Arkadij Uskow:
O 6.15 rano wyszliśmy z Wołodymyrem Czuhynowym, Wiaczesławem Orłowem i Ołeksandrem Nechajewym na pomoc swoim kolegom do korytarza 301 naszego oddziału. Ruszyliśmy do czwartego bloku. […]
Zajrzeliśmy na wieżę kontroli bezpieczeństwa promieniowania. Samojleno stał przy wejściu. Zapytałem go o indywidualne dozymetry.
– Jakie dozymetry?! Ty wiesz, jakie jest promieniowanie…?
Przed samym blokiem czwartym osunął się podwieszany sufit, z wierzchu lała się woda. Wszyscy przecisnęli się i przeszli. Drzwi na czwartym bloku były otwarte na oścież. Weszliśmy. Przy stole naczelnika zmiany bloku siedział Sytnykow. Obok Sasza Akimow. Na stole rozłożone były schematy technologiczne. Sytnykow, oczywiście, źle się czuł. Pochylił głowę na stół. Posiedział trochę. Spytał Czuhynowa:
– Jak się czujesz?
– W porządku.
– A mnie znów mdli.
Sytnykow i Czuhynow przebywali na bloku od drugiej w nocy! […]
O 7.15 ruszyliśmy w dwóch grupach. Akimow, Toptunow, Nechajew mieli otworzyć jeden regulator. Orłow i ja, jako najsilniejsi, drugi. […] Wyskoczyliśmy na korytarz, skręciliśmy w lewo. Gdzieś z przodu wydobywała się para. Skąd? Niczego nie było widać. Mieliśmy tylko jedną lampę. […] 10 metrów przed nami był wyrwany otwór bez drzwi, nie starczało nam światła, na szczęście już świtało. Na podłodze było pełno wody, na górze też ciekło. Miejsce bardzo nieprzyjemne.
Pracowaliśmy z Orłowem bez przerwy. Jeden odkręcał zawór, drugi odpoczywał. Robota szła żwawo. Pojawiły się pierwsze oznaki przepływu wody: lekki syk w regulatorze, potem szum. Woda poszła!
Prawie jednocześnie poczułem, jak poszła i do mojego lewego ochraniacza. Oczywiście gdzieś zaczepiłem i go porwałem. Wtedy na tę drobnostkę nie zwróciłem uwagi. Ale z czasem zamieniło się to w poparzenie popromienne drugiego stopnia, bardzo bolesne i długo się niegojące.
Poszliśmy do pierwszej grupy. Tam […] regulator otworzyli, ale nie całkowicie. Lonia Toptunow źle się czuł, wymiotował, Sasza Akimow ledwo się trzymał. Pomogliśmy chłopcom wyjść z tego ponurego korytarza. Znowu byliśmy na schodach. Saszą jednak rzucało, nie po raz pierwszy – i dlatego szła sama żółć. […]
O 7.45 całą grupą wróciliśmy do czwartego bloku. Poinformowaliśmy, że wodę puszczono. I dopiero wtedy się pochorowaliśmy. Poczułem, że całe plecy i ubranie mam mokre, w lewym ochraniaczu chlupoce, maseczka namokła, oddychać bardzo trudno. Od razu zmieniliśmy maseczki. Akimow i Toptunow byli w toalecie naprzeciwko, wymioty nie ustawały. Chłopcy musieli się szybko znaleźć w punkcie medycznym. Do biura dowodzenia czwartego bloku wszedł Lonia Toptunow. Był blady, oczy czerwone, łzy jeszcze nie wyschły. Wytrzęsło go silnie. […]
O 9.20 zmieniłem podarty ochraniacz. Trochę odpoczęliśmy i znowu do pracy, tymi samymi schodami […]. Naszą grupę prowadził już zmiennik Akimowa – Smahin. Oto i zawór. Zaciągnięty z całej siły. Znowu byłem w parze z Orłowem, zaczęliśmy obaj ze wszystkich sił go zrywać. Powoli coś drgnęło. Szumu wody nie było. Rękawice miałem mokre. Dłonie płonęły. Otworzyliśmy drugi zawór.
[…] Siły promieniowania […] nie znamy. Idiotyczna sytuacja, choćby jeden dozymetrysta wpadł z urządzeniem. […] Tylko tak pomyślałem, a właśnie przebiegł dozymetrysta. […] Coś pomierzył i zawrócił. Ale Orłow szybko go schwycił za kołnierz.– Kim jesteś?
– Dozymetrystą.
– To pomierz okolicę i poinformuj, gdzie ile jest.
Dozymetrysta wrócił. Zmierzył. Po gębie było widać, że jak najszybciej chciałby się stamtąd zabrać. Podał liczby. Oho! Przyrząd wariował. Było jasne, że promieniowało z korytarza. Za betonowymi kolumnami biura dowodzenia bloku dawki były mniejsze. A dozymetrysta tymczasem uciekł. […]
Wyjrzałem na korytarz. Na dworze był jasny, słoneczny poranek. Spotkałem Orłowa. Machał ręką. Z korytarza weszliśmy do niewielkiego pokoju. […] Szyby w oknach były rozbite. Nie wychylając się z okna, ostrożnie spojrzeliśmy w dół.
Nie zobaczyliśmy szczytów czwartego bloku. Wszędzie dookoła kupa odłamków, panele ścienne, z rozbitych pracowni na drutach wisiały spalone urządzenia do klimatyzacji… Z rozerwanych magistrali pożarowych ciekła woda. Zauważyliśmy to od razu, przez ciemnoszarą chmurę pyłu. Pod naszym oknem też było pełno odłamków. Wyraźnie odznaczały się elementy o dokładnie kwadratowym przekroju. Orłow zawołał, żebym popatrzył na te odłamki. To przecież grafit z reaktora! To już koniec.
Arkadij Uskow:
O 10.00 szybkim krokiem poszliśmy w stronę biura dowodzenia. Wreszcie spotkaliśmy normalnego dozymetrystę. Uprzedził, by nie podchodzić do okien – ze względu na bardzo wysokie promieniowanie. Już i bez niego to wiedzieliśmy. Ile? Sam nie wiedział, wszystkie urządzenia były nieprzydatne. Przyrządy były bardzo wrażliwe. A nie precyzja była potrzebna, a szeroki zakres pomiaru!
[…] Trzeci blok po wybuchu natychmiast zatrzymano, uruchomiono awaryjne chłodzenie. Poszliśmy do siebie, „do domu”, do bloku pierwszego. Na granicy między nimi stała już przenośna śluza sanitarna.Ludmiła Kowalewska (mieszkanka Prypeci):
Sobota, 26 kwietnia. […] Wychodzę na dwór, patrzę, wszystkie drogi i pobocza zalane wodą i jakąś białą substancją, wszystko białe, w pianie. […] Serce jakoś nieprzyjemnie zakołatało. Idę dalej. Patrzę: tu milicjant, tam milicjant – nigdy tyle milicji w mieście nie widziałam. Oni niczego nie robią, tylko obstawiają najważniejsze obiekty – pocztę, pałac kultury. Jakby stan wojenny. To od razu poraziło. […]
Ludzie idą na plażę, na działki, łowić ryby, wielu już było na działkach, siedziało na rzeką, chłodziło się koło stawu – sztucznego zbiornika wody obok czarnobylskiej elektrowni… […]
Jana, moja córka, poszła do szkoły. Tymczasem ja wróciłam do domu i powiedziałam:
1 comment
Najbardziej ciekawe są wspomnienia Walentyna Bilokina , który mimo takiej dawki promieniowanie żyje.
Comments are closed.