Piotr Mucharski: Czyli na powrót uwierzyć w rzeczywistość?
Czesław Miłosz: W jakiś sposób tak, powrót do rzeczywistości, do esse, do tego, co jest . Jednym z najbardziej cenionych przeze mnie wierszy, jest wiersz ESSE, o mojej miłości do współpasażerki w metrze paryskim, taki romans, który trwał półtorej minuty, siedziałem naprzeciwko niej i rzeczywiście wtedy naprawdę ją widziałem. Zresztą ktoś powiedział, chyba Simon Weil, że uwierzyć w rzeczywiste istnienie, to znaczy kochać.
Piotr Mucharski: Czy pomyślał Pan kiedyś, że racja istnienia świata została mu odebrana, albo, że ten świat sam sobie odebrał swoją rację istnienia, podstawę?
Czesław Miłosz: Mówimy o bakcylu apokaliptycznym, ale wszyscy jesteśmy zarażeni, ja też, i nawet spłaciłem należny hołd temu duchowi pisząc wiersze takie jak Oeconomia Divina. To wiersz, który mógłby być postawiony razem z niektórymi utworami sztuki beznadziejności, to jest bardzo pesymistyczny utwór.
Czesław Miłosz – czyta wiersz:
Oeconomia Divina
Nie myślałem, że żyć będę w tak osobliwej chwili,
Kiedy bóg skalnych wyżyn i gromów,
Pan zastępów, Deus Sabaoth najdotkliwiej upokorzy ludzi,
pozwoliwszy im działać jak tylko zapragną,
Im zostawiając wnioski i nie mówiąc nic.
Było to widowisko niepodobne zaiste
do wiekowego cyklu królewskich tragedii.
Drogom na betonowych słupach, miastem, ze szkła i żeliwa,
lotniskom rozleglejszym niż plemienne państwa
nagle zabrakło zasady i rozpadły się nie we śnie,
ale na jawie, bo sobie odjęte trwały,
jak trwa to tylko, co trwać nie powinno,
z drzew, polnych kamieni, nawet z cytryn na stole
uciekła materialność i widmo ich okazywało się pustką, dymem na kliszy.
Wydziedziczona z przedmiotów mrowiła się przestrzeń,
wszędzie było nigdzie i nigdzie wszędzie,
litery ksiąg srebrniały, chwiały się i nikły.
Ręka nie mogła nakreślić znaku palmy,
znaku rzeki, ni znaku ibisa.
Wrzawą wielu języków ogłoszono śmiertelność mowy.
Wzbroniona była skarga, bo skarżyła się samej sobie.
Ludzie dotknięci niezrozumiała udręką
rzucali suknie na placach, żeby sądu wzywała ich nagość.
Ale na próżno tęsknili do grozy, litości i gniewu.
Za mało uzasadnione były praca i odpoczynek
i twarz i włosy i biodra i jakiekolwiek istnienie.
Katarzyna Janowska: Ale proszę nam podpowiedzieć, czy w tym świecie ogarniętym apokalipsą jest szansa na nadzieję?
Czesław Miłosz: Nadzieję każdy musi tworzyć dla siebie, nie ma żadnej recepty, wydaje mi się, że tu sięgamy do spraw bardzo trudnych do sformułowania w jakąkolwiek doktrynę czy teorię. Dzisiaj wierzący i niewierzący są w tym samym koszyku, i są dotknięci taką samą erozją, takie same mają trudności, jedni rozwiązują tak, inni inaczej. Ale jest zasadnicze podobieństwo. Ja chciałbym, żeby to co piszę było ważne dla jednych i dla drugich.
Piotr Mucharski: Jedni ludzie mają swoje miejsca sakramentalne, do których mogą powracać, ale są i tacy, którzy nie posiadają tego raju utraconego.
Czesław Miłosz: No właśnie, np. w Braciach Karamozowych Iwan to jest ten człowiek, który nie miał tego w przeszłości. Alosza miał pobożną matkę, która podnosiła go na rękach do ikony – było to wielkie przeżycie w dzieciństwie. Jak wiadomo Alosza reprezentował świętośc i czystość u Dostojewskiego. Dymitrij był strasznie grzeszny, okropnie rozrabiał, ale ponieważ miał ten moment, kiedy jak był mały pewien doktor kupił mu funt orzechów, to było jego wielkie szczęście i to był ten moment sakramentalny, który w decydującym momencie go uratował. Iwan był skazany na ateizm i konszachty z diabłem – to jest taka przypowieść o znaczeniu tych sakramentalnych momentów.
Katarzyna Janowska: Rozmawialiśmy o miejscach utraconych, które są ciągle żywe, te ziemie utracone w polskiej literaturze są obecne mimo że utraciliśmy je dawno i wielu, którzy do nich tęsknią, tak naprawdę nigdy ich nie widziało. Dlaczego tak jest?
Czesław Miłosz: Wydaje mi się, że to jest jeden z największych tematów literatury polskiej dzisiaj, i będzie przez długi czas. Bo prawie każda rodzina dzisiaj w Polsce jest w jakichś sposób połączona z przeszłością. Widzimy tę rolę przeszłości w pisarstwie tych ludzi, którzy mieszkają w Gdańsku, czy we Wrocławiu. Proces integracji z przeszłością jest bardzo długi, i aktualna jest tutaj sprawa kształtowania poprawnego stosunku do przeszłości tzn. na ile ludzie dążą do prawdy, a na ile idealizują, bo istnieje przecież różnego rodzaju mity np: dworku, gdzieś tam na wschodzie.
Piotr Mucharski: Oprócz pamięci indywidualnej jest jeszcze nasza pamięć zbiorowa, historia i ona również podlega manipulacjom, ona również czasami bywa indoktrynowana. Czy możemy się przed tym jakoś bronić?
Czesław Miłosz: Bardzo trudno. Za naszych czasów widzieliśmy jak historia względnie niedawna jest przekształcana, stosownie do wymagań politycznych. Ale jeżeli pomyślimy sobie o minionych wiekach ludzkości, to przecież świadectwa były zostawiane tylko przez zwycięzców. Dla przykładu nie wiemy prawie nic o architekturze drewnianej w Galii przedrzymskiej, i nie wiemy, czy to co zostało jako świadectwo Rzymian, odpowiada prawdzie.
Piotr Mucharski: Pośród różnych konceptów apokaliptycznych jest i taki, może najbardziej dramatyczny, który twierdzi, że koniec świata miał już miejsce, a to czego jesteśmy świadkami jest wynikiem tylko takiej inercji, jak u trupa od którego już dusza odleciała, rosną mu jeszcze paznokcie i włosy i ten świat jeszcze się tak toczy…
Czesław Miłosz: Nie wiadomo, może żyjemy po śmierci, może to jest nasze piekło, ja nie wiem…
Katarzyna Janowska: Czyli pańska teza, że innego końca świata nie będzie, jest stale aktualna?
Czesław Miłosz: Prawdopodobnie do pewnego stopnia… No tak nie byłbym pewien na żadną stronę.
(Copyright / Wszelkie prawa zastrzeżone: O.pl polski Portal Kultury/Wydawnictwo Modulus Sp. z o.o.)