na ISLAM – głęboko raniący jego przesłanie POKOJU!
I nie jest ważne KTO stoi za gwałtowną eskalacją terroryzmu, jakiej narodowości czy światopoglądowej maści są zamachowcy, ważne jest CO SPRAWIA, że tysiące mężczyzn, kobiet i dzieci idzie z radością zabijać i umierać w IMIĘ jakiejś SPRAWY?